Dzień, w którym wszystko się zmieniło
Koniec lata, to dość senny i nostalgiczny czas. Czas, kiedy dokonujemy
podsumowań minionych zdarzeń i nie spodziewamy się nagłych zwrotów akcji. Życie
jednak bywa przewrotne i często rzuca nas w wir wydarzeń, kiedy najmniej się
tego spodziewamy. A czasem wystarczy jedna krótka chwila, jedno spotkanie, by
wszystko zmienić.
To właśnie koniec lata stał się początkiem opowieści
trzynastoletniego Henry’ego. Cała historia zaczyna się całkiem niepozornie. Ot,
zwykła wyprawa na zakupy do supermarketu. Każdy postronny obserwator nie zauważyłby
w tym nic nadzwyczajnego. Postronny obserwator nie wie jednak, że po rozwodzie,
matka Henry’ego niemal przestała wychodzić z domu. Nie wie też, że ta mała
rodzina żywi się głównie mrożonkami i zupą z puszki, którą można kupić na
zapas, by nie narażać się niepotrzebnie na częstszy kontakt z rzeczywistością. Niepozorna
wyprawa okazuje się więc czymś więcej niż zwykłymi zakupami, a to, co ma zdarzyć
się potem, zaważy na całym życiu bohaterów.
„I wtedy zrozumiałem, że nasze życie właśnie się zmienia.
Wsiedliśmy do kosmicznej kolejki i zmierzaliśmy w ciemną otchłań, gdzie może
okazać się, że nie ma gruntu pod nogami i nie wiemy, dokąd zmierzamy. Może
wrócimy, a może nie.”
Kiedy poznany w sklepie, ranny mężczyzna prosi Henry’ego o
pomoc, chłopiec nie widzi w tym nic dziwnego. Jednak gdy jego matka, Adele,
zabiera nieznajomego do ich domu, okazuje się, że pomagają oni zbiegłemu
więźniowi, co więcej, skazanemu za zabójstwo. Sytuacja wydaje się dramatyczna.
W końcu nie można się czuć bezpiecznie, gdy w Twoim domu przebywa zbiegły
morderca. Jak się jednak okazuje nie wszystko jest czarne, albo białe. Frank,
bo tak ma na imię uciekinier, wydaje się szczery i godny zaufania. Między nim,
a ludźmi, którzy przygarnęli go pod swój dach, zaczyna rodzić się dziwna i
całkowicie niespodziewana więź, a kolejne pięć dni ich wspólnego życia, okaże
się największą lekcją, jakiej mogło udzielić życie.
„Nigdy nie wiadomo, jaka nadarzy się okazja. Teraz okazywało
się, że okazje zjawiają się niespodziewanie. Nie trzeba było donikąd wyjeżdżać
po przygodę. Przygoda mogła zjawić się u nas.”
Historia napisana jest pierwszoosobowo, w formie wspomnień
trzynastoletniego chłopca. Relacjonuje on zdarzenia w jednym ciągu,
przytaczając dosłownie wypowiedziane przez innych bohaterów zdania. Niestety
mnie strasznie kłuł w oczy brak jakichkolwiek oznaczeń dialogów, myślników, bądź
chociażby cudzysłowów. Choć już dedykacja sugeruje nam, że książka będzie opowiadać
historię nastoletniego chłopca, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że autorka
ustaliła to, zanim wymyśliła całą resztę. Choć Henry nie jest w sumie złym
narratorem, to jego punkt widzenia ogranicza w dużej mierze to, czego chciałby dowiedzieć
się czytelnik. Z trójki głównych
bohaterów zdecydowanie bardziej wolałabym poznać historię z punktu widzenia
Adele- rozbitej emocjonalnie kobiety, która odnajduje sens życia, czy Franka-
zbiegłego więźnia, któremu życie ostro dało w kość.
„Ludzie wydają tyle pieniędzy na te światełka, kręciła głową
mama. Nigdy nie przyszło im do głowy żeby popatrzeć w gwiazdy?”
Gdyby historia miała formę thrillera nie miałabym żadnych
zastrzeżeń, że to Henry ją opowiada. Jednak chemia, która rodzi się pomiędzy
Frankiem i Adele, przekazana słowami nastolatka, brzmiała co najmniej dziwnie.
Chłopak relacjonuje wydarzenia oszczędnie i nieśmiało, ponieważ opowiada o
rzeczach, o których tak naprawdę nie ma pojęcia. Czytelnik ma przez to wrażenie
niedosytu, bo właściwa historia zostaje zepchnięta na boczny tor i przyćmiona
ciągłymi wtrąceniami o burzliwym okresie dojrzewania, jaki przeżywa główny
bohater.
„Bałem się, lecz byłem też podniecony. Wiedziałem, że wreszcie
coś się zacznie dziać w naszym życiu. Może coś złego, może nawet strasznego.
Jedno było pewne: będzie inaczej.”
Zastanawiam się więc komu mam polecać tą pozycję. Ze względu
na wiek głównego bohatera, nasuwa się oczywisty wniosek, że jest to historia
dla nastoletnich chłopców. Porusza ona trudny temat akceptacji, dojrzewania i
seksualności, jednak mimo wszystko nie wydaje mi się by była to opowieść, która
wciągnie nastolatków na tyle by ją zrozumieli i wyciągnęli z niej lekcję. Z
drugiej strony można uznać książkę, za literaturę kobiecą. Jednak i na
czytelniczki czeka w pewnym sensie rozczarowanie, bo oszczędne słowa
trzynastolatka nie oddają w pełni przesłania i uroku tej opowieści. Myślę więc,
że najlepiej potraktować „Ostatni dzień lata” jako sentymentalną i nostalgiczną
historię o dojrzewaniu, poszukiwaniu życiowych prawd, ale przede wszystkim o rodzinie,
która jest podstawą całego życia.
O CZYM? „Ostatni dzień lata” to sentymentalna
opowieść o dojrzewaniu, seksualności i potrzebie miłości. Cała historia jest
dosyć leniwa, pełna retrospekcji i niedomówień. Widać też wyraźnie, że autorka
inspirowała się klasycznymi historiami, między innymi twórczością J. D.
Salingera, z którym była niegdyś związana. Choć historia wyłamuje się poza
konwencjonalny scenariusz przedstawienia miłości, nie byłam w stanie docenić
tego zabiegu. Mimo, że opowieść bohaterów zrobiła na mnie wrażenie, myślę, że
odebrałabym ją lepiej gdyby została przedstawiana w inny sposób. Dla samej
treści warto ją było przeczytać, jednak nic nie poradzę na to, że nie mogłam
się w niej odnaleźć na tyle, by bardziej ją docenić.
Ocena:
6/10
Widzę, że miałaś podobne odczucia co do tej książki. Ja również nie dałam się oczarować tak jak się spodziewałam, ale powieść ma w sobie coś magicznego. Jednak intymność między Adele i Frankiem była opisana idealnie, mimo narracji trzynastolatka :)
OdpowiedzUsuńOgólnie powieść nawet przypadła mi do gustu, ale coś mi tam nie pasowało, nawet nie tyle narracja, a takie "coś" czego nie jestem w stanie nawet ubrać w słowa. Stąd taka właśnie ocena :-)
UsuńPozdrawiam!
Mi się spodobała :D Miałam marne oczekiwania, a jakoś tak mi umiliła popołudnie :))))))
OdpowiedzUsuńMoje oczekiwania były właśnie całkiem spore, i choć mi również umiliła popołudnie, to nie mogłam ocenić jej wyżej.
UsuńPozdrawiam!
Nadal chciałabym poznać tą historię, ale raczej dzięki filmowi, który powstał na podstawie tego tytułu. Do ksiażki wyjątkowo mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Dobrze, że mi o nim przypomniałaś, bo chętnie porównam jak wypada film na tle książki.
UsuńPozdrawiam!
Nie twierdzę po Twojej opinii, że książka nie jest dobra, tylko ja niechętnie czytam takiego typu powieści
OdpowiedzUsuńOgólnie książka jest po prostu przyjemna ;-) Myślę, ze nie stracisz więc zbyt wiele :-)
UsuńPozdrawiam!
Jestem skłonna zaryzykować
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że Ci się spodoba ;-)
UsuńPozdrawiam!
Fabuła wydaje się ciekawa, poza tym lubię retrospekcje i niedomówienia, niestety niezbyt do mnie przemawia ta pierwszoosobowa narracja. Szkoda, że nieco ogranicza punkt widzenia i chyba podobnie jak Ty, z trójki głównych bohaterów wolałabym żeby narracja była poprowadzona z perspektywy Adele lub Franka :) Podejrzewam, że na książkę się raczej nie skuszę, ale za to na film już tak :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta narracja najbardziej mi przeszkadzała. Gdyby to była bardziej opowieść o Herrym to ok, ale wyszedł z tego lekki niewypał :-P
UsuńPozdrawiam!
Powiem tak: przeczytałam wcześniej już jedną opinię o tej książce, a przy wzmiance o tym, że autorka była z autorem "Buszującego w zbożu" coś we mnie pękło i poczułam, że muszę ją mieć, dlatego załatwiłam sobie ebooka. Teraz, po twojej... kurczę. Czuję się nieco zmieszana, ale ebook już czeka na przeczytanie, także przekonam się jakie zrobi wrażenie na mnie ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Ogólnie książka robi dobre wrażenie, ale nie aż tak dobre jak podejrzewałam... Jestem ciekawa, jak to będzie w Twoim przypadku więc nie zniechęcaj się i czytaj :-) zwłaszcza, że to lektura dosłownie na kilka godzin :-)
UsuńPozdrawiam!