Wyd. Między Słowami | org. Walking On Water | Tom 5 | 34,90 zł | PREMIERA: 1 luty 2017 r. |
„Gdy nie masz dokąd pójść,
ruszaj w drogę.”
Człowiek, który traci wszystko ma dwie możliwości: dać się
pochłonąć rozpaczy, albo zacząć szukać nowego celu. Po śmierci żony i stracie
firmy Alan decyduje się na drugą z możliwości. Postanawia wyruszyć w pieszą
podróż przez całą Amerykę, od Seatle aż do Key West. Jego wyprawa obfitowała w
przygody, niebezpieczeństwa, ale także w niezapomniane przyjaźnie i głębokie
przemyślenia. Nieoczekiwanie musi jednak przerwać wędrówkę i wrócić w rodzinne
strony, by zająć się poważnie chorym ojcem. Jednak nawet w domowym zaciszu,
Alan odbędzie jeszcze jedną podróż- w przeszłość, a to, czego się dowie o
swojej rodzinie po raz kolejny zmieni jego spojrzenie na przyszłość.
„Dzięki naszym wspomnieniom jesteśmy tym, kim jesteśmy. Bez nich
jesteśmy niczym. Jeśli to znaczy, że czasami musimy poczuć ból, to warto.”
Jeśli znacie choć jedną powieść Evansa, możecie być pewni
czego się spodziewać. Jego książki są niezwykle lekkie, subtelne i naszpikowane mądrościami. Są jak powiew
świeżego powietrza w dusznym pomieszczeniu, bo choć ulotne, pozwalają choć na
chwilę odetchnąć i (niemal dosłownie) przewietrzyć myśli. Evans dochodzi do
prostych wniosków, często bardzo oczywistych jednak z jakiegoś powodu umykających
nam w pędzie życia. Właśnie dlatego na pewno nie jest to ostatnia powieść jego
autorstwa po którą sięgnę.
Nie jestem w stanie powiedzieć Wam czy ten tom jest lepszy
czy gorszy od poprzednich. Oceniam go jako zamkniętą całość i ze zdziwieniem
muszę przyznać, że główny motyw jakim jest wędrówka wcale nie okazał się
najmocniejszą, ani najistotniejszą stroną książki. O wiele bardziej wzruszająca
i wciągająca była część, którą bohater spędził w rodzinnych stronach. I co
ciekawe, choć to wędrówka miała dostarczyć mu odpowiedzi na dręczące pytania,
najwięcej wniosków wyciągnął nie ruszając się nawet z domu. Jeśli chodzi o ten
kawałek trasy jaki przeszliśmy razem, zdarzało się kilka ciekawych i
zaskakujących momentów, ale zaskoczyło mnie jak wiele autor poświęca miejsca na
opisanie nieistotnych szczegółów na temat tego gdzie bohater nocował czy co
jadł na kolację (choć bez wątpienia sporo zachodu kosztowało autora sprawdzenie
jakie hotele i regionalne dania miał do
wyboru.)
„Czasami nasze troski przytłaczają nas tak bardzo, że nie
dostrzegamy ciężarów, pod którymi uginają się ludzie wokół nas.”
O CZYM?
„Ścieżki nadziei”, to sentymentalna podróż w przeszłość ku poszukiwaniu
korzeni i swojej tożsamości, ale także odważna wyprawa w przyszłość,
niezależnie dokąd ona zaprowadzi. Piękne plenery, warte zapamiętania sentencje,
sympatyczni bohaterowie, sporo wzruszeń, odrobina łez i całe mnóstwo
melancholii i wspomnień przeszywających teraźniejszość niczym sztylet, lecz
definiujących nas, jako ludzi- to wszystko znajdziecie w tej powieści. Pięknej,
wciągającej i bez wątpienia wartej przeczytania, bez względu na znajomość
poprzednich tomów.
Ocena:
7/10
Dzienniki pisane w drodze:
Dotknąć nieba | Na rozstaju
dróg | Kręte ścieżki | Miejsce dla dwojga
| Ścieżki nadziei
Za książkę
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Między Słowami!
Nie wiem czy się skusze. Może kiedyś i zacznę od początku podróżny :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zachęcam do zaczęcia od początku, wielka szkoda, że mi się nie udało, ale i tak cieszę się, że miałam okazję poznać przynajmniej ten tom :-)
UsuńPozdrawiam!
Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPolecam :-)
UsuńPozdrawiam
Nigdy nie czytałam nic tego autora i ta książka mnie jakoś nie zachęca. Chyba nie mój styl. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki. ;**
Napewno trzeba nastawić się na dużo rozmyślań i melancholi :-) ake ogólnie Evansa polecam, bo pisze piękne i lekkie w odbiorze powieści :-)
UsuńPozdrawiam
Przyznaję, że nieco mnie rozczarowała, pewnie dlatego, że moje wyobrażenia o rzucaniu wszystkiego i wędrowaniu przed siebie są inne, ale nie zmienia to faktu że ksiązkę czyta się ją całkiem przyjemnie, mimo podejmowanych trudnych tematów i setki pytań jakie zostały mi w głowie.
OdpowiedzUsuńHm, powiem tak: mam problem z tym autorem bo jest porównywany do Sparksa, a ja Sparksa niekoniecznie lubię. Jakoś jego książki, te "mądrości" są dla mnie... niekoniecznie tak wspaniałe jak dla innych. Bardziej mnie irytują niż bawią - ale ja mam tak z kilkoma autorami: właśnie Sparksem, Mią Sheridan (najwyraźniej panią Ahern :(), że po prostu... to co piszą może być dobre, ale po prostu w jakimś - czasem trudnym do zdefiniowania elemencie - mnie drażnią. :( I nic na to nie jestem w stanie poradzić. :(
OdpowiedzUsuńAle nie mówię nie. Nie skreślam Evansa, choć też wątpię bym po niego sięgnęła w bliskiej przyszłości. Ostatnio mnie przeraziła liczba nieprzeczytanych książek na półkach, sięgająca 270 i po prostu stwierdziłam, że koniecznie potrzebuję coś z tym zrobić. :(
Mam też zarzut do cytatu, którego użyłaś w recenzji (tak, Sherry jest czepialska, uch. Czasami sama ze sobą nie jestem w stanie wytrzymać. :„Dzięki naszym wspomnieniom jesteśmy tym, kim jesteśmy. Bez nich jesteśmy niczym. Jeśli to znaczy, że czasami musimy poczuć ból, to warto.” - wiesz, to nie jest tak, że się nie zgadzam z tą sentencją, bo ostatnio jak zostałam zapytana o to, czy gdybym miała możliwość zmienienia czegokolwiek ze swojej przeszłości to czy bym zmieniła, a ja wtedy wpadłam w zadumę i z jednej strony mogłabym wymienić kilka rzeczy, które mnie wyniszczyły, a z drugiej wiem z jakby czym wyrosłam teraz. I wiem, że jakby mimo wszystko to wszystko mogło... jakby wyciągnąć ze mnie coś dobrego - pomimo zła.
Ale ten cytat Evansa będzie prawdziwy tylko w przypadku, jeśli ktoś jest zadowolony z osoby, jaką jest teraz. Ja jestem w drodze do pogodzenia się ze sobą, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że dużo osób, osób naprawdę cierpiących, nie zgodzi się z tym cytatem. Ba, ja bym pewnie się z nim nie zgodziła, jakby mnie ktoś zapytał parę miesięcy temu. Także to taki zarzut. :)
Ale NAPRAWDĘ cieszę się, że tobie powieść przypadła do gustu, nawet zainteresowałaś mnie tym tytułem - tą całą podróżą i mimo moich obiekcji, z radością czytałam o twoich przemyśleniach - co zresztą nie jest nowością. Uwielbiam czytać to co piszesz. :)
Pozdrawiam,
Sherry