27
rad, jak uratować samobójcę,
nauczyć
się kochać życie, a może nawet ocalić siebie…
„Ludzie mawiają, że
piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce”. Tymi słowami Christine
Rose rozpoczyna swoją opowieść. I choć ma całkowitą rację, w jej przypadku
kompletnie się to nie sprawdziło, bo metaforyczny piorun uderzył w jej życie
dwa razy z rzędu i to w dodatku rujnując wszystko, co znalazł na swej drodze.
Nie pytajcie jakim cudem Christine znalazła się w nieodpowiednim miejscu i
nieodpowiednim czasie. Zrządzenie losu sprawiło, że stanęła twarzą w twarz z człowiekiem,
który planował odebrać sobie życie. Jednak choć starała się ze wszystkich sił
nie zdołała powstrzymać go przed pociągnięciem za spust. To wydarzenie całkowicie
zmienia jej spojrzenie na życie. Dlatego kiedy przechodząc w pobliżu mostu,
dostrzega mężczyznę stojącego po niewłaściwej stronie barierki, podejmuje
decyzję, że ocali go za wszelką cenę.
Adam ma dość swojego życia. Dość rozczarowań, złości i
oczekiwań. Jeden skok i będzie po wszystkim. Jednak pewna nieznajoma kobieta
okazuje się na tyle odważna, by go przed tym powstrzymać i na tyle szalona by
złożyć mu niezwykle ryzykowną obietnicę. Christine ma dokładnie dwa tygodnie,
by pokazać Adamowi jak wygląda szczęście
i udowodnić, że warto żyć. W przeciwnym wypadku, mężczyzna odbierze sobie życie
w dniu własnych urodzin. Gra toczy się o najwyższą stawkę, jednak czy osoba,
która sama nie radzi sobie ze swoim życiem, będzie potrafiła kogoś ocalić? A
może to właśnie on, okaże się ratunkiem dla niej?
„Gdzie
istnieje samotność, tam powstają nowe związki, a gdzie pojawia się odrzucenie,
rodzi się szansa na nową miłość.”
Str. 388
Dotychczas miałam okazję zapoznać się z tylko jedną
powieścią pani Ahern (Love, Rosie),
jednak wiąże się ona z ogromem ciepłych wspomnień, śmiechu i wzruszeń. Dopiero
po przeczytaniu „Zakochać się”, uznałam, że Cecelia koniecznie musi trafić do
grona moich ulubionych autorek. Ta kobieta wprost rozkochała mnie w swoich
powieściach, które są jak kultowe pudełko czekoladek „Foresta Gumpa”. Bo prawda jest taka, że każda kolejna historia,
wychodząca spod pióra Ahern, jest wielką niespodzianką i cudownym zaskoczeniem.
Kluczem do zagadki jest styl, którym autorka bawi się w najlepsze, nie
podążając żadną utartą ścieżką. „Love,
Rosie”, w całości składało się z listów, maili i wiadomości w każdej
możliwej formie. „Zakochać się” z
kolei ma formę poradnika, które główna bohaterka tak namiętnie czyta. Każdy rozdział
zaczyna się od słowa „Jak…” i jest
humorystyczną lekcją ukazującą kolejne próby Christine na znalezienie jasnej
strony życia.
„Nie
można gonić za szczęściem. Radość pojawia się spontanicznie, nie jest żadnym
wzorem, który można stosować. Ty pomogłeś mi dostrzec, jakie piękne jest życie,
jakie jest zabawne. Okazałeś się cudownym, stworzonym tylko dla mnie przewodnikiem
szczęścia. Pomogłeś mi się zakochać. Tak naprawdę. I to nie tylko w życiu.”
Str. 403
Sama Christine, podobnie jak Adam i plejada innych
bohaterów, to niezwykle wyraziste postaci. Autorka poświęciła każdemu mnóstwo
uwagi i zaangażowania, tworząc dla nich niepowtarzalne charaktery i pełną
zawiłości przeszłość. Nie sposób nie pokochać tych zagubionych we własnych
emocjach ludzi. I choć nie trudno domyślić się biegu wydarzeń, przeżywanie ich
z bohaterami jest cudownym doświadczeniem.
O CZYM? „Zakochać
się”, to książka, której tytuł sam sugeruje, jakie emocje powinna wywołać.
Powinna nas w sobie rozkochać i wierzcie mi na słowo, że to dokładnie robi. Choć
śmierć przewija się tu w różnych kontekstach, a samobójstwo zostało
zaprezentowane z wielu perspektyw, jest to powieść napisana, by oddać cześć
życiu i by udowodnić, że szczęście jest tusz obok, nawet jeśli go nie
dostrzegamy. Ta lekka, zabawna i pełna refleksji powieść, jest idealna nie
tylko na majówkę, ale na absolutnie każdy dzień i miesiąc roku. Ja już się
zakochałam. A Wy? Ulegniecie temu uczuciu?
Ocena:
9/10
Bardzo lubię książki Ahren i na tę w końcu też się skuszę:)
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam dopiero dwie, ale też mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że uwielbiam autorkę ;-)
UsuńPozdrawiam!
Mnie "Love, Rosie" średnio się podobała. Ale to raczej nie wina autorki i historii, tylko tego, że czułam straszny smutek tym, że bohaterowie zmarnowali tyle czasu, który mogliby wykorzystać na bycie razem :(
OdpowiedzUsuńhttp://galeriaksiazek.blogspot.com/
"Love, Rosie" to bardzo specyficzna książka, więc wcale mnie nie dziwi, że nie wszystkim przypadła do gustu. Przyznam szczerze, że fakt jak wiele czasu zmarnowali bohaterowie i mnie działał na nerwy ;-)
UsuńPozdrawiam!
Może się skusze - w ostatnim czasie miałam fazę na takie powieści :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam ;-)
UsuńPozdrawiam!
Uwielbiam książki Ahern:) To jedna z moich ulubionych:)
OdpowiedzUsuńJa również bardzo ją polubiłam. Szkoda, że nie mam jej na własność :-)
UsuńPozdrawiam!
P-R-Z-E-C-U-D-O-W-N-A. I tyle w temacie! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co jeszcze mogłabym powiedzieć o tej książce - po prostu zachwyciła mnie, jak każda od tej autorki. ;)
Właśnie dlatego chcę przeczytać wszystkie jej powieści. Żadnego ryzyka, że się nie spodobają ;-)
UsuńPozdrawiam!
Po zapoznaniu się z książką ,,Love, Rosie" koniecznie chcę poznać wszystkie pozostałe dzieła autorki :)
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie tak samo :-)
UsuńPozdrawiam!
Miło wspominam :) Ogólnie twórczość Ahern to taki mały must have :3
OdpowiedzUsuńpapierowemiasta.blogspot.com
Mój też ;-) Wszystkie jej książki czyta się niezwykle przyjemnie :-)
UsuńPozdrawiam!
No cóż. Biorąc pod uwagę fakt, że i mnie samej podczas ostatnich tygodni wiele głupot do głowy przychodziło i wydaje mi się, że po prostu cierpię na depresję czy coś tam, to taka pozytywna książka przyda się bardzo, bardzo. Mimo że do Ahern na razie nie mam zaufania - Love Rosie - żałuję, nie spodobało mi się w takim stopniu w jakim bym chciała, to tę książkę chętnie bym przeczytała. ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co słyszałam, pani Ahern będzie na Targach w Warszawie co każe mi kląć na fakt, że mieszkam po cholernej, drugiej stronie Polski. :D
Pozdrawiam,
Sherry
Myślę, że ta ma większe szanse by przypaść Ci do gustu, bo jest mniej specyficzna (i nie ma w niej tej "ciszy", która tak uwierała poprzednio). A książka na depresję jest idealna. Można się przy niej pośmiać i trochę popłakać, a przede wszystkim świetnie się bawić :-)
UsuńJa mieszkam po właściwej stronie Polski, ale co z tego skoro na targach i tak nie będę przez szkołę... A szkoda, bo chętnie zdobyłabym autograf pani Ahern.
Pozdrawiam!
Polubiłam tworczość autorki, więc zapoznam się i z tym tytułem.
OdpowiedzUsuńPolecam! Mi bardzo się spodobał ;-)
UsuńPozdrawiam!
Bardzo podobała mi się ta książka. Historia jest sympatyczna, tak jak i bohaterowi, no i wreszcie to mężczyzna wymaga opieki ;-)
OdpowiedzUsuńI to takiej w dzień i w nocy :-P Ale mimo to nie wzbudzał negatywnych emocji takich jakie wywołują bohaterki, którymi trzeba się opiekować ;-)
UsuńPozdrawiam!
Cieszy mnie, że książka przypadła Ci do gustu. Jedyną styczność z ta autorką miałem za sprawą ekranizacji "Love, Rosie", która była całkiem udanym filmem. To dziś już druga książka Ahern, na którą się natykam. Chyba czas w końcu zaznajomić się się z jej twórczością! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAhern pisze tak pozytywne powieści, że nie sposób się nimi nie zauroczyć ;-) Jak najbardziej polecam!
UsuńPozdrawiam!
Przyznaję że nie czytałam jej książek, ale wierzę na słowo, że jest to dobra książka. Mam ochotę ją przeczytać. Ciekawi mnie jak powiedzie się los tego mężczyzny :D
OdpowiedzUsuńCzytaj i to koniecznie, bo to absolutnie niesamowita opowieść. Urocza, romantyczna, wzruszająca, zabawna, tragiczna... Znajdziesz tu naprawdę wszystko :-)
UsuńPozdrawiam!