25 lutego 2017

Tęczowe szaleństwo czyli „Trolle” [recenzja animacji]


Can’t stop the feeling!
Czyli o tym, że szczęście masz w sobie

Zanim zaczniemy muszę Was przygotować psychicznie na to, co dostaniecie w trakcie seansu. Wyobraźcie sobie trolla z krwi i kości… a teraz wymarzcie z pamięci ten obraz. Zapomnijcie, wyrzućcie lub przechrzcijcie tego obrzydliwego potwora, bo inaczej w trakcie seansu coś będzie Wam bardzo nie pasowało. W tej historii trolle nie są brzydkie, śmierdzące i głupie (choć o tym ostatnim punkcie możemy jeszcze podyskutować). Są za to kolorowe niczym tęcza, zabawne, szczęśliwe, pełne radości życia. Obrzydliwie, mdło, paskudnie szczęśliwe. Oprócz jednego- Mruka. To troll z przeszłością, na tyle smutną, że pozbawiła go koloru, celu i radości życia. To taki trollowy wyrzutek społeczeństwa, który w dodatku wyrzucił się z niego sam nie mogąc znieść śmiechu, cogodzinnego przytulania, brokatu i rzygania tęczą. Ale okazuje się, że właśnie dzięki swojemu ponuremu usposobieniu jest jedynym rozsądnym kandydatem do misji ratunkowej.


Tak się bowiem składa, że trolle dały się złapać. W dwudziestą rocznicę ucieczki przed okrutnymi bergenami, którzy jedzą trolle by choć na chwilę zaznać szczęścia, księżniczka Poppy- urządza wielką imprezę. Niestety żaden troll nie przypuszczał, że fajerwerki mogą ściągnąć do bezpiecznej kryjówki ich odwiecznego wroga. Teraz jednak za późno na roztrząsanie kwestii inteligencji. Trolle zostały porwane więc trzeba je ratować zanim skończą w brzuchach smutnych bergenów. Jak na samobójczej misji poradzi sobie królowa tęczowych wycinanek i największy pesymista świata?



Wspominałam, żebyście porzucili wizerunek paskudnego trolla nie tylko dlatego, że te są rozkosznie kolorowe i wesołe, ale głównie przez wzgląd na bergenów, którzy, wypisz wymaluj, idealnie się w ten wizerunek  wpasowują. Dawno nie spotkałam w bajkach tak paskudnych, ponurych i głupiutkich stworzeń, ale zarazem tak koszmarnie zabawnych. Bergeni reprezentują w tej historii bardzo czarny humor i świetnie kontrastują z tęczowymi trollami. Zderzenie dwóch światów daje przekomiczny efekt, ubawiłam się rewelacyjnie i zaraz po skończeniu seansu chciałam obejrzeć tą prostą głupiutką i kolorową bajkę jeszcze raz! Jesteście w stanie to sobie wyobrazić? Jestem zachwycona czymś w gruncie rzeczy kiepskim i głupiutkim!

Sama nie wiem, co tak bardzo urzekło mnie w „Trollach”. Kolory, bajkowość, a może aura szczęścia, która wprost unosi się w powietrzu?  A może lekkość i prostota, które w niezobowiązujący sposób relaksują i zapewniają chwilę dziecięcej beztroski? Podobało mi się tu w zasadzie wszystko. Przede wszystkim humor- wynikający głównie z głupoty bohaterów, ale tak szczery i nieskomplikowany, że nie sposób się było nie uśmiechnąć. To niecodzienna sytuacja, ale szalenie spodobały mi się piosenki. Być może dlatego, że bazowały na znanych, wręcz kultowych melodiach, przez co szybko wpadały w ucho jako coś znajomego. Tylko jedna się nie udała, ta w oryginale śpiewana przez Timberlakea, ale jego akurat nie da się podrobić.



Podobała mi się sama historia, kontrasty między szczęśliwymi trollami i (dosłownie!) zakopującymi się w grobach za życia bergenami. W sumie cały świat, choć piękny i kolorowy został przedstawiony jako groźny i czyhający na to by cię pożreć. To trochę jak z naszym, prawda? Mamy do wyboru iść przez życie tanecznym krokiem, nie przejmować się przeciwnościami, podnosić się gdy upadniemy i iść dalej, lub pogrążyć się w rozpaczy, stracić kolory i nie dostrzegać szczęścia, które sami możemy sobie zafundować w każdej chwili, bo przecież mamy je ukryte w sobie. To główne motto bajki, nieco naiwne, ale w sumie prawdziwe i dziecięco szczere.


Podsumowując: jeśli jesteście smutni, macie wszystkiego dość, potrzebujecie czegoś lekkiego, prostego, tęczowego, do pośmiania, relaksu i chwilowego znieczulenia mózgu- „Trolle” będą idealne. To bajka dla młodszych dzieci, tego musicie być świadomi decydując się na seans. Musicie przypomnieć sobie choć odrobinę dziecięcej beztroski i radości. A potem wystarczy tylko rozkoszować się tą tęczową opowiastką o szczęściu, które macie w sobie. Jeśli pozwolicie, ta historia sama je z Was wyciągnie.


15 komentarzy:

  1. Kolory aż w oczy pieką :) Pewnie kiedyś obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja mam zamiar obejrzeć dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To idealna animacja na poprawę humoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z największych atutów tej produkcji :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. chętnie bym rzuciłam okiem na tę historię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo to jedna z przyjemniejszych animacji jakie ostatnio widziałam :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. O Zeusie, pamiętam jak po premierze moje młodsze siostry były na seansie z mamą - nawet w 2018 roku wciąż gadały o tej produkcji, do tego stopnia, że jestem nią zmęczona mimo że jej nie widziałam. :D Wątpię bym kiedykolwiek się skusiła, ale cieszę się, że tobie się podobała. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypominam że cześć trzecia "Trolli" zaraz wjeżdża do kin

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuję się zachęcony, ja również zamierzam obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  8. W moim osobistym rankingu znajdują się bardzo wysoko :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.