12 lutego 2014

„Miłość bez końca”- Scott Spencer


„I dni i lata na nic,
By dowieść prawdy miłości bez granic.”
DELMORE SCHWARTZ


Miłość sprawia, że ludzie robią naprawdę dziwne rzeczy. Potrafią wyrzec się wszystkich swoich zasad, walczyć najokrutniejszymi metodami a nawet zabijać. Czasem stają się prawdziwymi egoistami, którzy niszczą wszystko i wszystkich pragnąc obsesyjnie uchronić swą miłość. „Kocha jak wariat”- jak mówią. Jednak czasem to szaleństwo przeradza się w coś bardzo niebezpiecznego. A konsekwencje jednego szalonego czynu mogą zaważyć na reszcie życia…

David i Jade byli cudowną parą. Mimo młodego wieku połączyła ich prawdziwa, szczera i dojrzała miłość. Nie potrafili wytrzymać bez siebie nawet chwili. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia, kiedy ojciec Jade oznajmia Davidowi, że podjęli z córką decyzję, by na jakiś czas zerwał z nią kontakt. Zdezorientowany, zrozpaczony, pozbawiony jakichkolwiek wyjaśnień chłopak zostaje wyrzucony z domu rodziny Butterfieldów. Rozłąka okazuje się być dla niego ciężką próbą- zbyt ciężką jak się okazuje.

„Listy były jedynym namacalnym dowodem, dowodem tego, że kiedyś skrzydła wyrastały mi z serca. Znałem inny świat, świat, który nie ma nazwy. Bo takie słowa jak oczarowanie czy rozkosz są zbyt proste, zbyt banalne, nie potrafią go określić. Nic o tym wiecie nie mogę powiedzieć oprócz tego, że go znałem, ze należał do mnie i że wciąż jest mój. Był jedyną wartością w moim życiu. Prawdziwszą od otaczającej mnie rzeczywistości.”

Zdesperowany chłopak podejmuje szaleńczą próbę powrotu do łask Jade. Kierując się impulsem postanawia podpalić jej dom, a następnie uratować wszystkich z pożaru, by stać się bohaterem w oczach rodziny. Nie spodziewa się jednak, że mający dosyć swobodny stosunek do życia Butterfieldowie, postanowią tego akurat dnia poeksperymentować ze środkami odurzającymi, przez co jedynie cudem udaje im się uratować z płonącego domu.

Trawiony wyrzutami sumienia David przyznaje się do winy, a każda wina pociąga za sobą karę. Dzięki wpływom rodziców udaje mu uniknąć więzienia, zostaje za to zamknięty w szpitalu dla chorych umysłowo. Miłość do Jade nie spłonęła jednak jak dom w pożarze. Wręcz przeciwnie, staje się jeszcze gorętsza i bardziej obsesyjna, niczym ogień, który David podłożył tej pamiętnej nocy. Od tej pory przed prawdziwym szaleństwem chroni go tylko nadzieja, że Jade wiąż czuje to, co on, i gdy wreszcie wyjdzie na wolność, znów będą mogli być razem.

„Nie potrafiłem zrozumieć ludzi, którzy twierdzą, że na każdym kroku widzą swoich ukochanych. Uważają, ze świadczy to i ich ogromnej miłości, ale moim zdaniem, jeśli ktoś myli ukochaną osobę z kimś całkiem obcym, świadczy to jedynie o dziwnym narcyzmie. Jak można nie wiedzieć? Jak można się mylić?”

Opowieść Davida jest jakby spowiedzią. Długimi i szczegółowymi opisami chłopak zdaje nam relację ze swojego życia, a przede wszystkim – ze swoich uczuć. Nie szczędzi przy tym szczegółów, nawet tych najbardziej osobistych. Każda najdrobniejsza myśl, detal i ruch zostaje przekazany czytelnikowi. Książka staje się dzięki temu jakby żywym organizmem. Scott Spencer włożył w opowieść nie tylko masę uczucia ale też detali, dzięki czemu przedstawiony świat jest niemal namacalny, jakby prawdziwy.

„I oto uczyniłem następny desperacki krok, lecz czy miałem jakikolwiek powód sądzić, ze nie zakończy się jeszcze większym nieszczęściem? Naruszyłem prawo, opuściłem rodziców, oszukałem lekarza, zapewne stracę posadę w związku. Czy to wszystko było w imię szalonej miłości? Czy całe życie miałem kroczyć ścieżką wśród pustki, zgliszczy i ruin? A może ścieżka  w ogóle nie istniała, może od początku zgliszcza i pustka były moim jedynym celem?”

Jest to powieść typowo refleksyjna, co w połączeniu z objętością może być dla niektórych niestety wadą. Nie uświadczycie tu szybkiej i emocjonującej akcji, dostaniecie za to dużą dawkę melancholii i pięknych słów. Język jest niezwykle plastyczny i barwny. Autor ma prawdziwy talent do tworzenia refleksyjnych cytatów, które chętnie zapisywałam podczas lektury.Ma też niestety talent do pisania całych stron w zasadzie o niczym, posługuje się też bardzo długimi zdaniami tworzącymi równie długie rozdziały. Co dziwne, wcale nie czułam się znużona takim tokiem narracji. Pan Spencer ma niezwykle hipnotyzujący styl, co sprawiło, że nawet nudniejsze fragmenty wcale nie były… nudne. Trzeba jednak przyznać, że to pozycja raczej dla cierpliwych, a spragnieni akcji czytelnicy mogą się w niej zwyczajnie nie odnaleźć.

Nie jest to typowy romans jak mógłby sugerować tytuł. Ukochana głównego bohatera pojawia się bowiem dopiero w połowie powieści. Nie powiem Wam jak potoczą się losy tej dwójki, ale mogę zdradzić, że nie będzie łatwo.
Niejednokrotnie historia kojarzyła mi się z dramatem Romea i Julii, tu jednak nie mamy do czynienia z kilkudniowym obsesyjnym romansem, lecz prawdziwą destrukcyjną siłą tragicznej miłości. Autor nie szczędzi nam też długich opisów scen erotycznych, nie ma w nich jednak umiaru czy delikatności. Wręcz przeciwnie, niekiedy zachowanie bohaterów potrafiło mnie wręcz zniesmaczyć. Niestety…

„Jeżeli miłość bez granic jest marzeniem, to jest ona marzeniem nas wszystkich, marzeniem bardziej powszechnym od pragnienia nieśmiertelności, czy odbycia podróży w czasie, i jeśli czymkolwiek różniłem się od innych, to nie porywem, ale uporem, chęcią, aby ponieść owo marzenie poza wszelkie uznawane granice rozsądku i udowodnić, iż nie jest ono wytworem chorej wyobraźni, lecz stanowi rzeczywistość bardziej prawdziwą  niż to naiwne, bolesne złudzenie, które nazywamy normalnym życiem.”

Teraz będąc już po lekturze „Miłości bez końca” i obejrzeniu zwiastuna ekranizacji widzę, że historie w nich przedstawione są skrajnie różne. Autor w dość nietypowy sposób zabrał się do opisywania miłości nastolatków. Zazwyczaj czytamy o takim uczuciu od samego początku, obserwujemy pierwsze spotkania, uśmiechy, pocałunki- tak też zapowiada się film. W książce z kolei zostajemy wrzuceni od razu na głęboką wodę, poznajemy historię uczucia Jade i Davida jedynie ze strzępów wspomnień, gdyż historia zaczyna się dopiero w momencie, kiedy bohaterowie się rozstają. Było to ciekawe zagranie ze strony autora, jak dla mnie dosyć niespotykane. Podobnie dziwi mnie ekranizacja, jednak chętnie ją obejrzę i porównam z moim wyobrażeniem początków miłości wspomnianej pary.

„Nie dostrzegamy przyszłości. Z trudem chwytamy się dziwnych wersji przeszłości. Widzimy tylko to, co jest bezpośrednio przed nami. Prawie nic nie rozumiemy. Można wytrzymać jedynie wtedy, gdy się człowiek niczym nie przejmuje. Ja się przejmuję i nie mogę wytrzymać.”

O CZYM?  „Miłość bez końca” udowadnia jak potężną siłą są nasze uczucia oraz jak jeden desperacki krok potrafi zmienić całe życie. Jest to opowieść o miłości, która nie zna granic i trwa wiecznie, lecz jest też okrutna, niesprawiedliwa a nawet tragiczna. Książka nie spodoba się wszystkim jest dosyć nietypowa i inna. Jest jednak też oryginalna, naszpikowana emocjami i niezwykle smutna. Idealny prezent walentynkowy dla tych, którzy nie wierzą w szczęśliwe zakończenia.

Ocena:

7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MUZA!

Ekranizacja już w walentynki!

20 komentarzy:

  1. O jaaaaaa. *-* Coś melancholijnego? Coś z pięknymi słowami? Coś innego? Zdecydowanie muszę zdobyć tą książkę! Niekoniecznie wiem, jak się do tego zabrać, kiedy reprezentuję sobą duch "bankruta", ale TA KSIĄŻKA ZNAJDZIE SIĘ W MOJEJ BIBLIOTECZCE! Musi! Jestem straaasznie ciekawa tej lektury, a przeciętno-dobre opinie, zdecydowanie mnie zadowalają. Poza tym - nie szykuję się na super, emocjonującą, zapierającą dech w piersiach przygodę. Raczej oczekuję... subtelności. Uczuć. Gamy emocji. O to mi chodzi. :) Poza tym - ta okładka... *-* Raaaany!
    W każdym razie - cieszę się, że zrecenzowałaś tą książkę! I szalenie ci zazdroszczę tak pozytywnych wrażeń! :) Mogę tylko mieć nadzieję, że powstrzymam ciekawość i nie oglądnę filmu przed książką...
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie film obejrzeć możesz, bo nie zdradzi zbyt wiele z treści- jedynie początek (o ile dobrze interpretuję ten zwiastun ;) ) Ja jestem naprawdę zadowolona z lektury. Musiała mi się spodobać skoro 510 stron przeczytałam na komputerze bez narzekania- a to się rzadko zdarza! Mam nadzieję, że też zaczaruje Cię ta melancholia, bo zdaję sobie sprawę, że dla niektórych taka podróż do wnętrza bohatera jest zwyczajnie nudna ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No właśnie, jak tak czytałam twoją recenzję i jeszcze patrzyłam na zwiastun, to chyba film będzie bardziej... skupiał się na przeszłości bohatera. W sumie nie mam porównania z książką, ale hm... Zobaczymy, zobaczymy!
      Co do "nudności" - nie ma mowy! Sherry bardzo chętnie zajrzy do główki i serduszka bohatera. :) Właściwie, to wydaje mi się to naprawdę niesamowite! *-*

      Usuń
    3. Jeśli masz tak pozytywne podejście myślę, że książka naprawdę może Ci się spodobać :)

      Usuń
  2. Ja wierzę, a poza tym jestem niezwykle przez akcję promocyjną tej książki!
    Chętnie się z nią zapoznam, choć wcześniej nie miałam takich planów. Kto jednak nie lubi ciepłych opowieści!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja polecam :) Powieść może jest nie tyle ciepła co bardzo przejmująca przez co od razu trafia do serducha :)

      Usuń
  3. Książka średnio mi się podobała (szczególnie jedna scena seksu mnie zniesmaczyła), ale zwiastun ekranizacji jest świetny i liczę na to, że będzie o niebo lepszy od powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o której scenie mówisz :P Była okropna! Ale jakoś trafiają do mnie takie melancholijne opowieści więc ogólna ocena jest dobra :)

      Usuń
  4. Specjalnie mnie ta powieść nie interesuje. Wątpię, by w ogóle trafiła do mnie (no chyba że jakimś cudownym trafem wygram ją w którymś konkursie, co raczej nie jest prawdopodobne, zważywszy na moje szczęście do konkursów), jeśli jednak ostatecznie trafi, to nie wiem czy zacznę lekturę, bo to lanie wody i słodki język mnie jakoś nie przekonują.
    Recenzja bardzo dobra, chociaż trafiło Ci się kilka literówek (ale przy sprawdzeniu tekstu powinnaś je szybko wyłapać).
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Gnom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieść jak pisałam nie jest dla wszystkich, myślę, że to raczej literatura kobieca, mimo iż narratorem jest chłopak, więc nawet nie będę Cię szczególnie zachęcać. Jeśli jednak znasz kogoś kto lubi lekko patologiczne romanse to możesz śmiało polecać ;)
      Literówki musisz mi niestety wybaczyć. Czasem nie mam czasu na dokładną analizę, ale przeważnie zwyczajnie ich nie dostrzegam :(
      Życzę powodzenia w konkursach :) I nie przejmuj się zbytnio niepowodzeniami, mimo wszystko warto brać udział :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ja bym ją chętnie przeczytała. Ludzie rzadko zdają sobie sprawę z tego, jaką potęga potrafią być uczucia, potęgą, która równie często buduje, jak i rujnuje. Nie wiadomo często kiedy zwykłe uczucie, miłostka, zamienia się w obsesję...
    A skoro polecasz ta książkę, to po nią pewnego dnia sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, ja mam wydanie tej powieści chyba sprzed 20 lat z okładką z namalowanymi dwoma sercami - leży gdzieś w pudle i cały czas się waham, czy przeczytać czy nie :) A tu nagle wznowienie, co za niespodzianka! Chyba przeczytam w takim razie :)

    Mój nowy adres bloga: tirindeth.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto :) spróbuj przynajmniej zacząć, jeśli nie porwie Cię od początku to lepiej się nie męczyć, ale kto wie, może to właśnie książka dla Ciebie ;)

      Usuń
  7. Trochę zniechęciło mnie to, że opisy nie mają w sobie umiaru. Uwielbiam powieści, w których autor nie boi się opisywać ze szczegółami scen intymnych, ale jeśli są one przedstawione w sposób, który może zniesmaczyć to już inna bajka. Tak czy inaczej powieść na pewno kiedyś przeczytam bo lubię burzliwe, trudne romanse i refleksyjne cytaty, a przede wszystkim melancholię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie książka powinna przypaść Ci do gustu. Jest jedna taka okropna scena, ale na szczęście pozostałe są w miarę normalne, jeśli mogę użyć tego słowa ;)

      Usuń
  8. Wow :) Ciekawie się zapowiada :)
    www.momentforme89.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej, smaka mi narobiła ta recenzja.... :( Przegapiłam film, bo moja walentynka, czy też raczej walenty, nie dał rady przyjechać i zostałam sama jak palec.

    O książce pierwsze słyszę, jeśli mam być szczera... Ale ta niewiara w szczęśliwe zakończenie mnie zachęca. Chyba wybiorę się do księgarni.

    Bardzo ciekawy styl recenzji, duży plus za brak większych spojlerów - niektórzy już parę razy zepsuli mi frajdę czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spojlery to zło nie lubię ich i unikam jak ognia ;)
      Cieszę się, że udało mi się Cię zaintrygować, mam nadzieję, że jeśli sie na nią zdecydujesz będziesz równie usatysfakcjonowana co ja ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.