21 lipca 2019

„Zakochani rozbitkowie”- Julie Johnson

Wyd. Kobiece | Org. Uncharted | 262 str. | 36,90 zł | Data wydania: 05.06.2019 r. 

Przepis na totalną katastrofę

Wystarczy moment, by zmienić całe życie. Violet tego właśnie pragnęła- zmiany, przygody, czegoś WIĘCEJ niż zwykła szara egzystencja. Dlatego ostatnie wakacje przed rozpoczęciem college’u postanawia spędzić w podróży. Nieoczekiwana propozycja pracy na jednej z wysp Pacyfiku jest dla niej jak wygranie losu na loterii. Lecz to, co miało być przygodą życia, zmienia się w jednej chwili w piekło, kiedy samolot, którym leci rozbija się na środku oceanu. Zamiast wypoczywać na piaszczystej plaży, Violet musi walczyć o przetrwanie. I to w towarzystwie mężczyzny, którego miała nadzieję nie spotkać już nigdy więcej. Ona, on, bezludna wyspa i uczucia, nad którymi ciężko zapanować- co z tego wyniknie?

 Żadna z Was raczej nie marzyła o tym, by trafić na bezludną wyspę w samotności, ale w towarzystwie przystojnego mężczyzny? To brzmi naprawdę nieźle. Niestety tylko w teorii. Autorka postanowiła spleść motyw rozbitków z uczuciem, które zaczyna się od wzajemnej niechęci i nie wyszło jej to na dobre. Violet i Beck, to duet, który nie może znieść nawet przebywania w swoim pobliżu. Tak naprawdę wcale się nie znają i nie mają powodu do wzajemnej niechęci, ale oboje są uparci, złośliwi i przekonani o własnej racji, a każda próba nawiązania kontaktu kończy się w ich przypadku dziecinną i pozbawioną argumentów kłótnią. W ogóle nie czułam między nimi chemii, ani iskrzenia, tylko dziwną mieszankę niechęci i zaciekawienia. Nagle zza palmy wyskakuje Amor i strzela bohaterom w tyłki swoją strzałą, ale jeśli mam być szczera ich uczucie było dla mnie tak nienaturalne i pozbawione głębi, że aż mnie to bolało.



Niestety wątek romansowy delikatnie mówiąc mnie nie usatysfakcjonował. Chciałabym napisać, że motyw rozbitków z kolei dał radę, ale tu czekało mnie kolejne rozczarowanie. „Zakochanym rozbitkom” daleko do „Robinsona Cruzoe”, „Cast Away” czy „Lost”. Choć nie brakuje tu dramatycznych momentów, wszystko było jakieś takie skrótowe, maksymalnie uproszczone i niedopracowane. Do pewnego momentu liczyłam, że może autorka pójdzie bardziej w komediowym kierunku, który mogłabym porównać do filmu „Sześć dni, siedem nocy”, ale próby wprowadzenia humorystycznej nuty, w połączeniu z naprawdę tragicznymi, a niekiedy makabrycznymi wydarzeniami, okazały się koszmarnie nieudane. Pani Johnson do końca nie mogła się zdecydować, czy rozwinąć bardziej opisy życia na bezludnej wyspie, czy rodzącego się uczucia i ostatecznie nie dopracowała ani jednego, ani drugiego wątku. Wielka szkoda.

Niestety w książce roi się też od absurdów i to tak rażących, że nie da się na nie przymknąć oka. Choć bohaterowie cudem przeżyli katastrofę samolotu, udało im się ocalić część bagaży, bo przecież lepiej wyciągnąć spod wody plecak niż pasażera siedzącego obok. Urządzenie się na bezludnej wyspie okazało się banalnie proste, chociaż jedynym sprzętem jakim dysponowali bohaterowie, był nożyk z zestawu pierwszej pomocy. Zabrakło mi tu choć odrobiny realizmu, prawdziwej dramaturgii i emocji. W zasadzie gdyby nie postać Iana- trzeciego z rozbitków, moglibyśmy zapomnieć o jakiejkolwiek akcji. Choć Ian przez większą część historii jest nieprzytomny i tak okazał się jedyną sensowną postacią, choć niestety, zupełnie nie pasującą do fabuły, którą próbowała stworzyć autorka. Beck miał być tajemniczym mrocznym typem, ale ostatecznie okazał się tak irytujący i bezosobowy, że po prostu nie dało się nic do niego poczuć. Natomiast Violet, choć początkowo kreowana na głupiutką cheerliderkę, która ucieka od „zbyt idealnego, nudnego życia”, na wyspie nagle stała się inteligentna i odważna, co przy zachowaniu jej dziecinnych, irytujących cech strasznie kłuło w oczy nierealnością.



O CZYM?  „Zakochani rozbitkowie”, to historia o katastrofie, ocaleniu i nieoczekiwanym uczuciu. Autorka miała fajną koncepcję, która na tyle rzadko pojawia się w książkach new adult, że mogła stanowić świeży powiew w gatunku, ale brak pomysłu na rozwinięcie fabuły, papierowi irytujący bohaterowie i uczucia, które pojawiają się znikąd, sprawiły, że było to zaledwie przeciętne wakacyjne czytadło. Za plus mogę uznać plastyczne opisy, działające na wyobraźnię, problem w tym, że pojawiały się w nieodpowiednich momentach i hamowały całą akcję. To tak jakby w trakcie biegu bohaterowie zatrzymywali się na chwilę, bo właśnie wpadła im do głowy barwna puenta. Niestety poza ładnymi widokami i chwilą bezmyślnego relaksu, nie znalazłam w „Zakochanych rozbitkach” nic dla siebie i jestem rozczarowana tą historią. Jeśli szukacie lekkiej książki na plażę, jest szansa, że spędzicie miło czas w towarzystwie bohaterów, ale jeśli oczekujecie czegoś (czegokolwiek ) więcej, raczej tego tutaj nie znajdziecie.

Ocena:
4/10 

__________________________________________________________________________


8 komentarzy:

  1. Szkoda że książka nie spełniła Twoich oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy pomysł ale słabe wykonanie. Bywa i tak :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Czytałam już też pozytywną recenzję tej książki, ale nie zainteresowała mnie tematyka, więc widzę, że dobrze zrobiłam dopuszczając sobie ją. [Kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się podobać, nie mówię, że nie, ale dla mnie kompletna klapa...
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Myślę, że wiele nie stracisz :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Temat bezludnej wyspy wydaje mi się oklepany, więc raczej spasuję :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego tekstu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Znasz już mój punkt widzenia, będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się również swoim. A jeśli zdecydujesz się do mnie wrócić, możesz być pewien, że najdziesz tu odpowiedź ;-)

Zobacz też:

.