Walt Disney Pictures/ reż. Brad Bird/ 130 min./ 2015r. |
Opis:
Dwoje bohaterów: uznany w dzieciństwie
za geniusza, a obecnie rozczarowany życiem Frank oraz inteligentna nastolatka
przepełniona zamiłowaniem do nauki Casey, wyrusza na niebezpieczną misję,
której celem jest odkrycie tajemnicy miejsca zagubionego w czasie i
przestrzeni, znanego jako "Kraina jutra".
(Filmweb.pl)
Zwiastun:
Recenzja:
Uratuję
świat,
swoim
optymizmem!
Gdy obejrzałam zwiastun „Krainy jutra”, byłam bardziej niż
zaintrygowana. Zapowiadało się rewelacyjnie: niepokorna nastolatka przypadkiem
wchodzi w posiadanie tajemniczego znaczka, który przenosi ją do dziwnej, ale
też niesamowitej krainy, pełnej wynalazków, wygód i wszechogarniającej radości.
Szczerze? Mało to innowacyjne. Tak naprawdę zaintrygował mnie fakt, że bohaterka
w czasie swoich podróży, jednocześnie przebywała także w świecie rzeczywistym. Tak
więc idąc ulicą, z magicznym znaczkiem w dłoni mogła podziwiać nieodkryte
dotychczas miejsca w zupełnie innej rzeczywistości. Tylko jak pogodzić
przebywanie w dwóch miejscach jednocześnie, skoro umysł tkwi tylko w jednym z
nich? Wspomniana zagadka okazuje się jednak zaledwie przelotnym i nic
nieznaczącym epizodem, a właściwa fabuła skupia się na zupełnie innych
problemach.
Film zaczyna się i kończy niemal w tym samym momencie. Cała
treść jest opowieścią młodej dziewczyny Casey, która pragnie zmieniać wszystko
na lepsze. Podczas gdy świat pogrąża się w przygnębieniu spowodowanym jego
nieuchronnym i rychłym końcem, Casey (chyba jako jedyna w tym filmie) próbuje
własnymi metodami po trochu go ratować. Jej heroizm, choć godny podziwu, nie
jest jednak doceniany, a nielegalne eskapady wkrótce kończą się wizytą w
areszcie. Kiedy jednak dziewczyna otrzymuje z powrotem swoje rzeczy
skonfiskowane na posterunku znajduje w nich znaczek, który zdecydowanie do niej
nie należy. O jego niezwykłych właściwościach już Wam opowiedziałam. Pytanie
tylko skąd się tam wziął, a raczej, kto go tam zostawił? Po nitce do kłębka,
Casey postanawia odkryć to na własną rękę, przy okazji ściągając na siebie
armię robotów-tajniaków, zyskując przyjaciół, których intencji sama nie jest
pewna i przeżywając przygody rodem z disnejowskiego parku rozrywki.
Seans mógłby być w sumie całkiem udany, gdyby nie szereg
niezwykle irytujących faktów. Nigdy tego nie robiłam, ale tym razem wymienię
wam je w punktach, byście mieli pełny i klarowny obraz rzeczywistości:
1.
Pierwszym i najistotniejszym minusem jest główna
bohaterka, której lukrowatość i nieuzasadniony optymizm bardzo mnie irytowały.
Może jestem zbyt surowa, ale przywykłam do brutalniejszych wizji, w których
młodzi ludzie poświęcają wszystko by ratować świat. Casey z kolei, nie bacząc
na fakt, że świat chwieje się w posadach, kroczy przez niego z uśmiechem,
wierząc, że sama da radę zmienić wszystko na lepsze. Fakt swojej „wyjątkowości”
ogłoszony przez przypadkowo poznanych ludzi dziwi ją w minimalnym stopniu. Do
tego wszystkiego dochodzi Britt Robertson, czyli aktorka wcielająca się w naszą optymistyczną bohaterkę.
Ślę ukłony dla osób zajmujących się castingami- jest idealna! Nie widziałam jej
dotychczas w żadnym filmie, ale rolą
Casey skutecznie mnie od siebie odstraszyła. Nie mogłam ścierpieć jej postaci
na ekranie i chyba musiałaby dokonać cudu, żeby udowodnić, że potrafi zagrać
coś poważniejszego.
2.
Skoro zatrzymaliśmy się na chwilę przy aktorach,
opowiem Wam o jeszcze jednym, który z kolei pasował tu jak pięść do nosa. Nie
uważam Clooneya za swojego
ulubionego aktora ale w sumie niczym mnie do siebie nie zraził. Z kolei rola Franka,
zgryźliwego i rozczarowanego przeszłością mentora Casey, jest chyba jedną z
najgorszych w jego karierze. Przez cały seans nie mogłam się oprzeć wrażeniu,
że coś jest z nim nie tak, a jego mina zamiast wyrażać żal i rozczarowanie,
była znudzona, jakby nie mógł doczekać się końca zdjęć. Bardzo podobna rola
przypadła w udziale Jeffowi Bridgesowi
w „Dawcy pamięci”, lecz była bez
porównania bardziej udana i lepiej wykonana. Niestety, to porównanie nie jest korzystne
dla „Krainy jutra”.
3.
Sama kraina, też nie jest zbyt dużym plusem dla
produkcji. Szybko okazuje się, że tytułowy Tommorowland jest płaski jak
wakacyjna pocztówka i nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Poza chwilą bajkowej fascynacji
nie dostajemy bowiem nic więcej. Jedynie obietnicę, że może w kolejnych
częściach rozwinie nieco skrzydła.
4.
Jeśli nadal nie czujecie się zniechęceni i chcecie
zobaczyć ten film, zastosujcie się do mojej rady. Unikajcie dubbingu jak ognia!
Nadaje on opowieści dwie tony zbędnej sztuczności, która naprawę BARDZO zaniża
jakość produkcji, upodabniając ją raczej do bajki niż filmu (jakby nie patrzeć)
o końcu naszej cywilizacji.
5.
Skoro zaczęłam już temat końca świata, dorzucę
jeszcze jedno: wytłumaczenie dlaczego tak naprawdę się kończy, sprawiło, że
autentycznie parsknęłam śmiechem. Tym bardziej, że rozwiązanie problemu okazało
się banałem idealnym na barki naszego optymistycznego skowroneczka…
6.
I na koniec, to o czym wspominałam już
wcześniej. Gdyby zdjąć kilka ton lukru,
z tego filmu naprawdę mogłoby wyniknąć z niego coś dobrego. Tymczasem
niestety wszechogarniająca radość w połączeniu z zagładą planety gryzła mi się
niesamowicie i jeszcze bardziej irytowała.
Nie jest do końca tak, że film okazał się porażką na całej
linii. Początek czyli maleńki fragment opowieści Franka, był naprawdę cudowny i
nawet dubbing i lukier mi tego nie przysłoniły. Podobały mi się również roboty,
przypominające szczerzących się wiecznie agentów secret service. Nawet nie
wiecie jak się uśmiałam dzięki tym postaciom. Prawdziwie śmiesznych momentów
było niewiele i nie jestem pewna, czy śmiałam się w zaplanowanych przez
producentów momentach, ale jeden głupi cytat niespodziewanie powalił mnie na
kolana. Ogromnym plusem dla produkcji są tak naprawdę dwie osoby: Hugh Laurie i Raffey Cassidy . Doktor
House zawsze mnie zachwyca, więc mogę być nieobiektywna, ale i tak uważam, że
jego zabawa rolą była godna uwagi. Raffey z kolei była zdecydowanie
najbarwniejszą i najbardziej nieprzewidywalną postacią. Sama do końca nie
mogłam się zdecydować co myśleć o granej przez nią postaci i z każdą sceną
coraz bardziej mnie fascynowała.
Film zapętla się i kończy w momencie, w którym się zaczął.
Większość zagadek zostaje wyjaśniona, oprócz tych najbardziej istotnych dla
całej fabuły. Druga część jest tylko kwestią czasu i funduszy. Jeśli nie
powstanie, jedynka będzie bezsensownym prologiem prowadzącym do wielkiego
rozczarowania. Jednak jeśli zostanie nagrana nie wiem czy będę miała
cierpliwość by zmierzyć się z tą opowieścią ponownie. Myślę, że grupą docelową
jest młodzież z przełomu podstawówki i gimnazjum i tyko te osoby w pełni
docenią „Krainę jutra”, bo w ogólnym rozrachunku (przy odpowiednim nastawieniu)
można z nią spędzić całkiem relaksujące wakacyjne popołudnie. Osobom zbliżonym
wiekiem do mojego raczej odradzam, chyba, że chcecie uszczęśliwić młodsze
rodzeństwo i przespać dwie godziny w kinowym fotelu.
Ocena:
5/10
Uwielbiam Britt Robertson, grała w moim ulubionym serialu, niestety nie jest już emitowany ( :( )
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie obejrzałabym ten film, zawiodła mnie trochę ocena, spodziewałam się wyższej, ale mi może bardziej przypadnie do gustu.
http://in-my-different-world.blogspot.com/
Ocena wynika z tego, że spodziewałam się o wiele lepszej produkcji... Tymczasem dostałam sympatyczny, ale niesatysfakcjonujący film o sile optymizmu, którego mam w sobie jak na lekarstwo. Jednak jeśli lubisz Britt nie powinnaś zbytnio sugerować się częścią mojej opinii. Może akurat Tobie film przypadnie do gustu ;-)
UsuńPozdrawiam!
Mnie także zaintrygował zwiastun, ale już się przekonałam, że na zwiastunach nie zawsze można polegać jeśli chodzi o niezwykłość filmu. Dlatego też nie oglądałam jeszcze "Krainy jutra", może jak będzie mi się nudziło to sobie go obejrzę :) Chociaż nie spodziewałam się, że fabuła będzie aż tak "płaska" ;) Dzięki za recenzję :D
OdpowiedzUsuńNiczymSzeherezada.blogspot.com
No cóż naiwność jest tu na porządku dziennym, ale jeśli nastawisz się na typowy disneyowski relaks, może odbierzesz go lepiej niż ja. Generalnie już w kinie doszłam do wniosku, że gdybym oglądała "Krainę jutra" w domowym zaciszu dla zabicia czasu, byłabym zadowolona. Ale ponieważ musiałam zapłacić za bilet- już nie jestem :-D
UsuńPozdrawiam!
W takim razie jest możliwość, że będę zadowolona :D Kiedy już będę znudzona jak mops i obejrzę ten film, pewnie go lepiej odbiorę- jako takiego zabójcę czasu ;)
UsuńNa wakacje jak znalazł;-) Szkoda że nie miałam innego nastawienia kiedy szłam do kina.
UsuńTe familijne filmy ze stajni Disneya jakoś mnie nie przekonują. Zdecydowanie wolę ich bajki, ale te z lat 90-tych.
OdpowiedzUsuńNawet niektóre nowsze bajki są całkiem dobre, ale te filmy familijne są po prostu głupie. Niestety dałam się zwieść zwiastunowi i efekt mnie nie zachwycił;-)
UsuńPozdrawiam!
W ogóle mnie nie ciągnie do tego filmu :/
OdpowiedzUsuńBo w sumie nie ma w nim tego magnesu, który przyciągał by widza. Ot, kolejna słodka bajkopodobna produkcja. Nic specjalnego;-)
UsuńPozdrawiam!
Szkoda, że wyszło tak słabo, ale w sumie nie spodziewałam się niczego wielkiego po tym filmie. Teraz przynajmniej wiem, aby nie tracić czasu na ten seans :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, myślę że nic nie stracisz ;-) zdecydowanie bardziej polecalabym Ci "Wiek Adaline"- bylabys nim zachwycona;-)
UsuńPozdrawiam!
Uuu, dość surowa recenzja :) Filmu jeszcze nie widziałam, ale mam taki zamiar i z tego co słyszałam, wady, które wymieniałaś wynikają z dubbingu. Może warto obejrzeć go jeszcze raz tylko tym razem z napisami? Ja mam zamiar tak zrobić, jak tylko film pojawi się w Internecie w obu wersjach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mz.Hyde
Całkiem możliwe że część wad wynika z dubbingu, który sam w sobie jest wadą. Niestety moje kino miało w ofercie tylko taką opcję ;-) Czy spróbuję jeszcze raz? Nie wiem czy jest sens, ale jeśli powstanie druga część na pewno nie tknę wersji z dubbingiem;-)
UsuńPozdrawiam!
Oj tak, ten film to taki średniak, nudnawy i mało zabawny. Wybrałam się do kina z młodszym bratem - on był zadowolony. ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, czyli miałam rację co do grupy docelowej;-) Niektóre starsze osoby wychodziły wręcz z kina w połowie seansu;-) Ja co prawda zostałam ale nie byłam zbyt zadowolona z tego co dostałam;-)
UsuńPozdrawiam!
Jak dobrze, że jednak nie poszłam na ten film do kina. A nie poszłam głównie ze względu na Clooneya, który w ogóle nie pasował mi do tej roli i nawet na tym plakacie wyglądał nie na miejscu. Jednak moje obawy się potwierdziły ;)
OdpowiedzUsuńGaleria Książek
Dobrze zrobilaś ;-) Clooney jest beznadziejny i nawet nie starał się być wiarygodny jako Frank. O wiele lepiej poradził sobie chłopiec grający jego młodszą wersję i w zasadzie tylko fragment z jego udziałem naprawdę mnie zaciekawil ;-)
UsuńPozdrawiam!
Teraz chyba sceptycznie podejdę do tego filmu, bo naprawdę mam duże wymagania do niego.
OdpowiedzUsuńCóż, może się podobać ale tylko w przypadku kiedy niczego od filmu nie oczekujesz. W przeciwnym razie grozi bolesne rozczarowanie, takie jak moje;-)
UsuńPozdrawiam!
Oglądałam go dwa dni przed premierą i mam podobne odczucia do Twoich.Moim zdaniem dobra gra aktorska,efekty specjalne i znane osobistości to nieco za mało na rewelacyjny film,ale przyjemnie się go mimo wszystko oglądało :)
OdpowiedzUsuńGdybym oczekiwała przyjemnego lekkiego filmu familijnego raczej byłabym zadowolona, ale niestety takie produkcje już mi się przejadly ;-)
UsuńPozdrawiam!
To szkoda mojego czasu na ten film, w takim razie :) Od siebie mogę polecić Park Jurajski najnowszy - byłam w kinie, jest cudowny :) chociaż jest tam i ironia, bo główna bohaterka przez cały film ucieka przed dinozaurami w ... szpilkach :) gdzie ona znalazła takie wygodne buty?! :D
OdpowiedzUsuńO dzięki za polecenie! Akurat zastanawiałam się czy warto zobaczyć ten film więc teraz bez obaw się na niego wybiorę;-)
UsuńPozdrawiam!
Po obejrzeniu w kinie zwiastunu byłam tego filmu nawet ciekawa, zwłaszcza, gdy na ekranie pojawił się Hugh Laurie, jednak ostudziłaś mój zapał. Ostatecznie pewnie i tak go sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńHugh Laurie trochę go ratuje ale i tak nie ma się zbytnio czym ekscytowac ;-)
UsuńPozdrawiam!
No to sie teraz rozczarowałam i straciłam jakiekolwiek checi aby obejrzec ten film. A tak ciekawie go reklamowali. Widać, że reklama, szczególnie ta dobra ma swoją moc..
OdpowiedzUsuńJa też dałam się na nią nabrać;-) ale okazało się że nie ma tu nic niezwykłego...
UsuńPozdrawiam!
Nie oglądałam, ale Twoja nota nie zachęca.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić, po prostu mi się nie spodobało ;-)
UsuńPozdrawiam!
Zwiastun także bardzo mnie zaintrygował. Ale jednocześnie po jego obejrzeniu poczułam, że cała produkcja może być bardzo różna. Dlatego z chęcią obejrzę, ale na pewno nie w kinie.
OdpowiedzUsuńPo Książkach Mam Kaca
I koniecznie z napisami! Dubbing wszystko psuje;-)
UsuńPozdrawiam!
Oj, Patko, Patko. Jesteś zbyt łagodna. :D Gdybym ja miała filmowi tyle do zarzucenia, ocena byłaby pewnie dwa razy niższa. :D Ale wiesz, mnie dużo do zachęty do hejtowania filmu nie trzeba, jeśli gra w nim Britt. I dobra, może faktycznie jestem trochę zazdrosna, że ma Dylana - ale moja niechęć do niej powstała zanim się dowiedziałam, że została jego partnerką. Także nie martw się, wiem o co ci chodzi z tą jej "grą aktorską". jak Boga kocham, chyba nie ma bardziej irytującej aktorki dla mnie. No chyba, że policzę jeszcze Scarlett Johanson. :)
OdpowiedzUsuńFilmu raczej nie oglądnę, nie mam go w planach i nie wiem co by się musiało stać, żebym jednak poświęciła mu chwilę. Choć może kiedyś, żeby tak epicko go skrytykować...? We'll see. :)
Miło, że podzielasz moją niechęć do Britt. :D To takie... naprawdę fajne wiedzieć, że nie jestem sama, która sobie od czasu do czasu na nią ponarzeka. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Uwierz mi, po tym filmie znienawidziłabyś ją jeszcze bardziej :-) Choć w założeniu miała być inteligentna i odważna, wyszła irytująca i strasznie dziecinna. Nie wiem, jakoś nie mogłam jej strawić i teraz obrzydziła mi swoją osobą inny film, który miałam ochotę obejrzeć (Najdłuższa podróż). Wiem, że za każdym razem kiedy zobaczę ją na ekranie będę widziała w niej tylko tą irytującą małolatę z "Krainy jutra". Mimo wszystko mam nadzieję, że obejrzysz kiedyś ten film, bo recenzja w Twoim wykonaniu była by po prostu epicka! Zwłaszcza akapit poświęcony Britt :D
UsuńA odnośnie oceny, wiesz koniec końców nie było tak tragicznie ;-) No i te roboty- do dziś chce mi się śmiać kiedy je wspominam :-D
Pozdrawiam!
Właśnie po zwiastunie spodziewałam się lekkiego kiczu. Nie oglądałam, myślę że kiedyś w wolnym czasie zniżę się do podstawówki i to pooglądam :D
OdpowiedzUsuńAle tak jak ty sądzę że sam pomysł wygląda bardzo obiecująco.
Szkoda, że pomysł został tak okrutnie zmarnowany... Jeśli już zdecydujesz się na seans- wystrzegaj się dubbingu!
UsuńPozdrawiam!