Nie
wszystko da się wyjaśnić…
Katastrofy samolotowe są jednymi najbardziej wstrząsających,
ponieważ pochłaniają największą liczbę ofiar. Wszyscy chyba pamiętają o
katastrofie w Smoleńsku, czy o zaginionym Boeingu 777. Sarah Lotz postanowiła
iść właśnie tym tropem i zaprezentowała nam wstrząsającą wizję świata, który
zmienia się nie do poznania po takiej właśnie katastrofie. A dokładniej-
czterech…
12 stycznia 2012- ta data na zawsze zapisze się, jako
najtragiczniejszy dzień w historii. Cztery samoloty, setki rodzin czekających na
lotniskach na swoich bliskich, cztery wielkie katastrofy, których nikt nie miał
prawa przeżyć… Cały świat nagle wstrzymuje oddech. Jak to możliwe? Rozpoczyna
się śledztwo, nie tylko to oficjalne, ale również prywatne. Każdy chce
wiedzieć, każdy ma swoją teorię. Zamach terrorystyczny, spisek, ufo, siły
pozaziemskie, duchy, a może zapowiedź apokalipsy? Codziennie każda z teorii
zdobywa nowych zwolenników, a świat pogrąża się w coraz większym chaosie.
Sprawę dodatkowo zaognia fakt, że z katastrof ocalały trzy osoby. Trójka małych
dzieci. Rozpoczyna się nagonka mediów i ataki fanatyków religijnych. Jednak
kiedy świat usłyszy wiadomość nagraną przed śmiercią przez jedną z pasażerek, w
której ostrzega ona ludzi przed ocalałym dzieckiem, nic już nie będzie takie
jak dawniej.
Szczerze mówiąc nie miałam kompletnie pojęcia, czego
spodziewać się po tej książce. Intrygujący, lecz niezdradzający zbyt wiele
opis, emocjonujący fragment, tajemnice wydawnicze i czarne koperty, w których
książki były rozsyłane narobiły wiele szumu i zamieszania wokół tej pozycji
jeszcze przed premierą. W zasadzie wszyscy, nie wiedząc kompletnie nic o
powieści, zapragnęli nagle ją mieć. O co tyle szumu i czy faktycznie książka
jest aż takim fenomenem jak obiecuje wydawnictwo?
Zacznijmy może od kwestii technicznych. Mamy tu do czynienia
nie tyle z jedną książką, co z dwiema. „Troje” skrywa w sobie bowiem drugą
powieść „Czarny czwartek- od katastrofy do spisku”, której autorką jest fikcyjna
bohaterka Elspeth Martins. Właśnie ta „książka w książce” jest centralnym
punktem utworu i poza rozdziałem rozpoczynającym i kończącym dominuje całą treść.
„Od katastrofy do spisku” to stylizowany na literaturę faktu zbiór wypowiedzi różnych
osób mających związek z katastrofami. Wypowiadają się nie tylko rodziny ofiar,
oraz ocalonych dzieci, ale także świadkowie ratownicy czy twórcy przeróżnych
teorii spiskowych. Pierwszy raz miałam do czynienia z tak różnorodną formą
narracji. Otrzymujemy nie tylko wypowiedzi, ale też wywiady, artykuły czy
audycje. Słowem istny literacki misz-masz. Co ciekawe nie jest to ani nużąca
ani trudna w odbiorze forma, okazała się bowiem zaskakująco ciekawa i pełna
emocji. Dostajemy szeroki wachlarz różnych opinii i sami możemy decydować, w co
uwierzyć, a w co nie.
Kolejnym plusem powieści są bohaterowie. Było ich, co prawda
bardzo dużo i nie byłam nawet w stanie spamiętać wszystkich imion, ale autorka
wykreowała ich tak wiarygodnie i z najmniejszymi detalami, że mamy wrażenie
jakby byli żywymi ludźmi, którym faktycznie przydarzyło się coś strasznego.
Największe wrażenie robi jednak trójka ocalałych dzieci. Ich zachowania i
wypowiedzi są tak niejednoznaczne i tajemnicze, że każda teoria wydaje się
prawdopodobna, co tylko potęguje konsternację czytelnika. Korzystając z okazji nie
mogę też nie wspomnieć o fantastycznych miejscach, jakie wykreowała autorka.
Skupię się jednak na tym istniejącym naprawdę, bo to właśnie ono przeraziło a
zarazem zafascynowało mnie najbardziej. Mowa o japońskim lesie Aokiganara,
zwanym też lasem samobójców. Jest to miejsce, gdzie dochodzi do największej
liczby samobójstw, tam też autorka postanowiła umiejscowić jedną z katastrof.
Najważniejsze jest jednak to, że na dobrą sprawę książka
ukazuje nie tyle wizję katastrof, co dramatycznych zachowań ludzi, którzy dają
się porwać fali paniki. Jest to też opowieść o bezwzględnym wyścigu po sensację
i o tym jak media potrafią zniszczyć człowieka, nie zwracając kompletnie uwagi
na jego stan emocjonalny. Najważniejsze przesłanie książki ujawnia się jednak
wobec wizji rychłego końca świata. Morał jest prosty: wystarczy dać ludziom
jeden maleńki znak, by sami rozpoczęli apokalipsę. Nie ma znaczenia, co za nią
stoi- i tak doprowadzimy do zagłady sami.
Jest to powieść nie tylko ponura i brutalna, ale także
dająca silnie do myślenia. Czytając słowa „czarny czwartek”, które są przecież
dobrze znane, oraz wczuwając się w opowieść można odnieść mylne wrażenie, że ta
historia, przynajmniej po części wydarzyła się naprawdę. Nic bardziej mylnego.
Jednak właśnie ten fakt udowadnia jak niezwykłą lekturą jest „Troje”. Powieść z
gatunku „co by było gdyby”, jakby alternatywna wizja naszego świata, ale tak
realistyczna, że bez problemu można wyobrazić sobie, ze jest prawdziwa. Jedną z
trudniejszych kwestii jest też zakończenie, które musiałam czytać kilkakrotnie
i analizować jeszcze długo po zakończeniu lektury. Jest dosyć otwarte i
niejednoznaczne. Nie dostajemy gotowej odpowiedzi, a jedynie pytanie, na które
musimy odpowiedzieć sobie sami, a jestem pewna, że nie wszyscy odpowiedzą tak
samo. Jednak bezapelacyjnie wbija ono w fotel i wzbudza szacunek.
Nie mogę powiedzieć,
że jest to powieść łatwa, bo pomimo lekkiego stylu, wymaga ona niezwykłego
zaangażowania. Nie mogę też obiecać, że spodoba się wszystkim, bo jest bardzo
specyficzna, zagadkowa i niejednoznaczna. Z całą szczerością mogę jednak
powiedzieć, że zasługuje na miano fenomenu, bo autorka stworzyła coś całkowicie
nowego i niezwykłego. Ja jestem zachwycona, ale jednocześnie wciąż nie wszystko
rozumiem. Czy to więc książka dla Was? Na to pytanie musicie już odpowiedzieć
sobie sami.
Ocena:
8/10
(ale nie sugerujcie
się nią zbytnio, w tym wypadku ciężko było wystawić jakąkolwiek ocenę)
Za
możliwość przeżycia ekscytującej przygody z powieścią „Troje”,
serdecznie
dziękuję Wydawnictwu Akurat!
Kurczę. Teraz to ja nie wiem co o tym wszystkim myśleć... Byłam pewna, że chcę kupić tą książkę, ale czytam twoją recenzję... I dochodzę do wniosku, że na razie powinnam się powstrzymać z kupnem. Nadal chcę mieć "Troje" na półce, ale... czy ja wiem? Chyba nie jest to odpowiedni czas na tak ciężką tematykę. A raczej... tak brutalną i inną. Myślę, że może za parę miesięcy... kiedy szum o tej powieści nieco zamilknie... może. Może... Kto wie. Ale na razie... Chyba zrezygnuję z zakupu. :)
OdpowiedzUsuńNiemniej, strasznie się cieszę, że jednak udało ci się napisać recenzję :) Czekałam właśnie na taki impuls, który pomoże mi zdecydować czy JUŻ TERAZ W TEJ CHWILI zamawiać "Troje", czy też może nieco poczekać... Tym razem, zdecyduję się na wyjście drugie, z wiarą, że kiedyś książka wyląduje w moich rękach :)
Pozdrawiam!
Sherry
Ta książka ma właśnie to do siebie, że zostawia z czytelnika miazgę :-P Ja siedziałam ładny kawałek czasu nad zakończeniem- tak mnie zadziwiło. Mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś zdobędziesz tą książkę, bardzo chciałabym przeczytać Twoją recenzję ;-)
UsuńPozdrawiam!
Ciesze się, że książka Ci się przypodobała, bo właśnie do mnie jedzie. Przez Ciebie nie mogę się już doczekać! ;)
OdpowiedzUsuńI prawidłowo ;-) Starałam się, żeby recenzja była uniwersalna, nie chciałam jednoznacznie polecać ani odradzać bo książka jest bardzo specyficzna. Mam nadzieję, że Ci się spodoba ;-)
UsuńNadal chcę przeczytać tą powieść. Troje jako specyficzna, brutalna i ponura powieść...? Ja jestem na tak.
OdpowiedzUsuńW takim razie jak najbardziej zachęcam do przeczytania :-)
UsuńPodzielam Twoje zdanie na temat tej książki. Dość specyficzna lektura, a szczególnie jej konstrukcja. Trochę miałam obawy. gdy do niej zasiadałam, na szczęście okazały się one bezpodstawne. Tematyka dość ciężka, dużo niejasności, jednak wydaje mi się, że większości 'Troje' powinni się spodobać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cieszę się, że recenzja wyszła tak jak chciałam. To było naprawdę duże wyzwanie ;-) Myślę, że za jakiś czas przeczytam książkę znowu bo jestem pewna, że wiele mi umknęło :-)
UsuńPozdrawiam!
Bardzo lubię tego typu książki i aż chyba się skuszę. Swoją drogą jestem chyba jedyną osobą, która uchowała się przed tym szumem i szczerze mówiąc wcześniej nie miałam pojęcia o istnieniu tej książki, a tu proszę. :)
OdpowiedzUsuńW sumie ta aura tajemniczości była świetnym pomysłem na promocję, ale jak widać miała jedną istotną wadę;-) Jeżeli lubisz książki tego typu, musisz koniecznie przeczytać "Troje" bo autorka naprawdę się postarała :-)
UsuńA ja z przyjemnością sięgnę po książkę, ponieważ bardzo lubię książki katastroficzne. Tym bardziej jeżeli dotyczą katastrofy lotniczej. Twoja precyzyjna recenzja tylko dodatkowo zachęciła mnie do zapoznania się z powieścią :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement ;-) Jest naprawdę ciekawie, a dla fanów gatunku to prawdziwa gratka ;-)
UsuńPolecam:-)
Bardzo lubię książki katastroficzne, tym bardziej jeżeli dotyczą katastrofy lotniczej. Wiadomo, że taka książka nie spodoba się każdemu czytelnikowi i momentami może być trudna, jednak ja jestem na "tak". Twoja precyzyjna recenzja dodatkowo zachęciła mnie do zapoznania się z książką :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja ;) Ja mam podobne wrażenia po lekturze. A świadomość istnienia "innej formy życia" jest lekko przerażająca, nie sądzisz?
OdpowiedzUsuńJest strasznie przerażająca moim zdaniem. Głównie dlatego, że te "inne formy życia" są zawsze przedstawiane jako przerastające nas inteligencją o całe lata świetlne. Dorze to przedstawiono w książce- cały świat przeciw trójce dzieci i w gruncie rzeczy robiąc bardzo niewiele, to one wygrały. A zakończenie... Brr :-P Wyszła nam z tego niejako pętla czasowa ;-)
UsuńMuszę sięgnąć! :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam! :-)
UsuńMam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury! ;-)
Usuń