Wyd. Muza/ 272 str./ 29,90 zł/ 18.11.2015 r. |
Polskie marzenia we
włoskiej scenerii
Jeśli przyjaciółka przychodzi do ciebie o trzeciej nad
ranem, oznacza to, że ma bardzo dobrą, albo bardzo złą wiadomość, która
absolutnie nie może poczekać. Zazwyczaj oznacza to również, że chce cię prosić
o pomoc w rozwiązaniu życiowego problemu. Dla Weroniki tym wielkim problemem
okazuje się… siedemnaście milionów euro wygrane we włoskiej loterii, o ironio! podczas
tropienia za granicą niewiernego męża. Kobieta postanawia podzielić się wygraną
z przyjaciółką Laurą. Kobiety postanawiają zmienić całe swoje życie, jednak nie
bardzo wiedzą jak się do tego zabrać. Na co wydać tak wielkie pieniądze? Roztrwonić
czy zainwestować? Tylko w co i gdzie? Kobiety wyruszają w pełną zabawnych
przygód wyprawę do Włoch po odbiór nagrody. Po drodze będą się zastanawiać
czego tak naprawdę chcą od życia i spróbują odświeżyć zakurzone przez lata
marzenia.
„To uczucie,
kiedy wiesz, że możesz wszystko, jest niesamowite. To trochę tak jak wtedy, gdy
chodzisz przed wypłatą po sklepach i wszystko ci się podoba, wszystko byś
chciała, a gdy wracasz z pieniędzmi, uznajesz, że niczego ciekawego nie ma, nie
ten odcień, nie ten fason, to odstaje, tu się ciągnie… Tylko teraz nie chodzi o
torebkę czy kozaki. Chodzi o życie.”
Laura, przyjaciółka szczęśliwej zwyciężczyni loterii jest
jednocześnie narratorką całej opowieści. Choć wydawać by się mogło, że to
opowieść Weroniki, wybór Laury na narratorkę okazał się genialnym zabiegiem.
Kobieta prowadzi nas przez całą historię z niebywałym wdziękiem i humorem. Jej
pozytywne usposobienie połączone z odrobiną szaleństwa i pewnością siebie daje wybuchową
mieszankę. O ile Weronikę szczerze polubiłam tak Laurę wprost pokochałam od
pierwszego wejrzenia i pozostaje mi tylko żałować, że sama nie mam tak cudownej
przyjaciółki.
Powieść Kasi Pisarskiej wyróżnia się w tłumie nie tylko za
sprawą pięknej okładki, ale przede wszystkim genialnego poczucia humoru. Podczas
lektury uśmiech nie schodził z moich ust ani na chwilę, a czasem zmieniał się
nawet w histeryczny chichot. Opowieść Laury dała mi zastrzyk pozytywnej energii
i sprawiła, że zapragnęłam rzucić wszystko i wyjechać czym prędzej do Włoch, by
choć przez chwilę poczuć na własnej skórze ten czar i urok.
„Ponoć nie można
być szczęśliwym warunkowo, czyli zakładając, że do szczęścia potrzeba tego czy
tamtego, bo wtedy takie szczęście nigdy nie nadchodzi. Należy się nauczyć być
szczęśliwym, mając to, co się ma. To było od zawsze nasze motto, sposób na życie,
credo, ale też nasza największa wada i coś, co nas hamowało. Nadchodzi jednak
taka chwila, by się rozwijać, trzeba zacząć podnosić sobie i swoim marzeniom
poprzeczkę. To był nasz moment.”
Słodzę i słodzę, a co mam do zarzucenia autorce? Zasadniczo
dwie rzeczy. Po pierwsze: książka była zdecydowanie za krótka! Wsiąkłam
całkowicie w bajeczny włoski klimat i zanim się obejrzałam dotarłam do końca
powieści, wciąż mając ochotę na wiele, wiele więcej. Mogłabym czytać bez końca
o perypetiach dwóch szalonych przyjaciółek, o tym jak szukają miłości, jak
spełniają marzenia i odkrywają, co w życiu jest naprawdę ważne. A po drugie?
Czytając liczne (bardzo liczne!) opisy włoskiej gościnności , cudownych
restauracji, pysznego jedzenia, sama zrobiłam się okropnie głodna. Czytanie na
czczo zdecydowanie odradzam.
O CZYM?
„Wiedziałam, że tak będzie”,
to przesympatyczna, pełna humoru opowieść o spełnianiu marzeń i o tym, że życie
może zmienić się na lepsze w jednej chwili, a wielka fortuna wcale nie jest do
tych zmian konieczna (choć nie ukrywajmy, że nieco w tych zmianach pomaga J). Dawno tak dobrze nie
bawiłam się czytając książkę i nie zliczę momentów, kiedy śmiałam się jak
głupia. Można zarzucać, że jest nieco zbyt słodka i bajkowa, ale właśnie w tym
tkwi cały jej urok. Książkę będę polecać absolutnie wszystkim: mamie, babci,
siostrze, cioci, szwagierce, koleżance i (a niech mnie!) nawet teściowej! Przede
wszystkim polecam ją Wam, drogie Czytelniczki. Jeśli chcecie całkowicie oderwać
się od rzeczywistości i przeżyć kilka słodkich i radosnych chwil, Kasia
Pisarska właśnie daje Wam taką szansę. Nie zmarnujcie jej!
Ocena: 9/10
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza!
Lubię takie humorystyczne książki :)
OdpowiedzUsuńKochana kliknęłabyś w link w najnowszym poście ?
Dzięki :*
Ostatnio mam straszną fazę na takie pozytywne książki, więc na pewno rzucę okiem na tę powieść :)
OdpowiedzUsuńzapiszę sobie tytuł :D może kiedyś sięgnę po tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńInteresują mnie książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie zakochana w tej książce, ale zgadzam się z Tobą, że jest zdecydowanie za krótka, pochłonęłam ją błyskawicznie i aż żal było ją odkładać;)
OdpowiedzUsuńWyjątkowo pozytywna lektura;)
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Tak miło piszesz o tej książce, że już się cieszę, że czeka na mnie na półce :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę fakt, jaki mam stosunek do polskich autorów powinnam naprawdę w tej chwili napisać "dziękuję, ale...", gdy tymczasem jedyne co mi chodzi po głowie to: "gdzie mogę dostać tę pozycję?". Mam straszną ochotę na coś zakręconego i pozytywnego, ale w gruncie rzeczy, biorąc pod uwagę fakt jakie książki zwykle czytam, nie wiem gdzie czegoś takiego innego szukać. A ty znów, przyszłaś w odpowiednim momencie z odpowiednią recenzją i już wiem. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę mieć oczy szeroko otwarte.
Pozdrawiam,
Sherry