Wyd. Jaguar. Org. The Betrothed | Kronki Koroanii tom I | 312 str. | 39,90 zł | Data wydania: 06.05.2020 r. |
Podążać za głosem serca
Każda szlachetnie urodzona dama w królestwie Koroanii
marzy, by zasiąść na tronie u boku króla Jamesona. Niezwykle przystojny i czarujący młodzieniec otacza
się wianuszkiem wzdychających do niego niewiast, ale tylko jedna z nich może
zostać jego faworytką i przyszłą królową. Choć
Hollis cieszy się aktualnie względami króla, nie ma wątpliwości, że nie ona
zostanie ostatecznie wybrana. Jest zbyt beztroska i skłonna do szaleństw,
by ktokolwiek zobaczył w niej materiał na przyszłą monarchinię. Chce się cieszyć chwilowym filtrem, by mieć
co wspominać, gdy rodzice oddadzą wreszcie jej rękę jakiemuś nudnemu
lordowi. Zbliża się jednak święto Korony, a król coraz śmielej okazuje swoje
względy lady Hollis. Jednak kiedy jej
bajkowy sen wreszcie zaczyna się spełniać, pojawia się ktoś jeszcze. Ktoś,
kto skradnie jej serce od pierwszej chwili. Co wybierze Hollis? Prawdziwą
miłość czy koronę?
Czytając „Narzeczoną”, nie mogłam oprzeć się porównywaniu
tej historii, do poprzedniej serii autorki. Sam pomysł jest niemal identyczny- król spośród swoich poddanych ma
wybrać przyszłą żonę. W „Rywalkach” odbywało się to na zasadzie konkursu, w
„Narzeczonej” z kolei, ma to o wiele mniej formalny charakter- szlachetnie
urodzone damy mieszkające w zamku same starają się zrobić, co w ich mocy, by
zwrócić na siebie uwagę króla. Choć Hollis nie stara się jakoś szczególnie, to
właśnie ona, dzięki swojemu śmiechowi i beztrosce, staje się faworytką władcy. Szybko jednak przekona się, że bycie
królową niewiele ma wspólnego z bajką o jakiej śniła.
Akcja powieści
rozgrywa się w wymyślonym przez autorkę królestwie Koroanii. Jak na powieść
młodzieżową, ma całkiem rozbudowaną warstwę historyczną, ale o samym świecie dowiadujemy
się niewiele. Niestety Hollis raczej
stroni od nauki, więc jako narratorka nie jest w stanie opowiedzieć nam wiele o
swoim kraju, a tym bardziej o reszcie sąsiadujących z nim krain. Wielka szkoda,
bo gdyby rozbudować tą warstwę powieści, wyszłoby z tego całkiem ciekawe
fantasy. Tymczasem autorka skupia się niemal wyłącznie na wątku romantycznym i
płytkich rozrywkach szlachetnie urodzonych dam, przez co „Narzeczonej” bliżej do kostiumowego romansidła, niż powieści fantasy.
Autorka starała się wiernie oddać klimat późnego średniowiecza,
dlatego jej bohaterowie mają nienaganne dworskie maniery i stosują się
rygorystycznie do etykiety. Niestety przez
tą wyniosłość zachowywali się po prostu sztucznie, a ich uczucia były mało
wiarygodne. Kiedy na scenie pojawia się Silas- chłopak, przy którym serce
Hollis zabiło mocniej- niestety nie poczułam żadnej chemii. Choć autorka stara się kreować wielkie
uczucie, jak dla mnie pozbawione ono było podstaw i rozwinęło się o wiele za
szybko, bym mogła w nie uwierzyć. O samych bohaterach też nie mogę
powiedzieć wiele dobrego. Hollis okazała się uroczą, lecz głupiutką damą o
umyśle dziecka. Król Jameson poza ładną buzią i gładkimi słówkami, też nie ma
nam zbyt wiele do zaoferowania, a o Silasie mogę powiedzieć tyle, że był po
prostu nijaki. Wielka szkoda, bo historia naprawdę miała potencjał.
O CZYM? „Narzeczona”, to historia dziewczyny, która z
dnia na dzień stała się faworytką króla i kandydatką na przyszłą królową. Jednak
życie na dworze pełnym intryg, plotek i kłamstw wcale nie przypomina bajki o
jakiej śniła Hollis. Co ostatecznie wybierze- miłość czy koronę? Do plusów powieści na pewno mogę zaliczyć
bardzo przyjemny i lekki styl Kiery Cass- autorka pisze tak, że książkę
pochłania się w tempie ekspresowym. Na uwagę
zasługuje również szokujące, odważne i dramatyczne zakończenie, którego
absolutnie się nie spodziewałam. Pozostałe
elementy książki pozostawiają jednak sporo do życzenia. W porównaniu do „Rywalek”,
„Narzeczona” wypada mdło i nijako. Nie polubiłam bohaterów, kreacja świata
okazała się bardzo pobieżna, a dworskie intrygi nie robiły na mnie większego
wrażenia. Nie spodziewajcie się po tej
historii niezapomnianych wrażeń, ale jeśli szukacie czegoś lekkiego- może
przypaść Wam ona do gustu. Mimo wielu drażniących mnie kwestii, lekturę
uważam za przyjemnie „odmóżdżającą”, a dzięki dobremu zakończeniu raczej sięgnę
po drugi tom. Sami zdecydujcie, czy to książka dla Was.
Ocena:
5/10
Kroniki Koroanii:
Narzeczona
_________________________________________________________________
Szkoda, że wypada tak przeciętnie :/ Ale z drugiej strony - dobrze, że zrezygnowałam wcześniej z jej lektury. Wydaje mi się, że parę lat temu byłabym zachwycona, ale obecnie jestem na tę książkę nieco za stara.
OdpowiedzUsuńNa ten moment nie planuję czytać tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńSłyszałam dużo dobrego o tej powieści. Szkoda, że nie przypadła Ci do gustu :(
OdpowiedzUsuńCzytałam i nawet mi się podobała :D
OdpowiedzUsuńPamiętam jak czytałam Rywalki i była to bardzo przyjemna, bajkowa seria. Możliwe, że przeczytam kiedyś Narzeczoną, ale póki co nie mam tego w planach, bo zauważyłam że ostatnio coś mi nie po drodze z młodzieżówkami. ;)
OdpowiedzUsuńMoje klimaty.
OdpowiedzUsuńNie omieszkam przeczytać :)
OdpowiedzUsuń