Wyd. Muza | org. Tu sei ossessione | 192 str. | 29,90 zł | Premiera: 10.05.2017 r. |
To, czego pragniesz, często
jest tuż obok
Wyobraźnia jest czymś nieodzownym w zawodzie pisarza, ale
czasem potrafi ponieść za bardzo również w prywatnym życiu. Giovanni choć ma
wspaniałą żonę i piękną córeczkę, zatraca się w fikcji i iluzji. Internetowa znajomość
jaką nawiązał z tajemniczą Luną, za pośrednictwem facebooka, z każdym dniem
nabiera rumieńców i staje się coraz bardziej odważna. Ale czy warto postawić wszystko
na jedną kartę, kiedy osoba, dla której straciło się głowę może wcale nie być
realna?
Federico Moccia, to pisarz kochany przez miliony. Ja do tych
milionów nie należę, ale ciągle daję mu szanse, których niestety nie jest w
stanie należycie wykorzystać. Po raz kolejny zaintrygował mnie swoją historią i
znowu strasznie rozczarował wykonaniem. Już sama objętość książki jest
niepokojąco nikła. To wcale nie tak, że cienkie powieści nie mają szans
oczarować czytelnika, w interesie autora jest jednak tą niewielką przestrzeń
odpowiednio zagospodarować. Wdrażając się w fabułę „Jesteś moją obsesją”,
miałam wrażenie, że czytam wstępny zarys powieści. Zbiór wspomnień, refleksji i
sentencji, gdzie fabuła sama w sobie nie ma większego znaczenia, bo jest
zaledwie tłem do przemyśleń bohatera.
Kto by się spodziewał? Patrząc na okładkę, można oczekiwać
romansu dla nastolatek. Fakt, tym nie należy się sugerować, więc zerknijmy na
opis. Sama prawda, o tym jest ta książka, a właściwie miała być. Znów
oczekujemy więc romansu, trochę niepokojącego, który równie dobrze może
potoczyć się w cukierkowo jak i całkiem nieoczekiwanie, a może nawet
niebezpiecznie. Wszystkie te domysły są jednak błędne, bo jak już wspominałam,
fabuła to zaledwie blade tło dla przemyśleń autora, który tym razem zabrał się
za filozofowanie.
O CZYM? O czym więc jest ta książka? To kilka
dni z życia pisarza, który jakby ocknął się z trwającego kilka lat letargu. Wiadomość
od tajemniczej Luny niesamowicie go inspiruje, ale skłania też do refleksji nad
swoimi emocjami, sensem miłości i wiernością. W zasadzie cała książka jest
zbiorem pięknych cytatów i refleksji, sprytnie zamkniętych we wspomnieniach i
przytoczonych sytuacjach. To filozofowanie byłoby naprawdę cudowne, gdyby tylko
bohater tak strasznie nie działał mi na nerwy. Był marionetką w rękach kobiety,
dawał się wodzić za nos, a jego filozoficzne przemyślenia, czasem zakrawały o
narzekanie człowieka, który ma więcej niż na to zasługuje i zupełnie nie
potrafi tego docenić. Tożsamości Luny bardzo łatwo się domyślić, a zakończenie
nie jest pod tym względem żadnym zaskoczeniem. Akcji w zasadzie nie ma, dzieje
się bardzo mało, dużo miejsca autor poświęca z kolei na wspomnienia i myśli
filozoficzne. Wprawne oko wyparzy sporo ciekawych cytatów do zanotowania, ale
nie wszystkie uznałabym za prawdziwie mądre, mimo że pięknie napisane. Mimo
nikłej objętości, ciężko było mi skupić się na tej książce i nie dałam rady
pochłonąć jej „na raz” jak zaplanowałam. Z jednej strony, szkoda historii,
która aż prosiła się o dokładniejsze rozwinięcie i więcej detali skupiających
się na teraźniejszości. Z drugiej, szkoda, że książka nie dostała poważniejszej
okładki i trafniejszego opisu, który sugerowałby, że autor próbuje przekazać coś
głębszego i to nie tylko kobietom, ale także mężczyznom zagubionym we własnych
uczuciach. Szkoda, szkoda, szkoda… A mogło być tak pięknie.
Ocena:
5/10
______________________________________________________
Uwielbiam tego autora za "Trzy metry nad niebem" więc może i na tą pozycje się skuszę
OdpowiedzUsuńFaktycznie okładka jakaś taka dziecinna. Moccia jest w sumie kojarzony chyba najbardziej z młodzieżówkami, może więc to jest źródłem problemu. Ale książkę odpuszczam, skoro taka słaba.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko bardzo chętnie przeczytam kolejną książkę Federico Moccia :) Pozostałe podobały mi się, więc zobaczymy czy i z tą będzie tak samo ;)
OdpowiedzUsuńhttps://wroclawianka-czyta.blogspot.com/
Maj ją na oku, zobaczymy co z tego wyniknie ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dwie książki autora i na powyższą nie dałam się namówić. Widzę, że dobrze zrobiłam. Buziaki ;)
OdpowiedzUsuńUgh... Moccia niestety u mnie też nie jest na liście ulubieńców - jego książki kompletnie do mnie nie przemawiają i z tego co widzę i ta by do mnie nie przemówiła. Szkoda.
OdpowiedzUsuńFaktycznie okładka sugeruje coś innego - spodziewałabym się jakiejś zakręconej komedii romantycznej.
Pozdrawiam,
Sherry