Wyd. Pascal | 320 str. | 34,90 zł | 25.05.2016 r. |
O poszukiwaniu szczęścia,
które wymknęło się z rąk
Ona- młoda dziennikarka, która nagle dowiaduje się, że jest
ciężko chora. On- znany pisarz, który po śmierci ukochanej stracił sens życia.
Oboje mieli szczęście na wyciągnięcie ręki, lecz nagle znikło z ich pola
widzenia. Choć jeszcze się nie znają, wkrótce ich losy przetną się na malowniczej
wyspie Zakyntos, gdzie oboje będą szukać ukojenia. Jeśli jednak spodziewacie
się (podobnie jak ja), że będzie to jedynie powieść o wakacyjnej miłości i w
zasadzie nic więcej, czeka Was niespodzianka. Owszem, autorka zabierze nas w
niezwykłą podróż na grecką wyspę, jednak będziemy musieli trochę poczekać na te
wakacje, bo Pani Kopiasz ma nam coś więcej do opowiedzenia.
„- Kiedyś uważano, że dom człowieka jest tam, gdzie jego serce.
- W takim razie na tym świecie pełno jest okruchów mojego serca.”
Pierwsza cześć książki ma formę, krótkich migawek, w których
naprzemiennie poznajemy parę głównych bohaterów. Mia mieszka w Bostonie,
właśnie skończyła studia i rozpoczyna karierę dziennikarską. Jest pełna
optymizmu i radości życia, sielankę przerywa jednak brutalna choroba… William to
poczytny brytyjski pisarz i bardzo przystojny mężczyzna. Mógłby mieć każdą
kobietę, jednak wciąż kocha tylko jedną, która odeszła pięć lat temu zabierając
ze sobą na tamten świat jego serce i całą radość życia. Tych dwoje dzielą
tysiące kilometrów, lecz łączą życiowe tragedie, które próbują pochłonąć nikłe
resztki szczęścia. Jest jednak między nimi jedna podstawowa różnica, podczas
gdy Will całkowicie dał się pochłonąć rozpaczy, Mia ciągle dzielnie z nią
walczy. Spotkanie tych dwojga niesie wielkie nadzieje, a czytelnik wypatruje go
z zapartym tchem. Niestety własne w tym najbardziej wyczekiwanym momencie wszystko
zaczyna się psuć.
„Wiesz, czasami miłość rani człowieka. Jednak sądzę, że
najbardziej rani jej brak.”
Bohaterowie spotykają się mniej więcej w połowie książki,
więc koło 200 strony. Do tego czasu zdążyłam ich naprawdę polubić i dosyć
dobrze poznać, a w mojej głowie pojawiały się najróżniejsze wizje spotkania. Ciągle
miałam jednak pewne obawy, bo stron do końca zostało naprawdę niewiele, ale
tyle miało się jeszcze wydarzyć. Niestety moje obawy były uzasadnione, bo
spotkanie Mii i Williama okazało się jedną wielką klapą. Wszystko między tą
dwójką wydawało się sztuczne i pozbawione emocji, które autorka tak sprawie
budowała w pierwszej części. Uczucia wydawały mi się wymuszone i nierealne, a
zakończenie zbyt szybkie i skrótowe. Całość uratował jednak epilog, który nie
tylko mnie rozczulił, ale w pewnym stopniu również zaskoczył. Nie zmienia to jednak
faktu, że dodałabym do tej powieści co najmniej sto stron. Wątki, których
najbardziej wypatrywałam, nie znalazły satysfakcjonującego rozwinięcia, a w
powieści pozostało wciąż sporo luk i niedopowiedzeń. Będę naprawdę mocno
rozczarowana, jeśli autorka nie zdecyduje się na kontynuację, w końcu tyle
zostało jeszcze do opowiedzenia. Dodatkowo szalenie intrygują mnie niektóre
postaci drugoplanowe, szczególnie szalona przyjaciółka Mii, Caroline, o której
z przyjemnością dowiedziałabym się więcej.
„Nie zadręczaj się tym, co było. Myślę, że każdy kiedyś cierpiał
z powodu miłości. Sztuką jest przyjąć ją ponownie z otwartymi ramionami.”
O CZYM?
„Zapach szczęścia”, jak już
zdążyliście się dowiedzieć, nie jest wcale wakacyjną opowiastką, lecz dosyć
smutną i bolesną historią o ulotnym szczęściu, które czasem czeka niezauważone
tuż obok nas, lecz niekiedy wymaga poszukiwań i odbycia bardzo dalekiej podróży.
Choć pod pewnymi względami wyprawa na Zakyntos okazała się rozczarowaniem, pod
innymi była opisana po mistrzowsku. Autorce udało się uchwycić czar podróży,
piękno krajobrazów, ale także bogactwo smaków i zapachów greckiej wyspy. Dzięki
plastycznym opisom czułam każdy promyk słońca na skórze, każdy podmuch wiatru we
włosach i ziarenka piasku przesypujące się między palcami. Wcale nie dziwią
mnie pozytywne rekomendacje najpoczytniejszych polskich autorek na okładce
książki, bo naprawdę można ją pokochać. Ja choć nie do końca dałam się
zaczarować, to oczarować jak najbardziej i mam nadzieję, że nie jest to moje
ostatnie spotkanie z twórczością autorki.
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Pascal!
mam zamiar przeczytać ją w najbliższej przyszłości :) i sądząc po poprzedniej książce autorki, ja pewnie dam się zaczarować ;)
OdpowiedzUsuńJa poprzedniej powieści Pani Kopiasz jeszcze nie znam, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni :-)
UsuńPozdrawiam!
Czy tylko ja mam wrażenie, że autorzy mają jakieś przedziwne zamiłowanie do imienia William? Wydaje mi się, że w co drugiej książce takie to właśnie imię się pojawia :P Nie interesuje mnie ta powieść, bo szczerze powiedziawszy nie czytam tego typu literatury. Ale myślę, że miłośników gratunku niejednym zaskoczy :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, niezwykle... plastyczna :)
Pozdrawiam i zapraszam na post rocznicowy :* pattbooks.blogspot.com
Dziękuję serdecznie :* Jeśli to nie Twój gatunek, faktycznie lepiej skupić się na innych pozycjach. Odnośnie imienia William, osobiście sama je uwielbiam, więc może dlatego nie przeszkadza mi, że tak często występuje w literaturze ;-)
UsuńPozdrawiam!
Świetnie napisana recenzja. Muszę przyznać, że zaciekawiła mnie ta książka. Być może uda mi się ją gdzieś znaleźć, żeby sobie przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Cieszę się, że się spodobała, i że zachęciła Cię go lektury- myślę, że warto zainteresować się tą pozycją i samą autorką, której pióro jej bardzo obiecujące :-)
UsuńPozdrawiam!
Mam w planach, ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :-)
UsuńPozdrawiam!
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale Twoja recenzja szczerze mnie zachęciła do niej. Może sięgnę w najbliższym czasie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Nie miała zbyt wielkiej promocji, ale autorce naprawdę warto przyjrzeć się bliżej :-)
UsuńPozdrawiam!
Oj, szkoda że spotkanie bohaterów się nie udało... trochę mnie to zniechęca do książki :)
OdpowiedzUsuńWystartowali naprawdę nieźle, ale na ich niekorzyść zadziałał czas- wszystko wydarzyło się stanowczo za szybko :-)
UsuńPozdrawiam!
Brzmi ciekawie, chętnie dam szansę tej książce :)
OdpowiedzUsuńMimo kilku wad jak najbardziej polecam :-)
UsuńPozdrawiam
To chyba jakieś żarty. Nie mam nic przeciwko poznaniu bohaterom, jeszcze zanim zacznie się właściwa część i romans przysłoni wszystko inne, ale... takie pośpieszne zamykanie wszystkich wątków jest okropne i niestety nie mam cierpliwości do autorów, które czynią takie cuda w swoich książkach. :/ Także niestety - ja podziękuję.
OdpowiedzUsuńNatomiast cieszę się, że ty znalazłaś w niej jakieś pozytywy. ;)
Pozdrawiam,
Sherry
Ta końcówka była po prostu fatalna. O ile początek i budowanie napięcia wyszło autorce świetnie tak końcówka jest zwyczajnie do kitu. Myślę że ciskałabyś gromy gdybyś ją recenzowała :-)
UsuńPozdrawiam