Wydawnictwo Pascal/ 320 str./ 2014 r./ 34,90 zł |
Czasem uciekając
przed demonami, można odnaleźć siebie
i przypadkiem
się zakochać
Książki Abbi Glines są całkowicie uzależniające i nie pozwalają
czytelnikowi oderwać się od nich aż do ostatniej strony. Jej seria „Rosemary Beach” wydawana w Polsce przez
wydawnictwo Pascal dzieli się na
kilkutomowe opowieści opisujące kolejne pary bohaterów. Po zapoznaniu się z pierwszą trylogią wchodzącą w skład serii
byłam całkowicie oczarowana i w pełni gotowa na kolejne spotkanie z autorką.
Wróć. Tak naprawdę nie byłam gotowa by rozstawać się z Rosemary Beach bo
pokochałam jego słoneczny wakacyjny klimat i aurę romansu, którą wokół siebie
rozsiewa. Jedynym powodem dla którego nie sięgnęłam po kolejną dualogię z
cyklu, był fakt, że nie posiadałam jej drugiego tomu. I choć tęskniłam za
bohaterami i nadmorskim miasteczkiem, cieszę się, że tak postąpiłam bo nie
wyobrażam sobie, co bym zrobiła gdybym po TAKIM zakończeniu nie mogła natychmiast
sięgnąć po ciąg dalszy.
„Czasem nasze niedoskonałości sprawiają, że
stajemy się wyjątkowi."
Tym razem autorka skupia się na
zupełnie innej parze bohaterów. Kolejną dualogię poświęciła bowiem Woodsowi i
pewnej tajemniczej piękności- Delli. Ich pierwsze spotkanie jest zupełnie
przypadkowe i nie zapowiada dalszej znajomości. Ot, przygoda na jedną noc.
Jednak po kilku miesiącach spotykają się ponownie i ze zdziwieniem odkrywają,
że pragnienie wzajemnej bliskości jest silniejsze niż przypuszczali. Tym razem
aura tajemniczości znika, nie są już parą nieznajomych spędzających upojną
noc w hotelu. Woods jest szefem klubu
golfowego, a Della jego pracownicą. Nie byłoby to może wielką przeszkodą gdyby
nie fakt, że mężczyzna musi spełnić
żądania ojca , by ziścić marzenia o przejęciu rodzinnego biznesu, a tak się
składa, że ojciec żąda, by Woods poślubił kobietę do której kompletnie nic nie
czuje. Z wzajemnością. Kariera staje więc do walki z prawdziwym, szczerym uczuciem.
Co okaże się silniejsze?
„Czego ja
chciałem od życia? Czy naprawdę wiedziałem? Czy w ogóle wciąż pragnąłem tego
samego?”
Podobnie jak w przypadku
poprzednich tomów i tym razem autorka pozwala dojść do głosu zarówno bohaterowi
jak i bohaterce. Daje nam to podwójny wgląd w rodzące się między nimi uczucie,
ale też pozwala odkrywać ich tajemnice i przeszłość. Jak się okazuje nie tylko
Woods ma powody do zmartwień, ze swoimi
demonami musi zmierzyć się także Della, a tak się składa, że są one znacznie
mroczniejsze. Dziewczyna ma za sobą tragiczną przeszłość, ale również nad
przyszłością wisi widmo szaleństwa. Podobnie jak Blaire (bohaterki poprzedniej
trylogii), również Delli autorka postanowiła nie oszczędzać, fundując jej jeszcze
bardziej traumatyczne wspomnienia. Pod tym względem byłam nawet bardziej
zaintrygowana, szkoda więc, że autorka tak pobieżnie potraktowała wątek. Miejmy
nadzieję, że w kolejnym tomie opowie o nim z większą ilością detali.
„Nie wiedziałam,
czy moje wspomnienia w końcu znikną, czy pewnego dnia pożrą mnie w całości. Do
tego czasu musiałam żyć pełnią życia.”
Bohaterów pokochałam od razu,
zwłaszcza Dellę, która jest przykładem idealnej w każdym calu postaci. Nie jest
irytująca, zarozumiała, ani nie obraża się bez powodu, co zawsze denerwuje mnie
w narratorkach. Historia dziewczyny jest mroczna, ale ona sama okazuje się w
niej jaśniejącym punktem. Jest zabawna, spontaniczna, na swój sposób odważna i
bardzo kompromisowa. Nie szuka problemów tam gdzie ich nie ma, dzięki czemu
wzbudza szczerą sympatię. Byś może można zarzucić jej odrobinę dziewczęcej
naiwności, ale staje się dzięki temu jedynie bardziej wyrazista. Woods nie był
może w moim odczuciu tak pociągający jak Rush, ale za to o wiele bardziej
zdecydowany i zdeterminowany, więc i tak koniec końców całkowicie mnie omotał.
„Nie była
moja i nigdy nie miała być, ale to nie zmieniało moich uczuć. Stałem się
względem niej zaborczy. Pragnąłem dać jej ochronę i szczęście.”
O CZYM? „Przypadkowe
szczęście”, to opowieść o tym, że miłość czasem odnajduje nas sama, i że
trzeba o nią walczyć za wszelką cenę. Autorce po raz kolejny udało się odtworzyć
niesamowity wakacyjny klimat nadmorskiego miasteczka, w którym toczy się akcja
serii. Dla mnie to pozycja obowiązkowa na lato, choć nie wiem, czy powinnam
polecać ją na upały, bo gorące sceny niewątpliwie podniosą temperaturę
otoczenia dodatkowo o kilka stopni.
Ocena:
8/10
Seria Rosemary Beach:
- - -
Przypadkowe szczęście / Odzyskane
szczęście
- - -
Grając w miłość
I
na koniec piosenka jednego z moich ulubionych zespołów,
która IDEALNIE pasuje
do opowieści o Delli i Woodsie
Bardzo chciałabym przeczytać całą serię, to zdecydowanie moje klimaty. Ah, i te okładki - są boskie :)
OdpowiedzUsuńOkładki są obłędne! A od serii nie można się oderwać, polecam :-)
UsuńPozdrawiam!
A dla mnie książki Abbi Glines są jednymi z gorszych z którymi się spotkałam. Przeczytałam dwie książki jej autorstwa i od tej pory unikam ich szerokim łukiem. Najkrócej mówiąc: są strasznie płytkie.
OdpowiedzUsuńDo szczególnie ambitnych może nie należą, ale to takie typowe umilacze czasu: lekkie, przyjemne i niewymagające. Może po prostu miałyśmy inne oczekiwania ;-)
UsuńPozdrawiam!
Bardzo fajna recenzja. Z pewnością te książki znajdą się na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńdobraksiazka1.blogspot.com
Dziękuję ;-) A książki serdecznie polecam :-)
UsuńPozdrawiam!
Ten gatunek książki jest dla mnie stworzony :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też ;-) Uwielbiam romanse New Adult z odrobiną dramatu ;-)
UsuńPozdrawiam!
Od dłuższego już czasu chcę przeczytać coś od tej autorki, ale jakoś nigdy ne mam na to okazji :(
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wkrótce Ci się uda, bo to świetne książki ;-)
UsuńPozdrawiam!
Na razie nie mam wielkiej ochoty na ten rodzaj książki, ale w razie czego wiem, do jakiej autorki zajrzeć :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)
Na początek nadaje się idealnie i gwarantuję, że przeczytasz w jeden wieczór ;-)
UsuńPozdrawiam!
OmójBoże! Kocham Years&Years! No patrz, znów się ujawnia ta nasza sympatia do tych samych autorów/książek/artystów. :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie książki - strasznie się cieszę, że cię nie rozczarowała, ja osobiście Woodsa chyba kocham na równi z Rushem, nie byłabym w stanie chyba pomiędzy nimi wybrać, gdyby przyszło co do czego. :) Odnośnie Delli - też ją pokochałam i napisałabym w sumie coś więcej o tym jej wątku i tak dalej, ale widzę recenzję drugiego tomu, także kończę i skaczę dalej, bo jestem ciekawa co będziesz mieć do powiedzenia o tamtejszym zakończeniu, które mnie rozbroiło. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Ja też ich kocham! Są niesamowici :-)
UsuńAle w moim przypadku chyba Rush okazał się tym numerem jeden. Co prawda strasznie mnie denerwował na początku, ale patrząc na niego z perspektywy kolejnych tomów nie mogłam opanować tęsknoty. Razem z Blaire tworzą cudowną rodzinkę :-)
A odnośnie zakończenia- istny dramat!
Pozdrawiam!