11 stycznia 2017

Kosmiczni „Pasażerowie” tonącego okrętu [recenzja filmu]



TROCHĘ O FABULE:
Avalon, to statek kosmiczny, który ma dotrzeć do nowej, niezamieszkanej jeszcze planety. 5000 śmiałków decyduje się odbyć 120-letnią podróż, której celem jest kolonizacja nowej ziemi, ale także zupełnie nowy początek i wielka przygoda. Lot w nieznane bez możliwości powrotu do tego, co było wymaga nie tylko odwagi, ale i ogromnych pieniędzy, choć dla niektórych zaczęcie wszystkiego od nowa jest warte każdej ceny.

Mimo iż statek jest odporny na wszelkie uszkodzenia w trakcie lotu dochodzi do tragicznej w skutkach kolizji, której jedną z konsekwencji jest rozszczelnienie kapsuły hibernacyjnej w której podróżuje Jim, mechanik, przedstawiciel klasy robotniczej (cóż za niesprawiedliwość losu! Czemu akurat biednego musiało to spotkać) Do końca lotu pozostało 90 lat, a szans na ponowne zaśnięcie nie ma. Przed mężczyzną zostaje jedynie ponura perspektywa spędzenia reszty swych dni w zupełnej samotności. Chyba, że nie będzie jedyną osobą obudzoną przedwcześnie ze snu.

ZWIASTUN:



CO POSZŁO NIE TAK?
Pomysł sam w sobie jest ciekawy, choć niezbyt oryginalny. W sumie całkiem oklepany, ale za to z jakimi możliwościami na rozwinięcie! Niestety na pomyśle się skończyło, bo w filmie tak naprawdę nie dzieje się nic wartego uwagi. Historia rozwija się bardzo długo a akcja zaczyna się pod koniec, więc nie ma szans zbytnio rozkwitnąć przed finałem. Miałam wrażenie, że twórcy do końca wahali się czy zrobić z tego dramat o człowieku skazanym na samotność, czy kosmiczny film akcji. Zdecydowali się na mieszankę, która nie usatysfakcjonuje jednak zwolenników tak pierwszego rozwiązania, jak i drugiego. Nic dziwnego, że zwiastun tak mnie zaintrygował- zawierał bowiem wszystkie fajne sceny z filmu, a tajemnic do odkrycia nie zostało prawie wcale.



Obsada aktorska, choć nieliczna, jest naprawdę dobra. Mogłabym więc napisać, że produkcję ratują aktorzy, ale nawet oni nie byli w stanie wykrzesać więcej z przeciętnej historii. Bardzo zawiódł mnie Chris Pratt, lubię go za jego charyzmę, a postać Jima totalnie ją zdusiła. Niestety Pratt choć jest dobrym aktorem nie odnajduje się zbytnio w melancholijnych rolach i jego postać okazała się zwyczajnie nieciekawa. Jen Lawrence jak zwykle czaruje widza i przy smutnym Jimie, jej sympatyczna bohaterka Aurora wypada naprawdę dobrze, do tego stopnia, że czekałam z niecierpliwością aż wybudzi się ze snu by wnieść odrobinę życia do tej historii. Ponieważ obsada jest mocno okrojona (wszyscy aktorzy śpią smacznie w swoich kapsułach) nie mogę nie wspomnieć o Michaelu Sheenie, który sprawdził się znakomicie w roli robota. Jego gesty mimika i tworzenie sztucznej inteligencji to chyba jeden z większych atutów filmu.



PODSUMOWUJĄC:
„Pasażerowie” to kino science fiction dla niewymagającego widza. Powiedziałabym wręcz, że to historia dla pań oczekujących słodkiego romansu w przestrzeni kosmicznej, zamiast emocjonującej galaktycznej przygody. Bardzo przyjemnie oglądało mi się tą przesadnie przesłodzoną historyjkę, Jen i Chris fajnie się komponują się na ekranie, ale totalnie nie tego oczekiwałam. Przy takich produkcjach jak „Interstellar” czy „Marsjanin” wypada żenująco blado i nudno. Szalę goryczy przepełniło zakończenie, ucięte zbyt wcześnie i za bardzo cukierkowe. To jedna z tych produkcji, którą Screen Junkers mogli by zmiażdżyć bez wysiłku w swoich szczerych zwiastunach (co z resztą na pewno niedługo zrobią). Wielka szkoda, że film wypadł tak kiepsko, bo wprost przepadam za galaktycznymi klimatami. Nie zniechęcam, ale też nie polecam- ot, przeciętniak, który nie wnosi nic nowego do gatunku. 


12 komentarzy:

  1. Może uda mi się kiedyś obejrzeć ze względu na Jen, ale jeśli to ma być kolejny oklepany romans, to chyba sobie odpuszczę.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gruncie rzeczy jest bardzo przyjemny, po prostu nie tego oczekiwałam :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. A mnie się ten film bardzo spodobał ze względu na aktorów <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktorów bardzo lubię chociaż uważam, że Jenn przyćmiła Chrisa. Nie mówię, że film był zły ale chyba wolę nieco ambitniejsze historie o przestrzeni kosmicznej :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Gdy oglądałam zwiastun byłam naprawdę zaciekawiona, ale po Twojej recenzji zastanawiam się, czy tracić czas na kolejny romans (nawet jeśli jest dość dobry)...
    Pozdrawiam,
    Biblioteka książkowych recenzji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję obejrzeć jak pojawi się w telewizji lub online ale kino sobie odpuścić
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Miałam w planach ten film, ale też miałam nadzieję na emocjonującą opowieść, która ma miejsce kosmosie, a po Twojej recenzji wiem, że tego nie dostanę. Zobaczymy. Może obejrzę sobie od tak dla zabicia nudy. ;)
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie nie ma tragedii ale niestety nie dostaniesz niczego z wymienionych przez Ciebie oczekiwań...
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. To się rozczarowałam :/ Spodziewałam się ekscytującej przygody sci-fi w kosmosie, a nie romansu... No cóż ><

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj mój brat oglądając film mniej więcej po 2/3 spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał, kiedy cokolwiek zacznie się dziać :-) To niestety o czymś świadczy.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. AUĆ.
    No chyba tego się nie spodziewałam. Ale w sumie dobrze, że ostrzegłaś bo ostrzyłam sobie pazurki na tę produkcję - głównie z powodu Jen. Kurczę, szkoda. Masz rację, że zarys wygląda schematycznie, ale spodziewałam się, że coś z niego wyciągną. Coś niezwykłego. No cóż. Tak się zdarza.
    Muszę teraz podziękować za tak szczerą recenzję, bo wylałaś na mnie kubeł zimnej wody i JEŚLI kiedyś to oglądnę, nie będę mieć nie-wiadomo-jakich oczekiwań. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.