27 kwietnia 2014

„Pan Peabody i Sherman”


Opis:
Pan Peabody to najmądrzejszy pies na świecie, naukowiec-geniusz, który wynalazł wehikuł czasu, laureat nagrody Nobla i doradca głów państw. Gdy jego podopieczny, chłopiec o imieniu Sherman wyrusza w podróż wehikułem czasu, najsłynniejsze wydarzenia z historii wymykają się spod kontroli, a efektem jest wielka katastrofa i równie wielka dawka humoru. Niezwykły pies i jego pan muszą załatać dziurę w czasie, zanim nasz świat zmieni się raz na zawsze.

Zwiastun:

Recenzja:
„Każdy pies powinien mieć chłopca!”

Nadszedł w życiu Patki ten wiekopomny dzień, kiedy musiała opuścić szkolne mury na zawsze. I choć przez ostatnie trzy lata marzyła o tym każdego dnia, nie wiedzieć czemu w jej absurdalnym serduszku zagościł smutek. A ponieważ Patka nie zna lepszego sposobu na depresję niż kupa śmiechu, postanowiła uskutecznić swój plan i wybrała się do kina na komedię. Animowaną- a jakże! Padło na animację „Pan Peabody i Sherman”. Czy udało mu się przywrócić Patkę do stanu błogiego szczęścia?



Na początek skupmy się jednak na fabule. A dzieje się w niej i to sporo! Twórcy bajki postawili na modny ostatnio temat jakim są podróże w czasie. Kto z Was ich nie kocha? No właśnie. Wystarczy przypomnieć sobie „Trylogię czasu, „Zaklętych w czasie”, czy co tam z tej tematyki znacie. Temat jest tak szalenie intrygujący, że zaczarował niemal każdego. A dzięki Panu Peabody, pokochacie go jeszcze bardziej. Kim jest Pan Peabody? Cóż, to… pies. Ale nie byle jaki! To istny geniusz, a przy tym biznesmen, szef kuchni, medalista olimpijski, laureat nagrody nobla. Jego największym odkryciem jest jednak wehikuł czasu, którym wraz ze swoim adoptowanym synem Shermanem przemierza wieki i udziela niesamowitych lekcji historii. Choć przeszłość jest pełna niebezpieczeństw, o czym nie raz się przekonamy, okazuje się, że to w teraźniejszości kryje się największe zagrożenie. Opieka społeczna chce bowiem odebrać Shermana jego niezwykłemu opiekunowi. Czy Pan Peabody zdoła udowodnić, że jest dobrym ojcem, podczas gdy cały wszechświat dosłownie wali mu się na głowę?



Bajka, jak to generalnie bajki mają w zwyczaju, porusza pewne problemy i podkreśla wartości. Tym razem padło na temat adopcji. Nie jest to taka zupełna nowość, ponieważ wcześniej była obecna chociażby w animacji Jak ukraść księżyc”. Myślę, że tu jednak temat został wykorzystany lepiej. Twórcy wielokrotnie podkreślają, że adopcyjny rodzic, kocha tak samo mocno jak biologiczny i zrobi dla swojego dziecka wszystko. Ponadto pomaga dzieciom zrozumieć istotę adopcji i uczy tolerancji wobec adoptowanych dzieci. Zostało to przekazane bardzo wyraziście i przejrzyście i myślę, że żaden maluch nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem przesłania.



Inaczej ma się sprawa z humorem, na który tak liczyłam. Widać, że twórcy postawili sobie za cel stworzenie produkcji odpowiedniej dla całej rodziny, która mogła by konkurować z takimi bajkami jak „Shrek”, „Madagaskar” czy „Epoka lodowcowa”. I choć wyszło im naprawdę fajnie, to przyznam szczerze, że mogło być lepiej. Niektóre żarty są bowiem zbyt trudne do zrozumienia dla dzieci, a zbyt mało zabawne dla dorosłych. Na sali częściej było słychać cichy chichot niż salwy śmiechu, a szkoda, bo potencjał był duży. Myślę, że nie jest to dobra bajka dla bardzo małych dzieci, bo które dziecko zrozumie, że oto spotykamy się z Jerzym Waszyngtonem, przyszłym Faraonem, czy że za chwilę wybuchnie wojna trojańska? Dlatego uważam, że bajka lepiej nada się dla dzieci z podstawówki, które będą wiedziały już mniej więcej, o co chodzi, a może nauczą się nawet czegoś ciekawego.



Podsumowując: „Pan Peabody i Sherman” to sympatyczna animacja, na której wbrew moim narzekaniom  naprawdę można się pośmiać i dać zaczarować magią przeszłych wieków. Były momenty wzruszeń, chwila refleksji i morał na koniec. Choć mogło być jeszcze odrobinę lepiej, bawiłam się naprawdę dobrze i w ostatecznym rozrachunku polecam.

Ocena:
7/10



13 komentarzy:

  1. Mojemu braciszkowi już wszystkie bajki się przejadły, a tej jeszcze nie obejrzał więc dziękuje za jej recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że mu się spodoba :-) I Tobie przy okazji też ;-)

      Usuń
  2. Wow, jaki nagłówek bajerancki i w ogóle tło jakieś zmienione ;)!
    Strasznie plastikowa ta bajka... teraz w sumie innych nie znajdę, no chyba, że u Burtona ;D. Nie jestem jakoś specjalnie nią zafascynowany, więc wątpię, żebym w najbliższym czasie obejrzał to ;). Ale pierwszy raz o tej bajce słyszę, a tu już kinach leci? Dziwne...

    Miłego dnia :)!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.: Kurczę Patka, zaraz matury ;p. Ja to tam pikuś, bo mam dopiero za rok, ale Twoja już się ubiera i wychodzi na spotkanie z rozradowanymi maturzystami ;D! Życzę wiedzy, mniej stresu i najważniejsze... dużo szczęścia, żeby dali Wam jakieś łatwe zadania ;)!

      Usuń
    2. Uuu to widzę, że Melon jest do tyłu bo bajka leciała już w marcu (moje kino jest zacofane niestety...) Bajka jakaś przeraźliwie fantastyczna nie jest, ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Taki średniak ale przyjemy i z naprawdę zabawnymi momentami. Plastik? Może trochę, ale Smerfów i tak nic nie przebije :-D

      Weź nic mi nie mów o maturze. To jest jakaś masakra im bliżej tym głupsza się czuję. Chyba liczę na jakieś cudowne olśnienie czy coś :-P Pisemne jakoś przeżyję ale ustne to mój najgorszy koszmar! Myślę, że jakoś to będzie, bez szaleństw ale jakoś. A z matematyki już przygotowuję się mentalnie na sierpień :-P Poprawki są łatwiejsze więc jakoś to będzie.
      Jestem przesądna (w mamę) więc (nie) dziękuję, żeby nie zapeszyć ;-) Ale strasznie mi miło, że pamiętałeś :-) Z takim wsparciem musi się udać ;-)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Ja w ogóle nie jestem, bo nawet w marcu o niej nie słyszałem :P.

      Hahaha, spoko będzie wszystko dobrze ;). Tylko pamiętaj, żeby dzień przed maturą wyjść na rower/rolki/skakać na trampolinie/tańczyć/wydrzeć się lub cokolwiek innego byleby tylko zeszły z Ciebie wszystkie emocje i do matury podejdziesz na większym luzie ;).

      Usuń
    4. Jesteś genialny :-) Pójdę do lasu przepłoszyć zwierzynę :-D Bo inaczej sąsiad uzna mnie za wariatkę (słusznie) a to plociuch straszny! :-P Wszystko przez to, że taki emocjonalny człowiek ze mnie. No w paranoje wpadam :-)

      Usuń
  3. Cieszę się, że zrecenzowałaś ten animowany film, bo byłam na niego bardzo nakręcona, a teraz myślę, że było warto. W najbliższym czasie - podczas weekendu majowego, gwoli ścisłości - postaram się obejrzeć bo kocham animowane bajeczki, kocham motyw podróży w czasie i wydaje mi się, że ocena 7/10 zapowiada przyjemne widowisko. :) Ach no i dawno nie oglądałam filmu... raczej ostatnio moim życiem władały seriale i książki :o I mecze.
    Pewnie coś tam napiszę jeszcze kiedyś o moich wrażeniach po oglądnięciu, ale to kiedyś. :D
    Natomiast tak już nie nawiązując do recenzji - jak tam się trzymasz? Bo ja, mimo że może nie powinnam, jestem tak smutna ostatnio, że naprawdę. Czwarte klasy w moim technikum były naprawdę świetne, a już jedna w szczególności. Miałam tam mnóstwo kolegów (klasa złożona z panów, na jedną dziewczynę w klasie więc...) i po prostu... czuję taką pustkę jak pomyślę o tej bezdennej nudzie o... po prostu braku tych osób w szkole to jestem bliska załamania nerwowego. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak będę się czuć za dwa lata. Odchodząc. Zwłaszcza, że kocham szkołę średnią, wydaje mi się, że nie licząc dzieciństwa, przeżywam najpiękniejsze chwile w życiu i... no nie wiem. Okropne.
    Naprawdę... staram się wczuć w twoją sytuację, kiedy wiesz, że szkoła za tobą, kiedy wiesz, że oficjalnie odpowiadasz za siebie i swoją edukację i że... życie jest w twoich rękach, a wszechświat wydaje się taki duży... Ale... uch. Przygniata mnie to. Dlatego pytam jak się czujesz. Choć może to banalne pytanie, bo przecież przeczuwam jaka będzie odpowiedź. :(
    No nie wiem. Nie wiem co dalej.
    Ale trzymaj się. :) Ślę hektolitry uśmiechów. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7/10 to jak najbardziej pozytywna ocena! Myślę, że powinnaś być zadowolona z seansu. Mi ta bajka poprawiła humor (przynajmniej chwilowo) i bardzo się cieszę, że ją obejrzałam. Kocham bajki :-D

      Och duchowa bliźniaczko! Czuję to samo :-( Dla mnie to były piękne trzy lata i choć nieraz marzyłam by się w końcu skończyły, to teraz żałuję, że nie wycisnęłam z nich jeszcze więcej. Zakończenie było dołujące do granic możliwości. Po wszystkim miałam ochotę się do kogoś przytulić, upić czy coś takiego. A tu nagle nóż w serce, bo okazało się, że moje przyjaciółki robią domówkę na którą ani ja ani druga moja przyjaciółka nie jesteśmy zaproszone. To było takie... okrutne. Nie wiem czy mogłabym tam być, ale kiedy słyszysz od kogoś naprawdę bliskiego że będzie za tobą tęsknił a chwilę później odwraca się plecami i odchodzi nie mówiąc nawet "cześć"... To nie jest miłe. I wyszło na to, że nie mam co liczyć na przyjaźnie ze szkoły średniej. Przereklamowany temat, nie ma się co łudzić, jestem taka naiwna... No dno kompletne.
      Do tego dochodzi presja, bo mama ciśnie mnie na siłę na jakiekolwiek studia, a ja nawet nie mam pojęcia na jakie chcę iść. Ba! ja nawet jeszcze nie zdałam matury i obawiam się, że z matmy czeka mnie jednak sierpień (choć mam nadzieję, że uda mi się te 30% zdobyć). Do tego tydzień do matury, muszę nauczyć się jeszcze strony pracy na polski i choć skracam ją coraz bardziej jakoś ciężko mi się wyrobić w czasie. Ale podobno jak się człowiek rozryczy to dają fory więc uznam to za plan B :-P Od tego wszystkiego dosłownie zaczęły mi siwieć włosy, serio! Jeśli nie przestanę ich wyrywać to chyba niedługo będę łysa :-D Chyba to ten moment kiedy powinnam zacząć brać coś na uspokojenie i "zawrzeć twarzostan" (przeczytałam początek "Więźnia labiryntu" już mi się podoba ;-) ) żeby nie dołować dodatkowo ludzi dookoła. Czas wziąć się w garść :-) Dziękuję za uśmiechy, naprawdę pomogły :* Kurczę, prawie się nie znamy a jesteś dla mnie jedną z najbardziej przyjacielskich osób (oprócz mojego kochanego chłopaka :* wiem że to przeczyta :-D ) Bardzo Ci za to dziękuję! :*

      Buziaki :*

      Usuń
    2. Naiwna?! A skąd. Wcale nie jesteś naiwna. Łączę się z tobą w bólu, może dlatego, że też przeżyłam... hm... rozłamy w przyjaźni i ogólnie bardzo się zawiodłam na ludziach przez te wydarzenia (może dlatego jestem teraz taka podejrzliwa i nieufna? Życie uczy)... Grunt to się nie poddawać, bo widocznie tamte osoby nie były godne nazywać się twoimi przyjaciółkami, skoro tak a nie inaczej wobec ciebie i twojej przyjaciółki postąpiły. Solidaryzuję się w smutku i życzę, żebyś teraz na swojej drodze natrafiała na same dobre duszyczki i prawdziwych przyjaciół, a nie tych fałszywych, dwulicowych gadów. :(
      Myślę, że w pewien sposób, dobrze że stało się to teraz. Bo wiesz czego się po tych ludziach spodziewać, a sądzę, że im więcej czasu trwałabyś w nieświadomości, tym gorze piętno odcisnęłyby te relacje na twojej psychice. Wybacz, słaba jestem w pocieszaniu. :( Ale naprawdę mi przykro, że i tak dołujący dzień ktoś potrafił jeszcze bardziej zniszczyć... Egoistyczne.
      Mamą jak i studiami się na razie nie przejmuj! Rodziciele mają w głowach zakodowane coś typu "TO DZIECKO TRAKTUJE WSZYSTKO NIEPOWAŻNIE, MUSZĘ O CIĄGLE MU PRZYPOMINAĆ O JEGO ŻYCIU I NIEWIADOMYCH JAKIE MOŻE NAPOTKAĆ NA SWOJEJ DRODZE BO SAM JEST LEKKODUCHEM" i choćbyś nie wiem jak chciała, tego nie zmienisz. Poza tym, uwierz, że twoja mama stresuje się twoją maturą niemal w równym stopniu co ty. I dlatego na wszystko teraz może reagować gwałtowniej i impulsywniej. Myślę, że gdy już będzie po maturze, wszystko się unormuje, a ty podejmiesz właściwą decyzję. Najważniejsze jest to, żebyś teraz się nie obciążała dodatkowymi nerwami. Skup się na najbliższej przyszłości, nie odbiegaj myślami kilka tygodni w przód. ;)
      Jeśli chodzi o maturę... No tutaj wiele poradzić się nie da, ale polecam pić rumiankową herbatkę, w ostateczności te tabletki... Niemniej, pamiętaj żeby się wysypiać, nie uczyć się od rana do nocy, na parę godzinek urządzać sobie "chwilę relaksu", żeby umysł nie był skoncentrowany na stresie, a ty żebyś nie zbzikowała!
      W pewien sposób czuję się naprawdę odpowiedzialna za to co się z tobą dzieje. :) Przecież my, blogerzy-książkocholicy też jesteśmy ludźmi, a nie maszynami czytającymi książki i oprócz tej szczególnej pasji, toczymy własne żywota. :)
      W każdym razie, odpoczywaj, postaraj się jak najmniej martwić... i... uśmiechaj się. Badania mówią, że nawet jeśli ktoś fałszywie się uśmiecha, to poprawia mu się humor więc... :o
      Pozdraaaawiam! <3
      Sherry

      Usuń
    3. Ja już jestem zbzikowana więc chyba dotarłam do ostatecznej granicy :-D Jakoś to będzie, nigdy przesadnie towarzyska nie byłam więc pewnie nawet tego nie odczuję. Przykro mi, że Ty też trafiłaś na takich beznadziejnych ludzi... Ja mam ten problem, że bez względu na to ile razy się rozczaruję, zawsze wydaje mi się, że potem będzie lepiej i dlatego rozczarowuję się bardzo często.
      Z tymi tabletkami chyba trochę przegięłam :-P W sumie czego tu się bać :-P Nie bałam się zwiedzić samotnie pół Europy a ma mnie przestraszyć 15 minut rozmowy? Albo jakiś test? Ale ze mnie mięczak ;-) Dam radę :-)
      Z tym uczeniem to akurat chciałabym tak od rana do nocy, ale jestem parszywym leniem :-P Mój główny problem to całkowity brak motywacji. To jest straszne. Nie umiem się do tego zmusić. Pewnie wyjdzie, że będę się uczyła dzień przed egzaminami albo wcale :-P Na szczęście umiem już pracę na polski i nawet wyrabiam się na styk w 15 minut :-D Trochę podszlifuję zakończenie i będzie świetnie :-)
      Dzięki Ci Kochana za te wszystkie pozytywne słowa! Nawet nie wiesz jak to mnie ratuje ;-) Ty nie umiesz pocieszać? Nie żartuj :-) I nie łam się z powodu pustej szkoły. Młodsi koledzy też bywają fajni ;-)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Co do tej animacji mam mieszane uczucia już na samym starcie (tj. nie miałem okazji jeszcze jej obejrzeć). Otóż drażni mnie trochę użycie w którymś ze zwiastunów piosenki mojego najukochańszego zespołu (BASTILLE!!!). I chociaż wiem, że to zwyczajna drobnostka, a takim zachowaniem dowodzę jedynie swojego zidiocenia i zgimbasienia (nie ma to jak neologizm), nie daje mi to jakoś spokoju.
    Twoja recenzja za to odrobinę przemówiła mi do mojego niewielkiego rozmiaru rozumu. Bardzo lubię odjechane historie, a w kinematografii nie spotkano jeszcze takiej pary jak dziecko i jego rodzic - pies.
    Gnom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze swojej strony jak najbardziej polecam. Było naprawdę sympatycznie, zabawnie i świetnie się bawiłam podczas seansu.
      Bastille też bardzo lubię, ale jakoś nie miałam takich uprzedzeń jak Ty ;-) Wręcz przeciwnie, fajnie było usłyszeć w tle jakąś znajomą nutkę ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.