6 września 2014

„Dawca Pamięci” (film)



Opis:

Film oparty jest na bestsellerowej powieści Lois Lowry z 1993 roku. Opowiada historię chłopca o imieniu Jonas, który żyje w fikcyjnym świecie bez wad. Społeczeństwo jest szczęśliwe, a pojęcia wojny, bólu, wyboru, smutku i innych uczuć nie są mu znane. Każdy ma przypisaną rolę i żyje według ściśle określonych zadań. W wieku 12 lat Jonas otrzymuje swoją rolę - ma zostać "Odbiorcą wspomnień". Rozpoczyna szkolenie pod okiem byłego "Odbiorcy", starszego człowieka, który będzie przekazywał chłopcu swoją wiedzę (tytułowy "Dawca Pamięci"). Tym sposobem Jonas doznaje nowych uczuć i wkracza w prawdziwy świat, gdzie nie wszystko jest tak wspaniałe. Zdaje sobie sprawę, że społeczność, w której żyje to jedno wielkie oszustwo i w obliczu tej prawdy musi podjąć decyzje, które zmienią jego los na zawsze.

Zwiastun:


Recenzja:
Wbrew zasadom

Jako fanka gatunku widząc zapowiedź „Dawcy Pamięci” wiedziałam, że muszę ten film zobaczyć. Jednak ponieważ wiedziałam też, że powstał on na podstawie powieści, sięgnęłam po nią gdy tylko się ukazała. Wiedziałam więc czego mniej więcej mogę się spodziewać, jednak byłam pewna, że film tylko w niewielkim stopniu będzie odwzorowywał powieść, która choć naprawdę bardzo dobra, na film zbytnio się nie nadaje. Czekało mnie więc spore zaskoczenie i muszę przyznać, że wierność książce nie zawsze wychodzi ekranizacji na dobre.


Jeżeli czytaliście moją recenzję książkowego pierwowzoru, wiecie już, o czym jest ta historia. Dla pozostałych króciutkie przypomnienie, bo fabuła książkowa i filmowa prawie wcale się nie różnią. Bohaterem jest dwunastoletni Jonas (choć 25-letni Brenton Thwaites wcale na dwunastolatka nie wygląda… Na dwudziestopięciolatka z resztą też), żyjący w utopijnym świecie przyszłości, gdzie nie ma bólu, chorób, głodu, ale nie ma też wolnej woli, a wszyscy podporządkowują się decyzjom starszyzny. Jonas wraz ze swoimi przyjaciółmi Fioną (Odeya Rush) i Asherem (Cameron Monaghan), oraz innymi dwunastolatkami ma przejść ceremonię nadania zawodów, jako jedyny nie ma jednak pojęcia, co go czeka, bo sam nawet nie wie jaki zawód chciałby wykonywać. Nieoczekiwanie otrzymuje jednak najbardziej zaszczytne, ale wiążące się z ogromną odpowiedzialnością i bólem stanowisko Odbiorcy Wspomnień a jego mentorem staje się Dawca (Jeff Bridges). Poznając kolejne wspomnienia z przeszłości, które ludzkości odebrano, chłopak zaczyna się zastanawiać czy świat, w którym żyje jest naprawdę tak doskonały jak myślą nieświadomi mieszkańcy.


„Dawca Pamięci” jest jedną z najwierniejszych adaptacji, jakie dane mi było obejrzeć. Zazwyczaj bardzo mnie to cieszy, bo przekręcanie faktów i istotnych wydarzeń, dla fana książki jest naprawdę irytujące, jednak w tym przypadku było trochę inaczej. Fabuła książki została dokładnie odwzorowana w filmie i różni się zaledwie kilkoma detalami. Odwzorowany został też klimat powieści, w którym nie ma cienia dynamizmu a jedynie melancholia i spokój. Choć książka bardzo mi się spodobała i chętnie przeczytam ją ponownie, miałam nadzieję, że twórcy filmu nieco luźniej oprą scenariusz na fabule powieści. Może pisząc to, jestem zdrajczynią, ale pierwszy raz w życiu chciałam jakichś zmian. Tymczasem dostałam coś do złudzenia przypominającego książkę, co jest tuż po lekturze tyle zaletą, co wadą, bo w gruncie rzeczy nie czekało mnie w kinie absolutnie żadne, najmniejsze nawet zaskoczenie.


Polecam wam więc bardziej książkę niż film, bo choć oba twory są do siebie bardzo podobne to jednak powieść bardziej mnie poruszyła i była bardziej refleksyjna. Miałam z tym wszystkim trochę kłopotu, bo mimo podobieństwa film nie zrobił już na mnie takiego wrażenia. Nie mogę ocenić go źle, bo historia mi się podobała, ale nie mogę podnieść też oceny w stosunku do książki, bo to zwyczajnie już nie to samo. W dodatku powolny i kompletnie nie emocjonujący klimat na dużym ekranie nie sprawdza się najlepiej i fanów dystopii (nieznających książki), może zwyczajnie rozczarować, a nawet odrobinę znudzić.


Nie chcę jednak, byście myśleli, że zniechęcam was do tej historii, bo to kompletnie nie tak. Mimo wszystko film może się spodobać i zdecydowanie nabiera rumieńców dzięki znakomitej obsadzie aktorskiej. Największe wrażenie robi Jeff Bridges w roli przytłoczonego brzemieniem wspomnień mentora. Jest to jedyna postać, którą od początku omija aura sztuczności wyidealizowanego społeczeństwa, a za to otacza atmosfera tajemnicy i indywidualności. Niemniejsze wrażenie robi Brenton Thwaites, którego na ekranie widziałam pierwszy raz, ale bardzo polubiłam i z pewnością zapamiętam jego nazwisko. Ciekawym zabiegiem było też zwiększenie w filmie roli Fiony i Ashera. Dostali oni inne niż w książce zawody i mają w całej historii znacznie większe znaczenie. W przypadku Fiony strasznie mi się to spodobało, został nawet wprowadzony delikatny wątek romantyczny, którego zabrakło w powieści. Rozczarowała mnie z kolei przemiana Ashera, który był bardzo zabawną postacią, a w filmie wykreowano go na zwykłego sztywniaka. Zaskoczył mnie jednak fakt, że na ulotce promującej film próżno szukać nazwiska Odeyi Rush grającej Fionę, czy Camerona Monaghana grającego Ashera. Z kolei wśród nazwisk na pierwszej stronie pojawia się Taylor Swift grająca zaledwie maleńki epizodzik. Pewnie nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie fakt, że za nią nie przepadam, a wcześniej wymienieni aktorzy naprawdę zasługują na wyróżnienie.


Zwiastun, choć wprowadza nieco w błąd, zapowiada dobrą w gruncie rzeczy opowieść o sile emocji, wadze wspomnień i pozwala docenić to, czego czasem nie dostrzegamy, choć zdecydowanie powinniśmy. W ostatecznym rozrachunku film polecam i mam nadzieję, że wiedząc, czego się spodziewać, odbierzecie go lepiej. Bo tak naprawdę opowiada on o życiu i naprawdę ważnych wartościach, bez których nie jest ono wiele warte.

Ocena:
7/10


Na koniec przepiękna piosenka OneRepublic
 z filmowego soundtracku:



20 komentarzy:

  1. Miałam iść dzisiaj na to do kina, chyba dobrze zrobiłam, że jednak zrezygnowałam ;) O książce wcześniej nie słyszałam, ale ma świetną okładkę, przynajmniej podoba mi się ta, którą zamieściłaś w recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy powinnam polecać ten film osobom, które nie znają klimatu książki, bo to może być jednak zaskoczenie i to niekoniecznie pozytywne ;-) Więc może faktycznie dobrze się stało. Ale książkę warto przeczytać :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie bój się, nie zniechciłaś. Nic nie jest mnie w stanie zniechęcić. Z chęcią bym obejrzała choćby teraz, jednak weznaję zasadę "najpierw książka, potem film", więc będę musiała poczekać na moment, w którym książka znajdzie się u mnie. Już nie mogę się doczekać :)
    Zapraszam do mnie w wolej chwili. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się chwali ;-) Warto najpierw wykreować własną wizję, a dopiero potem zobaczyć czyjąś ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Mam zamiar najpierw przeczytać książkę i jeśli mi się spodoba, to obejrzeć również film. Historia wydaje mi się interesująca :)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest świetna, uwierz mi. Może nie ma tam wiele akcji ale jest taka głęboka i prawdziwa. Naprawdę warto przeczytać.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Powieść skończyłam czytać dokładnie wczoraj i to było coś. Może dzisiaj, kiedy mamy "Igrzyska Śmierci" i te wszystkie bajery, nie robi takiego wrażenia, jak te 15 lat temu lub więcej, kiedy pierwotnie została wydana. Ma w sobie jednak wiele mądrości i warto ją przeczytać.
    Czekam, aż film będzie dostępny w Internecie, bo do kina nie mam za bardzo jak jechać. Od razu zorientowałam się, że będzie to coś, co zdecydowanie wykracza poza termin "luźna adaptacja" chociażby ze względu na aktora grającego Jonasza.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ta mądrość mnie urzekła, bo w gruncie rzeczy mimo iż mamy teraz na pęczki dystopii, to pomału robią się coraz gorsze... Niestety część jest przekombinowana i próżno tam szukać takiej właśnie mądrości.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Popieram ;-) Recenzja również na blogu ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. U mnie jest podobnie jak u Agnieszki T- najpierw musze przeczytac ksiązke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo naprawdę warto :-) I bardzo dobra decyzja- sama tak zrobiłam ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Czytałam, a wczoraj byłam na filmie i moim zdaniem ekranizacja niezbyt im wyszła i ten, który nie przeczytał książki nie zrozumie filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem była w miarę dobra, ale właśnie raczej jest skierowana dla fanów książki.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ach, myślę, że doskonale wiesz, jak strasznie wyczekiwałam na ten film. :) Teraz się niestety okazuje, że trochę poczekam, zanim go oglądnę, bo wiadomo, że pierwszeństwo ma książka, której nawet jeszcze nie mam! :( Ale Brenton Thwaites... Brenton! Wspaniały Brenton, którego UWIELBIAM dzięki "Slide"... Trochę niepokoi mnie fakt, że film nie wzbudzał takich emocji jak książka, że twórcy się nie popisali jeśli chodzi o kreatywność, że nie było klimatu a kochany Brenton grał dwunastolatka (!), ale generalnie, dzięki właśnie One Republic i "Ordinary Human", którą słucham naprawdę często, odkąd pojawił się w sieci klip - jestem naprawdę pozytywnie do niego nastawiona. :)
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi Brenton ratuje sytuację ;-) Jest po prostu świetny, podobnie jak inni aktorzy. Po prostu ta historia ma tak prostą i nieskomplikowaną budowę, że oczekiwałam zmian w filmie. A wyszło tak spokojnie i kurczę nic mnie nie zaskoczyło :-( Tak jak wspominałam jestem rozdarta i mam mieszane uczucia, ale NIE MOGŁAM źle go ocenić ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Dobrze wiedzieć, że film jest dość dobrze odwzorowany co do książki. Nie miałam możliwości spotkania się z autorem w książce, filmu jeszcze też nie obejrzałam, więc chyba szybko rusze do biblioteki, by przeczytać ją zanim obejrzę film i sama skonfrontuje Twoje zastrzeżenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa jak Ty to odbierzesz, bo ja mam kompletny mętlik w głowie. Choć nie mogę powiedzieć, że żałuję tego seansu ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Bardzo fajnie się zapowiada, ale niestety będę musiała poczekać, aż film pojawi się online. Brak kina w mieście, a do najbliższego jakieś 50 km:(
    Trochę zdziwiłam się doborem aktora. Na LC czytałam, ze głównym bohaterem jest 12 letni chłopiec, a tutaj dorosły mężczyzna, jednak mam nadzieję, że to nie przeszkadza jeżeli chodzi o o ogólny zarys:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, sama mam tyle samo do kina :-( Ale razem z chłopakiem jeździmy tam regularnie bo uwielbiamy kino! :-D
      Wiek aktora nie rzuca się w oczy, Brenton zagrał Jonasa tak dobrze, że można mu wybaczyć te kilka lat różnicy ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.