27 grudnia 2013

„Gra Endera”- reż. Gavin Hood


Opis:


Jest rok 2070, czterdzieści lat po nieudanej inwazji obcych zwanych Formidami. Trwają poszukiwania tych, którzy mogliby poprowadzić Ziemian do zwycięstwa na wypadek powrotu najeźdźców. Władze w sekrecie prowadzą rygorystyczny nabór dzieci i najlepsze z nich wysyłają do orbitalnej szkoły bojowej, gdzie te spędzą dzieciństwo, szkoląc się na przyszłą elitę wojenną w przestrzeni kosmicznej. Do programu szkoleń zostaje włączony młody Ender Wiggin. Chłopiec walczy o swoje człowieczeństwo, pomimo ciągłej rywalizacji z innymi dziećmi, presji, rozgrywek pomiędzy dowództwem oraz tajemniczego wpływu ze strony obcych. Nad szkoleniem Endera czuwa weteran poprzedniej wojny z obcymi, Mazer Rackham, który szczęśliwym zbiegiem okoliczności odparł wówczas atak na Ziemię. Wyczerpujące bitwy pomiędzy uczniami doprowadzają młodego geniusza na szczyt rankingów szkoły, ale prawdziwa walka odbywa się poza salą treningową - walka o życie, walka z własnymi demonami, walka o ludzkość.

Zwiastun:
moja rada:wystrzegajcie się dubbingu jak ognia! 

„Nie jesteś pierwszym. Ale będziesz ostatnim…”

Świat przyszłości fascynuje nie od dziś. To jak będzie wyglądała nasza planeta za kilkadziesiąt lat to temat stale aktualny i świeży. Powstały setki wizji przyszłości od utopi po dystopie. Pełne nowoczesnej technologii i rzeczy nieosiągalnych dla nas. Swoją wersję nowego świata stworzył również Orson Scott Card w bestsellerze „Gra Endera”. Film o tym samym tytule zagościł w naszych kinach już jakiś czas temu, ale dopiero teraz dane było mi go obejrzeć. Choć science fiction to nie moja bajka, to po fenomenalnym zwiastunie byłam gotowa zainwestować w bilet od razu. Byłam i widziałam. A jakie są wrażenia?



Powiem szczerze, ze początkowo miałam niemałe problemy z wczuciem się w akcję. Wszystko było dziwne inne i nowe. Nie bardzo rozumiałam, co się dzieje, ale mając w pamięci zwiastun liczyłam, że w końcu zrozumiem. W końcu pojęłam, jednak nie wkręciłam się w opowieść tak jak powinnam. 90% całego filmu skupia się wokół szkolenia grupy dzieci na zawodową armię, która jest ostatnią nadzieją Ziemi na pokonanie zagrażających nam obcych. Dlaczego dzieci? Chyba chodzi o to, że „nowy model żołnierza” jak to zostało ładnie nazwane, miał być doskonale wytresowany od podstaw. A dziecko dużo łatwiej ukształtować na swoją modłę. Brygada szkoleniowa zapomniała jednak, że dziecko, w dodatku GENIALNE dziecko, też ma swój rozum i może mieć własne zdanie.


Film skupia się właśnie na poszukiwaniu takiego „genialnego dziecka”. Dziecka, które będzie w stanie poprowadzić armię ku chwale. Takim właśnie małoletnim geniuszem okazuje się Andrew Wiggin zwany Enderem. Cała kadra od początku ma na niego oko i robi wszystko by przygotować do roli przywódcy. Jak szybko się okazuje Ender w swym rozumowaniu przerasta nawet nauczycieli, którzy stale starają się manipulować jego losem lecz do czego to doprowadzi dowiemy się dopiero na końcu.



Osobny akapit należy się też wspomnianym obcym, którzy totalnie mnie zaskoczyli. Słysząc słowo UFO mam w umyśle obraz małego zielonego stworka, jaki zazwyczaj jest nam serwowany. Tak się po prostu utarło. Byłam przygotowana na wszystkie potworności o dziwnych kształtach , tym większe było moje zdziwienie gdy okazało się, że w kosmicznej bitwie przyszło nam walczyć z… Robalami. Oryginalne i niecodzienne rozwiązanie, ale Robale w kosmosie? Jakoś mnie to nie przekonało.




Moje ogólne niezrozumienie niektórych faktów może wynikać z nieznajomości książkowego pierwowzoru. Nie mogę, więc porównać czy odwzorowanie było wierne czy też nie. Wiem jedynie, że książkowy Ender  był znaczne młodszy od filmowego, bo miał zaledwie 6 lat. O ile w książce to przeszło i wyszło podobno świetnie, tak w filmie niestety już by się nie sprawdziło. Jednak Asa Butterfield jako Ender poradził sobie z mojego subiektywnego punktu widzenia naprawdę dobrze. Co innego Harrison Ford, który nie przekonał mnie do swojej postaci zupełnie. Reszta aktorów grała na naprawdę przyzwoitym poziomie, więc nie mogę się przyczepić.



Filmu nie da się nie porównywać do znanych „Igrzysk śmierci”. Tam też grupa dzieci ma stoczyć bitwę. Różnica jest jednak taka, że w Igrzyskach…” dzieciaki mają pozabijać się nawzajem jedynie dla uciechy tłumu. W „Grze…” natomiast dzieci walczą razem przeciw wspólnemu wrogowi. Cel niby bardziej szczytny, lecz jak się okazuje, tak samo bezcelowy jak tamten. Trzeba jednak nam, ludziom, przyznać, że choć wciąż walczymy o pokój na świecie to nic tak nie cieszy jak oglądanie małych dzieci zmagających się ze śmiercią. Czy to nie dziwne? ;)



Akcja filmu rozwija się strasznie powoli. Owszem mamy kilka dynamiczniejszych momentów, jednak to dopiero ostatnie 30 minut zaważyło na tym, że z przeciętnego film stał się fajny. Jeśli liczycie na dynamiczną okołokosmiczną produkcję ze świetnymi efektami, możecie się nieco zdziwić. Jeśli jednak nie nudzi was czekanie na rozwój akcji, lub po prostu lubicie ten typ filmu, to nie ma przeciwwskazań do oglądania. Dla przykładu: mój stały towarzysz kinowy wyszedł z seansu bardzo zadowolony. Może więc puenta jest taka, że to produkcja raczej dla męskiej części społeczeństwa, dla fanów sf lub tych którzy pokochali książkę. Nie wiem. Ja chętnie obejrzę część drugą, by dowiedzieć się, co też jeszcze Ender wymyśli, ale nie sądzę bym powróciła w najbliższym czasie do części pierwszej. Ocena zostaje więc raczej neutralna a wybór pozostawiam Wam.

Ocena:
6/10

14 komentarzy:

  1. Najpierw książka potem film :D książka już czeka na przeczytanie po niej jestem ciekawa filmu chętnie obejrzę, mam nadzieję, że bardziej mi przypadnie do gustu niż Tobie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był chyba właśnie mój błąd, że książkę postanowiłam sobie darować. Myślę, że jeśli będziesz znała ten świat to bardziej go polubisz :) Ja nie widzę teraz już sensu czytania książki, ale Tobie życzę przyjemnej lektury ;)

      Usuń
  2. Najpierw przeczytam książkę, potem dam szansę filmowi, ale nie wiążę z nim jakichś wielkich nadziei. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna mądra osoba ;) Film ma bardzo skrajne opinie więc nie jestem w stanie wyrokować czy spodoba się czy też nie :)

      Usuń
  3. Nie przepadam za takimi filmami, wiec na pewno nie obejrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja też nie i w sumie sama nie wiem czemu tak bardzo chciałam go obejrzeć :P To był po prostu impuls :P A tak się składa, że teraz jest moda na takie filmy ;) Nie żałuje mimo wszytko. Było to przynajmniej dla mnie jakieś nowe doświadczenie :)

      Usuń
  4. Niestety tematyka przestrzeni kosmicznych jest dla mnie nie do przyswojenia i po prostu totalnie się nudzę. Co nie oznacza, że film jest zły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest właśnie dobry, ale raczej dla tych co lubią takie klimaty ;)

      Usuń
  5. Wszyscy zachwalają mi książkę, w końcu będę musiała ją przeczytać, jestem taka zacofana, jeśli chodzi o nowości w świecie książek, że... :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mi wiadomo to nie taka straszna nowość po książka została wydana w 2011 roku, a z okazji premiery filmu odświeżono jedynie szatę graficzną ;)

      Usuń
  6. Nie zamierzam łamać zasady "najpierw książka - potem film", dlatego (oczywiście nielegalnie, a co!) obejrzę sobie film dopiero po przeczytaniu książki (prawdopodobnie również nielegalnie, mój urodzinowo-świąteczny budżet paruje, bo zamówiłem tryliard książek). Niemniej jednak, opis mnie całkiem zainteresował... chociaż te robale... Nigdy nie pałałem miłością do owadów od czasu ataku jednej z os (po prostu się na mnie rzuciła, daję słowo!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też nie przepadam za robalami- totalnie mnie odrzuca. Czuję, że książka jest znacznie lepsza, wiadomo tak jest zazwyczaj, bo autor ma większe pole manewru. Wszyscy zachwycają się serią więc myślę, że jeśli spodobał Ci się opis to i cała powieść tez zrobi stosowne wrażenie. A z nielegalnych źródeł nawet ja korzystam ;)

      Usuń
  7. Miałam ochotę na ten film, ale wiem, że taka powolna akcja będzie mi się strasznie dłużyć. Dlatego na razie spasuję. Może najpierw zabiorę się za książkę... Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jest pewne napięcie w tej opowieści, ale mnie tam się trochę dłużyło... Ale jeśli ciekawi Cię ta historia ogólnie, to radzę właśnie od książki zacząć ;)

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.