21 lutego 2016

„Twoje piękne serce”- Lauren Scruggs | Lisa Velthouse

Wyd. Dreams | 288 str. | 34,90 zł | 12.02.2016 r.

Porozmawiajmy o wierze,  czyli bardzo osobisty komentarz,
do pewnego osobliwego poradnika

Poniższy tekst nie jest do końca recenzją, a dlaczego, przekonacie się czytając dalej.
A mam nadzieję, że przeczytacie :-)

Lauren przeżyła wielką tragedię. Ta piękna, młoda kobieta, dziennikarka, obracająca się w świecie mody, założycielka LOLO Magazine, z dnia na dzień straciła to, co wydawać by się mogło, w jej świecie jest kluczowe i najważniejsze- urodę i fizyczną sprawność. U wyniku uderzenia obracającym się śmigłem małego samolotu, Lauren straciła rękę i oko, a jej twarz została oszpecona na zawsze. Wyobraźcie sobie siebie w takiej sytuacji. Ciężko, prawda? Trudno w ogóle pomyśleć o czymś takim, a co dopiero coś takiego przeżyć. A jednak Lauren się nie poddała. Jakimś cudem dała radę podnieść się po wypadku i żyć dalej nawet intensywniej niż dotychczas. Tym jej „cudem” okazała się wiara w Boga. I o tym między innymi opowiada w „Twoim pięknym sercu”.

Bardzo rzadko sięgam po literaturę opartą na autentycznych wydarzeniach. Nie przepadam za biografiami i autobiografiami, a poradniki oparte na czyichś przeżyciach omijam szerokim łukiem. Do „Twojego pięknego serca”, coś mnie jednak ciągnęło. Historia jednej z autorek wydała mi się na tyle przejmująca i intrygująca, że uznałam ją za wartą poznania. Spodziewałam się opisu przeżyć, refleksji i motywacji, dostałam jednak książkę, w której jest co prawda to wszystko, ale ukierunkowane w jedną stronę- religii.

W „Twoim pięknym sercu” nie znajdziecie zbyt wielu informacji na temat wypadku Lauren. Nie dowiecie się jak wracała do zdrowia, jak zmieniał się jej stosunek do świata i ludzi. To wszystko, autorka opisała i innej swojej książce „Still LoLo”. Tym razem skupia się na wierze i za główny cel stawia sobie udowodnienie wszystkim, że Bóg kocha nas niezależnie od naszego wyglądu i zachowania. Najważniejsze jest w jej mniemaniu piękne i czyste serce, a o tym jak sprawić by takie się stało, opowiada w tej publikacji. O tym powinniście wiedzieć już na początku, bo opis może Was zmylić, podobnie jak zmylił mnie. To książka o wierze i Bogu- i tego właśnie należy się po niej spodziewać.

Tak naprawdę nie mogę nazwać mojego tekstu recenzją. Ciężko jest recenzować swoisty poradnik dotyczący wiary i tym samym odnosić się do tego, w co samemu się wierzy. Pozwólcie więc, że po prostu skomentuję to, jakie emocje wywiera książka i jak ja ją odebrałam.


Nie lubię rozmawiać o religii. Jako dziecko byłam zafascynowana światem wiary i gorliwie się modliłam, chodziłam do kościoła nawet częściej niż inni, sypałam kwiatkami w procesjach i uwielbiałam czytać w kościele Pismo Święte. Zaskoczeni? Cóż, tak właśnie było i czas przeszły jest tu kluczowy. Kiedy zaczęłam dorastać zmieniło się otoczenie, zmieniły się emocje. Zmieniły się też priorytety. Odsunęłam się nieco od religii, ale nie na tyle daleko, by było to niepokojące. Potem jednak przyszedł czas bierzmowania, które nie bez powodu nazywane jest „sakramentem pożegnania młodzieży z kościołem” (to autentyczny cytat, który padł z ust mojego katechety z czasów liceum). Mniej więcej w tym czasie zaczęłam dostrzegać rzeczy, które bardzo mi się nie podobały. Rzeczy, które nie mają żadnego związku z Bogiem czy wiarą, lecz konkretnie z kościołem. I choć nadal uważam się za osobę wierzącą, nie jest  już nawet namiastka tej dawnej wiary. Jeśli mam być szczera, tkwię teraz w czymś, co można nazwać stanem zawieszenia między wiarą, a buntem i niestety po części przyczyniły się do tego osoby z mojego najbliższego otoczenia.


Ale dlaczego Wam o tym wszystkim mówię? Ta historia jest w gruncie rzeczy kluczem do zrozumienia tego, co teraz czuję, bo kiedy sięgnęłam po książkę byłam zwyczajnie zła. Zła, że ktoś znowu próbuje nawracać mnie na siłę, co z resztą w pewnym sensie autorka przyznała już na wstępie, a forma książki, przypominająca w pewnym sensie podręcznik do religii, tylko mnie w tym utwierdziła. Styl autorki, okazał się jednak na tyle chwytliwy i przyjemny w odbiorze, że czytałam dalej. A po kilku stronach złość minęła i uświadomiłam sobie, że Lauren, swoją łagodnością, brakiem narzucania się i moralizowania naprawdę do mnie trafia. Powiem więcej. Myślę, że ta kobieta trafi do każdego serca i nawet jeśli nic w nim nie zmieni, to swoimi słowami wygładzi przynajmniej jego ostre krawędzie, bo czuję, że tak stało się w moim przypadku.


Rzućmy okiem na wnętrze i układ książki. „Twoje piękne serce” składa się z 31 rozdziałów, które niekiedy łączą się w minimalnym stopniu, dlatego można je czytać niezależnie od siebie. Każdy rozdział rozpoczyna się od prywatnej historii z życia jednej lub drugiej autorki, lub znanych im osób. Opisują w nich typowe problemy z jakimi spotykamy się na co dzień. W dalszej części rozdziału skupiają się jednak bardziej na konkretnej opowieści z Pisma Świętego, której wcześniejsza historia ma być analogią. Zwieńczeniem każdego rozdziału są pytania, które mają skłonić czytelnika do dyskusji z samym sobą lub innymi. Sama autorka we Wstępie zachęca do czytania książki wspólnie z innymi i do dyskutowania na jej temat. Nie ukrywa też, że zwraca się przede wszystkim do młodych dziewcząt, konkretnie tych w okresie dojrzewania, czyli mniej więcej w wieku, który opisywałam wam wyżej na własnym przykładzie. Myślę, że gdyby ta książka trafiła do mnie właśnie wtedy miała by większą siłę by cokolwiek zmienić. Czy zmieniła teraz? Chyba nie, ale na pewno skłoniła do refleksji na tematy jakie omijam zazwyczaj szerokim łukiem. Może nie sprawiła, że moje serce nagle stało się piękne, ale tak jak wspominałam wcześniej- przynajmniej odrobinę je wygładziła. A to na razie wystarczy.

Podsumowując: Ci wierzący będą zachwyceni i słowa Lauren okażą się dla ich serc balsamem. Ci wątpiący może nie doznają nagłego olśnienia, ale na pewno książka sprawi, że coś w ich sercach drgnie. Z kolei ci, którzy nie wierzą w ogóle, rzucą książkę w ciemny kąt i uznają ją za stratę ich cennego czasu. Sami zdecydujcie, do której kategorii się zaliczacie, bo to nie książka dla wszystkich i sięgając po nią, warto wiedzieć, czego spodziewać się po wnętrzu.

Jeśli zaliczacie się do pierwszej lub drugiej kategorii- jak najbardziej zachęcam. Jeśli jednak odnajdujecie się w tej trzeciej- zdecydowanie odradzam, bo i  tak książka niczego nie zmieni.

Tym razem nie oceniam.
Każdy musi ją ocenić indywidualnie.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dreams


20 komentarzy:

  1. Z religią miałam tak samo jak Ty. Nadal wierzę w Boga, ale nie w Kościół. To co wyczyniają klerycy, proboszczowie, księża... przeraża mnie i zachwiało moją wiarą w ten stan. Jestem ciekawa kiedy w końcu my, ludzie, Ci zwykli zbuntujemy się przeciwko. Skoro nawet ksiądz przyznaje się publicznie że ma kochanka..?! I chociaż został odsuniety od obowiązków to nadal mieszka na plebani? (sytuacja chyba zdarzyła się w Hiszpanii). Książka mnie również zainteresowała, chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że to co teraz się dzieje jest równie straszne co śmieszne. Ksiądz gej? Skoro nie mogą mieć kobiet, skąd pomysł, że mogą mieć mężczyzn? Przecież śluby czystości obowiązują w każdą stronę... Nie mieści mi się to wszystko w głowie. Książkę polecam, na szczęście nie dotyczy kościoła, a samej wiary całkowicie w duchowym aspekcie :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie mogę się doczekać aż sięgnę po tą książkę. Piękna okładka i wnętrze - czego książkoholiczka może chcieć więcej? ;)
    Buziaki. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię przekonałam, książka na 100% Ci się spodoba. Życzę udanej lektury :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Odpuszczę sobie tę książkę. Temat religii jest dla mnie niczym stąpanie po cienkim lodzie.
    http://twierdza-dictum.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem. Sama zaczynając czytanie tak właśnie się czułam- dla mnie to nadal niepewny grunt.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Chodzę do katolickiej szkoły, zawsze w niedzielę jestem w kościele, ale masz rację to już nie to samo jak było kiedyś, dlatego bardzo chętnie sięgnę po tą pozycję :D
    Pozdrawiam :D
    http://books-world-come-in.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dużo się zmieniło kiedy przez szkołę w weekendy przestałam chodzić do kościoła. Trudniej jest być konsekwentnym kiedy przerwie się ten "rytm". Mam nadzieję, że książka Ci sie spodoba :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Myślę, że z przyjemnością przeczytałabym tą książkę, mimo tego, iż nie jestem osobą szczególnie wierzącą. Chociaż może źle się wyraziłam, bo wierzę, jednak nie zgadzam się ze wszystkim, co słyszę z ust księży, katechetów itp. Nie wierzę ślepo w każde słowo, bo tego wymaga wiara, a staram się to łączyć z własnymi przekonaniami. Dlatego też sam fakt, że ta książka nie narzuca konkretnego myślenia mnie utwierdził w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć.

    Pozdrawiam!
    http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli masz dokładnie tak samo jak ja :-) W takim razie myślę, że podobnie byś ją odebrała :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Religia to zawsze ciężki i bardzo osobisty temat, ja nie przepadam na tego typu książkami i póki co nie wyobrażam sobie, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie, ale może kiedyś przeczytam:D

    www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że gdybym sama więcej wiedziała o tej pozycji też miałabym takie podejście jak Ty. Poniekąd zostałam wrzucona na głęboką wodę i w sumie nie żałuję ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Czytając Twój wstęp na temat stosunku do religii miałam wrażenie jakbym czytała o samej sobie. ;) Jednak aktualnie nie wiem, czy się skuszę na tę książkę, nie przepadam za biografiami, a tym bardziej, gdy jest w nich dużo o Bogu. Każdy ma swoje zdanie na temat swojej wiary i jakoś nie bardzo chcę czytać jak wiara wpływa na życie innych osób, zwłaszcza, że przez większość życia byłam zmuszana do słuchania takich historii.
    Pozdrawiam,
    Geek of books&tvseries&films

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o "zmuszanie" w kwestii religii rozumiem Cię doskonale, bo sama wciąż tego doświadczam, mimo iż jestem w wieku kiedy mogę samodzielnie myśleć i podejmować decyzje. To wcale nie działa motywująco ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ja także nie lubię, jak ktoś mi próbuje coś wmówić i na siłę zaszczepiać swoje podejście do świata, wiary, zdrowego trybu życia czy czegokolwiek. I chyba - mimo fajnej bohaterki i dobrego języka - nie jestem przekonana do tej książki. Przynajmniej na razie. Ale może kiedyś będę potrzebowała jakiejś pomocy, wskazania drogi, wtedy zobaczę, czy ten poradnik mi pomoże ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, polecam Ci tą książkę na bliżej nieokreślone "kiedyś" ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Do religii mam takie nastawienie jak ty, aczkolwiek ostatnio przyłapałam się na tym, że krytykuję dosłownie wszystko jeśli chodzi o Boga, także nie wiem czy w tej chwili, w tym konkretnym momencie mojego życia, jest potrzebna tego typu publikacja. Ja jednak pozostaję przy Reginie Brett - swoją drogą, kochana, bardzo polecam ci jej książki, zwłaszcza 'Jesteś cudem". Ta kobieta NIESAMOWICIE umie przemawiać do serca. I to nie zawsze dotyka spraw wiary, ale ogólnie życia, także dużo można od niej wynieść. Dużo nadziei, energii, optymizmu. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na książki Reginy ostrzę sobie pazurki od dawna, chyba właśnie podobnego schematu oczekiwałam od tej pozycji, ale dostałam coś zupełnie innego. Mimo przyjemnego stylu i wymownych opowieści, to ciągle nie to co chciałabym przeczytać :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.