18 sierpnia 2011

Coś więcej niż przetrwanie


Torsten Krol- "Biali bogowie"
 Wyd. Amber


Fabułę książek można porównać do efektu domino. Pierwsza kostka przewraca drugą, druga trzecią, trzecia kolejną… W ciągu kilku chwil misterna konstrukcja obraca się w ruinę. Tak też toczą się historie. Jedno wydarzenie ciągnie za sobą kolejne, a potem następne, aż tracimy kontrolę nad własnym losem. Jednak nigdy nie spotkałam się z równie dosłownym przedstawieniem tego schematu jak w opowieści Torstena Krola „Biali bogowie”. Ta szokująca, ironiczna i prowokacyjna powieść obezwładniła mnie na wiele godzin, wbiła w fotel, dała do myślenia i wstrząsnęła tak bardzo, że przez pewien czas nie byłam zdolna do żadnej reakcji. Nie da się jednoznacznie określić czy książka mnie oczarowała czy rozczarowała. Raczej zszokowała. I to jak!

Szesnastoletniego narratora, Ericha Lindena, poznajemy kiedy wraz z matką Helgą i młodszym bratem Zeppim, przekracza ocean, by rozpocząć nowe życie w Wenezueli. Kiedy jego ojciec, hitlerowski oficer ginie na froncie, a ojczyste Niemcy zostają zbombardowane, stryj Klaus, lekarz mieszkający w Ameryce postanawia zabrać ich do siebie. Plan był prosty: po przyjeździe do Wenezueli Klaus i Helga mieli wziąć ślub i stworzyć szczęśliwą rodzinę. Jednak jak wszystkie proste plany, tak i ten niespodziewanie bardzo się skomplikował. Jak bardzo? Cóż, im bardziej zagłębiamy się w historię, tym konsekwencje  stają się większe. Koniec końców… zabrakło mi skali!

Chcąc zrobić wrażenie na przybranych synach, Klaus postanawia odbyć ostatni etap podróży samolotem. Nikt nie przewidział jednak, że los zrobi im w tym momencie psikusa. Gwałtowna burza zmusza pilotów do natychmiastowego lądowania na rzece. Choć rodzinie udaje się wyjść cało z tej katastrofy, to perspektywa czekania w dżungli na pomoc nie napawa ich optymizmem. Trudno się dziwić skoro cały ich dobytek, wraz z samolotem i pilotami poszedł na dno, a oni, pozbawieni wszystkiego, nie mogą mieć nawet pewności czy pilotom udało się w ostatniej chwili wysłać sygnał SOS. Jedyną pewną kwestią pozostawał fakt, że są w amazońskiej dżungli, setki kilometrów od cywilizacji, pozostawieni na łasce natury i jak się okazuje- niezupełnie sami…

„Poszedłem w las z poczuciem ważnej misji. Klaus powierzył mi wybór właściwego drzewa do wykonania broni. Bez broni nie da się polować, a więc zdobyć jedzenia, bez jedzenia zaś nie przetrwamy, żeby zbudować tratwę i dopłynąć rzeką do bezpiecznego miejsca. Czyli wszystko zależało ode mnie.”

Rozbitków odnajdują Indianie z plemienia Yayomi i zabierają do swojej osady. Jak się okazuje jeden z nich miał sen w którym widział cztery białe delfiny pojawiające się na zakolu rzeki. Tytuł bóstw daje naszym bohaterom tylko chwilowe przywileje, z czasem odkrywają, że Yayomi ani myślą wypuszczać  swoje złotowłose delfiny z powrotem na wolność. Na szczęście w osadzie Indian przebywa również Niemiec, Wentzler, zbierający już od jedenastu lat materiały na swoją książkę. Znając dogłębnie zwyczaje Yayomich pomaga rodzinie przetrwać i razem z nimi opracowuje plan ucieczki. Jednak każdy kolejny dzień w osadzie pokazuje naszym bohaterom coraz dobitniej okrucieństwo i zasady życia plemienia. Ponieważ miejscowi nigdy nie uwierzyliby w prawdę, bohaterowie wymyślają coraz bardziej absurdalne kłamstwa, które zmuszają ich do niewyobrażalnych czynów. Jak wiadomo, sieć kłamstw im większa tym łatwiej się plącze. Konsekwencje okażą się tragiczne…

„Spojrzałem przez ogromny otwór w dachu shabono, no wpół spodziewając się zobaczyć, że niebo roztrzaskuje się na milion kawałków niczym czarne lustro uderzone z tyłu pięścią Boga. Wkrótce plemię zasiądzie do kolacji, jak gdyby nie przelano krwi ani nie zniszczono niczyjego życia. Wiedziałem jednak, że niebo nigdy się nie zawali i nie legnie w gruzach, chociaż wszystko inne albo już się zawaliło, albo zaraz miało się zawalić. Ta myśl dodawała mi otuchy. Coś jeszcze może złamać się i zawalić, ale to nie moja wina. Tak kreci się ten świat.”

Brutalne kary, narkotyczne rytuały, szokujące wierzenia- to wszystko a nawet więcej staje się dla głównego bohatera źródłem wstrząsających prawd o życiu. Chłopak odkrywa, że rzekome barbarzyństwo plemienia wcale tak bardzo nie różni się od cywilizacji. Kilka tygodni w dżungli sprawia, że jego światopogląd gruntownie się zmienia. Wszystko w co wierzył zostaje poddane próbie, nawet to, co wiedział o własnej rodzinie. Ale przede wszystkim odkrywa na nowo siebie i to odkrycie sprawi, że jego życie całkowicie się zmieni. W tym nowym środowisku chłopak dorasta, poznaje smak miłości i staje twarzą w twarz z ogromnym okrucieństwem. Ta podróż nauczy go więcej niż mógłby dowiedzieć się przez całe swoje życie.

Kupiłam tą książkę tylko dlatego, że była na promocji a ja nie miałam zupełnie nic do czytania. Nie oczekiwałam wiele, najwyżej przyjemnej historii o przygodach rodziny, która trafia do dżungli i próbuje tam przetrwać. Zupełnie nie spodziewałam się tego co dostałam. Owszem, mamy tu egzotyczną scenerię, zderzenie cywilizacji i wielką przygodę, ale ta książka znacznie różni się od pozostałych bazujących na tym schemacie. Dawno żadna opowieść tak mną nie wstrząsnęła. Autor nie oszczędza ani bohaterów ani czytelnika. Niektóre akapity czytałam po kilka razy bo zupełnie nie ogarniałam ich treści. Przelała się przeze mnie cała gama emocji: szok, zachwyt, obrzydzenie, gwałtowny sprzeciw, gniew, a czasem wręcz sama nie wiedziałam co myśleć. Nikt jeszcze nie zmusił mnie do refleksji w tak brutalny sposób. Autor porusza trudne tematy, takie o których się nie mówi choć myślę, że nie powinno uciekać się przed problemem. Czy polecam? Zdecydowanie tak! Ale nie wszystkim, zdecydowanie nie jest to książka ludzi o słabych nerwach. Polecałabym ja raczej starszym i dojrzalszym czytelnikom. Na pewno nie spodoba się wszystkim ale gwarantuję, że na wszystkich zrobi wrażenie, bo to jedna z tych książek przy których nikt nie przechodzi obojętnie. Tą książkę dosłownie się pochłania i jest to historia do której się wraca. Ja wrócę na pewno, ale jeszcze nie teraz, chwilowo jestem zbyt wstrząśnięta, żeby czytać ją ponownie.
Ciężko mi oceniać tą powieść ale myślę, ze całokształt zasługuje na wysoką notę. Nie wszystko mi się w niej podobało, ale właśnie o to autorowi chodziło: nie ma się „podobać” ale ma szokować, więc ostatecznie-

Ocena 9/10                  
 

8 komentarzy:

  1. Szokująca książka:) Ciekawa sprawa. Jak mi wpadnie w ręce, to przeczytam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mocna rzecz :-) Jest jeszcze jedna książka tego autora "Callisto", po przeczytaniu opisu już wiem, że będzie równie dobra co ta. Przepraszam, że taka długa ta recenzja, ale i tak musiałam się powstrzymywać przed ciągłym dopisywaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. recenzja zachęcająca, ale ja żołnierzy niemieckich mam już powyżej uszu. Pisałam o nich pracę licencjacką, która niesamowicie mnie pogrążyła i niemalże z jej powodu nie dostałabym dyplomu. Może kiedyś się skuszę, ale chyba dopiero wtedy, kiedy odpocznę od tej całej pracy, która była najgorszą pracą mojego rocznika.

    OdpowiedzUsuń
  4. W życiu nie zwróciłabym uwagi na ten tytuł gdyby nie Twoja recenzja. Paskudna okładka (chociaż ja mam ogólną awersję do okładek Amberu), a jak widać atrakcyjne wnętrze. Będę się za nią uważnie oglądać w bibliotece :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałabym się po niej tak dobrej książki. Chyba po nią sięgnę. Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. o! Ja także czuję się bardzo zainteresowana po twojej recenzji. Znając mnie pewnie nie sięgnęłabym po tego typu książkę. Ale skoro oceniasz ją aż na 9 to pokuszę się o wyszukanie jej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Z własnej woli chyba nie sięgnęłabym po ta książkę. Twoja recenzja jednak niesamowicie mnie zaintrygowała. Poszukam :)
    Dodaję Twojego bloga do linków :)
    [ksiazki-dla-mlodziezy---chasm.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
    Czytajcie,bo warto! Mam tylko nadzieję, że się nie rozczarujecie, bo to nie jest typowa "dobra" powieść. Ja muszę koniecznie kupić "Callisto", autor naprawdę mnie zaintrygował.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.