17 czerwca 2015

„Kraina jutra” (film)

Walt Disney Pictures/ reż. Brad Bird/ 130 min./ 2015r. 

Opis:
Dwoje bohaterów: uznany w dzieciństwie za geniusza, a obecnie rozczarowany życiem Frank oraz inteligentna nastolatka przepełniona zamiłowaniem do nauki Casey, wyrusza na niebezpieczną misję, której celem jest odkrycie tajemnicy miejsca zagubionego w czasie i przestrzeni, znanego jako "Kraina jutra".
(Filmweb.pl)


Zwiastun:



Recenzja:

Uratuję świat,
swoim optymizmem!

Gdy obejrzałam zwiastun „Krainy jutra”, byłam bardziej niż zaintrygowana. Zapowiadało się rewelacyjnie: niepokorna nastolatka przypadkiem wchodzi w posiadanie tajemniczego znaczka, który przenosi ją do dziwnej, ale też niesamowitej krainy, pełnej wynalazków, wygód i wszechogarniającej radości. Szczerze? Mało to innowacyjne. Tak naprawdę zaintrygował mnie fakt, że bohaterka w czasie swoich podróży, jednocześnie przebywała także w świecie rzeczywistym. Tak więc idąc ulicą, z magicznym znaczkiem w dłoni mogła podziwiać nieodkryte dotychczas miejsca w zupełnie innej rzeczywistości. Tylko jak pogodzić przebywanie w dwóch miejscach jednocześnie, skoro umysł tkwi tylko w jednym z nich? Wspomniana zagadka okazuje się jednak zaledwie przelotnym i nic nieznaczącym epizodem, a właściwa fabuła skupia się na zupełnie innych problemach.


Film zaczyna się i kończy niemal w tym samym momencie. Cała treść jest opowieścią młodej dziewczyny Casey, która pragnie zmieniać wszystko na lepsze. Podczas gdy świat pogrąża się w przygnębieniu spowodowanym jego nieuchronnym i rychłym końcem, Casey (chyba jako jedyna w tym filmie) próbuje własnymi metodami po trochu go ratować. Jej heroizm, choć godny podziwu, nie jest jednak doceniany, a nielegalne eskapady wkrótce kończą się wizytą w areszcie. Kiedy jednak dziewczyna otrzymuje z powrotem swoje rzeczy skonfiskowane na posterunku znajduje w nich znaczek, który zdecydowanie do niej nie należy. O jego  niezwykłych  właściwościach już Wam opowiedziałam. Pytanie tylko skąd się tam wziął, a raczej, kto go tam zostawił? Po nitce do kłębka, Casey postanawia odkryć to na własną rękę, przy okazji ściągając na siebie armię robotów-tajniaków, zyskując przyjaciół, których intencji sama nie jest pewna i przeżywając przygody rodem z disnejowskiego parku rozrywki.



Seans mógłby być w sumie całkiem udany, gdyby nie szereg niezwykle irytujących faktów. Nigdy tego nie robiłam, ale tym razem wymienię wam je w punktach, byście mieli pełny i klarowny obraz rzeczywistości:
1.       Pierwszym i najistotniejszym minusem jest główna bohaterka, której lukrowatość i nieuzasadniony optymizm bardzo mnie irytowały. Może jestem zbyt surowa, ale przywykłam do brutalniejszych wizji, w których młodzi ludzie poświęcają wszystko by ratować świat. Casey z kolei, nie bacząc na fakt, że świat chwieje się w posadach, kroczy przez niego z uśmiechem, wierząc, że sama da radę zmienić wszystko na lepsze. Fakt swojej „wyjątkowości” ogłoszony przez przypadkowo poznanych ludzi dziwi ją w minimalnym stopniu. Do tego wszystkiego dochodzi Britt Robertson, czyli aktorka wcielająca się w naszą optymistyczną bohaterkę. Ślę ukłony dla osób zajmujących się castingami- jest idealna! Nie widziałam jej dotychczas  w żadnym filmie, ale rolą Casey skutecznie mnie od siebie odstraszyła. Nie mogłam ścierpieć jej postaci na ekranie i chyba musiałaby dokonać cudu, żeby udowodnić, że potrafi zagrać coś poważniejszego.
2.       Skoro zatrzymaliśmy się na chwilę przy aktorach, opowiem Wam o jeszcze jednym, który z kolei pasował tu jak pięść do nosa. Nie uważam Clooneya za swojego ulubionego aktora ale w sumie niczym mnie do siebie nie zraził. Z kolei rola Franka, zgryźliwego i rozczarowanego przeszłością mentora Casey, jest chyba jedną z najgorszych w jego karierze. Przez cały seans nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że coś jest z nim nie tak, a jego mina zamiast wyrażać żal i rozczarowanie, była znudzona, jakby nie mógł doczekać się końca zdjęć. Bardzo podobna rola przypadła w udziale Jeffowi Bridgesowi w „Dawcy pamięci”, lecz była bez porównania bardziej udana i lepiej wykonana. Niestety, to porównanie nie jest korzystne dla „Krainy jutra”.




3.       Sama kraina, też nie jest zbyt dużym plusem dla produkcji. Szybko okazuje się, że tytułowy Tommorowland jest płaski jak wakacyjna pocztówka i nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Poza chwilą bajkowej fascynacji nie dostajemy bowiem nic więcej. Jedynie obietnicę, że może w kolejnych częściach rozwinie nieco skrzydła.
4.       Jeśli nadal nie czujecie się zniechęceni i chcecie zobaczyć ten film, zastosujcie się do mojej rady. Unikajcie dubbingu jak ognia! Nadaje on opowieści dwie tony zbędnej sztuczności, która naprawę BARDZO zaniża jakość produkcji, upodabniając ją raczej do bajki niż filmu (jakby nie patrzeć) o końcu naszej cywilizacji.
5.       Skoro zaczęłam już temat końca świata, dorzucę jeszcze jedno: wytłumaczenie dlaczego tak naprawdę się kończy, sprawiło, że autentycznie parsknęłam śmiechem. Tym bardziej, że rozwiązanie problemu okazało się banałem idealnym na barki naszego optymistycznego skowroneczka…
6.       I na koniec, to o czym wspominałam już wcześniej. Gdyby zdjąć kilka ton lukru,  z tego filmu naprawdę mogłoby wyniknąć z niego coś dobrego. Tymczasem niestety wszechogarniająca radość w połączeniu z zagładą planety gryzła mi się niesamowicie i jeszcze bardziej irytowała.



Nie jest do końca tak, że film okazał się porażką na całej linii. Początek czyli maleńki fragment opowieści Franka, był naprawdę cudowny i nawet dubbing i lukier mi tego nie przysłoniły. Podobały mi się również roboty, przypominające szczerzących się wiecznie agentów secret service. Nawet nie wiecie jak się uśmiałam dzięki tym postaciom. Prawdziwie śmiesznych momentów było niewiele i nie jestem pewna, czy śmiałam się w zaplanowanych przez producentów momentach, ale jeden głupi cytat niespodziewanie powalił mnie na kolana. Ogromnym plusem dla produkcji są tak naprawdę dwie osoby: Hugh Laurie i Raffey Cassidy . Doktor House zawsze mnie zachwyca, więc mogę być nieobiektywna, ale i tak uważam, że jego zabawa rolą była godna uwagi. Raffey z kolei była zdecydowanie najbarwniejszą i najbardziej nieprzewidywalną postacią. Sama do końca nie mogłam się zdecydować co myśleć o granej przez nią postaci i z każdą sceną coraz bardziej mnie fascynowała.

Film zapętla się i kończy w momencie, w którym się zaczął. Większość zagadek zostaje wyjaśniona, oprócz tych najbardziej istotnych dla całej fabuły. Druga część jest tylko kwestią czasu i funduszy. Jeśli nie powstanie, jedynka będzie bezsensownym prologiem prowadzącym do wielkiego rozczarowania. Jednak jeśli zostanie nagrana nie wiem czy będę miała cierpliwość by zmierzyć się z tą opowieścią ponownie. Myślę, że grupą docelową jest młodzież z przełomu podstawówki i gimnazjum i tyko te osoby w pełni docenią „Krainę jutra”, bo w ogólnym rozrachunku (przy odpowiednim nastawieniu) można z nią spędzić całkiem relaksujące wakacyjne popołudnie. Osobom zbliżonym wiekiem do mojego raczej odradzam, chyba, że chcecie uszczęśliwić młodsze rodzeństwo i przespać dwie godziny w kinowym fotelu.

Ocena:
5/10




36 komentarzy:

  1. Uwielbiam Britt Robertson, grała w moim ulubionym serialu, niestety nie jest już emitowany ( :( )
    Bardzo chętnie obejrzałabym ten film, zawiodła mnie trochę ocena, spodziewałam się wyższej, ale mi może bardziej przypadnie do gustu.
    http://in-my-different-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena wynika z tego, że spodziewałam się o wiele lepszej produkcji... Tymczasem dostałam sympatyczny, ale niesatysfakcjonujący film o sile optymizmu, którego mam w sobie jak na lekarstwo. Jednak jeśli lubisz Britt nie powinnaś zbytnio sugerować się częścią mojej opinii. Może akurat Tobie film przypadnie do gustu ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Mnie także zaintrygował zwiastun, ale już się przekonałam, że na zwiastunach nie zawsze można polegać jeśli chodzi o niezwykłość filmu. Dlatego też nie oglądałam jeszcze "Krainy jutra", może jak będzie mi się nudziło to sobie go obejrzę :) Chociaż nie spodziewałam się, że fabuła będzie aż tak "płaska" ;) Dzięki za recenzję :D
    NiczymSzeherezada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż naiwność jest tu na porządku dziennym, ale jeśli nastawisz się na typowy disneyowski relaks, może odbierzesz go lepiej niż ja. Generalnie już w kinie doszłam do wniosku, że gdybym oglądała "Krainę jutra" w domowym zaciszu dla zabicia czasu, byłabym zadowolona. Ale ponieważ musiałam zapłacić za bilet- już nie jestem :-D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. W takim razie jest możliwość, że będę zadowolona :D Kiedy już będę znudzona jak mops i obejrzę ten film, pewnie go lepiej odbiorę- jako takiego zabójcę czasu ;)

      Usuń
    3. Na wakacje jak znalazł;-) Szkoda że nie miałam innego nastawienia kiedy szłam do kina.

      Usuń
  3. Te familijne filmy ze stajni Disneya jakoś mnie nie przekonują. Zdecydowanie wolę ich bajki, ale te z lat 90-tych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet niektóre nowsze bajki są całkiem dobre, ale te filmy familijne są po prostu głupie. Niestety dałam się zwieść zwiastunowi i efekt mnie nie zachwycił;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. W ogóle mnie nie ciągnie do tego filmu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w sumie nie ma w nim tego magnesu, który przyciągał by widza. Ot, kolejna słodka bajkopodobna produkcja. Nic specjalnego;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Szkoda, że wyszło tak słabo, ale w sumie nie spodziewałam się niczego wielkiego po tym filmie. Teraz przynajmniej wiem, aby nie tracić czasu na ten seans :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, myślę że nic nie stracisz ;-) zdecydowanie bardziej polecalabym Ci "Wiek Adaline"- bylabys nim zachwycona;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Uuu, dość surowa recenzja :) Filmu jeszcze nie widziałam, ale mam taki zamiar i z tego co słyszałam, wady, które wymieniałaś wynikają z dubbingu. Może warto obejrzeć go jeszcze raz tylko tym razem z napisami? Ja mam zamiar tak zrobić, jak tylko film pojawi się w Internecie w obu wersjach :)
    Pozdrawiam, Mz.Hyde

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe że część wad wynika z dubbingu, który sam w sobie jest wadą. Niestety moje kino miało w ofercie tylko taką opcję ;-) Czy spróbuję jeszcze raz? Nie wiem czy jest sens, ale jeśli powstanie druga część na pewno nie tknę wersji z dubbingiem;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Oj tak, ten film to taki średniak, nudnawy i mało zabawny. Wybrałam się do kina z młodszym bratem - on był zadowolony. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, czyli miałam rację co do grupy docelowej;-) Niektóre starsze osoby wychodziły wręcz z kina w połowie seansu;-) Ja co prawda zostałam ale nie byłam zbyt zadowolona z tego co dostałam;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Jak dobrze, że jednak nie poszłam na ten film do kina. A nie poszłam głównie ze względu na Clooneya, który w ogóle nie pasował mi do tej roli i nawet na tym plakacie wyglądał nie na miejscu. Jednak moje obawy się potwierdziły ;)

    Galeria Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zrobilaś ;-) Clooney jest beznadziejny i nawet nie starał się być wiarygodny jako Frank. O wiele lepiej poradził sobie chłopiec grający jego młodszą wersję i w zasadzie tylko fragment z jego udziałem naprawdę mnie zaciekawil ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Teraz chyba sceptycznie podejdę do tego filmu, bo naprawdę mam duże wymagania do niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, może się podobać ale tylko w przypadku kiedy niczego od filmu nie oczekujesz. W przeciwnym razie grozi bolesne rozczarowanie, takie jak moje;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Oglądałam go dwa dni przed premierą i mam podobne odczucia do Twoich.Moim zdaniem dobra gra aktorska,efekty specjalne i znane osobistości to nieco za mało na rewelacyjny film,ale przyjemnie się go mimo wszystko oglądało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym oczekiwała przyjemnego lekkiego filmu familijnego raczej byłabym zadowolona, ale niestety takie produkcje już mi się przejadly ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. To szkoda mojego czasu na ten film, w takim razie :) Od siebie mogę polecić Park Jurajski najnowszy - byłam w kinie, jest cudowny :) chociaż jest tam i ironia, bo główna bohaterka przez cały film ucieka przed dinozaurami w ... szpilkach :) gdzie ona znalazła takie wygodne buty?! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki za polecenie! Akurat zastanawiałam się czy warto zobaczyć ten film więc teraz bez obaw się na niego wybiorę;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Po obejrzeniu w kinie zwiastunu byłam tego filmu nawet ciekawa, zwłaszcza, gdy na ekranie pojawił się Hugh Laurie, jednak ostudziłaś mój zapał. Ostatecznie pewnie i tak go sobie odpuszczę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hugh Laurie trochę go ratuje ale i tak nie ma się zbytnio czym ekscytowac ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. No to sie teraz rozczarowałam i straciłam jakiekolwiek checi aby obejrzec ten film. A tak ciekawie go reklamowali. Widać, że reklama, szczególnie ta dobra ma swoją moc..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dałam się na nią nabrać;-) ale okazało się że nie ma tu nic niezwykłego...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Nie oglądałam, ale Twoja nota nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tu dużo mówić, po prostu mi się nie spodobało ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Zwiastun także bardzo mnie zaintrygował. Ale jednocześnie po jego obejrzeniu poczułam, że cała produkcja może być bardzo różna. Dlatego z chęcią obejrzę, ale na pewno nie w kinie.

    Po Książkach Mam Kaca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I koniecznie z napisami! Dubbing wszystko psuje;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Oj, Patko, Patko. Jesteś zbyt łagodna. :D Gdybym ja miała filmowi tyle do zarzucenia, ocena byłaby pewnie dwa razy niższa. :D Ale wiesz, mnie dużo do zachęty do hejtowania filmu nie trzeba, jeśli gra w nim Britt. I dobra, może faktycznie jestem trochę zazdrosna, że ma Dylana - ale moja niechęć do niej powstała zanim się dowiedziałam, że została jego partnerką. Także nie martw się, wiem o co ci chodzi z tą jej "grą aktorską". jak Boga kocham, chyba nie ma bardziej irytującej aktorki dla mnie. No chyba, że policzę jeszcze Scarlett Johanson. :)
    Filmu raczej nie oglądnę, nie mam go w planach i nie wiem co by się musiało stać, żebym jednak poświęciła mu chwilę. Choć może kiedyś, żeby tak epicko go skrytykować...? We'll see. :)
    Miło, że podzielasz moją niechęć do Britt. :D To takie... naprawdę fajne wiedzieć, że nie jestem sama, która sobie od czasu do czasu na nią ponarzeka. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, po tym filmie znienawidziłabyś ją jeszcze bardziej :-) Choć w założeniu miała być inteligentna i odważna, wyszła irytująca i strasznie dziecinna. Nie wiem, jakoś nie mogłam jej strawić i teraz obrzydziła mi swoją osobą inny film, który miałam ochotę obejrzeć (Najdłuższa podróż). Wiem, że za każdym razem kiedy zobaczę ją na ekranie będę widziała w niej tylko tą irytującą małolatę z "Krainy jutra". Mimo wszystko mam nadzieję, że obejrzysz kiedyś ten film, bo recenzja w Twoim wykonaniu była by po prostu epicka! Zwłaszcza akapit poświęcony Britt :D
      A odnośnie oceny, wiesz koniec końców nie było tak tragicznie ;-) No i te roboty- do dziś chce mi się śmiać kiedy je wspominam :-D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Właśnie po zwiastunie spodziewałam się lekkiego kiczu. Nie oglądałam, myślę że kiedyś w wolnym czasie zniżę się do podstawówki i to pooglądam :D
    Ale tak jak ty sądzę że sam pomysł wygląda bardzo obiecująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że pomysł został tak okrutnie zmarnowany... Jeśli już zdecydujesz się na seans- wystrzegaj się dubbingu!
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.