11 grudnia 2017

Przystojniak za kierownicą czyli „Baby Driver”


Nie przed wszystkim można uciec wciskając gaz do dechy

Do zorganizowania perfekcyjnego napadu potrzebny jest dobry plan i doświadczeni przestępcy. Ale to dopiero połowa sukcesu. Kiedy torby są już wypchane pieniędzmi po brzegi, trzeba jeszcze uciec z miejsca zdarzenia. I tu właśnie wkracza Baby Driver. W tej historii robi za kierowcę i nic poza czterema kółkami zdaje się go nie obchodzić. Prowadzi odkąd zaczął sięgać kierownicy i jest w tym piekielnie dobry. Bycie współprzestępcą nie jest jego wymarzoną posadą, ale nie ma wyboru. Jedna niewłaściwa decyzja sprawiła, że do dziś musi spłacać dług wobec niebezpiecznego gangstera. Jeszcze tylko jeden skok i będzie wolny. Teoretycznie…



Jeśli jest coś, co wyróżnia „Baby Drivera” z tłumu innych sensacyjnych opowiastek o rabusiach i szybkich samochodach, to zdecydowanie ścieżka dźwiękowa. Muzyka towarzyszy widzowi już od pierwszej sceny, ale nie jest tłem tak jak w większości przypadków. O nie! Tutaj muzyka jest zawsze na pierwszym planie, a bohaterowie zdają się dostosowywać swoje zachowanie do jej rytmu.

Dla Baby Drivera muzyka jest jego własnym systemem zasilania. Chłopak zdaje się wręcz przyrośnięty do swojego IPoda i nigdy nie zobaczycie go bez słuchawek w uszach i ciemnych okularów na nosie. Bardzo dobrze udało się pokazać jak świat nut tworzy dla zamkniętego w sobie i przepełnionego bolesnymi tajemnicami chłopca, pewną bezpieczną przestrzeń, do której niechętnie wpuszcza innych. Baby, to bardzo fajna postać, świetnie zagrana przez Ansela Elgorta. Jego niepozorność może zmylić, ale gwarantuję, że nie raz Was zaskoczy swoim zachowaniem.





„Baby Driver”, to film akcji wypełniony po brzegi napadami z bronią w ręku, szybkimi autami i desperackimi pościgami. Napięcie i adrenalina są tu na porządku dziennym. Pędzącą akcję równoważy jednak przesłodki wątek romansowy. Jeden z tych wywołujących permanentny uśmiech na twarzy i łagodzący brutalność filmu swoją delikatnością. Mnie osobiście bardzo rozczulił i usatysfakcjonował, a nie jest rozwinięty aż tak bardzo, by przyćmić słodyczą właściwą akcję.


Podsumowując: Oglądanie „Baby Drivera” było czystą przyjemnością i nie będę doszukiwała się w nim na siłę wad, choć twardszy krytyk na pewno znalazłyby niejedną. To idealny film dla każdego, kto lubi czasem poczuć odrobinę adrenaliny, posłuchać świetnie skomponowanej z akcją muzyki i zatracić się w słodkim romansie. Jak dla mnie świetnie zrobiony, niesamowicie przyjemny film. Polecam.


6 komentarzy:

  1. Nie za często oglądam filmy, ale gdy nabierze mnie ochota będę go miała na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się jakiś czas temu nad tym filmem. Widzę jednak, że może mi się spodobać, więc obejrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tym filmie, ale jak zobaczyłam, że występuje w nim aktor z "Gwiazd naszych wina" to muszę go obejrzeć hehe. ;) A Twoja recenzja też do tego zachęca. ;)

    Buziaki. :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Już dawno mam w planach ten film! Mam go na liście do obejrzenia! Jeszcze Ansel Elgort... ten film już jest dobry! Nie mogę się doczekać aż go oglądnę. <3
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, nie słyszałam o tym filmie, ale zapiszę sobie tytuł i może kiedyś przy okazji obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.