26 maja 2017

„Andumênia. Przebudzenie”- Monika Glibowska

Wyd. Czwarta Strona | Seria: Andumenia, tom 1 | 708 str. | 39,90 zł | Premiera: 09.11.2016 r. 

Spiski, intrygi i przebudzeni generałowie

By opowiedzieć Wam dokładnie historię Andumenii, muszę cofnąć się w czasie o sto dwadzieścia lat do wielkiej wojny z Zineanem. Utalentowani andumeńscy generałowie zwyciężyli, ale za to zwycięstwo zapłacili ogromną cenę. Dla narodu stali się jednak bohaterami, co mocno nadwątliło pozycję ówczesnego tchórzliwego władcy. Chcąc ratować tron, zdecydował się na uśpienie generałów. Zamknięci w kryształowych sarkofagach, mogli spać przez całe stulecia. Zgodnie z legendą dopiero gdy ojczyzna znajdzie się w niebezpieczeństwie, skrzydlaci generałowie przebudzą się, by ponownie poprowadzić armię ku zwycięstwu.

Właściwa akcja zaczyna się właśnie od przebudzenia generałów po 120 latach snu. Choć wszyscy, których niegdyś znali dawno już nie żyją, dla dowódców rany odniesione na wojnie wydają się wciąż świeże i bolesne, a na horyzoncie ponownie pojawiają się czarne wojenne chmury. Generałowie są ostatnią nadzieją Andumenii na przywrócenie dawnej świetności, ale też jedyną szansą by przygotować armię, będącą w stanie zwyciężyć natarcie wroga. W świecie intryg i zdrad nic nie jest jednak proste, a spiski i zamachy staną się dla bohaterów codziennością. W ostatnich chwilach pokoju nic nie jest pewne, nawet wzajemne zaufanie.

Początkowo nieco ciężko było mi się przenieść do świata Adnumenii. Prolog czytałam trzykrotnie zanim ruszyłam w dalszą podróż z bohaterami. Absolutnie nie dlatego, że był zły czy niezrozumiały, ale po kilkunastu lekkich powieściach miałam problem z przestawieniem się na historię, która wymaga od czytelnika skupienia i zaangażowania. Akcja jest dosyć powolna, a wydarzenia skupiają się głównie na generalskim pałacu. O nudzie nie możecie jednak zapomnieć, bo cała dynamika powieści zaklęta jest w spiskach i intrygach, tak licznych i gruntownie przemyślanych, że nie sposób nie zaangażować się w ich przebieg.


Od pierwszych stron zaintrygowali mnie główni bohaterowie o niezwykle złożonych charakterach i tak silnych osobowościach, że całkowicie przyćmili postacie drugoplanowe. Spośród generalskiego grona, które stanowi głównych bohaterów powieści, wybija się May Verteri, najmłodsza ale też najbardziej przebiegła generał. Nie sposób przewidzieć kolejne kroki bohaterki, ciężko ocenić kiedy jest szczera, a kiedy knuje swoje intrygi. Można być jedynie pewnym, że przy Krwawej May nie można być pewnym niczego. Dziewczyna nosi w sobie wiele tajemnic związanych z wojną sprzed dekady, ale nie zdradzi ich łatwo. W spiskowaniu nie ma sobie równych i chce osiągnąć zamierzone cele wszelkimi dostępnymi środkami.

Jestem pod ogromnym wrażeniem świata wykreowanego przez autorkę, która zadbała o najdrobniejsze detale, nazwy, tytuły, miejsca i przedmioty. Stworzyła od podstaw zupełnie nowe uniwersum, które zachwyca na każdym kroku. Wielka szkoda, że w książce zabrakło słowniczka i mapki. Świat jest niezwykle intrygujący, ale mnie najbardziej zauroczyli bohaterowie. W świecie wykreowanym przez autorkę wszyscy ludzie mają skrzydła, należy jednak zaznaczyć, że nie są to anioły. Biorąc pod uwagę dekret sabany (odpowiednik andumeńskiej królowej) o zakazie latania można nawet wysnuć teorię, że kiedyś wszyscy mieliśmy skrzydła, które nieużywane po prostu zanikły. Bardzo mi się ta teoria podoba.



Pomysłowość i wyobraźnia autorki idą w tym przypadku w parze z niesamowitym talentem. Gdyby ktoś powiedział mi, że to zagraniczny bestseller znanego autora, uwierzyłabym bez chwili wahania. Doskonały warsztat, intrygi budowane nieśpiesznie lecz dokładnie przemyślane i opisy pozwalające dosłownie przenieść się do wykreowanego przez autorkę świata- to mogę Wam zagwarantować. Ciężko odczuć, że to literacki debiut, bo autorka posługuje się naprawdę dobrym stylem, nie płaskim i potocznym, ale inteligentnym naszpikowanym profesjonalnym słownictwem i jednocześnie nie sprawiającym żadnych trudności  w odbiorze. Dla mnie Monika Glibowska to polska Trudi Canavan. Tego porównania nie mogę się pozbyć, bo obydwie autorki zrobiły na mnie jednakowe wrażenie.

O CZYM?  „Andumenia”, to genialny debiut, który (jestem tego pewna) zdeklasował całkowicie konkurencję w literackim konkursie, którego autorka jest laureatką. Wykreowany w najdrobniejszych szczegółach świat, świetni bohaterowie, mnóstwo intryg i spisków- to główne atuty książki. Znalazło się tu również miejsce dla odrobiny romansu, odartego jednak całkowicie ze słodyczy i niewinności. Choć powieść liczy ponad 700 stron, każda jest absolutnie niezbędna i nie wyobrażam sobie, by ta historia mogła być krótsza. A to dopiero początek. Niepokojące zakończenie zapowiada elektryzujący kolejny tom i mam nadzieję, że nie będziemy musieli na niego długo czekać.  

Ocena:
7/10


_____________________________________________________


4 komentarze:

  1. Wydaję się dość ciekawą książką, już dodaję ja do listy "Chcę przeczytać". ;)
    Buziaki. :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za fantasy, dlatego "Andumenia" kompletnie do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że nie jest to powieść o aniołach, bo za takowymi nie przepadam. Jestem nią zaintrygowana od dnia premiery i na pewno kiedyś przeczytam :)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam na półce, ale jakoś nie mogę się przekonać by po nią sięgnąć. Muszę przyznać, że po twojej recenzji czuję się lekko zachęcona, ale trochę przeraża mnie ta wolniejsza akcja. Potrzebuję czegoś nafaszerowanego akcją, po wszystkich niewypałach z jakimi miałam do czynienia ostatnio, aczkolwiek - kiedy najdzie mnie ochota na coś w stylu Trudi - będę pamiętać o tym tytule. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.