Kroniki Atlantydy
Kiedy zobaczyłam
zapowiedź "Berła światła", byłam pewna, że to będzie coś
niesamowitego. Od dawna szukałam właśnie takiej książki - pełnej zagadek,
tajemnic, poszukiwania skarbów i przygód w egzotycznej scenerii. Teraz, po
lekturze, muszę przyznać, że jednak nie do końca dostałam to, czego
oczekiwałam...
Główną bohaterką jest Nefretari de Vesci, poszukiwaczka skarbów, która jest w stanie odnaleźć absolutnie wszystko. Przed nią największe wyzwanie w karierze - na zlecenie aroganckiego anioła, Azriela, ma odnaleźć berło światła, czyli zaginione insygnium, które jest w stanie przywołać zatopioną Atlantydę. Choć Taris nie chce przyjmować zlecenia od nieśmiertelnych, decyduje się na nie, by ocalić śmiertelnie chorego brata.
Muszę przyznać, że
autorka dobrze przygotowała się do pisania tej powieści. Mamy tu istny misz
masz historii, mitologii i fantastycznych postaci, ale czuć, że Pani Woolf
dokładnie zgłębiła każdy z tych tematów. Od razu zostajemy rzuceni w wir akcji,
bohaterowie starają się rozwiązać łamigłówkę, a fakty historyczne i
mitologiczne sypią się jak z rękawa. Niestety nie byłam w stanie zapamiętać
wszystkich przełomowych odkryć, bo zwyczajnie było tego za dużo na raz.
Liczyłam też, że bohaterowie będą więcej podróżować, tymczasem wszystkie
łamigłówki rozwiązują w Londynie tylko czasem wychodząc z drogich apartamentów
co niestety trochę mnie nudziło.
Po dynamicznym początku, akcja gwałtownie zwolniła, a autorka skupiła się opisach codzienności nieśmiertelnych i wątku romantycznym między Taris i Azrielem. Ich relacja hate-love, była na początku intrygująca, ale z czasem zaczęli robić jeden krok do przodu i trzy do tyłu, co przy takiej objętości książki, było już w pewnym momencie męczące. Ileż można czytać o tym, że oboje czegoś chcą, a jednocześnie nie chcą.
Liczyłam na epicką
przygodę w stylu Indiany Jonesa, na liczne podróże od jednej wskazówki do
drugiej, a dostałam bardziej historię o żyjących współcześnie egipskich bóstwach
i aniołach, którzy marzą o powrocie na Atlantydę. W zasadzie dopiero końcówka
okazała się tym czego oczekiwałam od początku i szkoda, że cała książka nie
była tak dynamiczna. Zabrakło mi tu tego klimatu przygody, wskazówek, dzięki
którym jako czytelnik mogłabym próbować sama rozwiązać zagadkę. Samo
zakończenie też nie do końca mnie przekonało, bo zostało urwane w kluczowym
momencie. W trakcie lektury bawiłam się nieźle, ale to nie było to, czego
oczekiwałam od tej historii. Zostały jednak jeszcze dwa tomy i naprawdę liczę,
że ta historia rozkręci się w bardziej satysfakcjonującym kierunku.
Ocena: 6/10
Kroniki
Atlantydy:
Berło światła | Pierścień
ognia | Korona popiołów
Ostatnio sporo słyszę o tej książce, ale ta autorka mnie nieszczególnie interesuje
OdpowiedzUsuń