Opis:
Ziemia,
czternaście tysięcy lat temu. Udręczona dusza półboga błąka się po świecie.
Herkules (Johnson), syn potężnego Zeusa, przez całe życie nie zaznał niczego
prócz cierpienia. Po wykonaniu dwunastu ciężkich prac i utracie rodziny,
poświęca się krwawym bitwom. Tylko one przynoszą mu ukojenie. Za towarzyszy ma
szóstkę podobnych mu straceńców, których łączy zamiłowanie do wojny i nieustająca
bliskość śmierci. Ich los odmienia się, gdy król Tracji (Hurt) zechce, by
uczynilii jego armię najpotężniejszą na świecie. Zagubione dusze dostrzegą, jak
nisko upadły, gdy stworzą wojowników równie bezwzględnych i żądnych krwi, jak
one same.
Zwiastun:
Recenzja:
Legenda, czy prawda ukryta w legendzie?
Nie znam chyba osoby, która nie lubiłaby mitologii. Bo w
sumie czego tu nie lubić? Cudowny klimat, mityczni bogowie, niezwykłe
opowieści. No i herosi oczywiście. Pół bogowie, pół śmiertelnicy, obdarzeni
nadludzką siłą i mądrością. Perseusz, Achilles a nawet Percy Jackson. Wszyscy
znamy ich historie. A co z synem Zeusa, Herculesem? Mogło by się wydawać, że i
jego znamy od podszewki, jednak Brett Ratner udowadnia, że prawda nie zawsze
jest taka jak się wydaje.
Wszyscy znają legendę o dwunastu pracach Herculesa, które zostały
na niego nałożone, jako kara za wymordowanie rodziny. W filmie jednak wątek ten
jest zaledwie wspomniany i przedstawiony zupełnie inaczej. Tym razem słynny heros nie działał sam, a celem
prac było zdobycie sławy i chwały. Hercules jest tak naprawdę najemnikiem,
który wraz z grupą podobnych mu wojowników walczy w imieniu królów. Oczywiście
za odpowiednią odpłatą. Wątek jego rodziny jest owiany mgłą tajemnicy. I choć
wieść głosi, że sam zamordował swoich bliskich, nikt nie zna prawdy, nawet on
sam. Udręczony koszmarami i cierpieniem Hercules postanawia udać się do miejsca
gdzie będzie mógł w spokoju doczekać końca swoich dni. Jednak nieoczekiwanie
córka króla Tracji Ergenia (Rebecca Ferguson) prosi go o pomoc w walce z
okrutnym buntownikiem. Heros nie podejrzewa jednak, że walka odmieni całe jego
życie.
„Hercules” Bretta Ratnera to legenda w nowej odsłonie.
Odrobinę rozczarował mnie fakt, że cała mitologia skupiona była jedynie na
początku filmu i okazała się jedną wielką ściemą. Jednak jak się okazało, nie
tak do końca. Film będzie więc sporym zaskoczeniem dla fanów mitologii, a
szczególnie mitu o Herculesie. Również fani animowanej wersji, będą zdziwieni
rozwojem akcji. Początkowo Hercules, kojarzony przecież z bohaterem, może się wydać
rozczarowujący. W końcu okazuje się, że tak naprawdę za niezwykłą legendą kryje
się nie jeden heros, a grupa złaknionych złota najemników. Jednak nie
zniechęcajcie się do Herculesa, bo już po kilkunastu minutach filmu,
odkryjecie, że za kilogramami muskułów i srogim wyrazem twarzy, kryje się
uczciwy człowiek, który wiele w życiu stracił.
Zatrzymajmy się więc na chwilę, nie tyle przy samym
Herculesie, co przy Dwaynie Johnsonie, odtwórcy roli słynnego herosa. Od kiedy
zobaczyłam plakat filmowy miałam naprawdę spore wątpliwości czy Dwayne to
właściwy człowiek na właściwym miejscu. Aktor kojarzy mi się głownie z filmami
akcji, gdzie występuje w asyście broni i szybkich samochodów, i nie da się
ukryć, ze to takich filmów najbardziej pasuje. Przede wszystkim kojarzy mi się
on jednak z „Królem Skorpionem”, którego wprost uwielbiam. Trzeba przyznać, że
w „Herculesie” panuje podobny klimat i miałam wrażenie, że przez cały seans nie
pozbędę się skojarzenia ze Skorpionem. Jak się okazało, nie ma się czego
obawiać. Dwayne jako Hercules wypadł świetnie, bo dobrze czuje się w
starożytnych klimatach. Odpowiednia charakteryzacja sprawiła, że nie da się w
nim dostrzec Luke’a z „Szybkich i wściekłych”, a przekonująca gra aktorska
pozbawiła mnie wszelkich skojarzeń z „Królem Skorpionem”. Jedynym słowem:
Dwayne dał radę.
Nie można jednak zapomnieć o tym, co dzieje się na drugim
planie, a dzieje się naprawdę dużo. Wszystko za sprawą dobrze dobranych
aktorów, którzy robią sporo zamieszania. Mam tu głównie na myśli przyjaciół
Herculesa. Najbardziej zapadł mi w pamięć Tydeus (Aksel Hennie). Najwierniejszy
spośród towarzyszy herosa, znaleziony przez niego jako dziecko na polu bitwy.
Choć jest półdziką niemową, wzbudził we mnie mnóstwo sympatii, a grający go Aksel
Hennie dał popis świetnych umiejętności aktorskich, ponieważ stworzył niezwykle
barwną postać nie wymawiając ani jednego słowa! Na uznanie zasługuje także
waleczna amazonka Atalanta (Ingrid Bolsø Berdal), powściągliwy wieszcz Amfiaraos
(Ian McShane), siostrzeniec Herculesa i
przezabawny baśniarz Jolaos (Reece Ritchie), który sam pragnie być wreszcie
bohaterem, a także zaprawiony w boju Autolykos (Rufus Sewell). Razem tworzą
barwną i dobrze dobraną bandę, i choć różni ich niemal wszystko są dla siebie
jak rodzina.
„Hercules” jest filmem wprost naszpikowanym akcją, jednak
nie jest to wcale akcja męcząca, a doskonale rozłożona w czasie. Przygody
bohaterów śledzi się z zapałem i entuzjazmem. Dostajemy dopracowaną i spójną
historię z dużą ilością wątków doprowadzonych do końca. Zwroty akcji zaskakują
i robią wrażenie. Podobnie jak pięknie przedstawiony świat i ciekawe sceny
walk. Dodatkowym plusem jest humor, który sprawił, że dosyć okrutna i krwawa
historia zyskała na lekkości.
Nie pozostaje mi więc nic innego niż zaprosić Was do kina na
tą wspaniałą produkcję. Bitewny rozmach „300” idzie tu w parze z architektonicznym
przepychem „Pompei”. Szczypta humoru, mnóstwo akcji i świetni aktorzy
sprawiają, że „Hercules” to idealne letnie kino niemal dla każdego widza.
Polecam.
Ocena:
9/10
Byłam na "Herkulesie" jakiś czas temu i zgadzam się w pełni z Twoim zdaniem. Film jest ciekawy, gra aktorska na wysokim poziomie, a przewijający się od czasu do czasu humor dopełniał całości. Zdecydowanie polecam się wybrać i przekonać się o tym na własne oczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Eveline
Dokładnie, "Hercules" to naprawdę dobre wakacyjne kino, do którego z przyjemnością kiedyś wrócę :-)
UsuńPozdrawiam!
Niestety, ale zupełnie nie ciągnie mnie do tego filmu - jakiś taki przeładowany jest.
OdpowiedzUsuńCóż, działo się sporo ale akcja była dobrze wyważona więc podczas seansu nie ma się wrażenia przeładowania :-) Mimo wszystko polecam :-)
UsuńPozdrawiam!
Byłem, godzinę temu wróciłem i dalej nie mogę ochłonąć z emocji, ahh, wiele się działo. Tylko zdziwiło mnie to, iż prócz mnie i kolegi na sali było max 5 osób.
OdpowiedzUsuńTo co, idziemy jeszcze raz? ;-)
UsuńW moim kinie też nie było tłumów ale widziałam, że było sporo rezerwacji na poprzednie dni kiedy grali "Herculesa". A co tam, niech żałują ;-) Bo naprawdę jest czego :-)
Pozdrawiam!
Zapowiada się naprawdę ciekawie , chyba muszę obejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńKONIECZNIE musisz obejrzeć! :-) Naprawdę warto :-)
UsuńPozdrawiam!
Jak dla mnie to zrobili z tego taką bajeczkę przyjemną do oglądania - nie na miarę "Troi" czy innych tego typu. Nie zmienia to faktu, że oglądało się lekko i momentami szło się pośmiać. Poza tym ja lubię takie bajeczki :)
OdpowiedzUsuń"Troja" to całkowicie inna kategoria, niby te same czasy, też heros, a jednak tamta produkcja była cięższa i poważniejsza. Tu producenci postawili na lekkość i szczyptę humoru, a takie filmy też są potrzebne. Ja wyszłam z kina z naprawdę dużym uśmiechem na ustach ;-)
UsuńPozdrawiam!
Jakoś nie ciągnie mnie do tego filmu mimo wszystko, chyba poczekam z wizytą w kinie na "Dawcę". :)
OdpowiedzUsuńNa "Dawcę" też się wybieram ;-) Muszę tylko dorwać gdzieś książkę na przedsprzedaży, bo nie lubię oglądać filmów, zanim przeczytam pierwowzór ;-)
UsuńPozdrawiam!
To się zdziwiłam oceną, bo mnie już sam trailer w ogóle nie zachwyca niestety. Może po prostu nie lubię tego aktora
OdpowiedzUsuńTrailer koszmarny, przyznaję. Mnie też niezbyt zachęcił, ale jakoś spontanicznie dałam mu szansę. I czekało mnie mega pozytywne zaskoczenie ;-)
UsuńPozdrawiam!
Kurczę. Z jednej strony film mnie ciekawi z oczywistych powodów - mitologia, magia, akcja i wszystkie plusy, które wypisałaś. Ale z drugiej... Nie lubię Dwayne'a. Po prostu... Zawsze miałam tak, że ci napakowani aktorzy, którzy zamiast ludzi zaczynają przypominać kaloryfer albo beczkę, w ogóle nie wzbudzają mojej sympatii bo za bardzo kojarzą mi się z bezmózgimi mięśniakami. I dlatego jestem raczej oporna, by oglądać coś, w czym tacy jak Dwayne właśnie, biorą udział. Ale... myślę, że kiedyś na "Herculesa" się skuszę. KIEDYŚ. :) W końcu szkoda by było przegapić tak rewelacyjną produkcję, tylko przez głupie uprzedzenia. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Z tą beczką trafiłaś :-P Parę razy podczas seansu przyszło mi do głowy, że Dwayne jest nienaturalnie wielki, wręcz napompowany. Ale w sumie muszę przyznać, że pasowało to do jego siły. Gdyby dobrali niezbyt umięśnionego aktora, raczej stracił by na wiarygodności (zwłaszcza, że widz nie miał do końca pewności, czy Hercules jest synem boga czy nie). Rewelacyjna produkcja? Czy ja wiem... Ale na pewno jedna z lepszych, zapadających w pamięć i takich, do których po prostu miło się wraca ;-)
UsuńPozdrawiam!
Bardzo lubię Dwayna Johnsona, słynnego wrestlera The Rocka więc oczywiście byłam też na tej mega produkcji. Doskonale spędzony czas!
OdpowiedzUsuń