Opis:
Lucy
(Scarlett Johansson) mieszkająca na Tajwanie studentka zostaje namówiona przez
swojego chłopaka do dostarczenia ważnej teczki pewnemu biznesmenowi. Zanim
jeszcze dziewczyna zorientuje się w co została wplątana, stanie się
zakładniczką bezwzględnego pana Janga (Choi Min Sik), na którego rozkaz do
organizmu Lucy zostanie chirurgicznie wszyta paczka z silną syntetyczną
substancją przypominającą narkotyk. Przypadkowo substancja chemiczna
rzeczywiście przenika do organizmu Lucy. Pod jej wpływem ciało
dziewczyny zaczyna podlegać niewyobrażalnym transformacjom, a najbardziej
doświadcza tego mózg, którego potencjał zostaje uwolniony i osiąga
zdumiewające, pozostające dotychczas jedynie w sferze hipotez możliwości... Z
ogromną intensywnością zaczyna odczuwać wszystko, co znajduje się wokół niej -
powietrze, wibracje, ludzi, nawet grawitację. Rozwijają się u niej również
cechy nadludzkie - telepatia, telekineza, niezwykle rozległa wiedza oraz
zapierająca dech w piersiach kontrola nad materią.
Zwiastun:
Recenzja:
Bohaterka
z przypadku
Przeciętny dwunożny obywatel planety Ziemia, używa zaledwie
10% swojego mózgu. Choć wydaje się, że to mało, naprawdę wiele udało nam się
tymi dziesięcioma procentami zdziałać. Mamy nowoczesne technologie, szukamy
nowych źródeł energii i zwiedzamy kosmos. Człowiek jest jednak z natury
nienasycony i zawsze chce więcej niż ma. A co jeśli wykorzystywalibyśmy więcej
niż te marne 10% naszego umysłu? Jakie otworzyłyby się przed nami drogi i
udogodnienia? A co stanie się gdy osiągniemy 100%?
Na te i inne pytania odpowiada Luc Besson, używając jako
królika doświadczalnego Bogu ducha winnej studentki, mieszkającej w Tajwanie.
Lucy zostaje poproszona przez swojego nowego partnera (o wątpliwej reputacji,
dodajmy), o przekazanie pewnej teczki tajemniczemu biznesmenowi. Zmuszona
podstępem dziewczyna ku swojemu niezadowoleniu wykonuje zadanie. Jednak to
wydarzenie zmienia całe jej życie. W ciągu kilku minut jej partner zostaje
zabity, a ona sama uwięziona. Okazuje się, że teczka zawiera paczuszki z
podejrzaną substancją, która ma zostać sprzedana w Europie jako nowy narkotyk. By
nie wzbudzać podejrzeń, przemytnicy postanawiają przetransportować ją we
wnętrznościach Lucy i trzech innych osób. W skutek wypadku dziwna substancja
przedostaje się jednak do organizmu dziewczyny i wywołuje szereg
niewytłumaczalnych reakcji, nie tylko ze strony jej ciała, ale przede wszystkim
ze strony umysłu, który może ona teraz wykorzystywać w większym stopniu.
Zyskując coraz to nowsze zdolności, Lucy zaczyna się zastanawiać co stanie się
kiedy dotrze do 100% i jak je dobrze wykorzystać.
O tym, że mózg Lucy wkracza na nowy, procentowy poziom,
dowiadujemy się nie tylko za sprawą jej osiągnięć, ale też w bardziej dosłowny
sposób, z migawek ukazujący dokładną liczbę jaka określa jej umysł w danym momencie.
Dla widza ma to w pewnym sensie charakter rozdziałów, bo dodatkowo podkreśla
zmiany, które zachodzą w bohaterce. Luc
Besson jest znany z oryginalności i niekonwencjonalnych rozwiązań, a „Lucy”
miała duży potencjał, by stać się czymś wartościowym, kolejną ciekawą teorią i
znakiem zapytania w dyskusji o niezbadanych obszarach ludzkiego umysłu.
Niestety reżyser strasznie mnie rozczarował wybierając łatwiejszą drogę do
sukcesu, stawiając na sprawdzone kino akcji. Nie miałabym nic przeciwko temu,
gdyby nie wpłynęło to na spłycenie, najważniejszego wątku i ograniczenie go do
znanych mi już teorii.
Najbardziej bije po oczach ogromne podobieństwo do
„Transcedencji”, która stała się chyba inspiracją dla tego projektu. Mniej lub
bardziej świadomie zostały tu zgapione ważne elementy fabuły. Sam pomysł
uwolnienia umysłu, kontroli nad ciałem i wkroczenia do sfery cyfrowej, był
obecny w obydwu produkcjach. Podobnie jak próba naprawy świata i wykorzystania
nowych umiejętności w słusznym celu. Luc Besson poszedł nawet nieco dalej,
próbując wytłumaczyć narodziny świadomości i ludzkiej inteligencji, jednak
zupełnie mnie ta wizja nie przekonała. Sam motyw narkotyku, będącego kluczem
otwierającym ludzki umysł jest też doskonale znany z innej produkcji, a mianowicie „Jestem bogiem” z 2011 roku z Bradleyem Cooperem
w roli głównej.
Jeśli chodzi o obsadę można wyróżnić w niej dwie
teoretycznie mocne figury. Dlaczego teoretycznie? Szkopuł tkwi w porównaniach.
Choć Scarlett Johansson, czyli tytułowa Lucy, to dobra aktorka i nie mogę jej nic zarzucić, bo sprawdza się
świetnie w naprawdę różnych produkcjach, to nic nie mogę poradzić na to, że w
porównaniu do fenomenalnego Johnny'ego Deppa, grającego analogiczną postać w innej
produkcji, wypada zwyczajnie słabo. A figura numer dwa? To profesor Norman, zgłębiający
potencjał ludzkiego umysłu. Gra go kapitalny w każdej odsłonie Morgan Freeman,
który jednak chyba odrobinę za bardzo zasiedział się w roli profesorów, bo
dosłownie IDENTYCZNĄ rolę zagrał we wspomnianej wcześniej „Transcedencji”…
Podsumowując „Lucy” to dobre kino akcji, pełne dynamizmu,
nieoczekiwanych zwrotów fabularnych, pościgów, strzelanin i przekrętów w
mafijnym świecie. Niestety jeśli oczekujecie od tej produkcji czegoś więcej,
możecie się rozczarować, bo nie doświadczycie tu niczego, co już nie zostałoby
wcześniej wykorzystane. Jaki wysnułam morał z tej opowieści? Patrząc na Lucy
doszłam do wniosku, że 10% procent to całkiem sporo i w zupełności mi wystarczy
;-)
Ocena:
7/10
Oglądałam film, ale spodziewałam się czegoś lepszego.
OdpowiedzUsuńMnie również rozczarował pod wieloma względami...
UsuńPozdrawiam!
Nie jest to film, który chcę jakoś szczególnie obejrzeć, ale jeśli nadarzy się okazja, na pewno dam mu szansę. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej polecam "Transcedencję" ;-)
UsuńPozdrawiam!
Oglądałam już jeden bądź dwa filmy na ten sam temat i nie podobały mi się bardzo, więc ten chyba sobie daruję.
OdpowiedzUsuń~Księżycowa Pani
W porównaniu do innych o tej tematyce, wypada faktycznie słabo ;-)
UsuńPozdrawiam!
Ja zbyt wiele nie oczekuje od filmów chyba, że są to ekranizacje. Ten mnie zainteresował :) więc w wolnym czasie kiedyś go obejrzę :)
OdpowiedzUsuńZ takim podejściem seans na pewno nie będzie nieudany ;-)
UsuńPozdrawiam!
Od pierwszych zapowiedzi bardoz mnie ten film zaintrygował i na pewno go obejrzę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na opinię ;-)
UsuńPozdrawiam!
Muszę obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba ;-)
UsuńPozdrawiam!
Moim zdaniem, w tym filmie zepsuli całość tym, że pojawił się wątek kryminalny (pościgi etc.) Gdyby wyłącznie skupili się na umyśle i zdolnościach Lucy, film byłby genialny.
OdpowiedzUsuńNo cóż postawili na akcję i to zniszczyło wszystko. A mogło być co najmniej tak dobrze jak w "Transcedencji"...
UsuńPozdrawiam!
Okej, jestem beznadziejna, ale szczerze: liczyłam na to, że film będzie zły ^^ Nie znoszę Scarlett Johanson, nie wiem czemu, ale kiedyś obejrzałam jakąś produkcję z nią i po prostu teraz nie mogę znieść jej twarzy. Nie mogę znieść jej gry aktorskiej. Jej głosu, postawy... NIE LUBIĘ JEJ. Ot, co. ;D I dlatego, mimo że fabularnie "Lucy" jest jak najbardziej w moim tonie, nie chciałam obejrzeć tego filmu.
OdpowiedzUsuńTeraz skoro porównujesz go do "Transcendencji" i w tym porównaniu to drugie wypada lepiej... Ja już nie mam wątpliwości, że raczej szybko "Lucy" sobie nie włączę. Zamiast tego, skorzystam z okazji i spędzę czas z Johnnym <3
Pozdrawiam!
Sherry
Co więcej, "Transcedencja" wypada O WIELE lepiej! "Lucy" to niezły film akcji, ale całkowicie spartaczony pod względem "drugiego dna". Jeśli nie lubisz Scarlett, uwierz mi, niczego nie tracisz ;-)
UsuńŻyczę miłych chwil z Johnnym i daj znać jak wrażenia ;-)
Pozdrawiam!
Niedawno ten film pooglądałam, nie miałam okazji pooglądać "Transcedencji" więc nie porównam, jednak sam film mi się podobał, trochę krótki i zakończenie średnie, ale był faaajny :)
OdpowiedzUsuńPo pooglądaniu go stwierdziłam że muszę się więcej uczy ć xD
Nie chodzi o to, że film mi się nie podobał, bo był całkiem przyjemny, ale w porównaniu do Transcedencji okazał się płytki i raziła mnie masa powtórzeń. Koniecznie musisz obejrzeć Transcedencję, bo to jeden z najlepszych filmów 2014 roku!
UsuńPozdrawiam!
Mnie się takie dynamiczne kino podoba, nie sposób się tu nudzić, ja w każdym bądź razie obrjrzłam film z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji ale jestem bardzo zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńObejrzalam go wlasnie po raz "pięćdziesiąty". Uwielbiam ten film. Transcendencji nawet dobrze nie pamiętam natomiast Lucy mnie zachwyca. Nie przywiązuje wagi do wątku kryminalnego, jest mi obojętny i nie przeszkadza mi w momencie kiedy skupiam się na najważniejszym, czyli na tym co stałoby się z nami gdybyśmy uruchomili więcej procent naszych mózgów. Intryguje mnie to. Oczywiście to tylko wyobraźnia Besona, ale jednak daje dużo do myślenia. Czy stalibysmy się bogami? Za każdym razem wysnuwam inne wnioski, i odkrywam w tym filmie coś nowego. Akurat dziś, pół żartem, pół serio stwierdzam, że gdybym uzywala trochę więcej mózgu nie miałabym nerwicy lękowej
OdpowiedzUsuń