23 lutego 2013

Gdy przeszłość jest zagadką



"Boy 7"- Mirjam Mous
wyd. Dreams

Przejdę od razu do konkretów. Ta książka jest świetna! Przyznać się bez bicia, kto z Was jeszcze jej nie zna? Pewnie prawie nikt. Ale dlaczego?! Otóż brakuje Wam odpowiedniej motywacji, którą zaraz postaram się wykrzesać. No to jazda.

Troszkę z fabuły. Dosłownie troszkę, bo każda próba opowiedzenia Wam choć odrobinę bardziej szczegółowo o co w ogóle chodzi skończyłaby się bardzo brzydkim spojlerem. A ja nienawidzę psuć ludziom czytania, bo to zwykłe świństwo. No tak miało być o fabule. Otóż wyobraź sobie, że budzisz się na pustkowiu, w palącym słońcu niedaleko drogi. Problem pierwszy: nie masz pojęcia co się dzieje: co tu robisz? Jak się tu znalazłeś? I właściwie dlaczego? Problem drugi: wkoło nic tylko łąki i droga długa jak spaghetti. Końca nie widać, a Twoja kostka jest zwichnięta i nie ma mowy o spacerze. Problem trzeci i chyba najistotniejszy: nic nie pamiętasz. Kompletnie nic. Nawet swojego imienia. Jedyne co wiesz to, że najprawdopodobniej stało się stać coś bardzo złego. A Ty musisz się jak najszybciej dowiedzieć co konkretnie i odzyskać utraconą tożsamość. Jednak jedyna wskazówka jaką masz to nagranie z poczty głosowej, której adresatem jesteś właśnie Ty, a brzmi ona tak: „Cokolwiek się stanie, pod żadnym pozorem nie dzwoń na policję”.

W takiej opresji znalazł się główny bohater powieści Mirjam Mous „Boy 7”. Mając do dyspozycji jedynie plecak wyposażony w kilka pozornie nieistotnych przedmiotów i pomoc przejeżdżającej przypadkiem drogą dziewczyny, postanawia stawić czoło przeszłości, której nie zna i odkryć jej sekrety za wszelką cenę. Szybko jednak okazuje się, że nie będzie to wcale proste. Stopniowo odkrywane fragmenty układanki ukazują coraz wyraźniejszy obraz tego co się wydarzyło. Jednak dramatyczny finał, tej historii ma się dopiero rozegrać.

Mirjam Mous bazuje na starym jak świat, oklepanym schemacie, który już nie raz można było dostrzec nie tylko w książkach ale też w filmach. Schemat schematem, jednak pani Mous zrobiła wszystkim sporego psikusa, gdyż początkowo może się wydawać, że nie zostaniemy jakoś  szczególnie zaskoczeni. I może właśnie dlatego, że autorka uśpiła moją czujność, byłam tak pozytywnie zaskoczona.

Czytając początek nie mogłam się pozbyć wrażenia, że ta książka powinna trafić raczej w ręce trzynastolatka. Krótkie zdania, paniczne, dziecinne zachowanie bohatera, pobieżne opisy. Ale swoją drogą, nie sądzę, żebym była w stanie recytować zdania złożone i opisywać naturę leżąc na pustkowiu z wykasowaną pamięcią. Dlatego czytałam dalej, zwłaszcza, że całe te moje filozoficzne rozmyślania trwały jakąś minutę. Nie było czasu myśleć! Krótkie zdania są jak małe kawałeczki czekolady, które łycha się zachłannie, rzucając się niemal na każdy kolejny fragment. Akcja pędzi tak szybko, że miałam wrażenie jakbym biegła w maratonie. Pytania piętrzą się i wprowadzają czytelnika w coraz większy zamęt, by w końcu odkryć przed nim swą zaskakującą tajemnicę. Bohater próbuje odkryć co się stało i poznać na nowo samego siebie. Walczy o prawo do utraconego życia i walczy z wrogiem, którego nawet nie widzi. Sekret jaki odkryje jest naprawdę intrygujący i stawia przed czytelnikiem szereg pytań dotyczących przyszłości.

Ta cieniutka, niepozorna książeczka to tak naprawdę bardzo dobry intrygujący thriller, od którego nie sposób się oderwać. Nie zabraknie tu wciągającej, szybkiej akcji z masą zwrotów. Czytając miałam wrażenie, że ciągle wstrzymuję powietrze i wiedziałam, ze nie odłożę jej jeśli nie skończę czytania. Książka nie jest jednak pozbawiona wad. Autorka zbyt pobieżnie potraktowała niektóre wątki i zbyt szybko pokazała o co chodzi. Tempo jest więc też w połowie wadą, ale może uważam tak dlatego, że lubię grube książki z obszernymi opisami, podczas gdy „Boy 7” to pozycja mizerna pod względem ilości stron, za to wypakowana akcją po brzegi. Jeśli czytacie nałogowo thrillery, możecie poczuć się rozczarowani. Poleciłabym ją raczej na początek przygody z tym gatunkiem. Jest to jednak przede wszystkim książka w której można zatracić się na kilka godzin i naprawdę przyjemnie zrelaksować po ciężkim dniu. Jest jednocześnie lekka i intrygująca i chociażby dlatego warto się z nią bliżej zapoznać. W każdym razie ja nie żałuję.

8/10

Uwaga! W sklepie internetowym Gilia wciąż trwa promocja gdzie można kupić powieść "Boy 7" za jedyne 8 zł! Ale uwaga, została ostatnia sztuka!


16 lutego 2013

Odnaleźć zagubioną duszę


„Miasto zagubionych dusz”- Cassandra Clare
Wyd.Mag

Znacie takie serie, które chwytają za serce i nie pozwalają o sobie zapomnieć już nigdy? Takie, które znacie na pamięć a ich bohaterowie prawie należą do rodziny? Taką właśnie serią są „Dary Anioła” Cassandry Clare. Wątpię by ktokolwiek choć odrobinkę o niej nie słyszał. Co wpłynęło na taką popularność? Moim zdaniem ciekawa fabuła, cudowni bohaterowie i magia eksplodująca z każdej kartki. Co mogę poradzić- kocham ją. I choć o nocnych łowcach mogę czytać bez końca to coraz częściej się zastanawiam czy rozszerzenie trylogii do sześciotomowej serii nie było błędem…

Co to są nocni łowcy, demony, Clave i takie tam powinni wszyscy wiedzieć. A jeśli nie to marsz do poprzednich tomów! Serio bardzo lubię kiedy czytacie moje wypociny ale nie chcę Wam psuć zabawy, dlatego lepiej pomińcie ten kawałek.
Poprzedni tom kończy się w momencie kiedy niby to martwy Sebastian, prawdziwy syn Valentine’a i brat Clary, zmusza Jace’a do zawarcia swego rodzaju braterstwa krwi, co przywraca mu życie ale też związuje ich obu bliźniaczą więzią. „Miasto zagubionych dusz” zaczyna się bezpośrednio po tych wydarzeniach. A konsekwencje są tragiczne. Jace ucieka z Sebastianem z instytutu, lecz nie jest już tym samym człowiekiem- staje po złej stronie mocy, jest  ślepo podporządkowany i nie jest w stanie uwolnić się od czaru Sebastiana. Ich więź jest zabójcza- dosłownie. Syn Valentine’a ma swoje plany. Jeszcze okrutniejsze niż plany ojca. Dlatego Clave postanawia zabić ich obu. Niewielu wierzy, że Jace’a można jeszcze ocalić, lecz Clary nie ma co do tego wątpliwości. Zakochana dziewczyna zrobi wszystko by ocalić ukochanego- choćby ryzykując przy tym własne życie. Choć ta walka należy do niej i sama musi się z nią zmierzyć w ocalenie Jace’a wierzą jeszcze jego przyjaciele. Poruszą niebo i piekło by zdobyć broń, która uwolni go spod władzy złych mocy. Jednak nie wszystko jest takie proste. A im lepiej pozna się wroga tym więcej rodzi się wątpliwości…

Nie wiem czy to normalne czy nie, ale ostatnio strasznie lubię złych chłopców. Choć Sebastian jest bardzo złym chłopcem i najogólniej bohaterem negatywnym zaczęłam postrzegać go troszeczkę inaczej. Wszystko przez autorkę, która nieźle namieszała mi w głowie. Nie dałam się co prawda oszukać, ale doceniam tą postać za nieprzewidywalność. Choć od początku wiadomo, że ten chłopak to czyste zło, można dostrzec, że rodzi się w nim coś na kształt uczucia. I choć wszyscy wokół twierdzą, że to jedynie maska widać w nim coś co można uznać za potrzebę bliskości, bo w gruncie rzeczy mimo całej swej siły jest to jedynie chłopiec wychowany przez ojca na potwora, niemający na świecie absolutnie nikogo. Dlatego mimo iż powinnam go znienawidzić w zasadzie jeszcze go nie skreśliłam.

Jeśli jest w tej części coś co wyróżnia ją na tle reszty serii to zdecydowanie jest to namiętność. Uff było gorąco. Pani Clare naprawdę się rozszalała pod tym względem. Tym bardziej, że nie podglądamy tu wcale jednej pary. Naliczyłam ich co najmniej pięć. Nie wszystkim idealnie się układa. U jednych się sypie, u innych uczucie rozkwita. Możecie być pewni, że pod tym względem emocji nie zabraknie.

Jak już wcześniej wspomniałam miała to być trylogia. I po tym moim radosnym świergocie mogliście odnieść wrażenie, że całym sercem popieram. Otóż niekoniecznie. Książki pani Clare świetnie się czyta jednak ta historia powinna była się zakończyć na tomie 3. Generalnie całą serię dzielę na dwie trylogie: pierwszą i drugą. Druga jest zdecydowanie bardziej dramatyczna, mroczna i poważniejsza, jednak nie mogę się pozbyć wrażenia, ze też odrobinę naciągana… Bo mimo iż to spotkanie z nocnymi łowcami było równie udane co poprzednie, czegoś mi tu zabrakło. Nie jestem w stanie nawet określić czego. Coś było zwyczajnie nie tak. Cassandrze nie udało się odtworzyć tego niepowtarzalnego klimatu „pierwszej trylogii”. Myślę, że lepiej by zrobiła gdyby skupiła się na preqelu  („Diabelskie Maszyny”)bdo tej serii, który aktualnie tworzy (i jest genialny!), lub na kolejnej serii o nocnych łowcach której wypatruję od dawna z wielkim napięciem. Chętnie też przeczytałabym coś zupełnie nowego jej autorstwa bo styl bardzo mi się podoba. A zresztą do diabła ze stylem kocham tą kobietę za humor! Jest genialna.

Choć ten tom nie zalicza się do czołówki moich ulubieńców, poprzez sentyment daję ocenę:
9/10

10 lutego 2013

Piekło to inni


"Lucas"- Kevin Brooks
Wyd. Media Rodzina

Ostatnio zapragnęłam odetchnąć trochę od opowieści nadnaturalnych i przeczytać coś do bólu normalnego. Dosłownie. Ponieważ „zwykłe” obyczajówki mi nie leżą, bo zwyczajnie nic się w nich nie dzieje (a przynajmniej nic interesującego), zdecydowałam się na dramat. Fragment zamieszczony na okładce (który swoją drogą tą okładkę szpeci, no bo serio kto do cholery wkleja cytat na okładkę?! Rozumiem- z tyłu, ale z przodu?...) sugeruje wzruszającą opowieść pełną emocji. A to lubię: emocje. I to najlepiej mocne. Tak się jednak składa, że poprzeczka, i tu trzeba zaznaczyć, że została zawieszona niezbyt wysoko, spadła z hukiem. Zaraz wyjaśnię Wam dlaczego.

Książka Kevina Brooksa jest krótką kroniką lata pewnej maleńkiej wysepki. Jej mieszkańcy to ludzie bardzo przywiązani do swojej ziemi z naciskiem na SWOJEJ, wręcz hermetyczni i traktujący obcych z wyższością i pogardą. Wyspę odkrywamy oczami nastoletniej Caitlin McCann, córki pisarza, której matka zginęła przed laty w wypadku samochodowym. Dziewczyna mimo iż wkracza w dorosłość nie zamierza naśladować rówieśników i chodzić z nimi na pijackie imprezy, woli długie spacery po plaży ze swoim psem Deeferem wpatrywanie się w niebo i rozmyślanie. Ludziom nie do końca to pasuje więc jest uznawana za dziwną, podobnie jak jej ojciec, nieakceptowany do końca na wyspie z powodu obcego pochodzenia. Życie małej rodziny nie jest usłane różami ale nie odbiega od normalności. Do czasu…

Na wyspę przybywa pewien tajemniczy wędrowiec. Młody chłopak, nastolatek, pełen tajemnic. Od pierwszej chwili wydaje się Caitlin fascynujący. Jednak nie wszyscy tak twierdzą. Chłopak jest bowiem inny, ma w sobie coś sekretnego i niebezpiecznego. I przede wszystkim: jest obcy. Od początku wiadomo, że nie będzie na wyspie mile widziany. Pojawiają się plotki i obraźliwe słowa. „Cygan. Włóczęga. Brudas. Zboczeniec.” Choć chłopak nie zrobił nic złego (wręcz przeciwnie), staje się obiektem nienawiści, co wkrótce doprowadzi do dramatycznego finału.

Książka miała potencjał. Naprawdę. Historia, gdyby została przedstawiona inaczej, byłaby naprawdę niezła. Ale mnie niestety nie porwało. Po prostu zmarnowany temat… Książka przede wszystkim kuleje pod względem technicznym. Owszem, znalazłam tam parę ciekawych cytatów i chwilami nawet podobał mi się styl autora ale zaznaczam: tylko chwilami. Bo przez większość czasu miałam wrażenie, że naprawdę czytam książkę napisaną przez piętnastoletnią dziewczynę. Do minusów można zaliczyć dialogi, które chwilami przypominały mi listę zakupów. Ciągłe „-tak. -Aha. -Ok. -no to pa. -Pa” strasznie mnie to irytowało.

Podstawowy problem miałam jednak z samą bohaterką. Irytowała mnie niesamowicie! Ciągle pakowała się w kłopoty, bo nie chciała być dla kogoś niegrzeczna, co z kolei nie przeszkadzało jej być niegrzeczną w stosunku do ludzi na których powinno jej zależeć. Jest też bardzo naiwna i … no cóż głupia. Autor poświęcił zdecydowanie za dużo miejsca jej przemyśleniom na temat natury a za mało na jako takie wydarzenia. Bo mimo 340 stron dzieje się tu naprawdę malutko. W dodatku zauważyłam, że dwa czy trzy razy zdarzają się powtórzenia, to znaczy, że bohaterowie się powtarzają i mówią słowo w słowo  to samo co wcześniej.

Na okładce możemy przeczytać „poruszająca love story”. Cóż… ani poruszająca, ani love, ani story… Wzruszeń nie było oprócz ostatniego rozdziału. Autor zwyczajnie nie potrafił wzbudzić we mnie tej iskry odpowiedzialnej za jakiekolwiek emocje. Love... do tej pory uważałam się za jako taką znawczynię romansów. A już przynajmniej myślałam że znam jego definicję. Ale kurde tu nie było ŻADNEGO romansu! Nul, zero. W zasadzie nie wiem w ogóle co to było bo przyjaźń też raczej odpada. Nie bardzo orientuję się jaki rodzaj związku chciał stworzyć pan Brooks między Cait a Lucasem ale wyszło coś na kształt fascynacji, ale o jakim podłożu? To pozostanie tajemnicą.

Tajemnice no właśnie. Jest ich tu trochę. Lucas to człowiek znikąd, bez przeszłości, rodziny, znajomych, domu… Chodzi z miejsca na miejsce i nigdzie nie bawi długo. Lubię razem z bohaterami, kawałek po kawałku odkrywać tajemnice. Tym większe było moje rozczarowanie kiedy okazało się, że tajemnice pozostają tajemnicami… do końca.

Nie jest jednak tak, że książka ma same minusy. Czyta się ją niebywale lekko i szybko. Ja w leniwym tempie, którego nie powstydziłby się żaden ślimak, przeczytałam ją w dwa wieczory. Jak już wspominałam można znaleźć nieco cytatów i całkiem przyjemnie się odprężyć. Daję autorowi plus za tematykę jaką podjął w swojej twórczości. Kevin Brooks pisze bowiem o rzeczach trudnych i takich „o których się nie mówi”.  W „Lucasie” porusza problem zamkniętych społeczności, nietolerancji, molestowania,  buntu, straty bliskich, presji otoczenia, uzależnień, a nawet tuszowania prawdy ze względu na pozycję społeczną. Szkoda jednak, że robi to tak powierzchownie. Szkoda tym bardziej, ze planowałam sięgnąć po inne książki tego autora, a mianowicie „Candy” i „Drogę umarłych”, bo ich opisy są bardzo intrygujące. Ale kto wie, może się jeszcze zdecyduję.

Sama nie wiem czy polecać wam tą książkę. Jestem pewna,  że niektórym może się spodobać, głównie tym w wieku zbliżonym do wieku bohaterki, ale jeśli szukacie bomby emocjonalnej to mam dobrą radę: szukajcie dalej.
6/10

6 lutego 2013

Ratujmy te książki!


Nie od dziś wiadomo, że rynek wydawniczy jest niezwykle okrutny. Nie tylko dla początkujących pisarzy. Dla nas czytelników również. Chyba każdy choć raz spotkał się z sytuacją kiedy po przeczytaniu fantastycznej książki i długim oczekiwaniu na kontynuację okazuje się, że wydawcy "się nie opłacało" i zaprzestał wydawania serii. Znacie ten ból? Ja tak, dlatego czas coś z tym zrobić! Czytelnicy tacy jak ja i Ty postanowili się zbuntować i walczyć o ulubione serie. Tym razem walczymy o to by poznać dalsze losy Cassii oraz Rhine- bohaterek dwóch dystopijnych opowieści: "Dobrani" i "Atrofia". Znacie te historie? Chcecie poznać ich zakończenie? A może planowaliście się z nimi zapoznać, ale decyzja o zaprzestaniu wydawania kontynuacji was od tego odwiodła? Możecie to zmienić! To nic nie kosztuje i zajmie tylko kilka sekund. 

A teraz słówko o książkach które ratujemy:

"Dobrani"- Ally Condie 
Urzekający romans rozgrywający się w świecie, gdzie każdy wybór jest z góry przewidziany, gdzie nawet miłość jest pod kontrolą.
Pierwszy tom nowej serii dla fanów „Zmierzchu” i „Igrzysk śmierci”.
Cassia zawsze była przekonana, że Społeczeństwo wybiera dla niej to, co najlepsze: co powinna czytać, co oglądać, w co wierzyć. Kiedy więc podczas uroczystości Doboru na ekranie pojawia się twarz Xandera, Cassia nie ma żadnych wątpliwości, że to właśnie jest jej idealny partner… do chwili gdy następnego dnia w miejsce Xandera na ekranie wyświetla się przez moment twarz Ky’a Markhama.
Społeczeństwo mówi jej, że to drobna usterka, odosobniony przypadek, i że powinna się skupić na szczęśliwym życiu, które przyjdzie jej wieść z Xanderem. Lecz Cassia nie może przestać myśleć o Ky’u, a gdy oboje powoli zakochują się w sobie, zaczyna powątpiewać w nieomylność Społeczeństwa i staje przed trudną decyzją: musi wybrać pomiędzy Xanderem i Ky’em, pomiędzy życiem, jakie do tej pory znała, a drogą, którą nikt dotąd nie ośmielił się pójść.



"Atrofia"- Lauren DeStefano
Pierwsza część trylogii „Chemiczne światy”.
Wyobraź sobie, że znasz dokładnie datę swojej śmierci…
Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela. Serce Rhine bije jednak dla Gabriela, młodego Służącego, który zaryzykuje wszystko, by pomóc jej odzyskać wolność. Dziwaczny świat luksusu i piękna, skrywający mroczne sekrety, rozciąga swoje macki, wabi dziewczęta iluzją. Lecz widmo śmierci wciąż krąży wokół nich, niepogodzonych z losem. Liczą na cud, a każdemu z czymś innym się kojarzy prawdziwe życie.








Wszystko co musicie zrobić to podpisać poniższą petycję mam nadzieję, że przyłączycie się i wesprzecie naszą akcję. 



1 lutego 2013

"Przeszłość jest wiatrem popiołów..."*




"Prochy"- Ilsa J. Bick
Wyd. Amber


Znane wszystkim "Igrzyska śmierci" wywołały swego rodzaju przełom i wysyp igrzyskopodobnych powieści. Literatura dystopijna/ antyutopijna/ postapokaliptyczna (niepotrzebne skreślić) rozkwitła podobnie jak niedawno paranormal romance za sprawą "Zmierzchu". Nie powiem, ze jest mi źle z tego powodu, bo tego typu lektury niesamowicie przypadły mi do gustu. Jednak ten "wysyp" wiąże się też z tym, że trzeba naprawdę uważać, by nie wpaść w pułapkę i nie kupić przereklamowanego bubla z etykietką "Podobne do Igrzysk śmierci". Dlatego trochę się obawiałam zanim kupiłam "Prochy" a brak recenzji w internecie nie ułatwiał wcale decyzji. W końcu jednak dałam się skusić i jestem bardzo dumna z tej decyzji. Teraz będę namawiać do tego również Was. 

Główną bohaterką powieści jest siedemnastoletnia Alex. Dziewczynę poznajemy w najtrudniejszym momencie jej życia, kiedy to postanawia uciec. Nie jest to jednak wynik buntu młodzieńczego tylko przemyślana decyzja. Alexandrze nie pozostało bowiem wiele czasu, guz mózgu to dawno wydany wyrok śmierci, który odebrał jej wiele- węch, smak, wspomnienia- a chce zabrać teraz również życie. Dlatego dziewczyna postanawia jeszcze raz odwiedzić miejsce gdzie spędzała wakacje z rodzicami. Wyrusza na samotną wyprawę w góry, lecz sama nie jest do końca pewna czy chce się tam pożegnać z tragicznie zmarłymi rodzicami, rozsypując ich prochy, czy z samą sobą i swoim nieuchronnie gasnącym życiem. Lecz jak się wkrótce okaże nie będzie jej to dane...

W górach dziewczyna poznaje Jacka- staruszka, który podobnie jak ona, podróżuje ze zbuntowaną ośmioletnią wnuczką Ellie. Po chwili jednak dochodzi do zdarzenia, które wywraca życie Alex do góry nogami. Niebo przeszywa oślepiające elektrouderzenie, wywołujące okropny ból. Cała elektronika wysiada, zwierzęta padają trupem, poznany mężczyzna leży martwy w kałuży krwi a Alex z ogromnym zdziwieniem odkrywa, że odzyskała zmysły zabrane przez chorobę, a jeden wręcz niepokojąca się wyostrzył... Przerażona dziewczyna musi jednak szybko otrząsnąć się z szoku, gdyż na horyzoncie pojawia się nowe zagrożenie. Elektroudeżenie zmieniło nie tylko jej mózg. Wkrótce odkrywa, że ludzie w jej wieku zmienili się w bezmyślne maszyny do zabijania. Chcąc przetrwać Alex, Ellie i Tom- młody żołnierz z Afganistanu, który uratował je przed atakiem- muszą wyruszyć w niebezpieczną podróż w poszukiwaniu ostatnich ostoi cywilizacji. Jednak szybko przekonają się, że nie tylko chordy przemienionych dzieciaków czyhają na ich życie. Bo to człowiek jest najniebezpieczniejszą  bestią...

Na okładce dumny tytuł głosi: Jedna z najlepszych powieści w duchu Igrzysk śmierci.Czy się z tym zgadzam? Hmm Niekoniecznie. Książka jest dobra, a nawet bardzo dobra, ale opisuje wizję świata bezpośrednio po jako takiej apokalipsie. Podobnie jak Igrzyska jest to literatura z gatunku "co by było gdyby?..." jednak różnica jest taka, że w powieści Collins poznajemy całkowicie dystopijny świat a w "Prochach" jesteśmy świadkami rodzenia się tego świata i nowego porządku. 

Jeśli mam szukać podobieństw, to z pewnością zaliczę do nich bohaterkę. Podobnie jak Katniss, Alex zwyczajną dziewczyną która została zmuszona, by walczyć o przetrwanie w świecie, gdzie wszyscy chcą ją widzieć martwą. Strasznie polubiłam jej postać, głównie za autentyczność i szczerość. Alex niczego nie udaje, nie zachowuje się jak księżniczka Xena czy inna żółwica ninja, nie boi się pokazać swego strachu, lecz uczy się go przezwyciężać i mimo wszystko walczy i wykazuje się niebywałą odwagą. Robi wszystko by przetrwać.

W zasadzie każdy z naszych bohaterów zasługuje na osobny akapit, ale komu chciałoby się to wszystko czytać. Mamy Ellie- zbuntowaną, porywczą dziewczynkę, która zmaga się z pewną stratą, oraz Toma- żołnierza, który wiele przeszedł na misji- więcej niż chciałby powiedzieć, cierpiącego na bezsenność i skrywającego pewne sekrety. Tak się jednak składa, że sekrety ma każdy bohater tej książki. I nie tylko bohater. Tajemnice piętrzą się tu i niepokoją aż do samego zakończenia.

Wielu z Was może zrazić motyw zombie użyty w tej książce, jednak nie bez powodu użyłam tego słowa po raz pierwszy. W książce jednak nie bez powodu użyłam tego słowa po raz pierwszy, w książce pojawia się ono może ze dwa razy .Są za to "odmóżdżone dzieciaki" co dużo bardziej mi się podobało! I trzeba dodać, że nie są tak do końca odmóżdżone, a przed przemianą nie były trupami więc można je bez problemu zabić i nie paradują po mieście bez połowy twarzy. Motyw jest więc zmodyfikowany i choć jest się czego bać, to nie należy się tak do końca zrażać. 

Książka może poszczycić się płynną narracją, która nie nuży i cały czas trzyma równy poziom. Fabuła jest bardzo przemyślana i pełna zawiłości. Tu należy się ogromny szacunek autorce, która nie preferuje prostych rozwiązań. Na wszystkim co opisała doskonale się zna i nie mydli nam oczu odpowiedziami w stylu "bo tak". Bohaterowie zadają pytania i szukają odpowiedzi, i to takich logicznych. Nie uświadczycie tu magii- wszystko co wydaje się nierzeczywiste zostało naukowo udowodnione. No może oprócz zombie... Ale tu też są naukowe teorie. Historia jest bardzo brutalna. Autorka nie boi się krzywdzić swoich bohaterów i wprowadzać niespodziewane zwroty akcji. Pracowała w wojsku i jako psycholog co widać w książce. jestem pewna, że akcja nie raz was zaskoczy.

"Prochy" to oprócz wartkiej akcji, potężny ładunek emocji. Niejednokrotnie czułam wzruszenie losami bohaterów, ale też przerażenie ich położeniem. Niesamowicie wczułam się w historię postaci i bardzo im kibicowałam. Tym bardziej miałam ochotę płakać kiedy... Nie, tego musicie dowiedzieć się sami. Gorąco zachęcam do przeczytania tej świetnej książki. Jeśli macie wrażenie, że to już było to się mylicie- na pewno niejednokrotnie zostaniecie zaskoczeni. Dreszcz przerażenia gwarantowany. Ta książka pożre was żywcem!

9/10
OKŁADKI ZAGRANICZNE
TOM 1:

TOM 2:

* Carl Sandburg "Preria" 

Zobacz też:

.