25 lipca 2013

"Password"- Miriam Mous ZAPOWIEDŹ

„Password”-
Miriam Mous

Prawda jest najokrutniejszym kłamstwem…

Mick, wchodząc do pokoju swego najlepszego przyjaciela Jerro, dostrzega, że ten leży nieprzytomny. Szybko powiadamia pogotowie. Ponieważ nie należy do rodziny, nie wolno mu towarzyszyć w karetce. Lecz gdy chwilę później w szpitalu chce się czegoś o nim dowiedzieć, spotyka go coś osobliwego.

Na Stefana czeka pod szkołą nieznany mężczyzna. Chłopiec mu nie ufa, więc odchodzi. Czego ten facet od niego chce?

Stefan rozpaczliwie próbuje zgubić śledzącego go człowieka.

Życiorysy trzech chłopców splatają się ze sobą w szczególny sposób. Przedziwne wydarzenia następują jedno po drugim, a Jerro i Stefan znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Natomiast Mick dochodzi do szokującej prawdy...

FRAGMENT:
Szpital zbudowano z szarego kamienia i mnóstwa szkła. Wejście składało się ze szklanej fasady z drzwiami obrotowymi, które drażniąco wolno się przesuwały. Mick wyminął mężczyznę o kulach i pospieszył do informacji. Za monitorem siedziała kobieta. W jej prawym, przednim zębie migotał diamencik.
– Dzień dobry – powiedziała. – W czym mogę pomóc?
– Przed chwilą przywieziono tu karetką mojego przyjaciela – Mick wciąż nie mógł złapać oddechu po szaleńczym pędzie na rowerze – Jerro Prins. Chciałbym się dowiedzieć, jak się czuje.
– Hmmm – kliknęła coś na komputerze. – Jerro Prins, mówisz?
– Tak – Mick twierdząco skinął głową tak mocno, że miał wrażenie, jakby mu zamierzała odpaść.

– Przykro mi, ale nikogo o takim nazwisku do nas nie przywieziono.

Premiera 25 lipca


Nakładem wydawnictwa Dreams, w Polsce ukazały się dwie powieści autorki:

"Boy 7" [RECENZJA] oraz "Password"

5 pytań do Miriam Mous:

1. Zanim zaczęła Pani karierę pisarską pracowała Pani w szkole. Co sprawiło, że uwierzyła Pani w swoje literackie zdolności? Co było inspiracją lub impulsem, który kazał rzucić wszystko i zacząć pisanie?

2. Praca w szkole specjalnej musiała wiele Panią nauczyć. Czy te doświadczenia miały jakiś wpływ na Pani książki? Czy znajdziemy w „Boy 7” lub „Password” odwołania do Pani poprzedniego zawodu?

3. W Pani książkach, młodzi chłopcy walczą by odkryć prawdę. A jaki jest Pani stosunek do kłamstwa? Uważa Pani, że zatajanie prawdy jest złe, a może wcale niekoniecznie?

4. W obu pani książkach mamy do czynienia z chłopcami. Dlaczego woli Pani opisywać przygody męskich bohaterów? Czy istnieje szansa, że w następnej powieści bohaterką będzie dziewczyna?

5. Jest Pani autorką thrillerów. To Pani ulubiony gatunek, czy na co dzień czyta Pani raczej inne typy powieści? Myślała Pani, by może zaskoczyć kiedyś swoich fanów i napisać coś zupełnie z innej półki?

6.       

[Post bierze udział w konkursie zorganizowanym na stronie:

22 lipca 2013

NIEnawidzę!


Wczoraj otrzymałam zaproszenie do pewnej nietypowej zabawy.

Otrzymałam je od
Melona

Któremu serdecznie dziękuję! :*
Zabawa polega na wypisaniu 8 rzeczy, których się nienawidzi. Przyznam szczerze, że miałam niemały problem z uzmysłowieniem sobie czego w zasadzie mogę nienawidzić, bo jestem osobą nastawianą raczej pozytywnie do życia i nienawiść nie leży w mojej naturze :P No dobra, ale tylko czasami! :D

Tak, więc nie przedłużając, oto przed wami 8 rzeczy, których najzwyczajniej w świecie
NIEnawidzę!

Po pierwsze:
NIEnawidzę zimna!
Pewnie większość z Was się z tym zgodzi. Zimno jest złe! Z zima to zło w najstraszliwszej postaci. Jestem raczej ciepłolubna, więc przebywanie w chłodzie jest dla mnie koszmarem! Słyszeliście powiedzenie „depresja zimowa”? Mam to draństwo co roku! :P

Po drugie:
NIEnawidzę myszy!
Chociaż nienawiść to chyba nie najszczęśliwsze słowo. Ja się ich zwyczajnie boję! Podobnie jak szczurów i wszelkich innych gryzoni. Moim zdaniem są po prostu obrzydliwe. Kiedy pomyślę, że TO COŚ miało by mnie dotknąć dostaję od razu gęsiej skórki :P

Po trzecie:
NIEnawidzę bałaganu!
Odkryłam to u siebie stosunkowo niedawno. Kiedyś bałagan wcale mi nie przeszkadzał, wręcz źle czułam się w przesadnym porządku, ale od jakichś 2 lat mam wręcz obsesję na punkcje sprzątania. Wszystko musi być idealnie wyczyszczone, ułożone, posegregowane, a najlepiej jeszcze podpisane. Nie wymagam od innych, żeby mi pomagali, ale jeśli przeszkadzają, lub (nie daj Boże!) już w trakcie sprzątania zaczynają na nowo brudzić, zamieniam się w wulkan wściekłości ;)

Po czwarte:
NIEnawidzę zarozumiałych ludzi!
Irytują mnie niesamowicie! Tacy, którzy uważają się za lepszych z jakiegoś powodu, lub po prostu uważają się za tak mądrych, że chcą na każdym kroku robić z innych idiotów… W tej kategorii znajdzie się też miejsce dla panów „jestem idealny”, którzy są tak żałośni, że rzygać się chce, a jedyne co potrafią to lansować się samochodem tatusia. Nie zabraknie też miejsca dla damess, którym zależy tylko na doskonałym wyglądzie, a które są tak głupie, że człowiek ma ochotę strzelić sobie kulkę w łeb… Wybaczcie, ale mam takich w szkole na pęczki i skręca mnie od samego patrzenia na nie (jedna kiedyś ryczała pół godziny w łazience, bo okazało się, że zapomniała kosmetyczki i miała przy sobie TYLKO! Puder i dwa błyszczyki!) Szkoda moich nerwów…

Po piąte:
NIEnawidzę kłamstw!
Sama nie lubię kłamać, gównie dlatego, że zwyczajnie nie umiem. Oczekuję też tego od innych. A jeśli ktoś karmi mnie bredniami, bardzo źle na tym wychodzi. Nie akceptuję sytuacji, w której ktoś kłamie, a jeśli nie ma do tego wyrzutów sumienia i szuka dla siebie usprawiedliwień- to go totalnie przekreśla w moich oczach. Bardzo długo pamiętam takie rzeczy, potrafię je wypominać latami a odzyskanie w pełni mojego zaufania jest BARDZO trudne.

Po szóste:
NIEnawidzę przemocy!
Totalnie nie rozumiem ludzi, którzy jej używają. Począwszy od dzieciaków znęcających się nad bezbronnymi zwierzątkami (swoją drogą dorośli wcale nie są lepsi, bo mordują bez litości, dajmy na to takie małe foczki, które są żywcem(!) obdzierane ze skóry), poprzez chuliganów katujących niewinnych ludzi na ulicy, do osób znęcających się nad swoimi najbliższymi. No powiedzcie, jak można przyjąć spokojnie fakt, że mężowie biją swoje żony, ojcowie dzieci, a niektórzy wręcz te dzieci zabijają?! (kobiety oczywiście też, żeby nie było, że kogoś dyskryminuję!) Każda forma przemocy, czy to psychicznej czy fizycznej, moim zdaniem zasługuje na tortury, karę śmierci i otchłań piekielną. Tyle.

Po siódme:
NIEnawidzę płaczu!
Tu akurat nie ma się co rozpisywać. Nie lubię kiedy inni płaczą, bo totalnie nie umiem ich pocieszać, a w dodatku kiedy widzę czyjeś łzy, natychmiast sama zaczynam płakać… Nienawidzę się za to, że tak łatwo doprowadzić mnie do płaczu. To jest po prostu straszne! Chciałabym być silniejsza. Ale mogę wam zdradzić sekret: płacz totalnie mi nie przeszkadza jeśli spowoduje go… wzruszająca książka! :D

Po ósme:
NIEnawidzę… facebooka :D
Tak, właśnie facebooka! Pewnie Was to zszokuje, ale facebooka nie mam, nigdy nie miałam i nie założę. Dlaczego? Bo moim zdaniem facebook jest zwyczajnie… głupi. Nie dość, że pochłania mnóstwo czasu, to jest główną przyczyną wielu sporów i nieporozumień. Na moim forum klasowym wszyscy obrzucają się wyzwiskami jak leci. Ponadto zauważcie, że nawet najobrzydliwszą fotkę wszyscy komentują „Ojejciu! Ale pięknie wyszłaś!”… Tyle się też słyszy „dramatycznych” opowieści, że „on z nią zerwał, bo zobaczył zdjęcie z imprezy, na której się upiła”, „ona zerwała z nim, bo zaczepiał jakieś dziewczyny”. Że już o różnych plotkach wyssanych z palca nie wspomnę. Facebookowi mówię NIE i wszystkim tym, którzy od lat usiłują założyć mi konto również trzy razy NIE! Wolę zachować swoją prywatność dla siebie, a czas, który pożarłby mi facebook wolę przeznaczyć na pisanie tego tu oto bloga.

To by było na tyle J Powiem Wam, że takie wypisywanie rzeczy znienawidzonych ma wręcz funkcję terapeutyczną :P „Wypisałam” z siebie wszystkie negatywne emocje i jestem jeszcze pozytywniej nastawiona niż poprzednio ;)

A teraz czas na nominacje! Nie kierowałam się, żadnym specjalnym kryterium, blogi wybrałam losowo spośród obserwowanych przeze mnie.


Mam nadzieję, że podejmiecie wyzwanie i dołączycie do zabawy!

Pozdrawiam!

19 lipca 2013

„Pośród złudzeń”- Julia Deja



Gdy szczęście jest tylko złudzeniem

Miłość potrafi być ślepa i okrutna. Zwłaszcza, jeśli na swej drodze natrafi na delikatne młodzieńcze serce, które w całej swej naiwności, pragnie jedynie być kochane. Mia ma niemal wszystko, czego pragną jej rówieśnice: cudowny dom, równie cudownego ojca, który (uwaga!) nawet gotuje! wspaniałą paczkę przyjaciół, z którą nie rozstaje się od dzieciństwa, kochającą przyjaciółkę, która pilnuje jej na każdym kroku. Ma też prawdziwą pasję, z która wiąże palny na przyszłość.

Mia jak każda nastolatka ma też typowe problemy: jej przyjaciel na siłę próbuje pogłębić ich relacje, na co dziewczyna totalnie nie ma ochoty, do tego zaczyna się nowy rok szkolny a znienawidzoną przez dziewczynę matematykę ma od tej pory wykładać nowy nauczyciel. Jakby tego było mało dziewczyna wciąż stara się uporać ze stratą matki, która mimo lat nie staje się nawet odrobinę mniej bolesna.

„Definicja szczęścia u każdego człowieka jest różna […]. Sądzę jednak, że szczęścia posmakować można, nie szukając go, a czekając, aż samo do nas przyjdzie. Nie oznacza to siedzenia w bezczynności. Nawet tak abstrakcyjnej rzeczy jak szczęście trzeba czasami pomóc.”*

Życie jednak toczy się dalej i tak się składa, że ma dla Mii jeszcze kilka niespodzianek. Życie dziewczyny wywraca się do góry nogami, kiedy poznaje ona nowego nauczyciela matematyki. Robert Daryl jest bowiem ucieleśnieniem wszystkich kobiecych marzeń i natychmiast robi furorę tak wśród nauczycielek jak i wśród uczennic nowej szkoły. Wśród oczarowanych jego urodą i osobowością jest też niestety Mia, która kierowana niezdrową fascynacją, mimo iż wie, że to niewłaściwe, z każdym dniem coraz bardziej zbliża się do nauczyciela. Wplątana w przedziwne uczucie, Mia angażuje się coraz bardziej, jednak kiedy dociera do niej co tak naprawdę zrobiła okazuje się, że powrót do normalności być może już nigdy nie będzie możliwy.

„Nawet jeżeli w życiu spotka cię nieszczęście, powinieneś stanąć na nogach i iść dalej, dumnie, z uniesioną głową. I choć wiele rzeczy będzie przeciwstawiało się twoim działaniom, należy walczyć. Zawsze warto walczyć.”*

Wątek romansu nauczyciel- uczennica, choć jest motywem przewodnim, nie dominuje reszty utworu. Autorka sprawnie przeplata go z innymi, a uwierzcie mi, wątków tu nie brakuje! Ośmielę się nawet zaryzykować stwierdzenie, że każdy znajdzie w tej książce coś, co go zainteresuje, bo kolaż poruszanych tematów jest barwny jak tęcza. Autorka skupiła się jednak głównie na tematach z półki „trudne”.  Szczery podziw w kierunku Julii: nie wszyscy autorzy mają odwagę pisać o takich rzeczach. Ona z kolei robi to wyjątkowo sprawnie i doskonale wie jak dana sytuacja wygląda od wewnątrz.

Julia Deja pięknie ubiera w słowa swoją historię, niczego nie bagatelizuje, jest szczera i nie wstydzi się pisać o trudnych rzeczach. Wystawia swoją bohaterkę na wiele prób i nie szczędzi jej ciosów. Historia Mii jest tym bardziej dramatyczna, że mogła przydarzyć się każdej dziewczynie. Opowieść wielokrotnie wzrusza, daje do myślenia, szokuje. Nie można przejść koło niej obojętnie.

„Złudzenia początkowo są rzeczami pięknymi. Dają nam szczęście, radość z życia, poczucie spełnienia. Wydaje się, że można góry przenosić, ale po pewnym czasie nadchodzi taki moment, w którym wszystko burzy się jak źle skonstruowany budynek. Gęsta mgła pozorów wydaje się przyjazna dopóki nie zaczynamy poprzez nią dostrzegać kłamstw, w których do tej pory żyliśmy.[…] To właśnie lekkomyślność i naiwność sprawiają, ze wpadamy w sidła złudzeń, istniejemy pośród nich i czasem nawet walczymy o nie działając w ten sposób na własną niekorzyść.”*

Dodam jeszcze, że autorka jest zaledwie dziewiętnastoletnią dziewczyną. Gdybym nie poszperała na jej blogu za nic w świecie bym się tego nie domyśliła. Julia jest bardzo krytyczna wobec siebie i swoich tekstów. Moim zdaniem? Całkowicie niepotrzebnie! Choć wiadomo, że zawsze można być chociaż jeszcze odrobinę lepszym, autorka pisze na wysokim poziomie i niejedna dojrzała i doświadczona pisarka może jej pozazdrościć talentu. Szkoda tylko, że książka została wydana jedynie w formie ebooka. Mam szczerą nadzieję, że kiedyś uda się wydać również wersję papierową, bo bardzo chętnie zobaczyłabym ją na swojej półce. Wierzę jednak, że Julii się uda, bo taki talent nie może pozostać nieodkryty.

Serdecznie zachęcam was do zapoznania się z powieścią Julii. Znajdziecie tu wszystko, czego można oczekiwać od naprawdę dobrego dramatu.
Jak bardzo młodą dziewczynę jest w stanie zniszczyć miłość? Przekonajcie się sami sięgając po bardzo dobry debiut Julii Deji. Polecam.
Ocena:
8/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję autorce!



16 lipca 2013

„Uniwersytet potworny”


Każdy z nas jest w pewnym stopniu dzieckiem. Jedni mniej, inni bardziej. Jedni dosłownie, drudzy w przenośni. Każdy jednak kiedyś był dzieckiem, a tak się składa, że dzieciństwo kojarzy mi się w głównej mierze z bajkami. Mówią, że z wszystkiego prędzej czy później się wyrasta, ale to zamiłowanie do animacji pozostało we mnie równie silne jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Od bajek nigdy nie stronię. Wręcz przeciwnie. Dlatego kiedy na ekrany wszedł preqel do kochanej przeze mnie w dzieciństwie animacji „Potwory i spółka”, czym prędzej pobiegłam do kina. Jak było? O tym za chwilę.

Każdy kiedyś był dzieckiem. Myślicie, że Potwory, które straszyły was w dzieciństwie zawsze były takie same? Wcale nie! One też kiedyś były dziećmi a potem nastolatkami. I zanim zostały pełnoetatowymi Straszakami, musiały chodzić do szkoły.

 Od kiedy w dzieciństwie, na szkolnej wycieczce Mike Wazowski zobaczył jak funkcjonuje Fabryka strachu, doskonale wiedział, ze odkrył swoje przeznaczenie. Chciał tak jak profesjonalni Straszacy, co noc otwierać drzwi do dziecięcych pokoi by straszyć maluchy i pozyskiwać w ten sposób energię niezbędną w świecie Potworów. Właśnie w tym celu wyrusza do Uniwersytetu Potwornego. Co więcej, Mike ma plan. Chce zawojować cały potworny świat i stać się najstraszniejszym z Potworów. Chce być najlepszym z najlepszych. Dlatego zapisuje się na Straszologię i zapałem bierze się do pracy, nie straszny mu żaden test, ani przerażająca mina. Wie, że jest świetny. Przed nim jednak najtrudniejszy test. Bo, czy mały zielony potworek z cyklopim okiem, przypominający wyglądem piłkę plażową, mimo całej swojej wiedzy może być naprawdę straszny?

Przewrotny los stawia przed Mikiem kolejne wyzwanie. Poznaje on bowiem Jamesa P. Sullivana, zwanego też Sulley, wielkiego, niebieskiego, zarozumiałego i cóż… niezaprzeczalnie strasznego. Sulley ma za nic naukę, uważa, że jego znane nazwisko, idealny wygląd i wrodzona potworność są same w sobie przepustką do kariery a Uniwersytet to tylko formalność i to w dodatku przyjemna, bo pełna imprez i dobrej zabawy. Nietrudno się domyślić, że Mike i Sulley nie przypadną sobie do gustu. Jednak ich konflikt pociągnie za sobą pewne bardzo nieprzyjemne konsekwencje. By ocalić swój honor i miejsce na Straszologii, będą oni musieli wystąpić w Straszatonie- turnieju, który ma wyłonić najstraszniejsze Potwory. Problem pierwszy: muszą zwyciężyć. Problem drugi: razem… Nie będzie łatwo, nie obędzie się bez złośliwości i zabawnych sytuacji. A co z tego wszystkiego wyniknie musicie odkryć już sami.

„Potwory i spółkę” jak już wspominałam, w dzieciństwie bardzo lubiłam. Widząc znajome potwory wprost nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który niestety gasł podczas oglądania. Animacja jest świetna- pełno tu kolorów, detali, naprawdę wiele działo się na ekranie, czasem nawet nie wszystko udawało mi się „uchwycić”. Zabrakło mi jednak tego „czegoś”.


Ogólnie bajkę ogląda się całkiem miło i przyjemnie. Co prawda okulary do 3D trochę mnie uwierały a i efekty zbytnio mnie nie zachwyciły, ale jestem w stanie to przeboleć. Jednak jako osoba, która wprost uwielbia się śmiać nie mogłam znieść faktu, że scenarzyści tak bardzo chcieli być śmieszni, ze aż… nie byli. Co tu dużo mówić. Było zwyczajnie drętwo. Owszem, bajka miała swoje lepsze momenty, raz czy dwa nawet szczerzyłam się jak głupia, ale oczekiwałam znacznie, znacznie więcej zabawy!

Jak każda bajka, tak i ta miała „ukryty” niezbyt głęboko morał. Wydaje mi się wręcz, że producenci postawili go ponad wszystko inne na piedestale tak by był doskonale widoczny. Historia zawarta w „Uniwersytecie potwornym” pokazuje jak ważna jest prawdziwa przyjaźń, uczy nie oceniać ludzi po pozorach, a także daje lekcję szacunku i tolerancji.


Podsumowując: bajka wypada dosyć blado na tle poprzedniej części (choć może nie powinnam się wypowiadać, bo „Potwory i spółkę” oglądałam ładnych parę lat temu jako mała dziewczynka)  prawdopodobnie dlatego, że miałam względem niej dosyć duże wymagania. Zaczęło się całkiem całkiem a potem całkiem się schrzaniło… Nie wiem też czy zabieranie maluchów na tą bajkę będzie dobrym rozwiązaniem. Mniej więcej sześcioletni chłopiec, który siedział obok mnie tak podsumował ten film (zaznaczmy: 20 minut przed końcem): „Mamo, ja chcę już do domu…” Cóż… to chyba mówi wszystko ;)

Teraz będzie P.S ;)
Podobają Wam się recenzje filmów/bajek? Chciałabym poznać Wasze zdanie. Jeśli tak, dajcie znać. Postaram się wrzucać takie częściej. Jeśli nie, też dajcie znać J Nie będę Was męczyć.
Pozdrawiam!

13 lipca 2013

„Numery. Przyszłość”- Rachel Ward



Świat, którego już nie znamy

Jakie to uczucie wiedzieć, że za kilka dni nastąpi koniec świata? A jakie to uczucie go PRZEŻYĆ? Świat, który znaliśmy przestał istnieć 112027. Zburzyły go trzęsienia ziemi, zatopiły powodzie, spaliły pożary. Lecz o tym, co się wydarzy pewien człowiek wiedział już od dawna. Adam widział to każdego dnia w oczach innych ludzi. Posiada on, bowiem dar- wystarczy mu jedno spojrzenie by zobaczyć numery- daty śmierci. To właśnie on ostrzegł ludzi przed zagrożeniem. Uratował w ten sposób miliony istnień, ale ujawnił swoją od zawsze strzeżoną tajemnicę, narażając się tym samym na ogromne niebezpieczeństwo. W dniu kataklizmu miała zginąć Mia, córka przyjaciółki Adama. Dziewczynce jednak jakimś cudem udało się zmienić swój numer. Nikt nie wie jednak jak tego dokonała…

„Tkwię we wspomnieniach wszystkich jako ten chłopak z szaleństwem w oczach i bliznami na twarzy, który gapi się w kamerę i wrzeszczy o końcu świata. I pamiętają mnie, bo miałem rację. Świat się skończył- w każdym razie świat, jaki wszyscy znali.”*

Teraz, dwa lata od zagłady Adam wraz z Sarą oraz jej braćmi i córką Mią, wciąż muszą uciekać. Wciąż nie są bezpieczni. Świat, jaki znali zniknął i nic nie jest takie samo. Wielkie miasta stały się niebezpieczne, na ulicach królują okrutne gangi, a wśród ludzi panuje głód, bieda i przerażenie. Wszyscy muszą nauczyć się żyć od podstaw. Bohaterowie znajdują schronienie w małej osadzie ukrytej w lesie. Jednak, jak się okazuje, nawet tam nie są bezpieczni. Adam jest, bowiem poszukiwany przez rząd. Uciekać nie można wiecznie, zwłaszcza, kiedy ma się pod opieką trójkę małych dzieci i ciężarną dziewczynę a pod skórą mikroskopijny chip, który można bezbłędnie namierzyć nawet z drugiego końca świata. Adam zostaje zmuszony do konfrontacji z wrogiem i postawiony przed decyzją bez wyjścia. Czy wróg może okazać się przyjacielem? Czy kusząca propozycja okaże się zbawieniem a może pułapką?

„Zawsze, kiedy tylko na kogoś spojrzę, widzę jego numer- datę śmierci tej osoby. Nienawidzę tego. Nienawidzę uczuć, które przychodzą z numerami. Czasami chcę wyciągnąć z ognia płonący patyk i wbić sobie w oczy, byleby nie widzieć tych dat. Przestać czuć ból czekający każdego człowieka, którego spotykam. Mam blizny od ognia- dwa razy niemal mnie zabił. Może by więc zniszczył to, co mnie rani najbardziej.”*

Autorka skupiła się w głównej mierze na kreowaniu historii głównych bohaterów, spłycając przy tym niestety wizję postapokaliptycznego świata do absolutnego minimum. Ponieważ lubię powieści dystopijne, było to dla mnie niemałą wadą, zwłaszcza, że dzięki rozwinięciu tego wątku książka mogła być odrobinę grubsza, a grube książki też lubię. I tu właśnie ujawnia się kolejna wada. Choć naprawdę wiele się działo i akcja od pierwszych stron rwała do przodu z kopyta, jak dla mnie wszystko wydarzyło się… za szybko. Ledwie otworzyłam książkę a już musiałam ją zamknąć. Nie spodziewałam się kompletnie, że przeczytam ją w tak błyskawicznym tempie. Wszystko jednak dlatego, że od książki nie sposób się w żaden sposób oderwać.

Muszę jednak przyznać, ze na tle pozostałych tomów, „Przyszłość” prezentuje zdecydowanie najlepszą pozycję. Jest jeszcze dynamiczniejsza, ostrzejsza, bardziej brutalna od swoich poprzedniczek. Jeszcze bardziej wciąga i szokuje odbiorcę. Wspominałam wcześniej, że bohaterowie zachowują się jakby byli starsi niż w rzeczywistości. Tym razem jeszcze bardziej rzuca się w oczy, że mimo 18 lat śmiało zasługują na miano całkowicie dorosłych ludzi. W końcu również zagrożenie staje się dla bohaterów bardziej namacalne. Tym razem nie walczą po prostu z numerami, uciekającym czasem, czy zbliżającą się zagładą, lecz mają przed sobą prawdziwego w pełni ludzkiego wroga z krwi i kości. Ten tajemniczy czarny charakter wyszedł autorce wyjątkowo dobrze.

Podsumowując trylogię: mimo niezłego, choć też niezachwycającego startu, dalsza historia staje się ze strony na stronę coraz ciekawsza. Osobiście bardziej poruszyła mnie opowieść Adama niż jego mamy Jem. Stało się tak głównie dlatego, że Jem przegrała, ponieważ postawiła na ucieczkę zamiast na walkę. Jej syn to z kolei zupełnie inna bajka. On mimo strachu postanawia zawalczyć o to, by jego dar go nie pokonał. Walczy o to, co jest dla niego ważne. O życie. O miłość. O innych. O nowe, lepsze jutro.

Ocena serii:

9/10

Cała trylogia "Numery":

* Cytaty pochodzą z książki

8 lipca 2013

„Whisper. Nawiedzony dom”- Isabel Abedi


Dusza, która nie może zaznać spokoju

Sławny rodzic potrafi zamienić życie swojego dziecka w piekło. Co gorsza, często zupełnie nieświadomie. Za to właśnie Noa nienawidzi swoją matkę Kat. Szaloną, zabawną, pełną energii aktorkę, która ku rozpaczy Noi przeżywa właśnie szczyt popularności. Każdy jednak chce, choć na chwilę odetchnąć od sławy i zaszyć się w jakimś odludnym, przytulnym miejscu z dala od miejskiego zgiełku. To właśnie dlatego, Kat wraz z Noą i Gilbertem- swoim przyjacielem gejem, postanawia wynająć dom na wsi. Jak się jednak okazuje, dom ma ponad pięćset lat i choć wydaje się całkiem niepozorny, jak każdy stary budynek skrywa pewne mroczne tajemnice.

„Myślę, że strach, jaki odczuwa człowiek stojący nad przepaścią, w rzeczywistości jest raczej tęsknotą. Tęsknotą za tym, żeby rzucić się w dół - albo lecieć z rozpostartymi ramionami.”*

Pewnego wieczoru, świętując ukończenie remontu salonu cała trójka razem z Davidem (chłopakiem, który pomagał doprowadzić im dom do porządku) postanawia dla żartu urządzić seans spirytystyczny. Niewinna zabawa ze szklanką, szybko przybiera jednak całkowicie nieoczekiwany obrót. Okazuje się bowiem, że trzydzieści lat temu na strychu wynajmowanego przez niech domu została zamordowana młoda dziewczyna. Prawda jednak nigdy nie wyszła na jaw, a morderca wciąż jest na wolności…

Mimo początkowego niedowierzania, Noa razem z Davidem usiłują za wszelką cenę odkryć jak doszło do morderstwa i kto jest jego sprawcą. Kluczem do odkrycia tajemnicy okazują się być złowróżbne przepowiednie starej kobiety w czerni oraz dawno zaginiony klejnot. Podczas prywatnego śledztwa Noa i David zbliżają się do siebie, ale też narażają na śmiertelne niebezpieczeństwo. Morderca jest bowiem bliżej niż im się wydaje. Czy odkryją jego tożsamość zanim historia sprzed trzydziestu lat się powtórzy?

„Zwierzanie się drugiemu człowiekowi jest w gruncie rzeczy jak gra, w której albo wszystko się przegrywa, albo wygrywa. Ten drugi jest zawsze przeciwnikiem i dokładnie tak należy go traktować. Żaden gracz nie kładzie odkrytych kart na stole. Trzyma je w dłoni i wybiera, które wyrzucić pierwsze, a które zatrzymać do końca.”*

Co sprawiło, że ta cieniutka książeczka (niewątpliwie przeznaczona dla młodszej młodzieży, choć bohaterowie są wiekiem zbliżeni do mojego) nie pozwoliła mi opuścić swoich kart dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania? W głównej mierze, stało się to za sprawą bohaterów, którzy byli tak dobrze wykreowani i autentyczni, że nawet historię o duchu uczynili realistyczną. Ponadto autorce bardzo dobrze udało się oddać sielską atmosferę, jakiej można uświadczyć tylko na wsi, a do tego idealnie wykreowała obraz zamkniętej społeczności, która broni swoich tajemnic.

O morderstwo podejrzewałam każdego a i tak nie domyśliłam się, kto to był. Co prawda detektyw ze mnie żaden, ale byłam naprawdę pod wrażeniem jak sprawnie autorka zakamuflowała prawdę. W końcu ktoś pozwala nastolatkom myśleć i główkować a nie podaje wszystko na tacy. Naprawdę, strasznie mnie to wkurza, kiedy autor traktuje czytelnika jak osobę nieposiadającą mózgu.

Książeczka, choć cieniutka wciąga od pierwszej strony. Jest nastrojowa, ciepła, urzekająca prowincjonalnym klimatem i aurą tajemniczości. W zakończeniu akcja przyspiesza dynamicznie powodując nagłe skoki adrenaliny. Morderstwo z przed lat, zagadka do rozwiązania, młodzieńcza miłość i gorące wakacyjne słońce.  Ja spędziłam naprawdę przyjemny wieczór czytając o nawiedzionym domu i tajemniczym duchu. Książka jest jednak jak wakacyjna znajomość: cudowna dopóki trwa, lecz kiedy nadchodzi czas wyjazdu, wiesz, że prawdopodobnie już nigdy się nie spotkacie. Lecz zawsze będziesz ją wspominać z uśmiechem na ustach. Idealna na podróż. Polecam. 

Ocena:
7/10
fragmenty powieści



4 lipca 2013

„Wizje”- Daniela Sacerdoti


Patrząc w oczy swoim demonom

Pogodzić się ze śmiercią kogoś bliskiego jest bardzo ciężko. Pogodzić się ze śmiercią aż dwójki bliskich, jest jeszcze gorzej. A kiedy tymi ludźmi są twoi rodzice, nic już nie będzie takie samo.

Siedemnastoletnia Sara Midnight nie ma już nikogo. Jej rodzice zginęli w tragicznym wypadku i zostawili ją samą. Zupełnie samą w dziwnym, mrocznym świecie gdzie potwory z koszmarów ożywają i stają się elementem rzeczywistości. Świecie, w którym śmierć patrzy ci prosto w oczy każdego dnia. Każdy z tych dni jest darem, ale też przekleństwem, bo wiesz, że kolejny będzie dokładnie taki sam. Rodzice Sary zostawili jej, bowiem dziedzictwo i za razem brzemię, jakie niesie ze sobą ich nazwisko. Dewiza rodziny Midnight głosi, bowiem „Nie pozwól im się panoszyć”.” Im”, czyli demonom. Te okrutne stwory nocy, żyją, bowiem od wieków wśród nas i zabijają niewinnych. A rodzina Midnight od zawsze broniła przed nimi ludzkość. To właśnie demony są odpowiedzialne za śmierć rodziców Sary. Ale tylko ona o tym wie. I nikt poza nią nie może poznać prawdy. Tajemnice muszą pozostać na zawsze w rodzie Midnight. Nawet, jeśli ten ród składa się aktualnie tylko z jednej osoby. Sara sama musi się zmierzyć z rodzinnym dziedzictwem. Zostać łowczynią. Dokonać zemsty.

„Dziwne, że gdy nasze życie rozpada się na kawałki, potem i tak zbieramy je z powrotem w całość, nawet jeśli wszystko wygląda inaczej i stajemy się inni, gwiazdy nadal są na swoim miejscu, wiatr wieje jak zawsze i ponownie przychodzi świt. Świat wygląda tak samo, a mimo to nic nie pozostało takie samo. Jakby doszło do nieznacznego przesunięcia osi ziemi, które jest niewidzialne dla oka, ale powoduje gigantyczne konsekwencje”

Jakby tego było mało dziewczynę nawiedzają mroczne i przerażające sny. Dzięki tym wizjom wie, gdzie i kiedy nastąpi atak. Musi być przygotowana. Musi walczyć. Musi zabijać. Nie ma wyboru. Jak się jednak okazuje nie jest w tej walce zupełnie sama. Wkrótce po pogrzebie rodziców kontaktuje się z nią dawno niewidziany kuzyn, który przekazuje jej niepokojącą wiadomość: „Wiem, co tak naprawdę ich spotkało…”

„- Saro, chciałbym cię zapewnić, że wszystko będzie dobrze i że pod łóżkiem nie chowa się żaden potwór. Ale należysz do rodziny Midnightów. Wiem, ze jesteś silna i odważna, i mogę powiedzieć ci prawdę. Jesteś w straszliwym niebezpieczeństwie. Nikomu nie możesz ufać.”

Jednak to nie koniec niespodzianek. Ktoś czyha na życie Sary. Dziewczyna jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i nie może ufać absolutnie nikomu. Bo prześladowcą może okazać się każdy, nawet ten, kogo nie uważała za wroga. Sara jednak nie wie wszystkiego. Świat, w którym żyje jest o wiele większy, bardziej złożony i niebezpieczny niż myśli. Tajemnice piętrzą się przed nią i przesłaniają prawdziwy obraz rzeczywistości. Czy Sara poradzi sobie z mrocznymi wizjami i okrutnym dziedzictwem. Czy znajdzie w sobie siłę by walczyć?

Główna bohaterka to tak zaleta jak i wada książki. Skromna, pokorna wiolonczelistka z mrocznym dziedzictwem i masą tajemnic. Tajemnice ma jednak nie tylko demoniczne. Sara, bowiem obsesyjnie pragnie byś perfekcyjna. To jej sekretny pakt z losem, podpisany już w dzieciństwie, kiedy to rodzice wychodzili na całonocne łowy zostawiając malutką, przerażoną Sarę zupełnie samą. Dlatego spędzała bezsennie noce doprowadzając do perfekcji każdy kąt zdzierając przy tym dłonie do krwi. Nie powiem, autorka ma u mnie plusa za konsekwentne zrealizowanie wątku psychologicznego. Sara jednak raz jest silna i niepokorna, by chwilę później totalnie się załamać. A to rozchwianie już tak mi nie przypadło do gustu.

Początkowo opowieść wydaje się dosyć płytka i szablonowa, jednak Daniela Sacredoti stworzyła bardzo złożony świat pełen egzotycznie brzmiących nazw, nieodkrytych jeszcze miejsc i fascynujących tajemnic. Nazwała każdego demona, miejsce, stowarzyszenie a nawet broń. Intryga jest złożona, co daje duże pole do popisu w kolejnych tomach. Opowieść Sary przeplata się z historiami innych bohaterów, zarówno tych złych jak i dobrych, co jest równie intrygujące, co irytujące, bo co chwila odrywa czytelnika od głównego wątku i nie daje się dobrze wczuć w opowieść. Spragnieni romansu też nie zostaną usatysfakcjonowani, bo został on zepchnięty zdecydowanie na dalszy plan. Lektury nie nazwałabym górnolotną, ale to dobra fantastyczna opowieść dla młodzieży. Nie znajdziecie tu jednak nic przesadnie odkrywczego i szokującego. Nie da się też uniknąć porównań do znanej wszystkim serii „Dary anioła”. Mamy tu demony, polowanie, dziedzictwo, mroczny dar i strzęp wątku miłosnego, który też lekko mi „Darami…” zajeżdża.

Mimo wszystko książkę polecam. Ja spędziłam z nią kilka bardzo przyjemnych wieczorów i z napięciem śledziłam przygody bohaterów. „Wizje” dopiero początek historii a intrygujące zakończenie zwiastuje prawdziwą bombę w kolejnej odsłonie trylogii. Ja przeczytam na pewno.
Ocena:

7/10

Za egzemplarz do recenzji  serdecznie dziękuję wydawnictwu Dreams




1 lipca 2013

Porcja literatury dobry początek wakacji


Wakacje nareszcie się zaczęły. Koniec z nauką, wczesnym wstawaniem, nudnymi lekcjami. Teraz nadszedł czas na imprezy, relaks i... czytanie. Ja na brak nieprzeczytanych książek nie mogę narzekać, a Wy? Może całej setki nie uda mi się nadrobić ale z pewnością nie zamierzam się obijać. Tym bardziej, że ostatnio książek znowu przybyło.


Od góry:
„Iskra”- Kristin Cashore
Zakupiona na nk.com.pl za jedyne 6 zł. Pierwsza część leży już od jakiegoś czasu na półce i czeka na swoją kolej. Myślę jednak, że warto zwłaszcza, że za dwa tomy zapłaciłam 18 zł, a i recenzje seria zgarnia całkiem pochlebne.

„Wiek cudów”- Karen Thompson Walker
Gdy przeczytałam recenzję na blogu Kasandry_85 od razu wiedziałam, że muszę ją mieć! Więc gdy trafiła się okazja zakupu za jedyne 9.90 zł od razu się skusiłam :P

„Pożeracz snów”- Bettina Belitz
Tu akurat wahałam się dosyć długo, bo jak niektórzy wiedzą kontynuacja raczej nie zostanie wydana. Poprosiłam wiec o radę Tirindeth i proszę. Jednak kupiłam. Oczywiście na promocji, również za 9.90 zł.

„Kompozytor burz”- Andres Pascual
Egzotyczna opowieść o poszukiwaniu pradawnej melodii duszy… Brzmi strasznie fascynująco prawda? Za tą Pozycję serdecznie dziękuję Trinity!

„Lucian”- Isabel Abedi
Tu po raz kolejny skusiła mnie cena ( 9 zł na nk.com.pl), oraz recenzja Tirin ;)

„Finale”- Becca Fitzpatrick
Musiałam ją kupić bo tylko jej brakowało mi do skompletowania serii. Tu też udało się nabyć po promocyjnej cenie, bo za 21. 90 zł.

„Siostra”- Mary Hooper
Uwielbiam książki, w których tłem jest epoka wiktoriańska. Dlatego cieszę się, że udało mi się upolować ją za jedyne 9 zł

„Przez burze ognia”- Veronica Rossi
Książka tak kochana jak znienawidzona przez blogerów. Do której kategorii dołączę? Zobaczymy. I kolejne 9.90 zł ;)



Zakupy uważam za bardzo udane. Jak myślicie? Sami też chcecie upolować w dobrej cenie coś na wakacje? Wiele promocji ciągle trwa!

***


***

***
***


***

I na koniec: co robi Patka z nowymi książkami? 


Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie ;) 
Udanych wakacji! :)
P.

Zobacz też:

.