Wyd. Akurat | 350 str. | 39,90 zł | Data wydania: 22.09.2021 r.
Karkonoskie Gotham...
Julce wszystko się posypało. Jej kariera w korporacji to już przeszłość, podobnie jak związek, który zakończył się zdradą. Lecz nagle, niczym nagroda pocieszenia, pojawia się spadek po cioci, a wraz z nim szansa, by wyrwać się z wielkiego miasta. Julia dziedziczy dom w Karkonoszach, który planuje odnowić i sprzedać. Póki co chce jednak spędzić trochę czasu w spokoju i samotności. Chatka w górach - brzmi jak obrazek z bajki, ale to, co spotka Julię na miejscu wcale bajką nie będzie. Górskie miasteczko spowija ciężka aura tajemnicy, mieszkańcy są podejrzliwi i zachowują się dziwnie, nawet same góry wydają się mroczne i niedostępne. Najgorsze jednak dopiero się wydarzy. W miasteczku zaczynają pojawiać się szczątki zaginionych przed laty osób i wszystko wskazuje na to, że morderca czai się gdzieś w pobliżu...
Po "Eter"
sięgnęłam skuszona obietnicą namiętnego thrillera. Liczyłam na gorący romans i
budzące grozę śledztwo. Choć początek mi się nie spodobał, czytałam dalej
czekając aż fabuła wreszcie się rozkręci. Problem w tym, że się nie rozkręciła,
a ja z każdym rozdziałem coraz bardziej się nudziłam. Akcja skupia się wokół
historii Julii, która nieskuteczne próbuje się odnaleźć w górskiej
rzeczywistości i jej tajemniczego sąsiada, który nocami prowadzi mroczne audycje
w lokalnej rozgłośni radiowej. Mężczyzna fascynuje Julię i coraz bardziej ją
pociąga (z wzajemnością). Niestety nie czułam między bohaterami żadnej chemii.
Ewidentnie się nie lubią i nie mają że sobą nic wspólnego. Jedyne co ich łączy
to fizyczny pociąg i zdolność do przyciągania katastrof. Jeśli mam być szczera
było mi zupełnie obojętne jak potoczy się ich relacja. O wiele bardziej
fascynował mnie motyw thrillera...
Autorka kreuje mroczną aurę tajemnicy i co chwila rzuca bohaterom pod nogi jakiegoś trupa (dosłownie). Mieszkańcy miasteczka zaczynają wariować, podobnie główna bohaterka. Czytelnik jednak wariuje z nudów, bo zagadka jest tak zdawkowo opisana, że nie robi właściwego wrażenia. Nie czułam typowej dla thrillerów aury grozy, za to zaskoczyła mnie przytłaczająca atmosfera miasteczka. Wszystko wydaje się tu szare, duszne i spowite mgłą. Takie małe Karkonoskie Gotham, które psuje się od środka. Niestety kompletnie nie spodobał mi się ten klimat, czułam się przytłoczona stagnacją i uczuciem beznadziei.
Styl autorki jest barwny, ale miałam wrażenie, że czasem próbuje przekombinować, przez co niektóre fragmenty czytało się wręcz ciężko. Lektury nie ułatwiał fakt, że zamiast na akcji, autorka skupia się głównie na wewnętrznych monologach bohaterów, szczególnie tajemniczego Darka, które niekoniecznie do mnie trafiały i tylko pogłębiały aurę przygnębienia. Historia rozgrywa się współcześnie i autorka sporo miejsca poświęca na ukazanie ponurej pandemicznej rzeczywistości. Doskonale czułam duszną aurę beznadziei, ale kompletnie nie sprawdziła się ona w książce, która ma dostarczać rozrywki.
Tak naprawdę wciągnęło mnie dopiero finałowe 50 stron i muszę przyznać, że sam pomysł autorka miała nawet ciekawy. Zrobiło się mrocznie, tajemniczo i niebezpiecznie, ale cała zagadka zostaje rozwiązana i zakończona na zaledwie kilku ostatnich stronach. Strasznie nie lubię czegoś takiego. Powieść zaczęła się intrygująco, by później kompletnie mnie wynudzić i choć ostatecznie pomysł na zakończenie był dobry, bardziej skrótowo nie dało się go opisać. Zamiast romantycznego thrillera, dostałam więc nieco nudną i mocno przytłaczającą historię w której jako tako podobało mi się jedynie zakończenie. Jeśli mimo moich zastrzeżeń czujecie, że to może być historia dla Was - szczerze życzę, żeby Wam spodobała się bardziej.
To nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuń