Wyd. Otwarte | 305 str. | 36,90 zł | 01.06.2016 r. |
Ukraść jeszcze jedną chwilę z Tobą…
Co byś zrobiła, gdybyś po latach spotkała osobę, którą nadal
boleśnie kochasz? Kogoś, komu oddałaś swoje serce i nie potrafisz zapomnieć,
chociaż już dawno powinnaś. Mężczyznę, którego skrzywdziłaś tak dotkliwie, że
jedyne uczucia jakie po tobie zostały to ból i nienawiść. A teraz wyobraź
sobie, że los daje ci jeszcze jedną szansę. Okazję, by zacząć wszystko od nowa.
Bo co by się stało, gdyby dawny ukochany nie tylko nie pamiętał ciebie, ale
także zadanych mu ran? Czy wykorzystałabyś taką szansę?
Kiedy Olivia spotyka Caleba w sklepie muzycznym wie, że
najlepsze co może zrobić to odejść i nie rozdrapywać starych ran. Swoich i
jego. Okazuje się jednak, że Caleb w wyniku wypadku stracił pamięć. Wszystkie
dobre i złe wspomnienia zostały wymazane, pozostawiając pustą kartę, którą
zapełnić można nową historią. Tylko kto zagra razem z nim główną rolę?
Ta historia mogłaby potoczyć się prosto, szablonowo i
satysfakcjonująco, nie wywołując przy tym większych emocjonalnych burz i
pozostawiając zaledwie na chwilę słodko mdły posmak, który jednak szybko
zagubiłby się w tłumie innych. Na szczęście, jak na przyjaciółkę Colleen Hoover
przystało, Tarryn Fisher ma kilka asów w rękawie i bezwstydnie wyciąga jeden po
drugim pozostawiając czytelnika na długi czas w kompletnym szoku. Zaledwie
trzysta stron, to teoretycznie bardzo niewiele by opowiedzieć dobrą, zapadającą
w pamięć historię, ale autorce zdecydowanie się to udało. Dużo tu treści,
zwrotów akcji, bolesnych wyznań i szokujących odkryć. Nie mogłam się nadziwić,
co też dzieje się w powieści, bo zamiast łatwych rozwiązań, autorka notorycznie
wybierała boczne, wyboiste drogi, prowadzące do miejsc, których nie
spodziewaliśmy się zobaczyć. Szalenie mi się to spodobało!
O CZYM? Serce
można oddać tylko raz, to hasło promocyjne serii, a zarazem idealne
podsumowanie pierwszego tomu. Wszystkie decyzje, czyny i błędy bohaterów, są
konsekwencjami ich uczuć. Wiele tu emocji, często bardzo sprzecznych, wiele
ważnych wydarzeń i tragicznych niedopowiedzeń. Nie każdy wybór aprobuję, nie ze
wszystkimi czynami się zgadzam, ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu jak
pokrętne i podstępne jest życie, i że nigdy tak naprawdę nie mamy nad nim
pełnej kontroli.
Ocena: 8/10
Seria Love Me With Lies:
Mimo mich win | Mimo twoich łez | Mimo
naszych kłamstw
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu!
Muszę zapamięać sobie ten tytuł, bo mnie zachęciłaś!
OdpowiedzUsuńMam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się książka :) i jestem ciekawa kogo wybierze w końcu - pod koniec trylogii - Caleb :)
OdpowiedzUsuńWszyscy polecają tę książkę i naprawdę jestem ciekawa, czy faktycznie wypada tak dobrze, jak o niej mówią. Na pewno w najbliższym czasie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJaka cudna okładka *^*
OdpowiedzUsuńZapraszam też na dopiero startującego bloga
zamknietawpozytywce.blogspot.com
Ja do romansów podchodzę z ogromnym dystansem, zwłaszcza jeśli chodzi o typowe książki kobiece, bo ta schematyczność mnie przeraża. Oczywiście następuje wielki przełom, kobieta się uniezależnia, a potem jednak mężczyzna do neij wraca i że niby taki genialny plot twist, ale coś nie bardzo, bo chyba ups, ktoś wymyślił go ze 400 lat temu. Fajne są jak się przeżywa ozterki miłosne, żeby sobie popłakać na karki, żeby wchłonęły cały twój ból, a moze nawet przyniosły pociechę, że poza tym, którego opłakujesz są jeszcze inni i inni. Ale to moje dywagacje, raczej na oddzielny post, a nie jako dygresja w komentarzu. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiegoteka.blogspot.com/2016/06/najgorszy-booktuber-na-swiecie-pawe.html
mega zalezy mi na tym, żeby ten post dotarł do jak największej liczby osób super super ważne
"Mimo moich win" to dla mnie swego rodzaju fenomen. W sensie... Chciałabym, by to nie była trylogia, bo serio - wiemy jak to wszystko się ułoży po trzecim tomie i kto będzie z kim. Bądźmy szczerzy. Mimo że niekonwencjonalny - romans pozostaje romansem. A zakończenie pierwszego tomu było dla mnie... szczęśliwe. Satysfakcjonujące. Bo dobra, miłość miłością, ale fakt, że Olivia pierwszy raz w życiu zrobiła coś nie-egoistycznego, to do mnie przemówiło. Dlatego trochę jestem zawiedziona, że będą kolejne dwa tomy, które prawdopodobnie wszystko rozpieprzą. :/ Ale ok. To Tarryn. Tak czy inaczej przeczytam, bo heloł. :( Obawiam się, że nie da się tak po prostu odwrócić i odejść od tej serii. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry