13 września 2018

„Tancerze burzy”- Jay Kristoff

Wyd. Uroboros | Org. Stormdancer | Seria Wojna Lotosowa Tom I | Wydanie II | 448 str. | 39,99 zł | Premiera: 4.04.2018 r.

„Lotos musi kwitnąć”

Wyobraźcie sobie krainę spowitą gęstym dymem o zapachu spalonych kwiatów. Krainę w której niebo ma kolor krwistej czerwieni, a słońce przebijające się przez purpurowe chmury świeci tak jasno, że może wypalić wam oczy. To właśnie Shima- wyspy zdominowane przez krwawy lotos. Ten piękny kwiat nie bez powodu nazywany jest „krwawym”. To koło napędowe całej gospodarki. Surowiec, który można przetworzyć na niemal wszystko, lecz najważniejsze jest paliwo zasilające wymyślne maszyny, które tworzą członkowie elitarnej Gildii Lotosu. Mieszkańcy Shimy są uzależnieni od oparów lotosowego dymu, ale również właśnie od paliwa, które dało początek dynamicznemu rozwojowi cesarstwa. Jednak nie ma nic za darmo. Lotos nie tylko zanieczyszcza powietrze i przenika do krwioobiegu wywołując okropne choroby, ale też wyjaławia glebę. Wkrótce w Shimie nie zostanie nawet jedno zdrowe, żyzne pole. Cesarstwo musi zacząć się rozrastać, a to oznacza jedno- wojnę.

 Cała Shima dzieli się na cztery części- każda przypisana jednemu klanowi- Tygrysa, Feniksa, Smoka i Lisa, ale wszystkimi rządzi jeden cesarz. Yoritomo, to szalony i niebezpieczny władca. Tyran, uważający się za równego bogom. Fabuła „Tancerzy burzy” rozpoczyna się w momencie, kiedy Yoritomo żąda od nadwornego mistrza łowczego, by sprowadził do jego pałacu Arashitorę- Tygrysa Burzy, na grzbiecie którego, zgodnie z wizją, którą ujrzał we śnie, ma wyruszyć na wojnę, jako najwspanialszy z władców. Problem w tym, że Tygrysy Burzy wymarły setki lat temu i teraz żyją jedynie w opowieściach, które  usłyszeć można z ust pieśniarzy na rynku Shimy. Mistrz łowczy Masau, jego córka Yukiko i ich przyjaciele Kasumi i Akihito wyruszają na niemożliwą do wykonania misję. Choć wiedzą, że nie uda im się schwytać legendarnego gryfa, zdają też sobie sprawę, że odmowa cesarzowi oznacza natychmiastową śmierć. Okazuje się jednak, że ich podróż nie jest wcale tak bezowocna jak się spodziewali, a spotkanie z Tygrysem Burzy i nieoczekiwana więź jaka połączy Arasitorę i Yukiko, stanie się początkiem wielkiej przygody i ogromnych zmian dla całego cesarstwa.


Jay Kristoff niesamowicie solidnie przygotował się do napisania tej trylogii. Jestem pod ogromnym wrażeniem struktury świata, szczegółowych opisów najdrobniejszych elementów cesarstwa i całej innowacyjnej, orientalnej wizji, ale… zdecydowanie czegoś mi tu zabrakło- wprowadzenia. Autor rzuca nas na głęboką wodę. Nie tłumaczy dlaczego Shima wygląda tak, a nie inaczej, skąd wziął się Krwawy Lotos, Gildia i Klany. Nie wiemy też jak wygląda świat poza Shimą. Czy to raczej dystopijna wizja, steampunkowa wersja przeszłości, czy równoległa rzeczywistość? Nie wiadomo. Ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, w trakcie lektury wcale się to nie wyjaśnia. Ważne elementy przedstawionego świata, jego fundamenty, spowija mgła, a my zostajemy wrzuceni w wir akcji, w świecie, którego do końca nie jesteśmy w stanie zrozumieć.

Pierwsze 100 stron dłużyło mi się niemiłosiernie, a przeczytanie wieczorem jednego rozdziału działało jak zażycie silnej tabletki nasennej. Niby coś się działo, niby wokół piętrzyły się intrygi, ale wszystko było przytłumione mgiełką niezrozumienia, przez co nie robiło takiego wrażenia jak powinno. Jakby tego było mało, zewsząd niczym stado wściekłych os atakowały mnie japońskie słówka zbyt orientalne i podobne do siebie, by mimo częstego zerkania do słowniczka zapamiętać co oznaczają. Jednak w momencie kiedy już myślałam, że fenomen „Wojny Lotosowej”, ominie mnie szerokim łukiem, a lektura zanudzi mnie na śmierć, nagle coś zaskoczyło. Akcja ruszyła z kopyta, pojawiły się emocje, barwne opisy, a orientalny klimat zaczął dodawać historii uroku i przestał być męczący.


Autorowi udało się wybrnąć z bałaganu jaki stworzył w mojej głowie. Poukładał wątki w logiczny i spójny ciąg, tchnął życie w Shimę i jej mieszkańców. Zadbał o przepiękne opisy, pełne akcji sceny, a nawet bogatą mitologię. Ostatecznie nie pozostałam obojętna na urok tej opowieści i pod wieloma względami mnie oczarowała. Nie mogę jednak nie wspomnieć jeszcze o kilu drażniących elementach. Biorąc pod uwagę jak drobiazgowo Jay Kritstoff opisuje otaczającą nas rzeczywistość, byłam naprawdę rozczarowana jak mało miejsca poświęcił charakterystyce postaci. Znamy ich wygląd i podstawowe cechy, ale jak dla mnie byli zbyt płascy i pozbawieni emocji, przez co nie potrafiłam w pełni się z nimi zżyć. Jedynie Tygrys Burzy i Yukiko dostali od autora więcej uwagi, ale to wciąż za mało by pociągnąć całość. Cios w samo serce autor zadał mi jednak partacząc kompletnie niewielki wątek romansowy, który mógłby byś pięknym dopełnieniem całości, a okazał się nic nieznaczącym, pozbawionym głębi epizodem.

O CZYM? Zamykając okładkę „Tancerzy burzy” na myśl przychodziło mi tylko jedno słowo- wow. Autor ma niesamowitą wyobraźnię, przyjemny styl pisania i mnóstwo ciekawych pomysłów. Steampunkowo orientalny klimat, to coś z czym jeszcze w literaturze się nie spotkałam i bardzo spodobał mi się obraz jaki odmalował pod moimi powiekami Jay Kristoff. Choć w ostatecznym rozrachunku muszę przyznać, że książka bardzo mi się podobała i chętnie poznam dalsze losy bohaterów, nie mogę zapomnieć o okropnie męczącym początku i wielu drażniących elementach. Nie jest to powieść idealna, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach autor nadrobi wszystkie braki i da mi odpowiedzi na dręczące pytania.

Ocena:
7/10

Wojna Lotosowa:
Tancerze burzy | Bratobójca | Głosząca Kres


_____________________________________________________________________


3 komentarze:

  1. Być może i ja się skuszę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka stoi u mnie na półce i czeka jeszcze od swojego pierwszego wydania! Chyba w końcu musiałabym się za nią zabrać :P

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.