Opis:
Gdy okazuje się, że nasz czas na Ziemi dobiega końca, zespół
odkrywców wyrusza na najważniejszą misję w dziejach ludzkości. Badacze
podróżują poza granice naszej galaktyki, aby przekonać się, czy rasa ludzka ma
szansę przetrwać wśród gwiazd.
Zwiastun:
Recenzja:
Melancholia,
grawitacja
i pięciowymiarowa rzeczywistość
„Interstellar” od początku przejmował mnie pewnym
niepokojem. Bite trzy godziny i niezbyt emocjonujący zwiastun z dramatyczną
muzyką. Do tego science fiction, które wciąż nie do końca rozumiem i nie
potrafię pokochać. A jednak po raz kolejny bardzo się pomyliłam w ocenie i
wiem, że nie powinnam jej wystawiać przed seansem. A teraz sama nie wiem czy
będę w stanie oddać niezwykłość tego filmu, tak byście i Wy się do niego
przekonali.
Oscar Wilde powiedział, że „wszyscy jesteśmy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy”.
I choć wiem, że nie te słowa są mottem filmu, to idealnie odzwierciedlają to,
co się w nim dzieje. Świat nieubłaganie zmierza ku zagładzie. Brak deszczu,
burze pyłu i choroby niszczące plony. W obliczu potęgi natury technika jest się
bezradna i bezużyteczna. Priorytetem staje się wyżywienie głodującej ludności,
dlatego wszelkie środki lokowane są w rolnictwo. Powoli cała nasza cywilizacja
zaczyna zanikać. Nie ma już nowoczesnych sprzętów medycznych, nieliczne
uniwersytety niechętnie rekrutują studentów. Zamknięto nawet NASA, a loty
kosmiczne uznano za bzdurę i propagandę.
„Patrząc w niebo, rozmyślaliśmy o naszym miejscu wśród
gwiazd.
Teraz patrzymy pod stopy i martwimy się o miejsce na ziemi.”
Zatrzymajmy się może na chwilę przy tym, co tak bardzo mnie
przerażało zanim weszłam na kinową salę. Czas. Film trwa niespełna trzy godziny,
co wydawało mi się istną katastrofą, a stało się wybawieniem dla obrazu. Nie da
się ukryć, że to naprawdę długo i jeśli pójdziecie do kina nastawieni na intergalaktyczną
przygodę rodem ze „Strażników Galaktyki” z pewnością niemiłosiernie się
wynudzicie. „Interstellar” reprezentuje bowiem zupełnie inny poziom i choć
przynależy do tego samego gatunku czyli science fiction, ma bardziej
psychologiczny wydźwięk i próżno tu szukać ekscytujących i pełnych napięcia
scen akcji. Dominuje tu napięcie zupełnie innego rodzaju. Widz skupia się na
niezwykłej, przekraczającej horyzonty wyobrażeń tajemnicy wszechświata,
wszystko inne zostaje zepchnięte w kąt, a czas okazuje się kluczowy dla
zrozumienia całości.
Film nie obfituje w akcję, brakuje też jednoznacznej
rozrywki. Seans polega głównie na myśleniu i emocjach. Jest w nim mnóstwo
spokoju, ale też napięcia o to, jak dalej potoczy się misja. Sam czas, o którym
wcześniej wspomniałam, jest tu pojęciem względnym. Znane nam prawa fizyki
przestają obowiązywać, a zastępują je nowe, które często trudno pojąć, ale nie
sposób się nimi nie zafascynować. Ciekawostką jest fakt, że „Interstellar” nie
opiera się wyłącznie na wyobraźni scenarzysty. Film oparty jest na teorii
naukowej opracowanej przez fizyka z Caltech Kipa Thorne'a, co tylko dodaje mu
wiarygodności, a co za tym idzie niezwykłości.
Obok niespodzianek, które kryje wszechświat, a także
zagrożeń, z którymi boryka się nasza planeta, film ukazuje także inne, bardziej
przyziemne problemy. Jest to opowieść o samotnym rodzicielstwie, o trudnych
relacjach między pokoleniami i o tym jak ciężko jest wytłumaczyć dziecku swoje
decyzje i motywy działania. Jest to także historia o ogromnym poświęceniu i próbie
uratowania tych, których kochamy najbardziej. Przede wszystkim ważna jest tu
jednak miłość, która wskazuje drogę nawet wśród odległych galaktyk.
Początkowo nie do końca podobało mi się to, jak film został
zrealizowany. Brakowało mi tu czegoś bardziej widowiskowego, jakiejś szerszej
perspektywy. Dostajemy bowiem masę zbliżeń i długich scen, w których wydawać by
się mogło, że nie dzieje się praktycznie nic. Do tego bark tu dbałości o
detale, a na ekranie pojawia się często to samo kiepskie ujęcie kadłuba statku.
Jednak o to właśnie chodzi w tym filmie. Nie oglądamy bajkowych kosmicznych
obrazków, twórcy nie zaspokajają całkowicie naszej ciekawości dotyczącej
równoległych galaktyk. Widzimy jednak z bardzo bliska wszystkie emocje
bohaterów, bo to oni są tutaj najważniejsi. Nie jest ich wielu, nie wykonują
niezwykłych akrobacji, to co się tutaj liczy, to sekret wszechświata i ludzie,
którzy go odkrywają. Reszta jest zaledwie tłem, na które szczerze mówiąc nie bardzo
zwraca się uwagę.
Kluczem do filmu stają się więc aktorzy, a spotkałam się z
bardzo krytycznymi opiniami, które się do nich odnoszą. Matthew McConaughey
grający głównego bohatera Coopera, został przez niektórych dosłownie zrównany z
ziemią. Uznali bowiem, że aktor występujący w komediach romantycznych z zasady
nie nadaje się do tak poważnej roli. Naprawdę nie wiem, jak po obejrzeniu filmu
można tak nadal myśleć. Matthew był najjaśniejszym punktem w całym filmie.
Podczas gdy wokół niego nie działo się kompletnie nic godnego uwagi i tak
potrafił samym sobą wypełnić całą przestrzeń i zapewnić widzowi niesamowite
emocje. Wszystkie elementy, dzięki którym w oczach wielu kobiet został jednym z
najlepszych aktorów, zostały skrupulatnie ukryte pod kombinezonem kosmonauty.
Jedyne czym dysponował to mocno ograniczone gesty mimika i głos, a mimo to nie
tylko dał radę, ale też w moich oczach zagrał najlepszą rolę swojego życia.
Anne Hathaway, choć jest niesamowitą aktorką, wypadła więc
przy nim nieco blado i już nie tak niezapomnianie. Mimo to jednak też mnie do
siebie przekonała i udowodniła, że potrafi zagrać każdą rolę. Nie tylko
księżniczki, złej czarownicy czy zakochanej nastolatki, ale też dużo
poważniejsze, takie jak doktor Brand.
Twórcy filmu kupili mnie już w pierwszej sekundzie jego
trwania pokazując półki wypchane po brzegi książkami. Potem jednak, kiedy
okazało się, że owe półki odrywają fundamentalną rolę w całym filmie, kupili
mnie już całkowicie. Nie mogę powiedzieć, że polecam ten film wszystkim. Choć
jest niesamowicie fascynujący, jest też przede wszystkim dosyć skomplikowany i
trudny. Wymaga od widza bezgranicznego skupienia i wyciszenia. Jest to
propozycja dla osób wytrwałych i psychicznie dojrzałych, a także dla tych,
którzy szukają czegoś więcej niż bezsensownej ganianiny i ciągłych eksplozji.
Mimo że film jest dosyć wymagający, jest też chyba najbardziej przemyślanym,
pełnym i kompletnym dziełem z jakim miałam ostatnio do czynienia. Strasznie
dziwię się wszystkim, którzy zdecydowali opuścić kino w połowie seansu, bo
nawet nie dali sobie szansy odkrycia jego niezwykłości. Fabuła zatacza pełne
koło i udowadnia, że nic nie jest przypadkowe, a stwierdzenie, że wszystko
dostało zapisane w gwiazdach nabiera zupełnie nowego znaczenia. Pozostawia
widza oszołomionego i pełnego sprzecznych myśli, ale też niezaprzeczalnie z
poszerzonymi horyzontami. To film, o którym można naprawdę dużo dyskutować i
odkrywać go wciąż na nowo. Wiem, że nie na wszystkich zrobi on takie wrażenie
jak na mnie, ale naprawdę Wam tego życzę. Tymczasem zabieram się za obejrzenie „Grawitacji”,
do której „Interstellar” jest porównywany. Zobaczymy,
co z tego wyniknie, tym bardziej, że moje oczekiwania stokrotnie się
zwiększyły.
Ocena:
10/10
Anne Hathaway :3 Ona jest wyjątkową aktorką. :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, twoja opinia nie jest dla mnie zaskoczeniem. Bo wiesz, w pewnym momencie zaczęłam podejrzewać, że najważniejszym w filmie będzie psychika i oddziaływanie na nią, poprzez emocje bohaterów. Strasznie się cieszę z wrażenia, jakie wywarła na ciebie ta produkcja. :) Dobrze to zwiastuje na przyszłość no i - zachęca mnie ostatecznie do obejrzenia "Interstellar". :)
Pozdrawiam!
Sherry
Obejrzyj, bo naprawdę warto! Chociaż myślę, że na mniejszym ekranie to już nie będzie to. A kiedy film wejdzie do telewizji i zaczną się te wszystkie reklamy ludzie kompletnie nie będą mogli się w niego wczuć :-( To strasznie smutnie, bo ten film jest naprawdę wyjątkowy.
UsuńPozdrawiam!
Lubię takie filmy, więc zapisuję sobie tytuł i niedługo na pewno obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Polecam serdecznie. Robi ogromne wrażenie ;-)
UsuńPozdrawiam!
Mam bardzo podobne odczucia, choć moja recenzja będzie o wiele krótsza, bo strasznie trudno mi było napisać o tym filmie cokolwiek. Jest oszałamiający, zmuszający do zastanowienia! Idealny!
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała ochotę zapoznać się z moją opinią, zapraszam jutro na: http://kulturka-maialis.blogspot.com
Bardzo chętnie zajrzę ;-) Moja recenzja to tak naprawdę lanie wody, bo o tym filmie naprawdę nie da się napisać nic sensownego, co oddało by choć część jego wspaniałości ;-)
UsuńPozdrawiam!
Byłam w weekend na tym filmie w kinie i nawet przez chwilę wahałam się czy nie napisać o nim, ale jednak stwierdziłam, że jest w pewien sposób tak specyficzny. że nie wiem co miałabym o nim powiedzieć. Wywarł na mnie na pewno wrażenie, bo nie jest to takie typowe kino akcji, szalone walki w kosmosie, obcy itp jak początkowo myślałam. Reżyser skupił na bohaterach, ich emocjach, i wyborach jakie muszą dokonać. i podobało mi się jak to pokazał. Ale z drugiej strony tych elementów typowo widowiskowych brakowało mi momentami. Więc wydaje mi się, że osoby które nastawiają się na typowe gwiezdne przygody będą lekko rozczarowane Interstellarem. To film z głębszą treścią i przesłaniem, które nie każdy dostrzeże.
OdpowiedzUsuńA co do Grawitacji to dla mnie te dwa filmy są nie do porównania. Przy Grawitacji wynudziłam się strasznie, nie dałabym jej więcej niż 3/10, także będę wyczekiwać Twojej opinii o niej :)
Pozdrawiam :]
Ja doskonale zdawałam sobie sprawę jaki to rodzaj filmu i może moja reakcja wynika właśnie z odpowiedniego nastawienia. Czasem przez połowę filmu próbuję się wczuć i ostatecznie kompletnie mnie do siebie nie przekonuje, ale ten zawładnął mną od początku. A to co działo się w kosmosie, choć trącało lekko fantastyką zrobiło na mnie przeogromne wrażenie. Grawitację na pewno obejrzę i ocenię. Ciekawa jestem czy i mnie wynudzi ;-)
UsuńPozdrawiam!
Nie przepadam z tego typu produkcjami, ale w tym wypadku mogłabym zrobić wyjątek, ponieważ chciałabym sie zmierzyć z podobną tematyka, a dodatkowo zachęca mnie udział Mattew :)
OdpowiedzUsuńJa na co dzień też wybieram raczej lżejsze tematy, ale wyjątkowo jestem zachwycona. I Matthew jest po prostu rewelacyjny :-)
UsuńPozdrawiam!
Byłam na nim wczoraj. Wbił mnie w fotel. Te 3 godziny minęły tak szybko, że nawet się nie spostrzegłam. Niesamowity.
OdpowiedzUsuńJa też oglądałam film wczoraj ;-) I również zupełnie nie odczułam, że był tak długi, wręcz żałowałam, że już się kończy bo chętnie dowiedziałabym się jak wyglądały dalsze losy Coopera i Amelii ;-)
UsuńPozdrawiam!
Nie mogę się doczekać, aż i ja wyruszę na film do kina, skoro wszyscy tak zachwalają, nie mogę się doczekać tych 3 godzin filmu!
OdpowiedzUsuńA ja zazdroszczę Ci, że te niesamowite emocje ciągle przed Tobą ;-)Życzę udanego seansu ;-)
UsuńPozdrawiam!
Filmem jestem od dawna zainteresowany i każda kolejna opinia, recenzja tylko mnie przekonuje, że jest to produkcja dla mnie i że jak najszybciej muszę ruszyć do kina. Tylko czy znajdę czas, w tym tygodniu noc Igrzysk Śmierci w Multikinie ;\
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam, jak dla mnie to jeden z najlepszych filmów w tym roku! :-) Wcale bym się nie zdziwiła gdyby okazał się lepszy od "Kosogłosa", swoją drogą trochę mnie odstrasza to dzielenie na części :-/
UsuńPozdrawiam!
Wczoraj zobaczyłam, jako osoba, która interesuje się hobbystycznie fizyką i astronomią, co jakiś czas trudno mi się skupiało na fabule, widząc takie naukowe byki, ale mimo wszystko film przyzwoity, choć przyznam się szczerze, że dałam 8/10 na filmwebie. Wolę jednak Incepcję.
OdpowiedzUsuńTe naukowe byki mogły być całkiem świadomym zagraniem, które miało pomóc przeciętnemu śmiertelnikowi zrozumieć treść. Chociaż w sumie jako właśnie taki przeciętny śmiertelnik, który o fizyce ma dosyć podstawowe pojęcie czułam się bardzo usatysfakcjonowana ;-) Ale skoro mówisz, że wolisz "Incepcję" może i ja powinnam ją w końcu zobaczyć i porównać ;-)
UsuńPozdrawiam!
Super film. Gorąco polecam każdemu. Interstellar opowiada świetną historię, a muzyka w nim zawarta zapiera dech
OdpowiedzUsuń