„I dni i lata na nic,
By dowieść prawdy miłości bez granic.”
DELMORE SCHWARTZ
Miłość sprawia, że ludzie robią naprawdę dziwne rzeczy.
Potrafią wyrzec się wszystkich swoich zasad, walczyć najokrutniejszymi metodami
a nawet zabijać. Czasem stają się prawdziwymi egoistami, którzy niszczą
wszystko i wszystkich pragnąc obsesyjnie uchronić swą miłość. „Kocha jak wariat”-
jak mówią. Jednak czasem to szaleństwo przeradza się w coś bardzo
niebezpiecznego. A konsekwencje jednego szalonego czynu mogą zaważyć na reszcie
życia…
David i Jade byli cudowną parą. Mimo młodego wieku połączyła
ich prawdziwa, szczera i dojrzała miłość. Nie potrafili wytrzymać bez siebie
nawet chwili. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia, kiedy ojciec Jade
oznajmia Davidowi, że podjęli z córką decyzję, by na jakiś czas zerwał z nią
kontakt. Zdezorientowany, zrozpaczony, pozbawiony jakichkolwiek wyjaśnień chłopak
zostaje wyrzucony z domu rodziny Butterfieldów. Rozłąka okazuje się być dla niego
ciężką próbą- zbyt ciężką jak się okazuje.
„Listy były jedynym namacalnym dowodem, dowodem tego, że kiedyś
skrzydła wyrastały mi z serca. Znałem inny świat, świat, który nie ma nazwy. Bo
takie słowa jak oczarowanie czy rozkosz są zbyt proste, zbyt banalne, nie
potrafią go określić. Nic o tym wiecie nie mogę powiedzieć oprócz tego, że go
znałem, ze należał do mnie i że wciąż jest mój. Był jedyną wartością w moim życiu.
Prawdziwszą od otaczającej mnie rzeczywistości.”
Zdesperowany chłopak podejmuje szaleńczą próbę powrotu do
łask Jade. Kierując się impulsem postanawia podpalić jej dom, a następnie
uratować wszystkich z pożaru, by stać się bohaterem w oczach rodziny. Nie
spodziewa się jednak, że mający dosyć swobodny stosunek do życia Butterfieldowie,
postanowią tego akurat dnia poeksperymentować ze środkami odurzającymi, przez
co jedynie cudem udaje im się uratować z płonącego domu.
Trawiony wyrzutami sumienia David przyznaje się do winy, a
każda wina pociąga za sobą karę. Dzięki wpływom rodziców udaje mu uniknąć
więzienia, zostaje za to zamknięty w szpitalu dla chorych umysłowo. Miłość do
Jade nie spłonęła jednak jak dom w pożarze. Wręcz przeciwnie, staje się jeszcze
gorętsza i bardziej obsesyjna, niczym ogień, który David podłożył tej pamiętnej
nocy. Od tej pory przed prawdziwym szaleństwem chroni go tylko nadzieja, że
Jade wiąż czuje to, co on, i gdy wreszcie wyjdzie na wolność, znów będą mogli
być razem.
„Nie potrafiłem zrozumieć ludzi, którzy twierdzą, że na każdym
kroku widzą swoich ukochanych. Uważają, ze świadczy to i ich ogromnej miłości,
ale moim zdaniem, jeśli ktoś myli ukochaną osobę z kimś całkiem obcym, świadczy
to jedynie o dziwnym narcyzmie. Jak można nie wiedzieć? Jak można się mylić?”
Opowieść Davida jest jakby spowiedzią. Długimi i szczegółowymi
opisami chłopak zdaje nam relację ze swojego życia, a przede wszystkim – ze swoich
uczuć. Nie szczędzi przy tym szczegółów, nawet tych najbardziej osobistych.
Każda najdrobniejsza myśl, detal i ruch zostaje przekazany czytelnikowi.
Książka staje się dzięki temu jakby żywym organizmem. Scott Spencer włożył w
opowieść nie tylko masę uczucia ale też detali, dzięki czemu przedstawiony
świat jest niemal namacalny, jakby prawdziwy.
„I oto uczyniłem następny desperacki krok, lecz czy miałem
jakikolwiek powód sądzić, ze nie zakończy się jeszcze większym nieszczęściem?
Naruszyłem prawo, opuściłem rodziców, oszukałem lekarza, zapewne stracę posadę
w związku. Czy to wszystko było w imię szalonej miłości? Czy całe życie miałem
kroczyć ścieżką wśród pustki, zgliszczy i ruin? A może ścieżka w ogóle nie istniała, może od początku
zgliszcza i pustka były moim jedynym celem?”
Jest to powieść typowo refleksyjna, co w połączeniu z
objętością może być dla niektórych niestety wadą. Nie uświadczycie tu szybkiej
i emocjonującej akcji, dostaniecie za to dużą dawkę melancholii i pięknych
słów. Język jest niezwykle plastyczny i barwny. Autor ma prawdziwy talent do
tworzenia refleksyjnych cytatów, które chętnie zapisywałam podczas lektury.Ma
też niestety talent do pisania całych stron w zasadzie o niczym, posługuje się też
bardzo długimi zdaniami tworzącymi równie długie rozdziały. Co dziwne, wcale
nie czułam się znużona takim tokiem narracji. Pan Spencer ma niezwykle hipnotyzujący
styl, co sprawiło, że nawet nudniejsze fragmenty wcale nie były… nudne. Trzeba
jednak przyznać, że to pozycja raczej dla cierpliwych, a spragnieni akcji
czytelnicy mogą się w niej zwyczajnie nie odnaleźć.
Nie jest to typowy romans jak mógłby sugerować tytuł.
Ukochana głównego bohatera pojawia się bowiem dopiero w połowie powieści. Nie
powiem Wam jak potoczą się losy tej dwójki, ale mogę zdradzić, że nie będzie
łatwo.
Niejednokrotnie historia kojarzyła mi się z dramatem Romea i
Julii, tu jednak nie mamy do czynienia z kilkudniowym obsesyjnym romansem, lecz
prawdziwą destrukcyjną siłą tragicznej miłości. Autor nie szczędzi nam też
długich opisów scen erotycznych, nie ma w nich jednak umiaru czy delikatności.
Wręcz przeciwnie, niekiedy zachowanie bohaterów potrafiło mnie wręcz
zniesmaczyć. Niestety…
„Jeżeli miłość bez granic jest marzeniem, to jest ona marzeniem
nas wszystkich, marzeniem bardziej powszechnym od pragnienia nieśmiertelności,
czy odbycia podróży w czasie, i jeśli czymkolwiek różniłem się od innych, to
nie porywem, ale uporem, chęcią, aby ponieść owo marzenie poza wszelkie
uznawane granice rozsądku i udowodnić, iż nie jest ono wytworem chorej
wyobraźni, lecz stanowi rzeczywistość bardziej prawdziwą niż to naiwne, bolesne złudzenie, które
nazywamy normalnym życiem.”
Teraz będąc już po lekturze „Miłości bez końca” i obejrzeniu
zwiastuna ekranizacji widzę, że historie w nich przedstawione są skrajnie
różne. Autor w dość nietypowy sposób zabrał się do opisywania miłości
nastolatków. Zazwyczaj czytamy o takim uczuciu od samego początku, obserwujemy
pierwsze spotkania, uśmiechy, pocałunki- tak też zapowiada się film. W książce
z kolei zostajemy wrzuceni od razu na głęboką wodę, poznajemy historię uczucia
Jade i Davida jedynie ze strzępów wspomnień, gdyż historia zaczyna się dopiero
w momencie, kiedy bohaterowie się rozstają. Było to ciekawe zagranie ze strony
autora, jak dla mnie dosyć niespotykane. Podobnie dziwi mnie ekranizacja,
jednak chętnie ją obejrzę i porównam z moim wyobrażeniem początków miłości
wspomnianej pary.
„Nie dostrzegamy przyszłości. Z trudem chwytamy się dziwnych
wersji przeszłości. Widzimy tylko to, co jest bezpośrednio przed nami. Prawie
nic nie rozumiemy. Można wytrzymać jedynie wtedy, gdy się człowiek niczym nie
przejmuje. Ja się przejmuję i nie mogę wytrzymać.”
O CZYM? „Miłość bez końca” udowadnia jak
potężną siłą są nasze uczucia oraz jak jeden desperacki krok potrafi zmienić
całe życie. Jest to opowieść o miłości, która nie zna granic i trwa wiecznie,
lecz jest też okrutna, niesprawiedliwa a nawet tragiczna. Książka nie spodoba
się wszystkim jest dosyć nietypowa i inna. Jest jednak też oryginalna,
naszpikowana emocjami i niezwykle smutna.
Idealny prezent walentynkowy dla tych, którzy nie wierzą w szczęśliwe
zakończenia.
Ocena:
7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MUZA!
Ekranizacja już w walentynki!
O jaaaaaa. *-* Coś melancholijnego? Coś z pięknymi słowami? Coś innego? Zdecydowanie muszę zdobyć tą książkę! Niekoniecznie wiem, jak się do tego zabrać, kiedy reprezentuję sobą duch "bankruta", ale TA KSIĄŻKA ZNAJDZIE SIĘ W MOJEJ BIBLIOTECZCE! Musi! Jestem straaasznie ciekawa tej lektury, a przeciętno-dobre opinie, zdecydowanie mnie zadowalają. Poza tym - nie szykuję się na super, emocjonującą, zapierającą dech w piersiach przygodę. Raczej oczekuję... subtelności. Uczuć. Gamy emocji. O to mi chodzi. :) Poza tym - ta okładka... *-* Raaaany!
OdpowiedzUsuńW każdym razie - cieszę się, że zrecenzowałaś tą książkę! I szalenie ci zazdroszczę tak pozytywnych wrażeń! :) Mogę tylko mieć nadzieję, że powstrzymam ciekawość i nie oglądnę filmu przed książką...
Pozdrawiam!
Sherry
W sumie film obejrzeć możesz, bo nie zdradzi zbyt wiele z treści- jedynie początek (o ile dobrze interpretuję ten zwiastun ;) ) Ja jestem naprawdę zadowolona z lektury. Musiała mi się spodobać skoro 510 stron przeczytałam na komputerze bez narzekania- a to się rzadko zdarza! Mam nadzieję, że też zaczaruje Cię ta melancholia, bo zdaję sobie sprawę, że dla niektórych taka podróż do wnętrza bohatera jest zwyczajnie nudna ;)
UsuńPozdrawiam!
No właśnie, jak tak czytałam twoją recenzję i jeszcze patrzyłam na zwiastun, to chyba film będzie bardziej... skupiał się na przeszłości bohatera. W sumie nie mam porównania z książką, ale hm... Zobaczymy, zobaczymy!
UsuńCo do "nudności" - nie ma mowy! Sherry bardzo chętnie zajrzy do główki i serduszka bohatera. :) Właściwie, to wydaje mi się to naprawdę niesamowite! *-*
Jeśli masz tak pozytywne podejście myślę, że książka naprawdę może Ci się spodobać :)
UsuńJa wierzę, a poza tym jestem niezwykle przez akcję promocyjną tej książki!
OdpowiedzUsuńChętnie się z nią zapoznam, choć wcześniej nie miałam takich planów. Kto jednak nie lubi ciepłych opowieści!?
Ja polecam :) Powieść może jest nie tyle ciepła co bardzo przejmująca przez co od razu trafia do serducha :)
UsuńKsiążka średnio mi się podobała (szczególnie jedna scena seksu mnie zniesmaczyła), ale zwiastun ekranizacji jest świetny i liczę na to, że będzie o niebo lepszy od powieści.
OdpowiedzUsuńWiem o której scenie mówisz :P Była okropna! Ale jakoś trafiają do mnie takie melancholijne opowieści więc ogólna ocena jest dobra :)
UsuńSpecjalnie mnie ta powieść nie interesuje. Wątpię, by w ogóle trafiła do mnie (no chyba że jakimś cudownym trafem wygram ją w którymś konkursie, co raczej nie jest prawdopodobne, zważywszy na moje szczęście do konkursów), jeśli jednak ostatecznie trafi, to nie wiem czy zacznę lekturę, bo to lanie wody i słodki język mnie jakoś nie przekonują.
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo dobra, chociaż trafiło Ci się kilka literówek (ale przy sprawdzeniu tekstu powinnaś je szybko wyłapać).
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Gnom
Powieść jak pisałam nie jest dla wszystkich, myślę, że to raczej literatura kobieca, mimo iż narratorem jest chłopak, więc nawet nie będę Cię szczególnie zachęcać. Jeśli jednak znasz kogoś kto lubi lekko patologiczne romanse to możesz śmiało polecać ;)
UsuńLiterówki musisz mi niestety wybaczyć. Czasem nie mam czasu na dokładną analizę, ale przeważnie zwyczajnie ich nie dostrzegam :(
Życzę powodzenia w konkursach :) I nie przejmuj się zbytnio niepowodzeniami, mimo wszystko warto brać udział :)
Pozdrawiam!
Ja bym ją chętnie przeczytała. Ludzie rzadko zdają sobie sprawę z tego, jaką potęga potrafią być uczucia, potęgą, która równie często buduje, jak i rujnuje. Nie wiadomo często kiedy zwykłe uczucie, miłostka, zamienia się w obsesję...
OdpowiedzUsuńA skoro polecasz ta książkę, to po nią pewnego dnia sięgnę. :)
Dokładnie, a książka idealnie to obrazuje.
UsuńJeju, ja mam wydanie tej powieści chyba sprzed 20 lat z okładką z namalowanymi dwoma sercami - leży gdzieś w pudle i cały czas się waham, czy przeczytać czy nie :) A tu nagle wznowienie, co za niespodzianka! Chyba przeczytam w takim razie :)
OdpowiedzUsuńMój nowy adres bloga: tirindeth.blogspot.com
Myślę, że warto :) spróbuj przynajmniej zacząć, jeśli nie porwie Cię od początku to lepiej się nie męczyć, ale kto wie, może to właśnie książka dla Ciebie ;)
UsuńTrochę zniechęciło mnie to, że opisy nie mają w sobie umiaru. Uwielbiam powieści, w których autor nie boi się opisywać ze szczegółami scen intymnych, ale jeśli są one przedstawione w sposób, który może zniesmaczyć to już inna bajka. Tak czy inaczej powieść na pewno kiedyś przeczytam bo lubię burzliwe, trudne romanse i refleksyjne cytaty, a przede wszystkim melancholię. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie książka powinna przypaść Ci do gustu. Jest jedna taka okropna scena, ale na szczęście pozostałe są w miarę normalne, jeśli mogę użyć tego słowa ;)
UsuńWow :) Ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńwww.momentforme89.blogspot.com
Jest jak najbardziej ciekawie :) Polecam :)
UsuńEj, smaka mi narobiła ta recenzja.... :( Przegapiłam film, bo moja walentynka, czy też raczej walenty, nie dał rady przyjechać i zostałam sama jak palec.
OdpowiedzUsuńO książce pierwsze słyszę, jeśli mam być szczera... Ale ta niewiara w szczęśliwe zakończenie mnie zachęca. Chyba wybiorę się do księgarni.
Bardzo ciekawy styl recenzji, duży plus za brak większych spojlerów - niektórzy już parę razy zepsuli mi frajdę czytania.
Spojlery to zło nie lubię ich i unikam jak ognia ;)
UsuńCieszę się, że udało mi się Cię zaintrygować, mam nadzieję, że jeśli sie na nią zdecydujesz będziesz równie usatysfakcjonowana co ja ;)
Pozdrawiam!