Miłość, która nigdy się nie powtórzy…
Są takie spotkania, które nas zmieniają. Są też takie, które
zmieniają wszystko. Do niektórych być może nie powinno nigdy dojść. Może wtedy
byłoby łatwiej, prościej. Ale czy byłoby lepiej? Bo może te ulotne, skradzione
chwile były właśnie błogosławieństwem?
Ally właśnie zaczyna nowe życie. Przygotowuje się do studiów
prawniczych w pięknym Lyonie, skrycie marzy o karierze fotografa i stara się
pogodzić z myślą, że resztę życia spędzi z dużo starszym człowiekiem, do
którego kompletnie nic nie czuje, a wszystko wskazuje na to, że i on nie czuje
nic do Ally. Może to jednak lepiej? W końcu serca, które nie kocha nie można
złamać a ono i tak jest już wystarczająco poranione przez poprzedni, bardzo
bolesny zawód. Dziewczyna czuje, że przegrała. Poddała się. Robi to, czego
oczekują od niej inni, z każdym dniem stając się coraz niklejszym cieniem samej
siebie. Nie może jednak wiedzieć, że już wkrótce pojawi się ktoś, kto wleje w
jej serce światło, które całkowicie ją oślepi…
Bradin od zawsze wiedział, czego pragnie. Już jako dziecko kochał
muzykę ponad wszystko i postanowił walczyć o swoje marzenia. Kiedy los
wyciągnął do niego rękę nie wahał się nawet przez chwilę. Chwycił ją mocno i
zdecydował nigdy nie puszczać. Poświęcić wszystko dla swojej jedynej miłości-
muzyki. Ale też dla całego swojego zespołu. Szybko jednak przekonał się, że
sława to nie tylko miliony na koncie, blask fleszy i dzielenie się z innymi
swoją pasją. Tłumy fanek, życie w biegu, zero prywatności. W końcu nie
wytrzymał. Postanowił przed tym wszystkim uciec. Choćby na chwilę. Choć na
jeden oddech. Już wkrótce miał się przekonać, że ta ucieczka zmieni cały jego
wszechświat…
Parę metrów dalej, oparta o balustradę, stała ciemna, dość
wysoka postać. Jej profil oświetlała tylko nikła poświata odległej latarni.
Ktoś, najwyraźniej tak jak ona, utkwił tu.
Ally i Bradin nigdy nie powinni byli się spotkać. Tylko
przypadek zdecydował o tym, że stało się inaczej. Opóźniony samolot, jakie to
banalne. Ale dzięki temu niefortunnemu zdarzeniu doszło do zderzenia dwóch
różnych galaktyk, które spowodowało eksplozję na ich wspólnym niebie. Poznali
się zupełnie przypadkiem, oboje utkwili na opustoszałym lotnisku, gdzieś na
końcu świata. Jednak już po krótkiej rozmowie coś zaczęło się dziać. Coś
dziwnego, niepokojącego, czego oboje nie potrafią nazwać, nie chcą się do tego
przyznać, a już na pewno nie mogą dopuścić. Tej magicznej nocy zaczęła się tlić
mała iskierka, która miała już nigdy nie zgasnąć.
Znasz to uczucie, kiedy chcesz zachłystnąć się szczęściem, ale
boisz się chociażby poruszyć, bo wiesz, jak jest kruche?
Jednak nie wszystko jest takie proste. Uwikłana w
skomplikowany związek Ally, nie może się tak po prostu wycofać, a w dodatku
dziewczyna nie ma kompletnie pojęcia, kim Bradin jest. Z drugiej strony piasek
w klepsydrze przesypuje się bardzo szybko, czas ucieka a cudowna noc właśnie
się kończy. Oboje stąpają po bardzo kruchym lodzie. Mimo iż starają się od
siebie oddalić bardzo pragną się do siebie zbliżyć. Sieć kłamstw, niedomówień,
pragnień i zobowiązań oplata ich coraz ciaśniej i coraz pewniej widać, do
jakiej katastrofy to zmierza. Jak jednak powstrzymać nieposłuszne serce? Oboje
wiedzą, ze powinni przestać, zapomnieć. Jednak nie potrafią. Przyciągani jak ćmy
do płomienia, kontynuują znajomość. A potem jest już za późno by się wycofać.
Bo serce samo podjęło decyzję. Ten związek nie miał prawa zaistnieć. Wiedzieli
to. Wiedzieli, że może wszystko zniszczyć. Był jednak silniejszy od nich. Ty ta
miłość ich uratuje? A może zrujnuje?
Mówią, że w życiu tylko raz można przeżyć miłość. Tylko raz coś
zrywa cię do biegu, każe gnać przed siebie, choćbyś nie widział wtedy początku
ani końca. Cos staje się słuszne, choćby miało przeciw sobie wszystkie
racjonalne wybory. Coś każe ci walczyć, pragnąć i wierzyć. Coś sprawia, że
nigdy nie zapomnisz chwil i miejsc, w których ostatni raz czułaś to, co
odeszło…
Ciągle narzekam, że nie mogę trafić na żadną przyzwoitą książkę
polskiego autora. Ta pozycja totalnie mnie zaskoczyła. Bardzo pozytywnie. Jest
napisana lekkim piórem, a autorka posługuje się plastycznym, barwnym,
refleksyjnym stylem. Lekko melancholijnym, spokojnym, wkradającym się cicho do
serca i tam już zostającym. Czytanie tej
książki, było wspaniałym doświadczeniem. Podczas lektury ogarniał mnie cudny
błogostan, by po chwili porwać w wir sprzecznych emocji. Miałam ochotę śmiać
się, płakać, krzyczeć. Wszystko na raz
ki każde z osobna.
Pytasz, dlaczego płaczę? Nie pytaj. Popatrz w moje oczy. A jeśli
zobaczysz tam siebie, po prostu odejdź…
W oczach ciągle kręciły mi
się łzy, choć nie jestem wcale płaczliwym dziewczęciem. Więc spytacie,
dlaczego? Bo ta historia, mimo iż jest tak cudownie niezwykła i
nieprawdopodobna, jest też okrutnie i boleśnie prawdziwa. Na jej kartach
rozgrywa się prawdziwy dramat, a emocje bohaterów wlewają się bezpośrednio w
czytelnika i wprost nie mogą pozostawić go obojętnym.
Książka, choć dostarczyła mi masy wzruszeń, sprawiła też, że na
moich ustach, co chwila pojawiał się uśmiech, jak nieśmiały niezapowiedziany
gość. Myślę, że każda, mniej lub bardziej poprawna romantyczka chciała kiedyś,
choć przez chwilę poczuć się tak jak Ally. I choć to tylko wyobraźnia, książka
sprawiła, ze poczułam przyjemne ciepło w sercu. Choć chwilami robiło się tak
słodko, że aż przewracałam oczami, ani trochę mi to nie przeszkadzało. Nie
mogło. Zbyt pięknie to wszystko brzmiało.
Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa bledną...
Spijałam kolejne słowa z kartek rozkoszując się ich smakiem,
jednak od początku wiedziałam, ze ten ledwie wyczuwalny gorzki posmak
zwiastuje, że nie będzie szczęśliwego zakończenia. Nie mogłam jednak
przewidzieć, co stanie się w finale. I teraz mogę powiedzieć tylko jedno: Nina,
jak mogłaś nam to zrobić!?
„Ostatnia spowiedź”
to książka dla tych, którzy kochają, kochali, lub chcą kochać. Piękna,
liryczna, wzruszająca… Nierealna, choć na wskroś prawdziwa. Polecałabym ją
raczej kobietom, głównie romantyczkom. Nie wiem co więcej mogłabym dodać… A ocena? Jak mogłaby być inna?
10/10
Chciałabym, choć trochę przybliżyć wam autorkę, ale prawda
jest taka, że wiadomo o niej niewiele. W
internecie znalazłam jedynie dwa zdania: „Autorka
literatury kobiecej i młodzieżowej. Z wykształcenia prawniczka.” Niewiele
prawda? Może jednak z czasem dowiemy się o niej więcej, bo mam nadzieję, że
pisarska kariera pani Reichter wkrótce jeszcze bardziej się rozwinie. Dodam
jeszcze, że „Ostatnia spowiedź” była
początkowo publikowana na internetowym blogu. Pełen podziw, ze tej opowieści udało
się wspiąć tak wysoko!
Autorka postanowiła
nadać swojej książce jeszcze więcej magii i klimatu, umieszczając przy
niektórych scenach sugerowany podkład muzyczny. Pomysł oryginalny i moim
zdaniem- bardzo udany. Poniżej jedna z
sugerowanych przez panią Reichter piosenek. Fanką takiej muzyki nie jestem, ale
do sytuacji pasowała idealnie! Domyślacie się, co to mogła być za scena? ;-)
Mały fragmencik:
I taki trochę większy:
Zaglądajcie na fb Novae Res!
Codziennie nowe newsy na temat kolejnych tomów!
*wszystkie
cytaty pochodzą z książki.