Wyd. Dreams | 288 str. | 34,90 zł | 12.02.2016 r. |
Porozmawiajmy o wierze,
czyli bardzo osobisty komentarz,
do pewnego osobliwego poradnika
Poniższy tekst nie jest do końca recenzją, a dlaczego, przekonacie
się czytając dalej.
A mam nadzieję, że przeczytacie :-)
Lauren przeżyła
wielką tragedię. Ta piękna, młoda kobieta, dziennikarka, obracająca się w
świecie mody, założycielka LOLO Magazine, z dnia na dzień straciła to, co wydawać
by się mogło, w jej świecie jest kluczowe i najważniejsze- urodę i fizyczną
sprawność. U wyniku uderzenia obracającym się śmigłem małego samolotu, Lauren
straciła rękę i oko, a jej twarz została oszpecona na zawsze. Wyobraźcie sobie
siebie w takiej sytuacji. Ciężko, prawda? Trudno w ogóle pomyśleć o czymś
takim, a co dopiero coś takiego przeżyć. A jednak Lauren się nie poddała.
Jakimś cudem dała radę podnieść się po wypadku i żyć dalej nawet intensywniej
niż dotychczas. Tym jej „cudem” okazała się wiara w Boga. I o tym między innymi
opowiada w „Twoim pięknym sercu”.
Bardzo rzadko sięgam po literaturę opartą na autentycznych
wydarzeniach. Nie przepadam za biografiami i autobiografiami, a poradniki
oparte na czyichś przeżyciach omijam szerokim łukiem. Do „Twojego pięknego serca”, coś mnie jednak ciągnęło. Historia jednej
z autorek wydała mi się na tyle przejmująca i intrygująca, że uznałam ją za
wartą poznania. Spodziewałam się opisu przeżyć, refleksji i motywacji, dostałam
jednak książkę, w której jest co prawda to wszystko, ale ukierunkowane w jedną
stronę- religii.
W „Twoim pięknym sercu” nie znajdziecie
zbyt wielu informacji na temat wypadku Lauren. Nie dowiecie się jak wracała do
zdrowia, jak zmieniał się jej stosunek do świata i ludzi. To wszystko, autorka
opisała i innej swojej książce „Still
LoLo”. Tym razem skupia się na wierze i za główny cel stawia sobie
udowodnienie wszystkim, że Bóg kocha nas niezależnie od naszego wyglądu i
zachowania. Najważniejsze jest w jej mniemaniu piękne i czyste serce, a o tym
jak sprawić by takie się stało, opowiada w tej publikacji. O tym powinniście
wiedzieć już na początku, bo opis może Was zmylić, podobnie jak zmylił mnie. To
książka o wierze i Bogu- i tego właśnie należy się po niej spodziewać.
Tak naprawdę nie mogę nazwać mojego tekstu recenzją. Ciężko
jest recenzować swoisty poradnik dotyczący wiary i tym samym odnosić się do
tego, w co samemu się wierzy. Pozwólcie więc, że po prostu skomentuję to, jakie
emocje wywiera książka i jak ja ją odebrałam.
Nie lubię rozmawiać o religii. Jako dziecko byłam
zafascynowana światem wiary i gorliwie się modliłam, chodziłam do kościoła
nawet częściej niż inni, sypałam kwiatkami w procesjach i uwielbiałam czytać w
kościele Pismo Święte. Zaskoczeni? Cóż, tak właśnie było i czas przeszły jest
tu kluczowy. Kiedy zaczęłam dorastać zmieniło się otoczenie, zmieniły się
emocje. Zmieniły się też priorytety. Odsunęłam się nieco od religii, ale nie na
tyle daleko, by było to niepokojące. Potem jednak przyszedł czas bierzmowania,
które nie bez powodu nazywane jest „sakramentem pożegnania młodzieży z
kościołem” (to autentyczny cytat, który padł z ust mojego katechety z czasów
liceum). Mniej więcej w tym czasie zaczęłam dostrzegać rzeczy, które bardzo mi
się nie podobały. Rzeczy, które nie mają żadnego związku z Bogiem czy wiarą, lecz
konkretnie z kościołem. I choć nadal uważam się za osobę wierzącą, nie jest już nawet namiastka tej dawnej wiary. Jeśli
mam być szczera, tkwię teraz w czymś, co można nazwać stanem zawieszenia między
wiarą, a buntem i niestety po części przyczyniły się do tego osoby z mojego
najbliższego otoczenia.
Ale dlaczego Wam o
tym wszystkim mówię? Ta historia jest w gruncie rzeczy kluczem do
zrozumienia tego, co teraz czuję, bo kiedy sięgnęłam po książkę byłam
zwyczajnie zła. Zła, że ktoś znowu próbuje nawracać mnie na siłę, co z resztą w
pewnym sensie autorka przyznała już na wstępie, a forma książki, przypominająca
w pewnym sensie podręcznik do religii, tylko mnie w tym utwierdziła. Styl
autorki, okazał się jednak na tyle chwytliwy i przyjemny w odbiorze, że
czytałam dalej. A po kilku stronach złość minęła i uświadomiłam sobie, że
Lauren, swoją łagodnością, brakiem narzucania się i moralizowania naprawdę do
mnie trafia. Powiem więcej. Myślę, że
ta kobieta trafi do każdego serca i nawet jeśli nic w nim nie zmieni, to
swoimi słowami wygładzi przynajmniej jego ostre krawędzie, bo czuję, że tak
stało się w moim przypadku.
Rzućmy okiem na
wnętrze i układ książki. „Twoje
piękne serce” składa się z 31 rozdziałów, które niekiedy łączą się w
minimalnym stopniu, dlatego można je czytać niezależnie od siebie. Każdy
rozdział rozpoczyna się od prywatnej historii z życia jednej lub drugiej
autorki, lub znanych im osób. Opisują w nich typowe problemy z jakimi spotykamy
się na co dzień. W dalszej części rozdziału skupiają się jednak bardziej na
konkretnej opowieści z Pisma Świętego, której wcześniejsza historia ma być
analogią. Zwieńczeniem każdego rozdziału są pytania, które mają skłonić
czytelnika do dyskusji z samym sobą lub innymi. Sama autorka we Wstępie zachęca
do czytania książki wspólnie z innymi i do dyskutowania na jej temat. Nie
ukrywa też, że zwraca się przede wszystkim do młodych dziewcząt, konkretnie
tych w okresie dojrzewania, czyli mniej więcej w wieku, który opisywałam wam
wyżej na własnym przykładzie. Myślę, że gdyby ta książka trafiła do mnie
właśnie wtedy miała by większą siłę by cokolwiek zmienić. Czy zmieniła teraz?
Chyba nie, ale na pewno skłoniła do refleksji na tematy jakie omijam zazwyczaj
szerokim łukiem. Może nie sprawiła, że
moje serce nagle stało się piękne, ale tak jak wspominałam wcześniej-
przynajmniej odrobinę je wygładziła. A to na razie wystarczy.
Podsumowując: Ci wierzący
będą zachwyceni i słowa Lauren okażą się dla ich serc balsamem. Ci wątpiący
może nie doznają nagłego olśnienia, ale na pewno książka sprawi, że coś w ich
sercach drgnie. Z kolei ci, którzy nie wierzą w ogóle, rzucą książkę w ciemny
kąt i uznają ją za stratę ich cennego czasu. Sami zdecydujcie, do której
kategorii się zaliczacie, bo to nie książka dla wszystkich i sięgając po nią,
warto wiedzieć, czego spodziewać się po wnętrzu.
Jeśli zaliczacie się do pierwszej lub drugiej kategorii- jak
najbardziej zachęcam. Jeśli jednak odnajdujecie się w tej trzeciej-
zdecydowanie odradzam, bo i tak książka
niczego nie zmieni.
Tym razem nie oceniam.
Każdy musi ją ocenić indywidualnie.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Dreams
Z religią miałam tak samo jak Ty. Nadal wierzę w Boga, ale nie w Kościół. To co wyczyniają klerycy, proboszczowie, księża... przeraża mnie i zachwiało moją wiarą w ten stan. Jestem ciekawa kiedy w końcu my, ludzie, Ci zwykli zbuntujemy się przeciwko. Skoro nawet ksiądz przyznaje się publicznie że ma kochanka..?! I chociaż został odsuniety od obowiązków to nadal mieszka na plebani? (sytuacja chyba zdarzyła się w Hiszpanii). Książka mnie również zainteresowała, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że to co teraz się dzieje jest równie straszne co śmieszne. Ksiądz gej? Skoro nie mogą mieć kobiet, skąd pomysł, że mogą mieć mężczyzn? Przecież śluby czystości obowiązują w każdą stronę... Nie mieści mi się to wszystko w głowie. Książkę polecam, na szczęście nie dotyczy kościoła, a samej wiary całkowicie w duchowym aspekcie :-)
UsuńPozdrawiam!
Nie mogę się doczekać aż sięgnę po tą książkę. Piękna okładka i wnętrze - czego książkoholiczka może chcieć więcej? ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki. :**
Jeśli Cię przekonałam, książka na 100% Ci się spodoba. Życzę udanej lektury :-)
UsuńPozdrawiam!
Odpuszczę sobie tę książkę. Temat religii jest dla mnie niczym stąpanie po cienkim lodzie.
OdpowiedzUsuńhttp://twierdza-dictum.blogspot.com
Doskonale Cię rozumiem. Sama zaczynając czytanie tak właśnie się czułam- dla mnie to nadal niepewny grunt.
UsuńPozdrawiam!
Chodzę do katolickiej szkoły, zawsze w niedzielę jestem w kościele, ale masz rację to już nie to samo jak było kiedyś, dlatego bardzo chętnie sięgnę po tą pozycję :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://books-world-come-in.blogspot.com/
U mnie dużo się zmieniło kiedy przez szkołę w weekendy przestałam chodzić do kościoła. Trudniej jest być konsekwentnym kiedy przerwie się ten "rytm". Mam nadzieję, że książka Ci sie spodoba :-)
UsuńPozdrawiam!
Myślę, że z przyjemnością przeczytałabym tą książkę, mimo tego, iż nie jestem osobą szczególnie wierzącą. Chociaż może źle się wyraziłam, bo wierzę, jednak nie zgadzam się ze wszystkim, co słyszę z ust księży, katechetów itp. Nie wierzę ślepo w każde słowo, bo tego wymaga wiara, a staram się to łączyć z własnymi przekonaniami. Dlatego też sam fakt, że ta książka nie narzuca konkretnego myślenia mnie utwierdził w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/
Czyli masz dokładnie tak samo jak ja :-) W takim razie myślę, że podobnie byś ją odebrała :-)
UsuńPozdrawiam!
Religia to zawsze ciężki i bardzo osobisty temat, ja nie przepadam na tego typu książkami i póki co nie wyobrażam sobie, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie, ale może kiedyś przeczytam:D
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Przyznam, że gdybym sama więcej wiedziała o tej pozycji też miałabym takie podejście jak Ty. Poniekąd zostałam wrzucona na głęboką wodę i w sumie nie żałuję ;-)
UsuńPozdrawiam!
Czytając Twój wstęp na temat stosunku do religii miałam wrażenie jakbym czytała o samej sobie. ;) Jednak aktualnie nie wiem, czy się skuszę na tę książkę, nie przepadam za biografiami, a tym bardziej, gdy jest w nich dużo o Bogu. Każdy ma swoje zdanie na temat swojej wiary i jakoś nie bardzo chcę czytać jak wiara wpływa na życie innych osób, zwłaszcza, że przez większość życia byłam zmuszana do słuchania takich historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
Jeśli chodzi o "zmuszanie" w kwestii religii rozumiem Cię doskonale, bo sama wciąż tego doświadczam, mimo iż jestem w wieku kiedy mogę samodzielnie myśleć i podejmować decyzje. To wcale nie działa motywująco ;-)
UsuńPozdrawiam!
Ja także nie lubię, jak ktoś mi próbuje coś wmówić i na siłę zaszczepiać swoje podejście do świata, wiary, zdrowego trybu życia czy czegokolwiek. I chyba - mimo fajnej bohaterki i dobrego języka - nie jestem przekonana do tej książki. Przynajmniej na razie. Ale może kiedyś będę potrzebowała jakiejś pomocy, wskazania drogi, wtedy zobaczę, czy ten poradnik mi pomoże ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie, polecam Ci tą książkę na bliżej nieokreślone "kiedyś" ;-)
UsuńPozdrawiam!
Zachęciłaś mnie. Zdecydowanie!!
OdpowiedzUsuńCieszę się :-)
UsuńPozdrawiam!
Do religii mam takie nastawienie jak ty, aczkolwiek ostatnio przyłapałam się na tym, że krytykuję dosłownie wszystko jeśli chodzi o Boga, także nie wiem czy w tej chwili, w tym konkretnym momencie mojego życia, jest potrzebna tego typu publikacja. Ja jednak pozostaję przy Reginie Brett - swoją drogą, kochana, bardzo polecam ci jej książki, zwłaszcza 'Jesteś cudem". Ta kobieta NIESAMOWICIE umie przemawiać do serca. I to nie zawsze dotyka spraw wiary, ale ogólnie życia, także dużo można od niej wynieść. Dużo nadziei, energii, optymizmu. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Na książki Reginy ostrzę sobie pazurki od dawna, chyba właśnie podobnego schematu oczekiwałam od tej pozycji, ale dostałam coś zupełnie innego. Mimo przyjemnego stylu i wymownych opowieści, to ciągle nie to co chciałabym przeczytać :-)
UsuńPozdrawiam!