"Lucas"- Kevin Brooks
Wyd. Media Rodzina
Ostatnio zapragnęłam odetchnąć trochę od opowieści
nadnaturalnych i przeczytać coś do bólu normalnego. Dosłownie. Ponieważ „zwykłe”
obyczajówki mi nie leżą, bo zwyczajnie nic się w nich nie dzieje (a
przynajmniej nic interesującego), zdecydowałam się na dramat. Fragment
zamieszczony na okładce (który swoją drogą tą okładkę szpeci, no bo serio kto
do cholery wkleja cytat na okładkę?! Rozumiem- z tyłu, ale z przodu?...)
sugeruje wzruszającą opowieść pełną emocji. A to lubię: emocje. I to najlepiej
mocne. Tak się jednak składa, że poprzeczka, i tu trzeba zaznaczyć, że została
zawieszona niezbyt wysoko, spadła z hukiem. Zaraz wyjaśnię Wam dlaczego.
Książka Kevina Brooksa jest krótką kroniką lata pewnej
maleńkiej wysepki. Jej mieszkańcy to ludzie bardzo przywiązani do swojej ziemi
z naciskiem na SWOJEJ, wręcz hermetyczni i traktujący obcych z wyższością i
pogardą. Wyspę odkrywamy oczami nastoletniej Caitlin McCann, córki pisarza,
której matka zginęła przed laty w wypadku samochodowym. Dziewczyna mimo iż
wkracza w dorosłość nie zamierza naśladować rówieśników i chodzić z nimi na
pijackie imprezy, woli długie spacery po plaży ze swoim psem Deeferem
wpatrywanie się w niebo i rozmyślanie. Ludziom nie do końca to pasuje więc jest
uznawana za dziwną, podobnie jak jej ojciec, nieakceptowany do końca na wyspie
z powodu obcego pochodzenia. Życie małej rodziny nie jest usłane różami ale nie
odbiega od normalności. Do czasu…
Na wyspę przybywa pewien tajemniczy wędrowiec. Młody
chłopak, nastolatek, pełen tajemnic. Od pierwszej chwili wydaje się Caitlin
fascynujący. Jednak nie wszyscy tak twierdzą. Chłopak jest bowiem inny, ma w
sobie coś sekretnego i niebezpiecznego. I przede wszystkim: jest obcy. Od
początku wiadomo, że nie będzie na wyspie mile widziany. Pojawiają się plotki i
obraźliwe słowa. „Cygan. Włóczęga. Brudas. Zboczeniec.” Choć chłopak nie zrobił
nic złego (wręcz przeciwnie), staje się obiektem nienawiści, co wkrótce
doprowadzi do dramatycznego finału.
Książka miała potencjał. Naprawdę. Historia, gdyby została
przedstawiona inaczej, byłaby naprawdę niezła. Ale mnie niestety nie porwało.
Po prostu zmarnowany temat… Książka przede wszystkim kuleje pod względem
technicznym. Owszem, znalazłam tam parę ciekawych cytatów i chwilami nawet
podobał mi się styl autora ale zaznaczam: tylko chwilami. Bo przez większość
czasu miałam wrażenie, że naprawdę czytam książkę napisaną przez piętnastoletnią
dziewczynę. Do minusów można zaliczyć dialogi, które chwilami przypominały mi
listę zakupów. Ciągłe „-tak. -Aha. -Ok. -no to pa. -Pa” strasznie mnie to
irytowało.
Podstawowy problem miałam jednak z samą bohaterką. Irytowała
mnie niesamowicie! Ciągle pakowała się w kłopoty, bo nie chciała być dla kogoś
niegrzeczna, co z kolei nie przeszkadzało jej być niegrzeczną w stosunku do
ludzi na których powinno jej zależeć. Jest też bardzo naiwna i … no cóż głupia.
Autor poświęcił zdecydowanie za dużo miejsca jej przemyśleniom na temat natury
a za mało na jako takie wydarzenia. Bo mimo 340 stron dzieje się tu naprawdę
malutko. W dodatku zauważyłam, że dwa czy trzy razy zdarzają się powtórzenia,
to znaczy, że bohaterowie się powtarzają i mówią słowo w słowo to samo co wcześniej.
Na okładce możemy przeczytać „poruszająca love story”. Cóż…
ani poruszająca, ani love, ani story… Wzruszeń nie było oprócz ostatniego
rozdziału. Autor zwyczajnie nie potrafił wzbudzić we mnie tej iskry odpowiedzialnej
za jakiekolwiek emocje. Love... do tej pory uważałam się za jako taką
znawczynię romansów. A już przynajmniej myślałam że znam jego definicję. Ale
kurde tu nie było ŻADNEGO romansu! Nul, zero. W zasadzie nie wiem w ogóle co to
było bo przyjaźń też raczej odpada. Nie bardzo orientuję się jaki rodzaj
związku chciał stworzyć pan Brooks między Cait a Lucasem ale wyszło coś na
kształt fascynacji, ale o jakim podłożu? To pozostanie tajemnicą.
Tajemnice no właśnie. Jest ich tu trochę. Lucas to człowiek znikąd,
bez przeszłości, rodziny, znajomych, domu… Chodzi z miejsca na miejsce i
nigdzie nie bawi długo. Lubię razem z bohaterami, kawałek po kawałku odkrywać
tajemnice. Tym większe było moje rozczarowanie kiedy okazało się, że tajemnice
pozostają tajemnicami… do końca.
Nie jest jednak tak, że książka ma same minusy. Czyta się ją
niebywale lekko i szybko. Ja w leniwym tempie, którego nie powstydziłby się
żaden ślimak, przeczytałam ją w dwa wieczory. Jak już wspominałam można znaleźć
nieco cytatów i całkiem przyjemnie się odprężyć. Daję autorowi plus za tematykę
jaką podjął w swojej twórczości. Kevin Brooks pisze bowiem o rzeczach trudnych
i takich „o których się nie mówi”. W „Lucasie”
porusza problem zamkniętych społeczności, nietolerancji, molestowania, buntu, straty bliskich, presji otoczenia,
uzależnień, a nawet tuszowania prawdy ze względu na pozycję społeczną. Szkoda
jednak, że robi to tak powierzchownie. Szkoda tym bardziej, ze planowałam
sięgnąć po inne książki tego autora, a mianowicie „Candy” i „Drogę umarłych”,
bo ich opisy są bardzo intrygujące. Ale kto wie, może się jeszcze zdecyduję.
Sama nie wiem czy polecać wam tą książkę. Jestem pewna, że niektórym może się spodobać, głównie tym w
wieku zbliżonym do wieku bohaterki, ale jeśli szukacie bomby emocjonalnej to
mam dobrą radę: szukajcie dalej.
6/10
Czytałam tę książkę kilka lat temu i bardzo mi się ona spodobała. Tylko miałam po niej takie dziwne uczucie, jakby mnie dopadło coś w stylu depresji czy naprawdę głębokiego doła.
OdpowiedzUsuńHistoria ciekawa, ale skoro twierdzisz, że należy szukać dalej to nie będę się nad nią zatrzymywał :)
OdpowiedzUsuńIntrygująca historia, ale skoro twierdzisz, że nie jest jakoś szczególnie godna uwagi, to sobie ją odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńodpuszczam sobie, tym bardziej, jeśli twierdzisz, że jest średnia.
OdpowiedzUsuńOk, jak chcesz nie sięgnę po "Lucasa" ;p, ale mnie właśnie od dawna ciekawi ta "Droga Umarłych"... mam nadzieję, że będzie lepsza ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
powieści obyczajowe są u mnie rzadkością, aczkolwiek lubię je - może kiedyś po nią sięgnę, ale lubię coś emocjonalnego, a tej tego brakuje >>>
OdpowiedzUsuńMoze być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCiekawie napisane i skorzystam z rady- poszukam dalej
OdpowiedzUsuńJeżeli wpadnie do mojej biblioteczki, to czemu nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Myślę, że Kevin Brooks raczej nie miał w planie pisać żadnego love story, więc trochę dziwi mnie, że tak zapowiadano jego książkę. No cóż, sama chętnie bym przeczytała. Lubię tego autora.
OdpowiedzUsuńwritten-by-bird.blogspot.com
Ja również chciałabym przeczytać tę książkę, jestem jej strasznie ciekawa, mam nadzieję, że niedługo będę miała taką możliwość :)
OdpowiedzUsuńA zmieniając nieco temat zapraszam na "Książeczki synka i córeczki" oraz na "Babylandię" na dwie zabawy, w obu do wygrania ciekawe książki, ale nie tylko, bo jest również kilka sztuk biżuterii hand-made i drobiazgów do tworzenia biżuterii :) Nie chce narażać się wklejając bezpośrednio linki, ale jeżeli byłabyś zainteresowana to blogi znajdziesz w moim profilu :) Może miałabyś ochotę wziąć udział? Nie żebym namawiała, po prostu polecam :)
Świetna, wyczerpująca recenzje. ;) Raczej po nią nie sięgnę. Cieszę się, że tak zwięźle przedstawiłaś tą książkę - wydaje mi się nie ciekawa.
OdpowiedzUsuńMam tą książkę na swojej półce, teraz nawet nie wiem czy warto ją przeczytać ;p
OdpowiedzUsuńksiazki-na-podlodze.blogspot.com