Wyd. Prószyński i S-ka | org. Willow | Saga De Beers tom I | 464 str. | 36 zł | Premiera: 10.01.2017 r. |
Świat bogactwa i złudzeń,
wewnętrzne demony, tajemnice z przeszłości i
muzyka serca,
którą nie wszyscy są w stanie usłyszeć
Willow De Beers od zawsze wiedziała, że jest adoptowana
jednak nigdy nie marzyła o poszukiwaniach biologicznej matki. Wręcz przeciwnie,
dorastała w przekonaniu, że mogła odziedziczyć po matce coś bardzo
niepokojącego i niebezpiecznego. Willow urodziła się w szpitalu psychiatrycznym
prowadzonym przez jej ojca, jako niechciane dziecko jednej z pacjentek. Dzięki
dobremu sercu doktora De Beers znalazła jednak dom i odrobinę rodzicielskiej
miłości. Młoda dziewczyna całe
dzieciństwo spędziła jednak niezdecydowana, co myśleć o samej sobie. Czy
ukochana niania i ojciec mają rację twierdząc, że jest całkowicie normalną
osobą? A może okrutna matka adopcyjna, której wzroku nie przesłania mgiełka
uczuć i miłości widzi wyraźniej w zachowaniu dziewczyny zalążki choroby
psychicznej?
„Prawda skrywana tak długo nie rozkwitnie jak piękny kwiat. Nie wszystkie
nasiona powinny wzejść.”
Kiedy po latach, Willow będąc młodą kobietą, zostaje na
świecie sama, w jej ręce trafia list od ojca i jego dziennik, które zburzą
wszystko,w co dotychczas wierzyła. Wstrząśnięta zawartością tajemniczej
przesyłki, dziewczyna postanawia odnaleźć biologiczną matkę. Los poniesie ją aż
do odległego Palm Beach, gdzie będzie realizowała swój plan pod fałszywym
pretekstem badań nad elitą i zmienionym nazwiskiem. Czy odnajdzie to czego
szuka? Czy może świat luksusu, władzy, pieniędzy i zakazanych namiętności całkowicie
ją zmieni?
Pod osłoną dymną znanego motywu poszukiwania biologicznych
rodziców, autorka snuje kolejną godną swojego nazwiska historię o mrocznych
zakamarkach ludzkiej duszy, pełną emocji, tajemnic, cierpienia i odrobiny
gotyckiego klimatu, za który tak ją uwielbiam. „Willow” jest zdecydowanie mniej
gotycka niż jej poprzednie sagi, ale znając autorkę, wszystko jeszcze przed
nami. Pozostał bowiem wciąż niewykorzystany motyw szpitala psychiatrycznego i
mrocznych przerażających obrazów pewnego malarza.
„Każdy ma swoje lęki. W każdym z nas są duchy; prawdy, które w
nas buzują, domagając się ujścia, lecz tłumimy je w sobie z obawy, że wykipią i
zatrują nas świadomością spraw, którym nie mamy ochoty stawiać czoła i z
którymi nie chcemy żyć.”
Ponieważ zarówno ojciec Willow jak i ona sama wybrali
karierę psychiatry, autorka skupia się głównie na analizowaniu ludzkiej
psychiki. Materiału do analizowania nie zabraknie i to nie tylko za sprawą
kilku tajemniczych, pełnych wewnętrznego bólu bohaterów. Fikcyjne badania
Willow, dotyczące elit Palm Beach, choć mają być tylko przykrywką, stały się
doskonałym pretekstem do ukazania prawdziwej brzydoty i zepsucia bogaczy. Temat
może dosyć oczywisty, ale autorka jak nikt inny potrafi ubrać w słowa rzeczy, które
nie zostały dotychczas wypowiedziane i robi to w sposób przyprawiający dreszcze. Bajkowy świat elit, może i
początkowo oszałamia blaskiem, ale szybko ujawnia swoje drugie, odrażające
oblicze.
„Niczym czytelnik. Przerażony tym, co czyta, bałam się odwrócić
kartkę i czytać dalej. Ale wiedziałam, że nie mam wyboru. Teraz ta historia
stała się moim udziałem i lektura była obowiązkowa. I tak wiedziałam już zbyt
dużo, ale chorobliwy apetyt pchał mnie, aby pożerać tyle nowej prawdy ile tylko
mogę strawić.”
O CZYM? „Willow”, to książka o dziewczynie,
która by odnaleźć prawdziwą siebie, musi się nieco pogubić. Niezwykle szczera i
smutna historia, choć nie tak okrutna jak poprzednie tej autorki, skupiająca
się bardziej na ludzkiej psychice, a konkretnie na jej słabościach. Z właściwą
sobie szczerością autorka wytyka wszystkie ludzkie wady i udowadnia, że nawet
najpiękniejszy sen może okazać się zaledwie mydlaną bańką, a ludzie nawet ci
najdoskonalsi skrywają wiele szpecących ich rys na obrazie perfekcji. Całość
utrzymana jest w typowym dla autorki mocno refleksyjnym stylu z dużą ilością wplecionych
w akcję retrospekcji i emocjonalnych pięknych sentencji. Fanom Andrews mogę
obiecać, że historia Willow zawładnie Wami równie mocno, co poprzednie sagi
autorki, a osobom, które wciąż nie znają tej gotyckiej czarodziejki polecam nie
zastanawiać się długo tylko czytać wszystkie sagi po kolei. Jeśli obawiacie się
mocno kontrowersyjnych „Kwiatów na poddaszu”, „Willow” okaże się perfekcyjnie
stonowanym początkiem przygody z Panią Andrews.
Ocena: 8/10
Saga De Beers:
Willow | Mroczny las
Saga Dollangangerów:
Uwielbiam twórczość autorki. To jedna z niewielu pisarek, które czarują słowem na każdej stronie :)
OdpowiedzUsuńMnie również jeszcze nigdy nie zawiodła ♡
UsuńPozdrawiam
Uwielbiam serię Kwiaty na poddaszu. Tak książka już od jakiegoś czasu mnie kusi, a niedługo wychodzi chyba drugi tom, więc nie będę pewnie już długo się jej opierać. ;)
OdpowiedzUsuńTak drugi tom już jest. Klimat co prawda o wiele mniej mroczny niż w "Kwiatach" ale i tak warto przeczytać:-)
UsuńPozdrawiam
Czekam na II tom :)
OdpowiedzUsuńJa również!
UsuńPozdrawiam
Mnie autorka przeknała do siebie ksiażką pt'KWiaty na poddaszu". Niestety nie miałam okazji przeczytać dalszych ksiażek z tej serii, więc będę musiała to nadrobić. Tytuł zrecenzowanej przez ciebie ksiażki zapisze sobie, ponieważ zachęciła mnie.
OdpowiedzUsuńKolejne tomy Kwiatów mają pierwszeństwo, koniecznie musisz nadrobić zaległości :-)
UsuńPozdrawiam
Jeśli chodzi o twórczość tej autorki, to mam za sobą tylko "Kwiaty na poddaszu" i chciałabym w tym miesiącu sięgnąć w końcu po "Płatki na wietrze". "Willow" oraz "Mroczny las" czekają już na czytniku, więc wypadałoby szybko nadrobić zaległości z sagą o Dollangangerach, żeby poznać kolejne lektury Andrews.
OdpowiedzUsuńI to koniecznie! Autorka jeszcze nie raz Cię zaskoczy :-)
UsuńPozdrawiam
Do tej pory myślałam, że mam dość powieści tej autorki (za mną cała Saga Dollangangerów), ale jak tak teraz czytam o "Willow"... Chyba jednak się przełamię i dam się znowu wciągnąć w wykreowany przez nią świat.
OdpowiedzUsuńAndrews w dużej dawce faktycznie może przytoczyć, dlatego warto ją sobie dozowac :-)
UsuńPozdrawiam
O RANY RANY, jestem straszliwie podekscytowana tą książką! Chyba stęskniłam się za Andrews - to jest jedna z tych autorek, które zostawiają na psychice czytelnika pewien ślad. Nie żebym narzekała. Ta pani wie jak zmusić widza do /czucia/. Zdecydowanie będę wypatrywać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry