Źródło |
Nie trzeba znać mnie
długo, żeby wiedzieć, że jestem raczej pogodną, pełną empatii i subtelną w
krytyce osobą. Jednak przyszedł taki dzień, kiedy nawet Patce, ostoi wszelkiej
łagodności, poszła dosłownie para z uszu. Naprawdę nie lubię krytykować, staram
się skupiać na plusach niż na minusach, ale czasem po prostu się nie da. I zwyczajnie
pękłam. A teraz z mojego zranionego blogowego serduszka wyleje się potok
gorzkich słów!
Po pierwsze:
Bloger książkowy w pigułce, czyli wszyscy jesteśmy
frajerami!
Na pierwszą kwestię zwróciła moją uwagę Gosiarella, która bardzo szczerze odniosła się do pewnego
bulwersującego artykułu z Gazety Wyborczej. Mowa tu oczywiście o artykule
noszącym wielce wymowny tytuł: „Reckę napisałaś
miodzio - kim są polscy blogerzy książkowi?”. Tylko ja wyczuwam drwinę? Cóż, tytuł jest akurat bardzo adekwatny do treści, która może
zostać porównana, ni mniej ni więcej, do wiadra pomyj wylanego prosto na twarz.
Pani Milena Rachid Chehab, napisała niezwykle budujący
artykuł, opisujący polskich blogerów książkowych jako „zaniżających poziom blogosfery frajerów”. Miło wiedzieć prawda?
„Blogerzy piszący o książkach zdają sobie
sprawę, że reszta blogerskiego światka ma ich za prawdziwych frajerów. Takie na
przykład szafiarki, robiące sobie zdjęcia w coraz to nowych ciuchach, są w
stanie wyciągnąć od sponsorów dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie. Na cudzy
koszt jeżdżą na luksusowe wakacje, a ich księgowe wystawiają faktury nawet za
ich pojawienie się na imprezie dla celebrytów.
Bloger książkowy może liczyć na książkę od
wydawnictwa. Zwykle są to jednak egzemplarze recenzenckie, czyli bez okładek,
jeszcze w roboczej wersji, czasem jedynie w formacie PDF. - Wiele działów
promocji nie zada sobie nawet trudu, żeby przesłać potem właściwą wersję
książki, taką, którą można by postawić na półce”.
Łapka w górę, kto z was czuje się frajerem, dlatego, że nie
zarabia na swojej pasji? Albo dlatego, że dostaje książki w wersji PDF lub bez
okładki? Przeważnie godzimy się na takie warunki jedynie dlatego, bo to właśnie
nasza pasja i chcemy poznać jakąś historię jak najszybciej. Tak zwane „szczotki”
są niekiedy podobnej jakości co wydania oryginalne, więc wydawcy nie przesyłają
ich kolejny raz. Myślę jednak, że jeśli wyraźnie zaznaczymy przed rozpoczęciem współpracy
czego oczekujemy, wydawca dostosuje się do naszych wymagań.
Zwróćmy jeszcze uwagę na przedstawione wyżej szafiarki.
Szczerze? Nie przepadam. I nie uważam, by osoba, która robi sobie masę zdjęć,
często komentując je tylko jednym zdaniem, zasługiwała na większy szacunek niż
bloger książkowy wykonujący o wiele bardziej wymagającą i twórczą pracę.
Pojawiło się tu słowo „praca” więc może rozwińmy temat:
„Ale najbardziej nie na miejscu wydają się
wydawcom pytania o pieniądze za recenzje. Nie tylko dlatego, że - jak podkreśla
Czechowicz - "blogosfera rozrosła się właśnie dzięki nastawieniu na to, by
robić coś za darmo, a egzemplarz książki jest wystarczającym
wynagrodzeniem".
[…]
Zwierzchowski: "Pisanie recenzji na
bloga jest pracą podobnie jak pisanie recenzji do tradycyjnej prasy, a przecież
wydawcy za to dziennikarzom nie płacą - to byłaby chora sytuacja. O pensje
dziennikarzy dbają ich pracodawcy. O pensję blogera może zadbać właściciel
platformy, której taka osoba nabija odwiedziny. Nigdzie na świecie recenzenci
nie są finansowani przez producenta ocenianego produktu - skąd takie roszczenia
u blogerów?”
Zostaliśmy nazwani frajerami, bo robimy coś za darmo, a
jednocześnie nie możemy nawet dyskutować o jakiejkolwiek formie zapłaty? Koń by
się uśmiał.
Jak widzicie powinniśmy paść na kolana przed wydawcami i w
pokłonach dziękować im za książki otrzymane do recenzji, bo naprawdę
wyświadczają nam ogromną przysługę. Wnioskuję, że po prostu nie należy się nam
kompletnie nic za to, że robimy komuś reklamę. Wręcz przeciwnie, wychodzi na
to, że powinniśmy sami kupować książki, które każe nam zrecenzować wydawca, bo
nie powinniśmy niczego w zamian żądać. Przecież jesteśmy tylko frajerami
prawda?
„- Pierwsze blogi specjalizujące się w
literaturze pojawiły się około 2006 r. Od kilku lat rzeczywiście ich wysyp jest
straszny, co znacznie obniżyło ogólny poziom książkowej blogosfery. Na
szczęście, jak pokazują statystyki, większości ludzi, którzy nagle postanawiają
zostać blogowymi krytykami, zapału starcza na mniej niż trzy miesiące, a ci,
którzy przez lata utrzymują poziom, mogą liczyć na grono oddanych czytelników -
mówi Agnieszka Tatera, na co dzień w promocji jednego z wydawnictw, po
godzinach autorka bloga "Książkowo".”
Podsumowując, Kochani, jesteśmy plagą, która niszczycielsko
opanowała internet. Co więcej, w artykule stale zarzuca się nam brak
profesjonalizmu i bardzo niski poziom pisanych tekstów. Przyznaję z ręką na
sercu: moje teksty nie mają ŻADNEJ wartości merytorycznej. Nie kończyłam
studiów, a nawet żadnych kursów, gdzie mogłabym nauczyć się pisać poprawnie
recenzje. Zadajmy sobie jednak pytanie, czy nastolatkę, która odwiedza mój
blog, by dowiedzieć się czy warto kupić książkę, przeznaczoną (tak! Zgadliście!)
dla nastolatek, będzie ten fakt w ogóle obchodził? Czy zaufałaby ocenie
profesjonalnego krytyka, który fizycznie nie ma możliwości poczuć się docelowym
odbiorcą? Ja bym nie zaufała. I wolę przeczytać i zastosować się do opinii „Cukierkowej
księżniczki”, którą znam i lubię niż Magistra Doktora Inżyniera XY, który
straszy już samymi tytułami.
Jak więc widzicie, „szanowna pani redaktor” bazując jedynie
na opiniach innych (co więcej mieszając informacje z przed kilku lat, z tymi
bardzo świeżymi) porównuje nas do szarańczy i życzy rychlej blogowej śmierci. Ponadto
zarzuca brak profesjonalizmu, jednocześnie krytykując jawnie fakt, ze młodzi
ludzie chwalą się swoją pasją. A co ja powiem na ten temat? Gwizdać na panią
redaktor! Jesteś młody, niedoskonały, zapominasz o przecinkach i piszesz to, co
ci serce dyktuje? Nie wstydź się tego! To właśnie dlatego jesteś oryginalny i
jedyny w swoim rodzaju. I wcale nie jesteś frajerem ;-)
Czytaliście artykuł Wyborczej?
Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Dla tych, którzy jeszcze nie znają oryginału,
link:
Dodam jeszcze piosenkę, która może ma swoje 14 lat, ale idealnie odnosi się do tego co właśnie przeczytałam:
Kolejny artykuł już w niedzielę! J
Wielki pokłon za Twój tekst, całkowicie się zgadzam. Jakoś ten artykuł specjalnie mnie zdenerwował. Tak, jestem kolejną frajerką, która w pladze blogosfery książkowej siedzi już jakieś półtora roku. Tak, jestem frajerką, bo traktuję ją jak drugi dom. Jestem frajerką, bo kocham pisać, mówić o ksiazkach, dzielić się nimi, rozmawiać o nich. Jestem frajerką, bo wyrażam swoje zdanie, bo tak uczą mnie przecież od pierwszej klasy w szkole. Jestem frajerką, bo nie mam żadnych kompetencji, aby pisać o ksiązkach. Śmieszne. I żałosne. KAŻDY ma PRAWO mówić o tym co kocha. To tak jakby osoby, które nie ukończyły szkoły o kierunku artystycznym - nie mogły rysować.
OdpowiedzUsuńDla mnie ten artykuł to zwyczajne chamstwo i brak kultury. Poza tym ja od zawsze, jeszcze przed założeniem swoich blogów, podziwiałam osoby je prowadzące. Naprawdę, serio. Dla mnie to piękne, bo blog zmienia życie, nawet jeśli na nim nie zarabiamy. A w kwestii umowy - książka za recenzję, dla mnie to jest doskonałe rozwiązanie. Może taka pani redaktor po prostu nie docenia ile taka ksiązka dla nas znaczy... cóż, smutne, że ludzie są tak ograniczeni.
We mnie zawrzało do tego stopnia, że komentarz pod artykułem nie wystarczył, musiałam przelać swe żale na mojego "frajerskiego" bloga. Po prostu nie rozumiem, jak można bez żadnych podstaw tak skrytykować drugiego człowieka. To zwyczajne świństwo i nie ma na to innych słów. Tym bardziej, że artykuł wyraża się prześmiewczo właśnie przeciw młody blogerom "bez kompetencji". Jakby tego było mało zostaliśmy porównani do "blogowych sępów" jak nazywam osoby wyłudzające książki i nie piszące recenzji. A może gdzieś w bogosferze rodzi się teraz talent, który w przyszłości zaowocuje czymś więcej? Nie można tak podcinać skrzydeł ludziom z pasją. Po prostu nie można.
UsuńPozdrawiam serdecznie i życzę samych sukcesów :-*
Nie czytałam, zaraz to nadrobię. Mówisz porównali nas do szafiarek celebrytek... Hmmm ja tam się frajerką nie czuję, również nie jestem profesjonalną recenzentką. Piszę, bo chcę, bo lubię. Cieszę się z egzemplarzy recenzyjnych, nawet tych przed korektą jak również z każdego komentarza.
OdpowiedzUsuńA od zarabiania mam pracę, blog to hobby, a szafiarki... Gdzieś chyba poplątała im się pasja z pracą i wychodzą z tego tylko same afery i pomówienia. Wolę swoje anonimowe miejsce w sieci:)
UsuńDla mnie porównanie do szafiarek jest co najmniej nie na miejscu. W dodatku porównanie wywyższające je, a nas poniżające. Dla mnie blog jest właśnie pasją, egzemplarze do recenzji przyjmuję z radością, ale specjalnie o nie nie zabiegam, więc nikt nie może mi zarzucić, że kieruje mną chęć zdobycia darmowych książek, bo to chyba najgorsza możliwa motywacja :-)
UsuńPozdrawiam!
Nawet nic nie wiedziałam o tym artykule , ale widocznie , ktoś kto go napisał ma wiele kompleksów i jest niedowartościowany ,bo żaden człowiek , który ceni sobie jakiekolwiek wartości w życiu , nie napisze takiego "artykułu" w dziale kultura , krytycznie oceniającego czyjąś pasję , w tak chamski i nieżyczliwy sposób ..
OdpowiedzUsuńIdealnie to podsumowałaś ;-) Sam dział "Kultura" do czegoś zobowiązuje, a tej pani najwidoczniej kultury brakuje. Swoją drogą w artykule często powtarzał się motyw płacy więc nie wykluczam, że po prostu zlecili jej napisanie czegoś takiego i stąd te braki w jej wiedzy na temat funkcjonowania blogowego świata ;-) Powiedziałabym jak nazywa się takie zachowanie, ale ja akurat jestem kulturalna, więc się powstrzymam ;-)
UsuńPozdrawiam!
Widziałam, ale szczerze powiedziawszy zamiast się denerwować (choć duma ucierpiała, wiadomo. Czuję się, jak trafnie to ujęłaś - jakby mi ktoś wylał wiadro pomyj na głowę, ale ok) postanowiłam śmiać się z każdego kolejnego, niedorzecznego akapitu. I wiesz co? Chyba w życiu tak bardzo nie współczułam inne osobie, braku wyobraźni.
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że jeśli ktoś pracuje dla prasy i pisze artykuły, bazuje na czymś więcej niż ploteczki osób, które kompletnie nie wiedzą o czym mówią. Widać, że pani aŁtoreczka artykułu, to osoba lekko mówiąc, irracjonalna i naiwna skoro myśli, że przeprowadzając wywiady z Bóg wie kim, a nie z samymi obiektami artykułu, dojdzie do prawdy.
Ciekawe, że teraz wszystko musi być dla kasy, ciekawe, że młodzi ludzie nie mogą mieć pasji, ot tak - dla samej pasji. I jak tu czytelnictwo ma nie ginąć, skoro tępieni są sami czytelnicy?
Gratuluję artykułu, w życiu nie widziałam większej głupoty.
A tobie - tym razem szczerze, Patko - gratuluję notki. :) I wiesz co? Chrzani mnie to, że aŁtoreczka obraża całą blogsferę, ale fakt, że z ciebie potrafiła wybudzić wściekłość, we mnie po prostu wzburza nienawiść do niej. Jak można denerwować tak pozytywną osobę jak PATKA?!
W każdym razie, już wiemy czego nie czytać, jeśli o gazety chodzi. :)
Pozdrawiam!
Sherry
A odnośnie notki zapowiedziowej - przepraszam, że jeszcze jej nie skomentowałam - choć ją widziałam, bo cię już odwiedzałam wcześniej, ale niestety nie mam kiedy usiąść i cokolwiek sensownego napisać. ;( Na moje komentarze/komentarz (ale raczej to pierwsze) musisz poczekać do weekendu. :(
UsuńSama jestem w szoku, że aż tak wyprowadziło mnie to z równowagi, ale kurde, mam swój honor i będę go bronić! :-P A skoro mój blog został już i tak zaklasyfikowany do "frajerskich" to nie mam nic do stracenia i mogę się pogrążać dalej ;-)
UsuńAle tak poważnie- strasznie mi to śmierdzi. Forsą oczywiście. Myślę, że ktoś tej pani po prostu zlecił napisanie takiego artykułu, a ona zrobiła to bez mrugnięcia okiem, nie wiedząc, co na dobrą sprawę pisze. I widać, że my blogerzy mamy więcej honoru, bo nigdy nie damy się kupić i piszemy prosto z serca.
I dokładnie, jak można młodym ludziom zabraniać mieć pasję. Przecież to chore...
Tak właśnie myślałam, ze kto jak kto, ale Sherry nie przegapi "Premierowego..." ;-) Ale wiem jak to wygląda u ciebie (szkoła potrafi naprawdę dać w kość) więc nie przejmuj się ;-) I tak pewnie zasiądę przed internetem dopiero w poniedziałek ;-) Szkoda tylko, że po raz kolejny notka nie dodała się w pasku bocznym. Zupełnie nie wiem czemu skoro była zaplanowana :-(
Pozdrawiam serdecznie!
Szkoda słów na takie osoby jak autorka tego artykułu. Najbardziej mnie smuci jednak jej podejście do rodzaju blogerów, segreguje ich na podstawie tego, jakie korzyści czerpią z prowadzenia swojej strony w internecie - czy obecnie tylko pieniądze są ważne i są wyznacznikiem wartości postów publikowanych w internecie? Czy teraz dla nikogo nie istnieją takie pojęcia jak "pasja", "hobby" czy zwyczajna frajda z tego, co się robi? To, że z czegoś nie ma ogromnych korzyści materialnych nie oznacza, że coś jest gorszej jakości. Smutne tylko jest to, że pieniądze teraz przesłaniają ludziom oczy, serio, aż strach człowieka bierze.
OdpowiedzUsuńWniosek jest taki, że autorka artykułu nie zna pojęcia "pasja" i nie potrafi go wiarygodnie opisać. Swoją drogą, dobra, każdy ma prawdo do własnej opinii, ale żeby zaraz mieszać z błotem czyjąś pasję i bez ogródek nazwać frajerem? swoją drogą skąd ona to wzięła, jeszcze nigdy nikt tak mnie nie nazwał, a jestem w tym interesie już ponad trzy lata...
UsuńPozdrawiam!
Brak słów, po prostu brak. Nie muszę wyciągać od wydawnictw tysięcy złotych na jakieś wakacje by poczuć się szczęśliwa, podzielić się swoimi przeżyciami i emocjami. Wielka wdzięczność z mojej strony,że ktoś to czyta, a jeszcze większa, że ktoś podaruje mi za darmo tę książkę tylko po to bym wyraziła o niej swoje własne, żadnymi trendami modowymi nie naciągane zdanie... To jest wdzięczność i radość z pasji. Tak jak Zjadam Skarpety...to że pieniądz zasłania wszystkim oczy...to jest straszne..
OdpowiedzUsuńTak to się kończy, kiedy ktoś pisze artykuł o czymś, o czym nie ma pojęcia... Ja również nie prowadzę bloga dla zysku, współpracuję na stałe tylko z jednym wydawnictwem i jestem z tego powodu szczęśliwa. Nie wiem, jak można tak pluć jadem na ludzi, którzy chcą po prostu pokazać swoją pasję i nic za to nie żądają...
UsuńPozdrawiam!