25 listopada 2014

„Trzy metry nad niebem”- Federico Moccia


Muza S.A./ 335 str./ 29,90 zł/ 2012 r./ 


Miłość, która unosi ponad chmury

Pod wpływem traumatycznych przeżyć ludzie potrafią zmienić się nie do poznania. Jedni wycofują się z życia i stają się zaledwie cieniami dawnych siebie, inni z kolei zaczynają żyć na krawędzi, jakby jutra miało nie być. Tą drugą drogę wybrał Step. Całe dnie upływają mu na imprezach, bójkach i wyścigach motocyklowych. Jest bezwzględny, agresywny i nie przestrzega żadnych reguł. Nie szanuje nikogo i niczego. I nagle w jego życiu pojawia się ona. Delikatna, wrażliwa, dobrze wychowana, pochodząca z zamożnej rodziny. Babi jest wzorem idealnej córki, przykładnej uczennicy, a także niewinności. Tą parę różni dosłownie wszystko. Nawet światy, w których żyją są zupełnie odmienne. Ich gwałtowna i pełna burzliwości znajomość, równie gwałtownie zamienia się w ogromną miłość. Jednak czy uczucie będzie w stanie wytrzymać próbę, którą szykuje los?

„Nikt nie kocha tak, jak my kochamy, nikt nie cierpi tak, jak my cierpimy.”

To czego zawsze brakuje mi w romansach, to wiarygodność. Bo jak niby mam uwierzyć w miłość dwójki kompletnie nie znających siebie ludzi? Autorzy chcąc zaserwować czytelnikowi jak najwięcej elektryzujących scen, zapominają jak ważny jest początek znajomości. Strzała Amora najczęściej dosięga bohaterów już od pierwszego spotkania, co niestety, po przeczytaniu kilku książek z tego gatunku, zaczyna być nużące. Na szczęście pan Moccia zadbał o to, by jego powieść od początku czytać z wypiekami na twarzy. Babi i Step nie zakochują się bowiem w sobie od pierwszego wejrzenia.  On widzi w niej swoją kolejną zdobycz, a ona dostrzega tylko agresywnego i zbyt pewnego siebie buntownika. Początek ich znajomości okazuje się więc bardzo burzliwy, a wręcz pełen wzajemnej nienawiści. Jednak od nienawiści zaledwie krok do miłości, a to uczucie zmieni ich oboje.

„Strach to czasem brzydka rzecz. Nie pozwala ci doznawać najpiękniejszych chwil. Będzie twoim przekleństwem, jeśli go nie pokonasz.”

Nie jest to bynajmniej książka tylko i wyłącznie o uczuciu rodzącym się między parą nastolatków. Babi i Step reprezentują dwa skrajne światy, jednak to, co je łączy to pozory i stereotypy, które autor bezwzględnie burzy. Bardzo dokładnie został tu przedstawiony niebezpieczny świat ludzi żyjących na krawędzi. Towarzystwo w którym obraca się Step, nie wacha się bowiem kraść, demolować, bić niewinnych ludzi, a nawet ryzykować własne życie w nielegalnych wyścigach. Ich zachowanie ma jednak pewne przyczyny, o których nikt z krytykujących ich ludzi nie ma pojęcia. Z kolei perfekcyjny i uporządkowany świat Babi również okazuje się mieć poważne skazy. Najdobitniejszym przykładem okazuje się tu matka dziewczyny, której obsesja na punkcie doskonałości  zmienia w piekło nawet jej własne małżeństwo.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie tragiczny styl jakim książka została napisana. Zawsze zwracam na to szczególną uwagę, bo dobór słów ma równie istotne znaczenie, co kreowanie właściwych scen. Nie jestem do końca pewna czy to wina samego autora, czy robionego bardzo dawno temu przekładu. Myślę, jednak, że wina rozkłada się tu pół na pół. Szczególnie nie przypadła mi go gustu bezosobowość opisów. Czytając odnosiłam wrażenie, że niektóre z nich były tworzone na wzór tych dołączonych do sztuk teatralnych, całkowicie pozbawione wyrazu i plastyczności. Nie podobał mi się też chaos, który czasem wkradał się do opowieści. Autor wykorzystał do cna trzecioosobową narrację, umieszczając niekiedy myśli kilku bohaterów w zaledwie jednym akapicie. Było to o tyle kłopotliwe, że nie zawsze można było od razu się domyślić do kogo dana myśl należy. Najbardziej jednak drażniły mnie przestarzałe zwroty w dialogach i określanie bohaterów rzeczownikami, co kojarzy się raczej ze starymi powieściami, choć tu wina leży z pewnością w tłumaczeniu.

O CZYM?  „Trzy metry nad niebem” nie jest nowością, ale idealnie wpasowuje się w modny aktualnie nurt New Adult. To romantyczna, chwilami zabawna, a czasem wzruszająca opowieść o tym, jak człowiek zmienia się pod wpływem miłości. Jeszcze kilka lat temu książka biła rekordy popularności, zbierając mnóstwo pochwał i pozytywnych ocen. Niestety blask gwiazdek, które książka kiedyś otrzymywała, nieco mnie oślepił i okazało się, że to, co dostałam nie jest aż tak doskonałe, jak mogło by się wydawać. Powieść w moim odczuciu nie jest więc fenomenem, jest po prostu dobra, jednak warto ją przeczytać chociażby dla niezapomnianych scen między głównymi bohaterami i dla Stepa, w którym nie sposób się nie zakochać.

Ocena:

7/10

W serii:
>„Trzy metry nad niebem”<
„Tylko ciebie chcę”


30 komentarzy:

  1. Mimo niedopracowania stylistycznego, które można zrzucić na karb tłumaczenia myślę, że mogłabym się skusić na tę pozycję. Czytałam, że Moccia zalicza wzloty i upadki, ale nie wpadłam na to, że jego książka mieści się w nurcie NA.
    Pozdrawiam
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej była przypisana raczej do YA, ale myślę, że tylko dlatego, że NA jeszcze nie istniało ;-) Książka zawiera jednak wszystkie charakterystyczne dla NA elementy: jest przemoc, przekleństwa, i odrobina erotyki więc uważam że dużo bardziej pasuje do tego gatunku ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie czytałam jeszcze, ale oglądałam ekranizację kilkakrotnie. Piękna historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś będę ją oglądać ;-) Już nie mogę się doczekać, zwłaszcza, że Mario Casas gra głównego bohatera a jest wprost wymarzony do tej roli ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Eh, mam spory problem z tą książką. Step mnie irytował, a styl jakim jest napisana książka - jeszcze bardziej. Zauważyłam, że książki, które nie są tłumaczone z angielskiego, są jakieś takie... toporne. Czyżby brakowało dobrych nieanglojęzycznych tłumaczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie styl/tłumaczenie ocena na pewno byłaby wyższa... Myślę, że to jednak trochę wina czasu. Bardziej aktualne książki już takie nie są. Przekłady z niemieckiego chociażby wychodzą świetnie (Np. trylogia czasu, Baśniarz), ale znam też dobre przekłady z włoskiego, chociażby książek Licii Troisi, której książki serdecznie polecam!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. A, Baśniarz jest akurat świetnie przetłumaczony! :) Ale mam problemy na przykład z "Wszechświatami" Patrignaniego pod względem języka... Choć nie jest tak źle jak z 3MNN... I lecę googlać Licię (?) Troisi :)

      Usuń
    3. Tak, Licię ;-) Bardzo fajna pisarka ;-)

      Usuń
  4. Miałam okazję poznać tę książkę i niestety nie wspominam jej za dobrze... Zdecydowanie największym minusem jej język, który najzwyczajniej w świecie nie pozwala na właściwe wczucie się w atmosferę wytwarzaną przez książkę... Narracja mnie ani trochę nie urzekła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też to największy mankament całej książki. A szkoda, bo historia jest naprawdę ciekawa...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Jakoś nie mogę przekonać się do tej książki. Czytałam inną powieść autora, mianowicie 'Chwila szczęścia'' i niesamowicie się zawiodłam na niej, dlatego obawiam się, że w powyższym przypadku mogłoby być podobnie. Ale na ekranizację być może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekranizację jak najbardziej polecam! Już oglądałam i bardzo przypadła mi do gustu :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Czytałam, choć muszę przyznać, że książkę oceniłam gorzej niż Ty. Może to kwestia filmu, który obejrzałam w pierwszej kolejności (cudowny, polecam!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym zapoznała się z historią w takiej kolejności, też słabiej oceniłabym książkę ;-) Film już obejrzany i naprawdę robi pozytywne wrażenie ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Być może kiedyś uda mi się ją przeczytać. Nie często sięgam po takie historie, ale czasem mam na nie ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto, choć ta akurat nie jest niestety najlepszym przykładem na wspaniałość gatunku ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Książki nie czytałam, jednie oglądałam film, który bardzo mi się podobał, a to pewnie głównie dlatego, że jest hiszpański ;) Książki raczej w planach nie mam.
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo wiele nie tracisz, bo książka to identyczna historia + denerwujący język ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Przeczytałabym, a później dla porównania obejrzała film :) Ale to pewnie już w przyszłym roku, bo ten już jest cały zaplanowany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam i mam nadzieję, że na Tobie język nie zrobi aż tak złego wrażenia jak na mnie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Mimo tego kulejącego stylu mam zamiar ją kupić i przeczytać ;-) Muszę tylko znaleźć odpowiednio kuszącą ofertę ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Dla mnie ekranizacja tej książki była taka sobie, dlatego jakoś nie mogę przekonać się, by ją przeczytać. A może po prostu to nie był ten czas w moim życiu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że ekranizacja jest wręcz lepsza od książki, więc może nie ma sensu się katować ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. czytałam książkę i bardzo mi się podobała, natomiast co do filmu to obejrzałam go jedynie przez aktora odgrywającego główną rolę i słysząc westchnienia kolezanki, jaki on śliczny...
    serdecznie pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktor faktycznie niczego sobie, ale uważam, że ma trochę śmieszny głos ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Tyle już czytałam o tej książce, że w końcu muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować i wyrobić sobie własne zdanie ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Jestem megazaskoczona, że aż tak pozytywnie oceniłaś tą powieść ^^ Bo choć wiesz, jak bardzo lubię gatunek NA - wręcz pałam do niego miłością, o tyle tę książkę znielubiłam. Właśnie przez styl. Dzięki panu Mocci, włoskich pisarzy już staram się nie tykać - nie licząc pani Troisi - dzięki tobie :) Także nie mam za dobrych wspomnień z tą książką. Bo choć historia miłosna oczywiście mi się podobała - halo, w końcu to ja - to jednak styl autora i chaotyczność, i sztuczność dialogów i taka fałszywość wkradająca się w zbieżność fabularnych wątków... i to zakończenie, takie... pozbawione dna, sprawiło że nie jestem w stanie teraz myśleć jakoś pozytywnie o tym tytule. :(
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl można określić jednym słowem- tragedia... O ile do historii nie mam większych zastrzeżeń, tak styl ledwo zniosłam. Ocena wynika głównie z cudownych scen między Babi a Stepem, które autor wykreował. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobały bo to nieprawda, praktycznie trzy punkty odcięłam właśnie za fatalny styl, tłumaczenie i chaotyczność. Gdyby nie dobra fabuła posypało by się więcej. Choć w zasadzie powinnam odciąć jeszcze jeden za zakończenie, bo masz rację było do kitu... za to w filmie bardziej mi się podobało.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.